sobota, 26 kwietnia 2014

Don't Let Me Go - ROZDZIAŁ 6

- Louis, wstawaj.- zaczęłam budzić mojego przyjaciela. Muszę przyznać, że był z niego niezły śpioch.
- Co się stało?- zapytał i popatrzył na mnie zaspanymi oczami.
- Ubieraj się. Musimy iść na śniadanie, chyba, że chcesz się spóźnić.- zauważyłam.
- Nie, oczywiście, że nie.- zaśmiał się i wstał z łóżka.
   Był to już 3 dzień, kiedy mieszkam z Louis’em. Bardzo mi się to podobało. Oczywiście zawsze rano to ja go budziłam, bo wstawałam wcześniej, ale nie przeszkadzało mi to. Lubiłam go budzić, wtedy tak słodko wyglądał.
   Poczekałam aż się ubierze (sama zrobiłam to wcześniej). Razem wyruszyliśmy na śniadanie, a później zajęcia. Normalny dzień.

   Podczas obiadu zaczęliśmy się wygłupiać jak nigdy dotąd. Nie wiem, co nas napadło. Samo tak jakoś wyszło. Nie panowaliśmy nad tym. A nasza zabawa zaczęła się tak niewinnie. Lou ubrudził mi nos sosem. Chciałam się zemścić i też go zaatakowałam. On rzucił we mnie częścią sałatki, na szczęście, bądź nieszczęście, schyliłam się i sałatka wylądowała na kimś innym. Tak rozpętaliśmy wojnę. Wszyscy zaczęli rzucać się jedzeniem. W powietrzu latała przede wszystkim sałatka, ale nie tylko. Wszystko, co mieliśmy dzisiaj na obiad.
   Gdy wojna się skończyła, bo zabrakło jedzenia, usłyszeliśmy bardzo ciekawy komunikat.
- Louis Tomlinson i Cassandra Rive proszeni się do dyrektora ośrodka!
   Czyli już się rozniosło, że to my? Ktoś nas wydał. I chyba nawet wiem kto. To one od jakiegoś czasu siedzą najbliżej nas (ale oczywiście w bezpiecznej odległości, aby nie mogły nas usłyszeć) i to właśnie ich teraz nie ma przy stoliku. Poszły donieść. Wiem to. Nienawidzę Sary i Chloe!
- Czyli mamy przechlapane.- zauważyłam. Oboje na równo wstaliśmy. Czułam na sobie wzrok wszystkich. Z pewnością właśnie nam współczuli.
   Zaczęliśmy iść do głównego budynku, gdzie mogliśmy znaleźć dyrektora ośrodka.
- Wywalą nas?- zapytałam.
- Nie, raczej nie. Nie zrobiliśmy nic złego. Myślę tylko, że z pewnością dostaniemy jakąś karę. Nie puszczą nas bezkarnie.- zaśmiał się.
- Ciebie to śmieszy?- zapytałam. Byłam wściekła. Tak bardzo się bałam.
- Tak.- przyznał. No nie, ten sobie chyba żartuje.
- Gdybyś nie zaczął z tym sosem, to nie byłoby tej sprawy.- zauważyłam.
- Aha, czyli to wszystko moja wina?- zapytał. Nic mu nie odpowiedziałam. Uznałam to jako kłótnię. Nasza pierwsza i już żałuję.
- Nie, Louis. To nie tak.- chciałam go jakoś przeprosić, ale muszę przyznać, że jeszcze nigdy tego nie robiłam. Zawsze inni mi ustępowali, bo byłam strasznie uparta.
- Cass…
- Chcę cię przeprosić. Nie to chciałam powiedzieć. Muszę przyznać, że jest to bardzo zabawne.- przyznałam i zaczęłam się śmiać.
- Ja też chcę cię przeprosić. Nie powinienem od razu tak wybuchać.- powiedział i się przytuliliśmy.
   To chyba jest przyjaźń, prawda? Nie potrafimy się na siebie złościć. Tak ma być, mam rację? Lou nauczył mnie, że warto bawić się życiem i dzięki niemu nauczyłam się przepraszać.
   Weszliśmy do budynku, a później do odpowiedniego pokoju. Zobaczyłam dyrektora ośrodka. Chwyciłam Louis’a za rękę, bo muszę przyznać, że się wystraszyłam. Normalnie tak nie reaguję, ale mówiłam już, że tutaj jestem inna.
   Lou się do mnie uśmiechnął. Teraz czekaliśmy na wyrok.
- To wy zaczęliście tą bitwę?- zapytał dyrektor.
- Tak.- przyznał Louis. Myślę, że dobrze zrobił tak odpowiadając. Powinniśmy się przyznać. To był nasz głupi pomysł i teraz musimy ponieść jego konsekwencje.
- Dlaczego to zrobiliście?
- To było przez przypadek.- tym razem ja się odezwałam. Przecież również byłam winna.
- Wiecie o tym, że musicie ponieść za to karę?- oboje przytaknęliśmy głową.- Musicie to wysprzątać i jutro pomożecie kucharką w pieczeniu babeczek. Przyda się mała pomoc.- przyznał mężczyzna.
- Dobrze.- zgodziliśmy się.
- A co z naszymi zajęciami?- zapytałam.
- Dzisiaj nie pójdziecie na nie. Musicie zajść się sprzątaniem.
- Ok.
- Także bierzcie się do roboty.
   Bez słowa wyszliśmy z pomieszczenia. Znaleźliśmy się na dworze. Dopiero wtedy puściłam rękę Louis’a.
- Nie jest źle.- przyznałam.
- Tak. Jutro podjemy sobie babeczki.- zaśmiał się Louis.- Takie kary mogę mieć codziennie.
- Jeszcze zobaczymy, czy pójdzie nam tak łatwo.- jakoś nie wierzyłam w to, że uda nam podjeść te babeczki. Będą nas pilnować.
- Ok, czyli ruszamy do pracy.- przyznał Louis. Wzięliśmy ścierki, namoczyliśmy je i zaczęliśmy wycierać stoły i ławy. Jak dobrze, że sprzątaczki użyczyły nam środków czystości. Bez nich nie poradzilibyśmy sobie.

- Ale tu nudno.- przyznałam. Miałam dość tego sprzątania.
- Chyba wiem, co mogłoby umilić nam pracę.- powiedział Louis. Z kieszeni swoich spodni wyciągnął komórkę i puścił piosenkę. Mówiłam już, że mamy ten sam gust muzyczny? To mi odpowiada.
- No, od razu się lepiej pracuje.- przyznałam i zaczęłam ruszać się w rytm piosenki, podśpiewując słowa pod nosem.
   Te sprzątanie okazało się jednak dobrą zabawą. Cały czas śpiewaliśmy i tańczyliśmy. Nie raz zdarzyło się, że wpadliśmy na siebie, ale wtedy bawiliśmy się jeszcze lepiej. Chwytaliśmy się za ręce i tańczyliśmy w parze. To dopiero była zabawa! Jakby ktoś nas teraz nagrywał, to miałby niezły ubaw przez jakiś czas. Jednak nas nie obchodziło to, co działo się dookoła. Najważniejsze dla nas było to, że mamy siebie. To dziwne, ale nie widzieliśmy świata poza sobą i to mi jak najbardziej odpowiadało.
   Gdy zaczęliśmy wycierać podłogę, to miotły stały się naszym mikrofonem. Udawaliśmy, że jesteśmy duetem i nagrywamy własną piosenkę. Też było bardzo zabawnie.
   Mimo wszystkiego udało nam się uporać ze sprzątaniem do kolacji. Wtedy już wszyscy siedzieli  i się zajadali. Ja i Louis znów zajęliśmy te samie miejsca, oddalone od reszty i rozkoszowaliśmy się jedzeniem, które o dziwo bardzo nam smakowało, ale to chyba dlatego, że byliśmy wykończeni.
- Widzisz, jednak nie było tak strasznie.- przyznałam odnosząc talerz. Ruszyliśmy do domku.
- Masz rację. Jeszcze tylko jutro babeczki i gotowe.- zaśmiał się.
- Jasne.- uśmiechnęłam się. Byliśmy już w domku. Zaczynało się robić późno. Najpierw postanowiliśmy się trochę ogarnąć. Każdy z nas wziął kąpiel. Najpierw Louis, a później ja. Ubrałam dresy i bluzkę Lou, którą zostawił na szafce. Miałam nadzieję, że nie będzie na mnie zły.
   Wyszłam z łazienki. Mój przyjaciel zaczął mi się przyglądać.
- Czy to moja bluzka?- zapytał. Był lekko zdziwiony.
- Tak.- przyznałam i zaczęłam się śmiać.- Mogę ją sobie pożyczyć?
- No jasne. Wyglądasz w niej lepiej niż ja.- przyznał.
- Mogę to uznać za komplement?- zapytałam. Imponowało mi to bardzo.
- Tak.- przyznał Louis.
- A więc bardzo dziękuję.- oblałam się rumieńcem, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Pierwszy raz usłyszałam komplement od chłopaka i byłam z tego powodu bardzo zadowolona.
- Mam pomysł.- zaczął Louis. Był trochę niepewny, więc starałam się go jakoś zachęcić.- Lubisz patrzeć na gwiazdy?- zapytał.
- No jasne.- przyznałam.
- Może wyjdziemy na taras i popatrzymy. Nie chce mi się jakoś spać.- powiedział. Spodobał mi się jego pomysł.
- Możemy.
   Przyznaliśmy sobie rację oboje i wnieśliśmy na taras dwa krzesła, na które położyliśmy poduszki. Ustawiliśmy je prawie naprzeciw siebie. Wzięliśmy koce i się nimi ciepło owinęliśmy, aby nie zmarznąć. Usiedliśmy i zaczęliśmy się rozkoszować widokiem.
   Gwiazdy były takie piękne. Błyszczały tej nocy jak nigdy dotąd. Czułam, jak odpływam. Mogłabym tutaj siedzieć jak najdłużej się da. Myślę, że pasuję tutaj. Nie chcę znowu wracać do normalnego życia. Tak mi jest doskonale. Do tego mam jeszcze Lou. A jego towarzystwo jest dla mnie bardzo ważne.
- Co takiego widzisz w gwiazdach?- zapytałam.
- Według mnie są one piękne.- przyznał.
- Też tak myślę. Lubię na nie patrzeć.
- Tak. Ja zawsze tak robię, gdy nie potrafię spać. Gdy jestem w domu wychodzę na balkon, albo patrzę przez okno. To jakoś mi pomaga.
- Ja czuję, jakbym była częścią tego.- powiedziałam.
- Należymy do tego wszechświata.- przyznał Louis. Z jego twarzy nie można było wyczytać nic. Nie uśmiechał się, ale również nie smucił. Patrzył tylko w niebo, a reszta świata go nie obchodziła, no chyba, że ja.
- Zimno jest.- przyznałam.
- Trochę.
   Louis przysunął się do mnie i wziął moje nogi na swoje kolana. Nie wiem, do czego zmierzał, ale podobało mi się to. Nasze łokcie się stykały. Nie wiem czy Lou zrobił to świadomie czy przypadkowo, ale jego ręka znalazła się na moim udzie. Jednak jakoś się tym za bardzo nie przejęłam.
- O czym marzysz?- zapytałam. Chciałam podtrzymać naszą rozmowę.
- Będziesz się śmiała.- przyznał się do mnie uśmiechnął. Pierwszy raz od jakiegoś czasu zerknął na mnie.
- Mów.- zachęciłam go.
- O prawdziwej miłości.- przyznał i znów popatrzył na gwiazdy.
- Ja też.- westchnęłam.
   Położyłam swoją rękę na udzie, dokładnie w tym samym miejscu co Louis. Dotykaliśmy siebie i żadne z nas nie chciało tego przerywać. Uśmiechnęliśmy się tylko do siebie.
- Żeby to było takie proste.- przyznał Lou.
- Sami to sobie utrudniamy.- dodałam.

Witajcie :D
Na początku chciałabym się Was zapytać co o tym myślicie?
Mam nadzieję, że się Wam spodoba.
Jak myślicie, czy między Cass i Louis'em będzie coś więcej niż tylko przyjaźń? (wiem, że po raz któryś się tego pytam, ale może ktoś z Was zmienił zdanie)

Rozdział z dedykacją dla mojego ukochanego Harry'ego!
Kocham z Tobą pisać, wiesz o tym?
Jeżeli ktoś czyta nasze rozmowy na TT, to nie bójcie się. Nie uciekłyśmy z wariatkowa.
My już takie jesteśmy.
I ♥ YOU

No to ten, to chyba na tyle :D
Kocham Was wszystkich ♥

10 komentarzy:

  1. Cudo,cudo i jeszcze raz CUDO *.* Myślę, że na pewno coś między nimi będzie ^^ No to do następnego :))

    OdpowiedzUsuń
  2. kocham czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. BITWA NA ŻARCIE !!! xD
    Jak siedzieli pod tymi gwiazdami to takie Awww *.*
    Między nimi coś musi być ! <3

    Rozdział dla mnie ? Aww *.*
    Dziękuję LouLou <3
    Ja też kocham z Tobą pisać ♥


    Weny Skarbie <3

    Mwahh ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Super :) i te momenty z Lou i Cass <33333 Czekam na next ;)
    Zapraszam na kolejny rozdział na moim blogu (jeśli czytasz) forget-everything-else.blogspot.com :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny rozdział! Lou i Cass powinni być parą! Naprawdę fajnie się czytało ten rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepiękny! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny rozdział! a ta końcowa rozmowa - cudowna i taka trochę dwuznaczna, bo powinni byc parą! xD nie mogę się doczekać kolejnego ;)
    zapraszam na nowy rozdzial na vertigo ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. supet rozdzial i moze sie powtarzam aoe oni musza byc razem.
    I LOVE YOU AND YOUR BLOG.

    OdpowiedzUsuń
  9. Oooo mega ;D Zawsze marzyłam o walce na jedzenie. Niestety nigdy w takiej nie uczestniczyłam ;) Ale wszystko przede mną. ;p
    I jak patrzeli razem na gwiazdy *__*
    Jeny, aż sobie wyobraziłam, że to ja jestem Cassie... Wiem, głupie to..;p
    Już nie plotę głupot :)
    Pozdrawiam BELLA ♥

    Zapraszam na:
    http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń