piątek, 30 stycznia 2015

All You Need Is Love - ROZDZIAŁ 17

Rosalie.
   Chciałam, aby wszystko było dalej tak, jak wtedy. Niestety nie zbyt długo mogłam cieszyć się swoim szczęściem. Musiałam być świadoma tego, że kiedyś wszystko się zmieni. Nie mogłam całe życie być przy chłopakach i liczyć na to, że będą mnie chronić. Nawet Liam’a może mi kiedyś zabraknąć. Przecież wszystko jest możliwe. Muszę się na to przygotować.
   Już od dłuższego czasu zastanawiałam się nad tym, co mam zrobić z moim ojcem. Chłopcy coraz częściej poruszali ten temat.
   Usłyszałam pukanie do drzwi mojego pokoju. Zanim zdążyłam się odezwać, wszedł Niall. Moje relacje z nim ostatnio bardzo się poprawiły. Tamta rozmowa dobrze nam zrobiła. Ale blondyn nie był sam. Za nim wszedł Liam.
   Oboje usiedli na moim łóżku. Payne delikatnie uścisnął moją rękę i się do mnie uśmiechnął.
- Rosalie, nie wiemy, jak na to zareagujesz, ale chcemy porozmawiać z tobą o twoim ojcu - zaczął Niall.
- Dopóki on jest na wolności, nie jesteś bezpieczna - powiedział Liam.
- Wszyscy nie jesteśmy bezpieczni - poprawił mój kuzyn swojego przyjaciela.
   Oni mieli rację. Nikt z nas nie był bezpieczny. Mój tata z pewnością już pracował nad planem, jak mnie zniszczyć, a ja siedziałam z założonymi rękami i nic nie mogłam z tym zrobić. To było najgorsze. Przecież ja się nawet nie starałam. Już dawno powinnam o tym pomyśleć.
- Macie rację - przyznałam.
   Zauważyłam, jak oboje odetchnęli. Ścisnęłam mocniej rękę Liam’a.
- Ale co mi proponujecie?
   Chłopaki spojrzeli po sobie. Planowali to już od dawna. Wiedziałam, że chcieli mi pomóc i nie byłam za to na nich zła.
- Rozmawialiśmy już o tym jakiś czas temu i pomyśleliśmy, że najlepiej byłoby, jeżeli złożyłabyś doniesienie na policję. Przecież, jeżeli dowiedzą się, co on robi, to od razu go zamkną - powiedział Liam.
- A co będzie, jeżeli on się o tym dowie? - Zapytałam.
   Przecież istniała każda możliwość. Wszystko mogło się wydarzyć. Nic już nie było takie proste.
- Powiemy dokładnie policji, o co chodzi. Powinna to zrozumieć - odezwał się Niall.
- Będziesz bezpieczna. Przecież będziemy z tobą cały czas - przyznał Liam.
   Szybko wtuliłam się w ich ciała. Cieszyłam się, że tak się o mnie martwią, ale naprawdę nie wiedziałam czy to jest najlepsze rozwiązanie. Przecież zawsze mogło pójść coś nie tak. Nie wiedzieliśmy dokładnie, co się stanie. Nie byliśmy w stanie tego przewidzieć.
   Bałam się, że mój ojciec mógłby się z tego jakoś wywinąć. A kiedyś, w przyszłości odnajdzie mnie i się zemści.
   To była straszna wizja.
- Chyba nie mogę tego zrobić - przyznałam.
- Rose, to jedyne wyjście. Przecież nie będziemy cię całe życie ochraniać - stwierdził Niall.
- Doskonale o tym wiem, tylko po prostu się boję. Musicie to zrozumieć. Dajcie mi czas na zastanowienie się - poprosiłam.
- Dobrze - odpowiedzieli obaj.
   Niall spojrzał znacząco na mnie i Liam’a, po czym nie żegnając się wyszedł z pokoju.
- I zostaliśmy sami - przyznał Payne z uśmiechem.
- Zauważyłam, to co chcesz robić? - Zapytałam.
   Również się do niego uśmiechnęłam.
- Co powiesz na to, jak zaproszę cię na naszą pierwszą z życiu randkę? - Odparł.
- To bardzo kusząca propozycja - przyznałam.
- Czy panna Rosalie zgodzi się na małe wyjście do kina ze mną? - Zapytał bardzo oficjalnym tonem.
   Jednak długo nie utrzymał swojej powagi i po prostu zaczął się śmiać, a ja z nim. Uwielbiałam właśnie tak spędzać z nim czas. To były niezapomniane chwile.
- Oczywiście, że zgodzę się na wyjście do kina - powiedziałam.
   Liam złożył szybkiego buziaka na moim policzku i podniósł się z łóżka wyciągając do mnie rękę. Pomógł mi się podnieść i oboje wyszliśmy z mojego pokoju. W salonie jedynie powiedzieliśmy chłopakom, że wychodzimy.
- Tylko się zabezpieczcie dzieciaki! - Krzyknął Harry.
   Wyszliśmy z mieszkania i wybuchliśmy śmiechem.
- Ten tylko o jednym - zaśmiałam się.
- Znasz go. On po prostu nie potrafi inaczej.
- Tak. Harry już w życiu się nie zmieni.
   Szliśmy chodnikiem. Nie bałam się niczego, ponieważ wiedziałam, że Liam jest przy mnie. Woleliśmy wybrać dłuższą drogę, bocznymi uliczkami, aby nie mogło zauważyć nas za dużo ludzi. Liam nie chciał spotkać po drodze żadnej z fanek, których z dnia na dzień coraz więcej przybywało.
   Payne delikatnie i niepewnie chwycił mnie za rękę. Spletliśmy nasze palce razem. Pierwszy raz chodziłam z nim za rączkę. Zrobiliśmy kolejny krok do przodu. To było słodkie.

Liam.
   Nie wiedziałem czy mogłem to zrobić. Niby się pocałowaliśmy i byliśmy coraz bliżej, ale wszystko było takie niepewne, że nawet nie wiedziałem czy naprawdę jesteśmy razem. Niby nie zachowywaliśmy się jak para, ale przyjaciółmi również nie byliśmy. Chyba musieliśmy się do tego wszystkiego przystosować. Potrzebowaliśmy czasu.
   Chciałem zobaczyć, jak zareaguje na to, że chwycę ją za rękę. Chyba była szczęśliwa. Przynajmniej mnie się tak wydawało.
   Cieszyłem się, gdy mogłem spędzić z nią chodź odrobinę swojego wolnego czasu. Wiem, że ją okłamywałem, ale nic nie potrafiłem z tym zrobić. Nie chciałem jej martwić. Najpierw sama musiała rozwiązać swoje sprawy, dopiero później dorzucę jej moje zmartwienia. Teraz miałaby ich za dużo na głowie. Jak rozwiąże swoją sprawę z ojcem, to jej to wszystko powiem. Musiałem coś wymyślić. Niall powiedział, że wszystko załatwi, ale potrzebna była mu, chociaż najmniejsza pomoc. Ktoś musiał to zrobić, ktoś musiał przekonać Rose, aby poszła na policję.
   Blondyn zaczynał troszczyć się o Rosalie. To dobrze wróżyło. Między nimi było coraz lepiej. Wszyscy to zauważyliśmy. Cieszyłem się bardzo z tego, że się pogodzili.
  Wydawałoby się, że wszystko zmierza w jak najlepszym kierunku, ale jednak tak nie było. Na jakiś czas zapomnieliśmy o kłopotach, ale w końcu musieliśmy się z nimi zmierzyć.
   Po jakimś czasie weszliśmy do kina. Oczywiście nie wiedzieliśmy, jaki film mamy wybrać.
- Na co masz ochotę Rosalie? - Zapytałem.
   Objąłem ją delikatnie w tali od tyłu i ułożyłem swój podbródek na jej ranieniu. Złożyłem pocałunek na jej szyi. Odpowiedział mi jedynie cichy śmiech.
- Sama nie wiem - przyznała.
- A może to? - Zaproponowałem pokazując palcem na repertuar.
   Ro wczytała się w tytuł i z uznaniem przytaknęła głową.
- To będzie dobre - przyznała.
   Weszliśmy do sali kinowej i zajęliśmy swoje miejsca. Ludzi nie było zbyt wiele, co bardzo mnie ucieszyło. Nie musieliśmy się przeciskać przez tłum. Rosalie przysunęła się do mnie na swoim krześle i splotła nasze palce razem. Cieszyło mnie to, że ona to zrobiła. Tak przynajmniej mogłem się domyślać, że jej zależy. Zależy na mnie.
   To był taki mały gest, ale bardzo mnie ucieszył. Byłem ciekawy, kiedy znów posuniemy się o krok dalej.
   Po chwili film się zaczął. Wybraliśmy jakąś komedię. Nawet nie wiem, dlaczego. Oboje stwierdziliśmy, że to właśnie na coś takiego mamy ochotę. Chcieliśmy się rozerwać. Przydała nam się taka rozrywka.
   Nawet nie wiem, dlaczego wybrałem kino. Sądziłem,  że to odpowiedzieć miejsce na pierwszą randkę. Może powinienem być bardziej oryginalny, ale nie chciałem przesadzać. Wolałem wybrać coś, co nam obojgu by się spodobało. Kino było pierwszym, co wpadło mi do głowy.
   Tak dokładnie nie wiedziałem, co takiego Rosalie lubi. Nie znałem jej tak dobrze, co mogło się wydawać dla niektórych śmieszne. Ja poznawałem ją powoli. Co dnia dowiadywałem się czegoś nowego i zaskakującego. Codziennie znajdowałem rzeczy, które nas łączą.
   Miałem nadzieję, że co dzień będę mógł być przy niej i wspólnie poznawać świat. Chciałem razem nią się śmiać, płakać. Nie wiem, czy było to możliwe. To były tylko moje takie małe marzenia, na które musiałem czekać jakiś czas, aby się spełniły.
   Czas leciał bardzo szybko, a film okazał się doskonałym wyborem. Wszystko wydawało się takie wspaniałe. Może kiedyś razem z Ro będziemy szczęśliwi? Przecież tak dobrze do siebie pasowaliśmy. Nie wiem, co stało nam na przeszkodzie. Chyba nasza nieśmiałość. Musiałem wykonać kolejny krok, ale postanowiłem zrobić go za jakiś czas. Mieliśmy już dzisiaj dość emocji jak na ten dzień. I tak zrobiliśmy dużo.
- Jak podobał ci się film? - Zapytałem łapiąc Rosalie za rękę, gdy wychodziliśmy z kina.
- Był świetny - przyznała.
   Na chwilę zapadła między nami cisz.
- Liam? - Zaczęła Ro.
- Tak?
- Dziękuję - powiedziała.
   Mocniej zacisnęła rękę na mojej.
- Za co? - Zdziwiłem się.
- To był świetny dzień. Nie sądziłam, że będzie on aż taki cudowny. Jesteś wspaniały - wyszeptała.
- Dziękuję. To nic takiego. Po prostu chciałem zabrać cię na randkę i tyle - uśmiechnąłem się.
- Mimo wszystko dziękuję i również przepraszam - wzięła głęboki oddech. - Wiem, że między nami wszystko dzieje się bardzo wolno, ale nigdy nie miałam chłopaka i nie wiem, jak mam się zachować w takiej sytuacji.
- Mogę poczekać. Jeżeli coś będzie działo się za szybko, to po prostu powiedz.
- Dobrze - zgodziłem się.
- A teraz nie miałabym nic przeciwko, jeżeli byś mnie pocałował.
   Zaśmiałem się i szybko złączyłem nasze wargi. Kolejny krok do przodu. Pocałowaliśmy się publicznie. Czułem się coraz lepiej.



Cześć!
Co tam u Was?
U mnie w końcu zaczynają się ferie. Tak bardzo się cieszę :) 
Co do rozdziału, to szczerze uważam, że jest jednym z najgorszych. Nie wiem dlaczego, ale jakoś mi się nie podoba. I musiałam go strasznie poprawiać. Nie wiem co sobie myślałam pisząc ten rozdział xd Ale skoro już go napisałam, to postanowiłam go dodać.
 Tym co również zaczęły się ferie życzę, aby były udane. Tym, co od poniedziałku idą do szkoły, to życzę samych dobrych ocen, a tym co mają ferie za dwa tygodnie życzę wytrwałości :)
Do następnego ♥

piątek, 23 stycznia 2015

All You Need Is Love - ROZDZIAŁ 16

Rosalie.
   Czas mijał bardzo szybko. Nikomu nigdy nie przyszło do głowy, że ja i Liam będziemy razem. Nie wiedziałam, co działo się ze mną w dzień pocałunku. Nie panowałam nas sobą, ale w sumie cieszyłam się, że tak się właśnie stało. Gdyby nie chłopcy, którzy skandowali, żebym pocałowała mojego przyjaciela, nigdy nie odważyłabym się tego zrobić. Nawet nie byłam pewna swoich uczuć. Z jakiegoś powodu Liam był mi bliski. Gdy tak bardziej się nad tym zastanawiałam, to nie wiedziałam, co robić. Nie byłam pewna czy łączyło mnie coś z nim, bo chciałam mu pomóc, zyskać jego zaufanie czy po prostu mi się podobał. Nie! Tutaj na pewno nie chodziło o zaufanie, bo dobrze wiedziałam, że już dawno Payne mi ufał. On mi ufał, ale ja mu nie do końca. Może nie dokładnie o to chodziło, ale przecież Liam mnie okłamywał. Tego nie można było ukryć.
   Nie wiem, co chciał tym osiągnąć. Im dłużej zwlekał, tym było z nim gorzej. Może nie było po nim tego widać, ale dobrze wiedziałam, że coś go trapi i byłam pewna, że właśnie o to chodziło. Chyba nic więcej przede mną nie ukrywał? Nie, nie byłby do tego zdolny.
   Niby go znałam, ale często mnie zaskakiwał. Można było się spodziewać po nim wszystkiego. Czasami wydawał mi się innym człowiekiem, ale uwielbiałam każde jego wydanie. Nie mogłam jeszcze powiedzieć, że go kocham. Chyba bym tego nie potrafiła. Chciałam dowiedzieć się, co dokładnie te słowa znaczą.
   Dla mnie, gdybym powiedziała Liam’owi, że go kocham, to byłoby jak złożenie przysięgi, a jeszcze nie do końca wiedziałam czy warto ją składać. Postanowiłam, że zrobię to dopiero wtedy, gdy będę mogła mu w pełni zaufać, ale domyślałam się, że aby to się stało, to musiał minąć jeszcze jakiś czas, a ja postanowiłam, że mu go dam.
   Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Książki zaczęły mnie nudzić. Louis i Zayn poszli spotkać się ze swoimi dziewczynami, Harry gdzieś wyszedł, nawet nam nic nie mówiąc, co było do niego dość podobne, a Liam zmuszony był iść na zakupy, na które nie chciało mi się wybrać razem z nim. Dzisiaj wyjątkowo miałam wszystkiego dość.
   Tak więc takim sposobem w domu byłam tylko ja i Niall. Już dawno zbierałam się na rozmowę z nim, ale nigdy nie miałam na to czasu. Ciężko było mi się z nim pogodzić. Ostatnimi tygodni coś zaczęło się między nami zmieniać. Nawet Liam zauważył to, że nie jesteśmy już względem siebie tacy oschli. Może to oznaczało, że powinniśmy zmienić swoje postępowanie?
   Musiałam z nim porozmawiać.
   Wyszłam z pokoju i skierowałam się do salonu, gdzie farbowany blondyn oglądał telewizję. Podeszłam ostrożnie od tyło. Może to głupie, ale usłyszałam pociąganie nosem. Ominęłam kanapę i zobaczyłam łzy na policzkach Niall’a. Gdy tylko mnie zobaczył, szybko je otarł.
   Chciał wstać i odejść, ale go powstrzymałam. Chwyciłam go za nadgarstek.
- Niall? - Zapytałam.
- Przepraszam, muszę iść - odpowiedział.
   Spróbował wyrwać swój nadgarstek, ale mu na to nie pozwoliłam.
- Musimy porozmawiać - przyznałam.
- Później - odpowiedział.
   Znów chciał się wyrwać, ale jeszcze mocniej zacisnęłam rękę. Wiedziałam, że gdyby chciał, od razu by się wyrwał. Zdawało mi się, że walczy sam ze sobą, co było bardzo możliwe.
- Teraz - powiedziałam pewnie, nie oczekując sprzeciwu.
   Niall jeszcze chwilę stał w miejscu zastanawiając się, co ma zrobić, ale po chwili zdecydował się i usiadł na kanapę.
   Odetchnęłam. Była jeszcze dla nas jakaś szansa.
- O czym chciałaś porozmawiać? - Zapytał.
- O nas - odpowiedziałam od razu.
   Nie wiedziałam, czy powinnam używać takiego zwrotu, ale miałam gdzieś to, co pomyśli Horan. Zależało mi na naszej przyjaźni.
- Już od dawna nie ma nas - zauważył blondyn.
- Tak, wiem o tym.
   Zapadła miedzy nami krępująca cisza. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Niby tak długo przygotowywałam się do tej rozmowy, chciałam nakrzyczeć na Niall’a, za to, jak mnie traktował, ale gdy zauważyłam łzy spływające z jego pięknych oczu, zrobiło mi się go żal.
   Zasługiwał na wybaczenie.
- Dlaczego płakałeś? - Zapytałam po chwili.
   Nie wiem, czy tak powinnam zacząć rozmowę, ale to był mój jedyny punkt zaczepienia. Nic innego nie potrafiłam wymyślić.
   Niestety odpowiedziała mi cisza. Niall siedział ze spuszczoną głową, co jakiś czas pociągając nosem. Podałam mu chusteczkę, która akurat miałam pod ręką. Wysmarkał nos i ponownie spuścił głowę, aby nie patrzeć na mnie. Chyba nie chciał, abym zauważyła jego łzy, które cały czas wypływały z jego oczu. Niestety na to już było za późno.
   Przecież dobrze wiedziałam, że płacze. Przede mną nie mógł ukryć takich rzecz. Zresztą pociąganie nosem i spadające krople łez na jego spodnie go zdradziły.
   Nie musiałam być spostrzegawczą, aby to zauważyć.
- Bo uświadomiłem sobie, co zrobiłem ze swoim życiem - powiedział cicho.

Niall.
   Nie wiedziałem, dlaczego to wszystko tak się wydarzyło. Rose siedziała wtedy obok mnie, a ja nic nie potrafiłem z tym zrobić. Czułem się taki bezsilny. Och, to było takie głupie!
   Nie zasługiwałem na nic, a szczególnie na jej łaskę. Z jednej strony chciałem, abyśmy znów byli kochającymi się kuzynami, ale z drugiej cały czas się bałem. Jej ojciec nadal był na wolności, a Rose kompletnie nic z tym nie robiła. Przecież nie mogliśmy jej całe życie chronić.
   Kiedyś może przyjść ten czas, kiedy nas zabraknie. Może w końcu ułożymy sobie jakoś życie, osobno. Każdy scenariusz jest możliwy. Nic nie możemy przewidzieć. A jak to będzie z nami? Tego nikt nie wie.
   Każdy człowiek ma przypisaną sobie historię, a jeżeli moja bajka i Rosalie nie uwzględnia żadnego z nas? Może powinniśmy żyć z daleka od siebie? Tak będzie lepiej.
   Nie. Przecież mi na niej zależy. To jest chyba najgorsze. Chcę jakoś odbudować nasze relacje. Nie mogę tak po prostu odpuścić. To jest dla mnie zbyt trudne. Nie chce się jeszcze teraz poddawać.
   Może spróbuję?
   Byś może to jest najodpowiedniejszy czas, nasza jedyna szansa. Muszę ją wykorzystać. Muszę odzyskać osobę, na której tak bardzo mi zależy.
- Dlaczego zniszczyłeś sobie życie? - Zapytała.
-Już nie jestem tym samym człowiekiem, co kiedyś Rose. Musiałaś to zauważyć - powiedziałem powoli. Starannie dobierałem każde słowo. - Już nie potrafię się tak dobrze dogadać z chłopakami. Czuję, jak się oddalamy.
   Mówiąc to, co chwilę ocierałem łzę, która spływała po moim policzku.
   Nie wiem, dlaczego płakałem. To mi jakoś pomagało. Dzięki temu mogłem pokazać, jak bardzo żałuję.
- Niall, przecież, jeżeli się postarasz, to jest jeszcze jakaś szansa - zauważyła Rose.
   Nie wierzyłem w jej słowa. Na nic nie zasługiwałem. Tym bardziej na znajomość z nią i chłopakami. Byłem okropny.
- Popełniłem tak wiele błędów. Przecież…
- Błędy zawsze można naprawić - przerwała mi Rosalie.
- Naprawić?! - Zadrwiłem. - Jak mógłbym je naprawić?
- Jeżeli się postarasz, to możesz zrobić wszystko.
- Nie wiem, czy jest dla mnie jakaś nadzieja - zauważyłem.
   To wszystko powoli wydawało mi się być bez sensu. Dlaczego w ogóle Rose mnie pocieszała? Przecież tak źle ją traktowałem, dlaczego ona nadal była dla mnie taka miła?
- Niall, ja już dawno ci wybaczyłam - powiedziała. - Chłopaki też się na ciebie za to nie gniewają. To najlepszy czas, aby wszystko naprawić.
   Pierwszy raz odważyłem się na nią spojrzeć.
   Siedziała obok mnie delikatnie się uśmiechając. Wzięła mnie za rękę i delikatnie ją ścisnęła. Nie kłamała. Musiałem jej wierzyć.
- Myślisz, że naprawdę jest dla mnie jeszcze jakaś nadzieja? - Zapytałem.
   Nie potrafiłem w to uwierzyć. To wydawało mi się być takie wspaniałe. Miałem okazję, aby to wszystko naprawić. Czy mogłem prosić o coś lepszego?
- Czy jeżeli się postaram, to między nami będzie tak, jak dawniej? - Zadałem jej kolejne pytanie.
   Błagałem o to, aby odpowiedziała: tak. To byłoby jak spełnienie marzeń. Nie sądziłem, że mógłbym kiedyś naprawić nasze relacje. Myślałem, że nie ma dla mnie żadnej nadziei, a moja ukochana kuzynka, którą tak bardzo zraniłem, sugeruje mi, że mogę wszystko naprawić. Byłem taki szczęśliwy.
   Nagle poczułem, jak łzy przestają spływać mi po policzkach, a usta same wyginają się w uśmiech.
- No oczywiście, że będzie tak, jak dawniej - powiedziała z uśmiechem.
   Wziąłem ją w ramiona i mocno uściskałem. Mogłem bez przeszkód się do niej przytulić. Dała mi nadzieję. Właśnie za to ją kochałem.
- Przepraszam - wyszeptałem.
- Przecież już wcześniej powiedziałam, że ci wybaczam - zaśmiała się.
- Ale chciałem przeprosić - wziąłem oddech. - Chyba jeszcze nigdy nie powiedziałem tego tak szczerze.
- Cieszę się, że odzyskałam swojego kochanego kuzyna - przyzna Rose.
- A ja cieszę się, że znów mam ciebie - odpowiedziałem jej.
   Jeszcze mocniej się przytuliliśmy.
   Trwaliśmy w takiej pozycji dość długo, aż obojgu znudziło się to całe przytulanie. A tak szczerze, to Ro miała dość mojego przytulania. Ja nie chciałem wypuszczać jej z objęć. Znów mogło być między nami tak, jak kiedyś. Cieszyłem się. Teraz, aby wszyscy byli szczęśliwy, musiałem zrobić jedną rzecz: namówić Rose, aby złożyła zeznania na policji przeciw swojemu ojcu. Tak mogliśmy naprawić dosłownie wszystko.
   W kończy przestalibyśmy żyć w strachu.
   Tylko kompletnie nie wiedziałem, jak mógłbym to zrobić. Nigdy wcześniej nie rozmawiałem o tym z Rosalie. Nie wiedziałem, co ona planowała, co myślała. Wydawało mi się, że ona również chciałaby, aby wszyscy byli bezpieczni, ale nie miała pomysłu, jak to ma zrobić. Musiałem jej pomóc. Może gdybym poprosił Liam’a, to ten wymyśliłby coś innego?

   Nie! Tego byłem pewien. Ro musiała donieść policji na swojego ojca i tylko ja i chłopaki mogliśmy ją do tego namówić.



Cześć!
Co tam u Was?
Czy u kogoś z Was zaczęły już się ferie?
Ja muszę wytrzymać jeszcze jeden tydzień, który po prostu mam zapchany sprawdzianami i kartkówkami, bo wszyscy nauczyciele chcą się wyrobić przed feriami xd
Istna katorga.
Mam nadzieję, że rozdział bardzo Wam się spodobał. Liczę na Wasze komantarze ;p

Kocham Was ♥

piątek, 16 stycznia 2015

All You Need Is Love - ROZDZIAŁ 15

Rosalie.
   Kolejny dzień jak zwykle mijał wspaniale. Może miałam swoje powody do zmartwień, ale w tamtym czasie o niczym takim nie pamiętałam. Bawiłam się z chłopakami grając w jakąś durną grę. Było świetnie! Co z tego, że z każdym z nich przegrywałam? To był niezapomniany czas. Pierwszy raz od kilku dni zapomniałam o moich wszystkich zmartwieniach. Sam nie zadręczała mi już głowy, ani ojciec też nie nawiedzał moich wspomnień, nie martwiłam się o mamę. Jednak o niej nie powinnam zapominać. Zawsze była możliwość, że ktoś z kolegów taty mógł zastać ją w pracy i po prostu jej coś zrobić.  Bałam się tego.
   I był jeszcze jeden plus tego całego zdarzenia. W końcu Liam mógł trochę odpocząć. Chłopcy mieli wolne. Koniec wywiadów czy małych koncertów w okolicy. Zasłużony miesiąc wolnego. Najlepsze było to, że mogłam spędzić ten czas z nimi. Payne nie musiał już cały czas za mną chodzić. Wiecie, zaczęłam się powoli zastanawiać, co jest między nami. Liam bardzo interesował się moim życiem. Potrafił nawet zauważyć, kiedy byłam zmartwiona, albo coś mnie dręczyło. Kiedyś potrafił to zauważyć tylko i wyłącznie Niall. Niemożliwe, że to wszystko się tak bardzo zmieniło. Zamienili się miejscami.
   Sama zauważyłam tę zmianę. Z Liam’em byliśmy coraz bliżej. Zaczęłam nawet zastanawiać się, czy między nami niczego nie ma. Dawałam mu buziaka w policzek, albo przytulałam go w każdej możliwej sytuacji i to wydawało mi się wspaniałe. Nie oszczędzałam się nawet w czułych słówkach. Coś musiało po między nami być. I zdawało mi się, że chłopcy to nawet zauważają. Zdawało mi się nawet, że zakładają się między sobą o to. Czy powinnam się martwić?
   A Niall? Między nami coraz bardziej się psuło. Odbijało się na nas to, że tak długo nie rozmawialiśmy ze sobą. Nasze więzi straciły na sile. Nie wiedziałam, czy jeszcze kiedyś moglibyśmy to odbudować. Byłam pewna, że będzie to bardzo trudne. Chyba oboje się staraliśmy. Widziałam po moim kuzynie, że chce mnie odzyskać, ale nie wiedział, czy to było możliwe. Musielibyśmy spróbować.
- Nigdy ze mną nie wygrasz! - Krzyknął Niall, z którym właśnie grałam.
   Kuzyn i kuzynka. Oboje przeciw siebie.
- Tym razem wygram! - Odkrzyknęłam mu.
- Chyba śnisz!
    Naprawdę chciałam z kimś wygrać. Chociaż raz.
   Nagle Horan przewrócił się na podłogę. Stracił kontrolę nad padem i jego samochód w grze zatrzymał się. Byliśmy akurat przed metą i wiecie co? Dojechałam jako pierwsza. Zobaczyłam Zayn’a, który stał, nad Niall’em. On specjalnie go popchnął!
   Zaśmiałam się w głos. Dzięki Zayn’owi wygrałam!
- I widzisz Niall - powiedziałam. - Wygrałam!
- Moje gratulacje - powiedział Liam.
   Rzuciłam się na niego, ponieważ chciałam go przytulić. Jednak on się zachwiał i oboje upadliśmy na podłogę. Ja nad nim, a on pode mną.
   Usłyszeliśmy, jak reszta się śmieje. Zauważyłam również farbowanego blondyna, który nie potrafił wytrzymać ze śmiechu. Jednak szybko spojrzałam na Liam’a, aby przekonać się, że nic mu się nie stało. Nasze oczy się spotkały, a ja już wiedziałam, że z nim wszystko dobrze.
   Uniosłam głowę z jego torsu, aby dokładniej przyjrzeć się jego twarzy. Liam podniósł swoją rękę i założył mi za ucho zabłąkany kosmyk włosów, który wpadał mi do oczu. Ponownie spojrzeliśmy sobie w oczy.
   Zniżyłam swój wzrok na jego usta i wiedziałam doskonale, że on również to zrobił.
- No pocałujcie się! - Krzyknął Harry.- Na co wy jeszcze czekacie?
   Spojrzałam na Liam’a i delikatnie się uśmiechnęłam. On również to zrobił. Nasze usta zaczęły się do siebie zbliżać. Pocałunek był nieunikniony, ale chciałam tego. Chciałam posmakować jego ust. O niczym innym w tamtej chwili nie myślałam. Przestało mnie obchodzić, co dzieje się wokół mnie. Nie słyszałam już nic. W jednej chwili spojrzałam w jego oczy i doskonale wiedziałam, że jest dla mnie kimś więcej, niż przyjacielem. Już nie liczyło się to, że muszę mu pomóc. Liczył się tylko on. On i Ja.
   Zamknęłam oczy. Po chwili poczułam, jak nasze usta się stykają. Smakowały… Nawet nie wiem, czym. Nie potrafiłam określić tego pięknego i zachwycającego smaku. Dyskretnie oblizałam jego wargę, aby prosić o pozwolenie na pogłębienie pocałunku. Liam bez problemów rozchylił lekko usta zapraszając mnie do środka. Nasze języki delikatnie stykały się ze sobą. Coraz śmielej oddawaliśmy pocałunek. Nie wiem, ile on trwał. Wydawało mi się, że całe wieki, ale miałam to gdzieś. Mógłby trwać kolejne minuty.
   Powoli otworzyłam oczy, aby zobaczyć jego twarz. Nie zauważyłam jego przepięknych tęczówek, ale za to doskonale słyszałam chłopaków.
   Byli zachwyceni.
   Chyba cieszyli się nawet bardziej niż my. To mogłam wywnioskować z ich krzyków.
   Po chwili oderwaliśmy się od siebie z Liam’em i nadal patrzyliśmy sobie w oczy. Nie wiem, jak to się stało, ale podczas pocałunku włożyłam swoją rękę w jego włosy, a jego dziwnym trafem znalazły się na moich biodrach.

Liam.
   Patrzyłem się w jej oczy. Były jak niebo. Przejrzyste niebo w upalne dni. Byłem tak szczęśliwy. Nic nie mogło zniszczyć mojego szczęścia. Na nic nie zwracałem uwagi. Była tylko ona.
   Nie wierzyłem w to, co się przed chwilą stało. Nie rozumiałem niczego. Zawsze wydawało mi się, że jestem dla niej tylko i wyłącznie przyjacielem. Nie wiem. Może nie zauważałem znaków, które mi wysyłała, albo po prostu źle je odbierałem.
   Nie wiem, co takiego musiało się wydarzyć, że w końcu przekonała się do mnie, ale wiedziałem, że była pewna w tym, co robi. Nie zrobiła błędu. Oboje byliśmy w tym pewni. Oboje się kochaliśmy teraz mogłem to głośno powiedzieć.
- Może tak nasza zakochana para wstałaby w końcu z podłogi? - Zaśmiał się Zayn.
   Zrobiliśmy o to, o co nas prosił i stanęliśmy przed chłopakami.
- No nareszcie. Myślałem, że już nigdy się nie pocałujecie - uśmiechnął się Harry.
- Co masz dokładnie na myśli? - Zapytałem.
   Kompletnie nie wiedziałem, o co chodziło.
- Dzięki wam wygrałem zakład - przyznał Styles.
   Dopiero wtedy zauważyłem, że Lou wyciąga banknot w stronę Harry’ego. Nie był tym zbyt zadowolony.
- O co dokładnie się założyliście? - Zapytała Rosalie.
- Harry twierdził, że pocałujecie się jeszcze w tym tygodniu. Ja myślałem, że zajmie wam to trochę więcej czasu - przyznał Louis.
   I wszystko stało się jasne. Miło, że chłopaki tak bardzo chcieli, abyśmy byli razem, tylko, dlaczego musieli się o to zakładać? To zniszczyło całą magię tego wydarzenia, ale oni chyba nie byli tego świadomi.
- No to, co? Pocałowaliście się już, czy może mamy zostawić wam wolny dom, bo chcecie porobić coś jeszcze innego? - Zapytał Harry z cwanym uśmiechem.
- Zboczeniec! - Krzyknął Niall.- To, że się raz pocałowali, to nie znaczy, że od razu mają iść do łóżka. Nie wiem, o czym ty myślisz, ale powinieneś dać się leczyć.
- Przestań Niall. Nie znasz się - zaśmiał się Harry.
   Zorientowałem się, że robi to specjalnie. Chciał nas zawstydzić. Powinienem się kiedyś na nim za to zemścić.
- To, co, mamy was zostawić samych?
- Przestań. Nie widzisz, jak się czerwienią? - Zaśmiał się Zayn.
   Spojrzałem na Rosalie. Była czerwona jak burak. Ja chyba nie wyglądałem lepiej, ale nic nie potrafiłem z tym zrobić. To była tylko i wyłącznie wina Harry’ego, to on do tego doprowadził i najwidoczniej był z tego bardzo zadowolony. Osiągnął swój cel. Tylko, dlaczego naszym kosztem?
- Czy możemy dalej grać? - Zapytałem.
   Chciałem jak najszybciej zapomnieć o tej całej sytuacji. Nie miałem oczywiście na myśli pocałunku! Tego nigdy nie zapomnę. To była najlepsza chwila w moim życiu. Jeszcze przez dłuższy czas nie wyjdzie z mojej głowy, a kto wie, czy czasem nie będę pamiętać tego do końca życia. To było bardzo prawdopodobne. Miałem nadzieję, że zapomnę, że Styles jest takim zboczeńcem.
- Tak. Grajmy dalej - poprosiła Rosalie.
   Chyba też nie czuła się zbyt komfortowo w tej całej sytuacji. Miałem ochotę znaleźć się z nią sam na sam w pokoju, bez tych głupków.
   Chłopaki ponownie zaczęli grać, nie zwracając zbyt dużej uwagi na mnie i na Rosalie. Usiadłem na kanapie, a po chwili przyłączyła się do mnie Ro delikatnie wtulając się w mój tors. To była kolejna najlepsza chwila w moim życiu.
- Czy jesteś teraz szczęśliwa? - Zapytałem.
- Oczywiście Liam - odpowiedziała z uśmiechem.
   Podniosła głowę i spojrzała w moje oczy, po czym pocałowała mnie w policzek. Uwielbiałem, jak to robiła.
- Nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo jestem szczęśliwa.
   Chciałem jej wyszeptać, że ją kocham, ale nie wiedziałem czy mogę to powiedzieć, czy się tego nie wystraszy. Domyślałem się, że nigdy wcześniej nie miała chłopaka. Chciałem oswoić ją delikatnie z tą sytuacją.
   Chciałem pokazać jej, że nie tylko jestem jej chłopakiem, ale również i przyjacielem, na którym mogłaby zawsze polegać. W sumie to nawet nie wiedziałem czy ze sobą chodziliśmy. Nie zapytałem jej o to.
   Czułem, że teraz będzie coraz lepiej, że nie będziemy mieli przed sobą żadnych tajemnic, że będziemy uczciwi względem siebie.
   Może ja nie postępowałem zgodnie z tym, co sobie samemu obiecałem, ale nie mogłem jej powiedzieć o tym, że byłem chory. Chciałem sobie sam z tym poradzić. Nie chciałem, aby się nade mną litowała. Tego w życiu bym nie wytrzymał.
   Nie potrzebowałem litości.
   Miałem nadzieję, że po jakimś czasie o tym zapomnę, że jakimś cudem wyzdrowieję, chodź wiedziałem, że to z pewnością nie jest możliwe. Byłem po prostu głupi.
   Nie chciałem martwić innych - tak zawsze sobie to tłumaczyłem. Wiem, że nie było to najmądrzejsze, ale nie miałem innego pomysłu, jak to wszystko rozegrać.
   Musiałem czekać.


cześć!
Co tam u Was ciekawego słychać? 
U mnie nawet dobrze, chodź w szkole nie dają mi spokoju xd
Ale tak jest chyba zawsze, co nie?
A więc jak Wam się podoba rozdział?
Liam i Rosalie. Co myślicie o tej parce?
Co sądzicie, będę aż taka zła i po jakimś czasie zniszczę ich związek, czy jednak się zlituję i pozwolę im być szczęśliwymi? 
W następnym rozdziale będzie coś dla fanów Niall'a i Ro! ( jeżeli takowi w ogóle tu są) 
hahaha, no to do następnego :)

piątek, 9 stycznia 2015

All You Need Is Love - ROZDZIAŁ 14

Rosalie.
   Udało mi się bezpiecznie spakować. Mojego ojca rzeczywiście nie było w domu. Chłopcy mieli rację. Zresztą, wierzyłam im od początku. Jednak zawsze mogło zdarzyć się coś, czego nie mogliśmy przewidzieć.
   Mój ojciec był nieobliczalny.
   Jednak musiałam przyznać, że byłam szczęśliwa. Uświadomiłam sobie, że będę mogła być teraz bliżej Liam’a. Nie, żebym coś planowała. Nic takiego nie miało miejsca.
    Po prostu jego obecność była mi potrzebna. Wcześniej nie zdawałam sobie z tego sprawy. Nawet nie przeszło mi to przez głowę. Nigdy nie sądziłam, że będę z nim tak blisko, ale po prostu tego człowieka nie dało się nie lubić.
   Jedynie martwiłam się o mamę. Bałam się tego, że ojciec mógłby jej coś zrobić. Ona zapewniła mnie, że nic takiego się nie stanie i, że już od dłuższego czasu zastanawiała się nad ucieczką od swojego męża. Podobno odnowiła jakieś kontakty ze swoją koleżanką, która postanowiła jej pomóc. Miała się na dniach wyprowadzić. Nie wiedziałam czy cieszyłam się z tego faktu. Mama poprosiła mnie, abym codziennie do niej dzwoniła. Musiałam jej to obiecać. Mogłam mieć nadzieję, że teraz obie już będziemy bezpieczne. Możliwe, że ja byłam tą, która bardziej była narażona na niebezpieczeństwo, ale miałam chłopaków i wiedziałam, że oni jakby co mi pomogą. Przecież nie zostawiliby mnie. Wierzyłam w to.
   Weszliśmy do ich mieszkania. Chłopaki od razu zanieśli moje walizki do pokoju gościnnego, gdzie miałam zamieszkać. Oczywiście poszłam za nimi.
   Dopiero wtedy uwierzyłam, że to dzieje się naprawdę. Nie wiedziałam, jak miałam im za to wszystko podziękować. Nie mogłam wyrazić tego w słowach.
- Rozgość się - powiedział Liam samą zostawiając mnie w pokoju.
   Zaczęłam układać swoje ubrania do szafy. Wiedziałam, że zostanę tutaj na dłużej. A przynajmniej do tego czasu, aż odważymy się z mamą zeznawać przeciwko ojcu. Musi minąć jeszcze jakiś czas.
   Nagle poczułam potrzebę, aby gdzieś iść. Dawno nie byłam u dzieci. Chciałam się z nimi widzieć. Tęskniłam za nimi.
   Skończyłam układać ubrania i zeszłam do salonu, gdzie siedzieli chłopaki.
- Muszę gdzieś wyjść - powiedziałam.
- Pójdę z tobą - zgłosił się od razu Liam.
   Zgodziłam się. Wiedziałam, że i tak się go nie pozbędę. Któryś z chłopaków na pewno szedłby ze mną, bo chcieli mnie chronić. A gdyby nie zrobił tego Liam’a, to mogłabym komuś wyjawić jego tajemnicę. Przecież nikt nie mógł wiedzieć, że poznaliśmy się w szpitalu. On nie był tego świadom, że ja wiedziałam o jego chorobie. Na razie nie chciałam go o tym powiadamiać. Wolałam, aby powiedział mi o tym sam.
   I tak ruszyliśmy ramię w ramię. Rozmawialiśmy na wszystkie tematy, ale Liam wydawał mi się być jakiś nieobecny. Chciałam zapytać go, co się stało, ale nie wiedziałam czy powinnam. Nie chciałam stawiać go w niezręcznych sytuacjach.
   Wolałam udawać, że nic nie widzę.

   Gdy weszliśmy na sale zobaczyłam Sam. Z pewnością przyszła odwiedzić swoją córkę. Zresztą ostatnio jej stan bardzo się poprawił. Myślałam, że moja koleżanka - jeżeli mogłam ją tak nazwać - była szczęśliwa, ale myliłam się. Powstrzymywała łzy. Poznałam to.
- Cześć Sam - uśmiechnęłam się.
- Cześć Ro i … - zatrzymała się patrząc na mojego przyjaciela.
- Liam - powiedział z uśmiechem chłopak.
   Oboje podali sobie dłonie.
   W tym momencie dzieci się do nas przytuliły.
- Ro! - Zawołała Alice.
   Była taka szczęśliwa, że mnie widzi. Wszyscy byli. To było wspaniałe. Te dzieci były wspaniałe! Sprawiali mi radość. Spojrzałam na Liam’a i mogłam łatwo stwierdzić, że on również był szczęśliwy, że może tutaj ze mną być. Może te dzieciaki przekonają go jakoś, że nie należy się załamywać chorobą, a przede wszystkim trzeba walczyć, bo to jest najważniejsze.
   Przytuliłam wszystkich i wymyśliłam im zabawę, w której mogli bawić się beze mnie. Zamierzałam porozmawiać z Sam. W końcu nie była w najlepszym humorze, jakby się rozpadała.
- Sam, czy coś się stało? - Zapytałam.
- Tak. Musimy porozmawiać - odpowiedziała szybko.
   Poprosiłam Liam’a, aby został z dziećmi i w razie potrzeby pobawił się z nimi, a ja razem z Sam wyszłam na świeże powietrze.
- No to mów - zachęciłam ją.
- Wcześniej mówiłam ci, że podejrzewają u mnie raka - przyznała. Przytaknęłam głową. - Niestety mieli rację - powiedziała i się rozpłakała.
   Pozwoliłam jej na to, aby się do mnie przytuliła. Sama miałam ochotę się rozpłakać, ale wiedziałam, że nie mogę tego zrobić. Musiałam być silna. Musiałam dać jej swoją siłę, aby się nie poddawała. Nie mogła tego zrobić.
- Rosalie, ja umieram - dodała.
- Cichutko Sam. To nieprawda - zaprzeczyłam.
- Przestań! Przecież wiem, co takiego się ze mną dzieje. Nie zostało mi wiele czasu - chlipała. - Obiecasz mi coś? - Zapytała po chwili.
- Co takiego?
   Strasznie przejęłam się tą całą sytuacją.
- Zaopiekujesz się Alice po mojej śmierci? Dobrze wiesz, że nie mam nikogo. Proszę, tylko ty mi zostałaś. Bądź dla niej dobra.
- Dobrze. Obiecuję.
   I zamierzałam dotrzymać obietnicy.

Liam.
   Świetnie bawiłem się z dziećmi. Nie wiem, dlaczego, ale dawały mi jakąś nadzieję. Nie mogłem pojąć tego, że one się nie poddawały. Ja… ja chyba tak nie potrafiłem. Chyba już sam się poddałem. Nie chciałem walczyć. Sam nie wiem, dlaczego. Bałem się tego, co mnie czeka. Czułem się dobrze. Nie chciałem, aby coś się pogorszyło, ale bałem się, że jak zacznę leczenie, to wszystko się pogorszy. Naprawdę się tego obawiałem.
   Może kiedyś poddam się leczeniu, ale przed tym muszę zrobić dwie rzeczy. Sprawić, aby Niall i Rosalie się pogodzili, i aby Ro doniosła na swojego ojca na policję. Nie mogłem pozwolić na to, aby cały czas żyła w strachu. Bo jeżeli by mnie zabrakło… Kto by ją wtedy ochronił?
   Jeżeli te dwie rzeczy się staną, to może zdecyduję się na leczenie.
- Liam! - Krzyknęła Alice, która odłączyła się od grupy i przestała się nimi bawić.
- Tak? - Zapytałem.
- Gdzie jest Ro?
- Poszła się przejść z Sam - odpowiedziałem.
- Sam to moja mama - przyznała dziewczynka.
   Dowiedziałem się czegoś nowego. Rosalie nigdy wcześniej mi o tym nie mówiła. Może po prostu nie miała okazji.
- Liam, a czy ty i Ro jesteście razem? - Zadała mi kolejne pytanie Alice.
   Zaśmiałem się. To było słodkie. Chciałbym, żeby tak było, ale to raczej niemożliwe, chyba, że coś się pomiędzy nami zmieni. Jak dotąd nie odważyłem się powiedzieć jej o moich uczuciach. Stchórzyłem. W sumie to mogłem to przewidzieć. A tak bardzo upierałem się, że się nie poddam, a tutaj proszę. Wystarczyło, że ją zobaczyłem i od razu zacząłem się bać. A co, jeżeli zniszczę naszą przyjaźń? Nigdy bym sobie tego nie wybaczył. Wolałem sprawdzić, kim ja dla niej jestem. Dopiero wtedy będę gotów powiedzieć jej wszystko, co czuję, ale jak na razie się wstrzymam.
- Liam? - Odezwała się Alice.
   Uświadomiłem sobie, że się zamyśliłem.
- Przepraszam - przyznałem od razu. - Nie jesteśmy razem.
- A szkoda. Pasujecie do siebie - powiedziała dziewczynka.
   Zaśmiałam się. Co ona mogła o tym wiedzieć? Przecież była tylko dzieckiem. Nie wiedziała jeszcze dużo rzeczy.
- Nie śmiej się - upomniała mnie. - Mówię tylko to, co widzę. Może sądzisz, że jestem za młoda, aby coś takiego rozumieć, ale mylisz się. Zdążyłam już rozszyfrować dorosłych. Wiecie, nie jesteście aż tacy skomplikowani, jak wam się wydaje. Z łatwością przekonałam się, jak reagujecie w niektórych sytuacjach. Liam, nie wygłupiaj się i nie wmawiaj mi, ani sobie, że nic do Ro nie czujesz, bo doskonale widzę, jak na nią patrzysz i dziwię się, że Rosalie jeszcze się nie zorientowała.
- To, co w takim razie mam zrobić? - Zapytałem bezradny.
   Muszę przyznać. Dziewczyna była bardzo mądra. Aż mnie tym zaskoczyła. Ja nigdy nie patrzyłem na to z takiej strony. Musiałem zacząć bardziej uważać. Byłem nierozważny.
   Skoro taka mała dziewczynka to zauważyła, to jaką mam pewność, że Rosalie też czegoś nie podejrzewa? Nie, przecież powiedziałaby mi coś… Chyba, że nie odwzajemnia moich uczuć. Tak, to jest bardzo możliwe.
- Skąd mam to wiedzieć? - Zaśmiała się Alice. - Jestem tylko dzieckiem.
   Chciałem jej coś odpowiedzieć, ale szybko poszła do grupy, aby dalej się bawić. Mogłem sobie tylko pomarzyć o tym, aby powiedziała mi cos więcej. Już i tak wiele dla mnie zrobiła. Nie sądziłem, że tak mi się przyglądała. Myślałem, że jakoś się mną nie przejmuje. Chociaż w sumie tutaj chodziło o Rosalie, a ona ją uwielbiała. Z pewnością przez jakiś czas mi się przyglądała, aby określić czy jestem dobry dla Ro. Kompletnie nie wiedziałem, co o mnie myślała.
   Miałem nadzieję, że nie było najgorzej.
   Po chwili Rosalie wróciła razem z Sam. Obie wyglądały na załamane. Zastanawiałem się, o czym rozmawiały i co wywołało u nich smutek. Miałem ochotę przytulić Ro i powiedzieć jej, że wszystko będzie dobrze, ale nie wiedziałem czy dobrze zrobię.
   Przecież nie wiedziałem, o co chodziło, ale sądząc po minie Rosalie, wiedziałem, że to coś bardzo ważnego i wolałem się w to nie mieszać. Jeżeli będzie na to gotowa, to sama mi powie. Nie chciałem jej do niczego zmuszać. Nie powinienem tego robić. Przecież była tylko moją przyjaciółką.
   Jednak miałem prawo się o nią martwić.


Cześć :)
Jak tam u Was?
U mnie nawet dobrze ;p Może jedynie w szkole mam niezły zapieprz, ale na szczęście się ferie zbliżają, więc nie jest aż tak źle. Wprawdzie jeszcze 3 tygodnie i będę miała ferie :) Jakoś zdołam to przetrwać ;p
Dobra, a mówiąc o rozdziale, to podoba Wam się? Chciałabym usłyszeć Waszą opinię.
Również mam nadzieję, że wszyscy skomentują, chociażby jednym słowem (chodź bardzo lubię czytać dłuższe komentarze i będę bardzo szczęśliwa gdy ktoś taki mi napisze ;p)
Następny rozdział będzie dość przełomowy. Dobra, baaaaardzo przełomowy :) Myślę, że Wam się spodoba <3
Aha, prawie bym zapomniała. Przepraszam za wszystkie błędy i powtórzenia w tym rozdziale, ponieważ nie sprawdzałam go zbyt dokładnie.

Kocham Was ♥

piątek, 2 stycznia 2015

All You Need Is Love - ROZDZIAŁ 13

Rosalie.
   Nie mogłam uwierzyć w to, że chłopaki przyjechali. Babcia miała rację. Zjawili się, ponieważ mnie potrzebowali. Tęsknili za mną.
   Wtedy mogłam śmiało przyznać, że miałam najlepszych przyjaciół pod słońcem. Jak mogłam kiedykolwiek z nich zwątpić? Znaleźli mnie! Zależało im na mnie! Czy mogło zdarzyć się coś lepszego? Nadal nie mogłam w to uwierzyć!
   Nie wiedziałam, co miałam myśleć o słowach mojej babci. Powiedziała, że jeżeli Liam mnie kocha, to mnie odnajdzie. Sama nie wiedziałam czy to jest prawdą, czy tylko głupim żartem. Nawet nie wiedziałam, czy chciałabym, aby tak się stało. Payne był dla mnie jak przyjaciel. Nie wiedziałem, czy czułam do niego coś więcej. Musiałam się nad tym zastanowić, ale jakoś nigdy nie miałam na to odwagi. Bałam się myśleć o tym, że mogę go kochać. Nigdy nie czułam czegoś do chłopaka. No chyba, że do Niall’a, ale jego kochałam jak brata.
   Nie mogłam w tamtej chwili myśleć o tym, czy Liam mnie kocha, czy nie. To było nie w porządku względem innych.
   Musiałam wysłuchać tego, co mieli mi do powiedzenia. Czy to było coś ważnego? Miałam nadzieję, że tak. Chciałam, aby mnie polubili, ale z drugiej strony się tego bałam. Bo co by się stało, gdyby mój ojciec… nawet nie chciałam o tym myśleć.
- Dlaczego przyjechaliście? - Zapytałam, gdy już wszyscy usiedli w salonie.
   Każdy z nas miał kupek z ciepłą herbatą w ręce.
- Chcieliśmy cię przeprosić. Nie powinniśmy cię tak potraktować. To było podłe z naszej strony. Naprawdę przepraszamy - powiedział Zayn.
- Ja przede wszystkim powinienem cię przeprosić. To ja naopowiadałem im tych głupot - przyznał Niall.
- Nie winię cię o to Niall - powiedziałam z uśmiechem.
   Mimo, że było mi przykro z tego powodu, to nie mogłam po sobie tego pokazać.
- Powiedziałeś im to tylko dlatego, aby ich chronić. Nie jestem za to na ciebie zła. W sumie, to wolałam, abyście myśleli, że jestem… tym, kim mnie nazwaliśmy niż powiedzieć wam prawdę.
   Spojrzałam na wszystkich. Siedzieli zamyśleni, ale chyba mnie słuchali.
- Chciałam was chronić - szepnęłam.
- Już nie musisz tego robić - odezwał się nagle Liam, który cały czas był jakby nieobecny. Pierwszy raz zabrał głos w rozmowie.
- Dlaczego? - Zadałam mu pytanie.
   Posłał mi delikatny uśmiech.
- My wszystko już wiemy.
   Spojrzałam na Niall’a, który przytaknął głowa. Znali prawdę. Znali ją i się ode mnie nie odsunęli. Bez żadnych kłamstw, wymówek.
- Czy chcecie się nadal ze mną przyjaźnić? - Zapytałam cicho.
   Nagle moje palce i podłoga stały się tak bardzo interesujące.
   Usłyszałam, jak ktoś przechodzi przez pokój, a po chwili przysiadł się do mnie. Poczułam czyjąś wielką i ciepłą dłoń na swoim ramieniu.
- Oczywiście, że chcemy.
   Podniosłam szybko głowę i się uśmiechnęłam.
- Na pewno? - Zapytałam, aby się upewnić.
- Tak.
- I mamy jeszcze jedną wiadomość.
- Jaką?
- Chcemy, abyś z nami zamieszkała - przyznał Louis z uśmiechem.
- Serio? - Nie wierzyłam.
   Jeszcze nigdy nie byłam taka szczęśliwa! To wszystko było takie wspaniałe.
   Jednak mimo wszystkiego nie mogłam przyjąć ich propozycji. Czułabym się z tym źle. Nie chciałam, aby się nade mną litowali. Nie potrzebowałam tego.
- Tak. Nie chcemy, abyś dalej mieszkała ze swoim ojcem. Boimy się. Czulibyśmy się winni, gdyby coś ci się stało. Wiemy, że możemy ci zaufać. W końcu jesteś kochaną kuzynką Niall’a, prawda Horan? - Uśmiechnął się Zayn.
   Blondyn mruknął coś niezrozumiałego w odpowiedzi. Nie chciał, abym mieszkała z nimi. Miał rację. Nie powinnam ingerować tak bardzo w jego i reszty życie. Zabronił mi tego. Nie chciałam sprawiać kłopotu.
- Nie mogę - westchnęłam. - To naprawdę świetna propozycja, ale po prostu nie mogę jej przyjąć.
- Przestań Rosalie. Nie przyjmujemy twojej odmowy. Wszystko zostało wcześniej uzgodnione. Nawet twoja mama stwierdziła, że to będzie dla ciebie bezpieczniejsze.
- Nie - ponownie zaprzeczyłam.
- Nie odmawiaj. Nie masz już wyjścia - uśmiechnął się Zayn.
- Niall, zgadzasz się na to? - Zapytałam patrząc na blondyna.
   Niepewnie spojrzał w moje oczy.
- Nie mam innego wyjścia - westchnął i spuścił głowę.
- No dobrze. Zgadzam się.
   Musiał ze mną wytrzymać. Chłopaki naprawdę chcieli, abym z nimi zamieszkała, a ja nie potrafiłam odmówić.

Liam.
   Cieszyłem się, że Rosalie zgodziła się, aby z nami zamieszkać. To było jak spełnienie moim marzeń. Mogło nas jeszcze bardziej do siebie zbliżyć. Czy mogłem prosić o coś lepszego?! Co z tego, że Niall’owi to przeszkadzało? Nie wiem w ogóle, o co mu chodziło. Już dawno blondyn i Ro powinni się pogodzić. Przecież dobrze wiedziałem, że Horan żałuje tego, co zrobił, ale dlaczego nie chciał się do tego przyznać? No nic. Musiał się z tym pogodzić. Nie było już odwrotu.
   Dla mnie bardziej liczyło się bezpieczeństwo Rosalie niż szczęście mojego przyjaciela. Taka była prawda, a ja nie śmiałem jej zaprzeczyć. Niall musiał wziąć do zrozumienia to, że wszyscy polubili jego kuzynkę. Wiem, że Horan wcześniej się o nas martwił, ale nie potrzebnie. Przecież mieliśmy swoich ochroniarzy. A tak w ogóle, to skąd jej tata mógł wiedzieć, że znajdzie ją właśnie w naszym domu?
   Może dzięki tym mieszkaniu razem Niall i Ro w końcu się pogodzą? Tego chcieliśmy chyba wszyscy.
   Zależało nam na tym.
- Akurat upiekłam ciasto. Poczęstujcie się - powiedziała babcia Rosalie wchodząc do salonu z talerzem ciastek.
   Nikt się nie krępował. Każdy wziął sobie kawałek.
- Czyli wszystko ustalone? - Uśmiechnął się Zayn.
- Tak. Jeszcze dziś pojedziemy do twojego domu Ro. Spakujesz się i wyprowadzisz do nas - przyznał Harry.
- Zrobię to, jeżeli nie będzie ojca w domu. Wiecie, nie chcę się mu narażać - powiedziała dziewczyna.
- Nie masz się, co martwić. Rozmawialiśmy z twoją mamą. Podobno wieczorem ma go nie być. Będziemy mieli dość czasu na spakowanie cię.
- Dobrze.
   Zamilkliśmy na chwilkę. Babcia Rosalie wyszła z salonu ponownie znikając w kuchni.
- A tak z ciekawości - zaczęła Ro. - To od mojej mamy wiecie, że tutaj jestem, prawda?
- Tak - przyznałem z uśmiechem.
- A to kłamczucha. Obiecała, że nikomu nie powie - zaśmiała się Rosalie.
- A tak w ogóle, to, dlaczego uciekłaś? - Zagadnąłem.
- Chciałam zniknąć z twojego… waszego życia. Chyba mnie rozumiesz. Starałam się zapomnieć, ale jak mogłeś już zauważyć, to nie jest takie łatwe - uśmiechnęła się.
- Przecież nie musiałaś znikać z naszego życia - zauważyłem.
- Musiałam Liam. Sądziłam, ze tak będzie lepiej. Chciałam zapewnić tobie i twoim przyjaciołom bezpieczeństwo. Byłam nawet gotowa poświęcić się za to, abyście mogli normalnie żyć - westchnęła.- Na początku chciałam o was zapomnieć, aby nie było mi tak bardzo przykro, ale po jakimś czasie uświadomiłam sobie, że już nikogo takiego jak wy w życiu nie znajdę. Najpierw pożałowałam swojej decyzji, ale cały czas wmawiałam sobie, że tak będzie lepiej. I chyba właśnie dlatego postanowiłam tutaj zostać. Z dala od tego wszystkiego. Z dala od was, od wspomnień, chodź niektóre nie były zbyt miłe - zakończyła spoglądając raz na Lou, raz na Harry’ego a innym razem na Zayn’a.
   Wszyscy trzej się zarumienili i spuścili głowy.
- Teraz będziemy wiedzieć, że nie powinnyśmy wierzyć we wszystko, co usłyszymy - powiedział cicho Harry.
- No mam taką nadzieję - zaśmiała się Rosalie. - Oczywiście zgrywam się chłopaki. Nie jestem na was zła - dodała po chwili widząc ich załamane miny.
- Nie o to chodzi. Po prostu głupio nam teraz - przyznał Zayn.
- Niepotrzebnie.
   Dalej nie wiedziałem, o co chodzi. Jednak postanowiłem nie zmieniać swojego zdania. Wolałem nie wiedzieć.
   I chyba to samo zrobiliby inni na moim miejscu.
   Dokończyliśmy jeść ciasto, dopiliśmy herbatę i postanowiliśmy, że się zbieramy. Pomogliśmy Rosalie spakować ponownie wszystkie ubrania i wszyscy, bez wyjątku żegnając się z jej babcią wsiedliśmy do samochodu.
   Dobrze, że byliśmy zaopatrzeni w takie auta, do których pomieściliśmy się bez problemu.
   Cieszyłem się, że siedziałem obok Ro. Może próbowała to ukrywać, ale dobrze wiedziałem, że się uśmiechała. Była tak samo szczęśliwa jak wszyscy. Nawet Niall’owi udzielił się dobry nastrój.
   Próbował to ukryć, ale cieszył się, że znów jest między nami tak dobrze. Chyba cały czas obwiniał siebie za coś, ale kompletnie nie wiedziałem, za co.
   Chciałem mu pomóc. Jednak nie wiedziałem, jak.
   To wszystko wydawało mi się takie głupie. Nie chciałem się tym zadręczać, ale nie potrafiłem o tym zapomnieć.
   Musiałem ich pogodzić.
   To było moje zadanie.


Cześć moje drogie czytelniczki!
Miło mi jest znów do Was pisać :)
Jak możecie zauważyć, mam świetny humor ;p
Co do rozdziału, to może nie jestem z niego zadowolona, ale nie potrafiłam go napisać lepiej. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie ;p
Niedawno skończyłam oglądać film - Joe Black i nawet mi się podobał, ale zostałam z milionem pytań, na które nie poznam odpowiedzi. Ale mówi się trudno :)
Tak więc teraz zamierzam się trochę pouczyć, ale znając mnie, odechce mi się i postanowię, że jutro zajrzę do książek :) (tak jest prawie zawsze)
Mam nadzieję, że rozdział chodź trochę przypadł Wam do gustu ;p
Muszę się przyznać, że to opowiadanie nie miało być za długie ( ok, miało być najkrótsze ze wszystkich) ale chyba wyjdzie mi najdłuższe i nie zdziwię się, jeżeli będzie miało ponad 40 rozdziałów. Poszalałam, co nie? hahaha
No to co, do następnego?
No jasne!
Do kolejnego rozdziału ;p