sobota, 27 grudnia 2014

All You Need Is Love - ROZDZIAŁ 12

Rosalie.
   Minęły dwa dni. Dwa dni oczekiwania i nadziei, że On się zjawi. Nie zrobił tego, chodź nie powinnam mu się dziwić. Nie wiedział, że byłam w babci, więc jaka była szansa, że mnie znajdzie? Raczej żadna.
   Chyba nie miałam na co czekać. Musiałam pogodzić się z tym, że tutaj nie przyjedzie. Nie było prawa, aby dowiedział się, gdzie jestem. Jedyną osobą, która mogła mu to powiedzieć była moja mama, ale ona tego by nie zrobiła. Poprosiłam ją o to. Wiedziałam, że mnie nie zawiedzie. A przynajmniej miałam taką nadzieję.
   Babcia cały czas powtarza mi, że mam czekać. Ale czy to coś da? Sama nie wiedziałam, co mam o tym myśleć.
- Jeżeli kocha, to przyjedzie - upominała mnie.
- Wątpię w to, żeby mnie kochał. Wydaje mi się, że traktuje mnie tylko jak przyjaciółkę.
- Wątpię w to - przyznała babcia.
- Niby dlaczego? Babciu, dobrze go znam. Zresztą, sama wolałabym, żeby nic do mnie nie czuł, ponieważ go nie kocham - zauważyłam.
- Nie wydaje mi się - upierała się babcia.
- Babciu - westchnęłam.- Nie wiesz, co o nim myślę.
   Nie rozumiałam tego. Staruszka na siłę próbowała wmówić mi, że kocham Liam’a, przecież byłam pewna, że tak nie ma… a może mi się tylko zdawało? Nie, przecież nie mogłam go kochać. To nie mogło mieć miejsca.
   Nawet, jeżeli bym coś do niego czuła, to chyba oczywiste, że bym się do tego nie przyznała, bo, po co? Babcia nie musiała wszystkiego wiedzieć. Mogłaby się jeszcze wygadać, albo coś takiego.
   Przyznam się szczerze, że jej nie ufałam. To nie tak, że kiedyś zdradziła jakąś moją tajemnicę, po prostu… no sama nie wiem. Może nie chciałam się do tego przyznać?
- Co takiego o nim myślisz? - Zapytała babcia.
- Ja… myślę, że jest miły, przyjacielski i … - sama nie wiedziałam, co mogłabym jeszcze o nim powiedzieć.
   Kłamliwy? Tak. Mogłam się z tym zgodzić. Liam był kłamliwy. Nie chciał mi powiedzieć, że jest chory.
- Rosalie, nie wciskaj mi tu kitu - zaśmiała się babcia.
   Nie no! Chyba dzisiaj nie mogłyśmy się dogadać.
- To, co takiego ty o tym sądzisz? - Zapytałam z wyrzutem.
   Byłam już nieźle wkurzona.
- Że coś do niego czujesz, ale nie chcesz się przede mną przyznać - przyznała. - I nawet nie próbuj zaprzeczać, bo dobrze wiem, że taka jest prawda!
   Zaczęłyśmy się z tego obie śmiać. Bo to była naprawdę komiczna sytuacja!
   Nie wiedziałam, czy go kochałam. Naprawdę nie wiedziałam. I chyba nie chciałam, aby mnie kochał, bo ja mogłabym mu dać jakąś nie jasną odpowiedz i nasza przyjaźń mogłaby się rozpaść. Nie chciałam tego. Był moim najlepszym przyjacielem.
   O którym powinnam już dawno zapomnieć!
   Ale co ja mogłam za to, że nie potrafiłam?

Liam.
   Rosalie nie było. Nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Zniknęła. Przepadła. Nie odbierała niczyich telefonów, nie odpisywała na wiadomości. Już wszyscy zaczęliśmy się o nią martwić. Nawet Niall. Nawet on! Rozumiecie to?!
  Nie mogłem spotkać jej w szpitalu. Nie chodziła do dzieci. Wyjechała. Tylko tyle się dowiedziałem.
   Nikt z nas nie wiedział, gdzie mogła wyjechać. Niall’owi nie przychodziło żadne miejsce do głowy. Nawet nie wiecie, jak siebie za to wszystko obwiniał.
- Przecież nie mogła przepaść bez wieści - mówił.
- Co takiego sugerujesz? - Zapytałem.
   Kolejnego rana siedzieliśmy przy telewizorze rozmyślając o Rosalie. Nawet Louis, Harry i Zayn włączyli się w poszukiwania. Widać, że naprawdę było im głupio i z jakiegoś powodu chcieli ją przeprosić. Uważali, że nawalili po całej linii. Nie pytałem o nic. Wolałem nie wiedzieć.
   Nie mogłem zaprzeczyć. Wszyscy się z nią zżyliśmy i nie mogliśmy tak po prostu o niej zapomnieć. A szczególnie ja. Kochałem ją! Rozumiecie, kochałem ją! I mogłem o tym śmiało mówić. Chciałem wykrzyczeć to wszystkim. A co najważniejsze, powiedzieć o tym Ro. Oczywiście byłem pewny tego, że przy niej wymięknę, ale chyba warto było zaryzykować. Chciałem spróbować. Jeżeli ona do mnie nic nie czuje, to będziemy się dalej przyjaźnić. Nie będzie żadnego problemu. Może taki mały, ale ona akurat nie będzie musiała o tym wiedzieć.
- Ktoś z pewnością musi wiedzieć, gdzie zniknęła - przyznał Niall.
- Ale kto mógłby o tym wiedzieć?
- Jej mama - odpowiedział po chwili zastanowienia Horan.
   Strzelił w dziesiątkę. Przecież jej mama musiała wiedzieć, gdzie się jej córka znajduje. Tata nie, ale mama z pewnością.
- Gdzie możemy ją znaleźć? - Zapytałem.
- Możliwe, że będzie teraz w pracy - przyznał patrząc na zegar, który wskazywał godzinę 11:00.
- No to, na co czekamy! - Krzyknąłem. - Jedziemy.
   Wszyscy się z tym zgodziliśmy. W końcu nie mieliśmy innego wyjścia. Tylko od pani Miles mogliśmy się dowiedzieć czegoś więcej.
   Wsiedliśmy do samochodu. Niall służył jako nawigacja, ponieważ tylko on wiedział, gdzie pracuje mama Rosalie. Mieliśmy szczęście, że blondyn chciał nam pomóc. W końcu zaczął interesować się swoją kuzynką.
   Przyjechałyśmy pod mały hotel, gdzie zapewne była pani Miles. Niall wysiadł szybko z samochodu, a my zrobiliśmy to za nim.
   Wszedł do budynku i szybko podszedł do recepcji uśmiechając się do jakiejś kobiety, która dopiero po chwili zwróciła na niego wzrok. Wpatrywała się w niego zdziwiona i zła. Chyba musiała wiedzieć, co się pomiędzy nim, a Ro wydarzyło. Trudno to było ukryć.
- Niall? - Zapytała. - Co tutaj robisz?
- Cześć ciociu - przywitał się Horan.
   Uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- To są moi przyjaciele - znów się odezwał pokazując na nas.
   Pani Miles przyjrzała nam się wszystkim. Jej wzrok zatrzymał się na mnie. Patrzyła długo w moje oczy, jakby oczekując, że coś się stanie. Jednak nic takiego się nie wydarzyło. Musiała znać mnie ze szpitala. Miałem nadzieję, że się nie wygada. Nie mogła.
- Ja cię chyba znam - przyznała.
   Dalej patrzyła na mnie. Po chwili poczułem na sobie wzrok wszystkich. Przełknąłem głośno ślinę.
- To niemożliwe - uśmiechnąłem się. - Nie spotkaliśmy się wcześniej.
- A mi się wydaje, że tak - odpowiedziała od razu.
   Teraz już wiedziała, że kłamię. Była pewna swego. Wiedziałem o tym.
   Spojrzałem na nią błagalnie. Proszę, nic nie mów. Moi przyjaciele o niczym nie wiedzą. Niech to pozostanie między nami.
- A nie. Przepraszam. Masz rację. Pomyliłam cię z kimś - przyznała z uśmiechem.
   Kłamała. Zrozumiała, o co mi chodzi. Byłem jej wdzięczny.
- Ciociu, nie wiesz może, gdzie jest Rosalie? Z tego, co wiemy, to gdzieś wyjechała. Nie potrafimy się z nią skontaktować - powiedział Niall, znów odwracając się do swojej cioci, która już zdążyła przenieść wzrok ze mnie, na niego.
- Wiem kochany, ale nie mogę ci powiedzieć. Obiecałam jej to - przyznała smutno.
- Proszę, to bardzo ważne - tym razem ja się odezwałem.
   Mama Rosalie znów spojrzała na nas wszystkich. Musiała się nad nami zlitować.
- Och, no dobrze. Rosalie zabije mnie, jak dowie się, że wam powiedziałam. Jest u babci Evie. Niall, wiesz gdzie ona mieszka, prawda?
- Tak - odpowiedział Irlandczyk.
   Możliwe, że nam się udało. Jeżeli od razu tam pojedziemy, to możliwe, że jeszcze dzisiaj się z nią zobaczę i porozmawiam. Powiem jej, że ją kocham! Tak, zrobię to. Tyle na to czekałem.
   Podziękowaliśmy pani Miles i wspólnie uzgodniliśmy, że od razu wyjeżdżamy. Była to może jakaś godzinka jazdy stąd.
   Nie wiem, dlaczego, ale każdy chciał się zobaczyć z Ro. Wszyscy ją polubiliśmy. Zauważyłem, że nawet Niall był zadowolony z tego faktu. Może w końcu oboje odpuszczą i się pogodzą?
   Cała droga minęła nam w bardzo ekscytującej rozmowie. Byliśmy zadowoleni, że zobaczymy się z Rosalie. Nie potrafiłem doczekać się momentu, w którym znów ją zobaczę, przytulę i pocałuję w policzek mówiąc, jak bardzo tęskniłem.
   Pierwszy raz od paru dni byłem tak szczęśliwy. Nie posiadałem się z radości!
   Po jakimś czasie przyjechaliśmy na miejsce. Przynajmniej tak sądził Niall. Zaufaliśmy mu, więc sądziliśmy, że się nie myli.
   Gdy Louis zaparkował już samochód, podeszliśmy do drzwi. Horan zapukał w nie i odczekaliśmy chwilę, po czym ujrzeliśmy Rosalie w drzwiach.
   Patrzyła na nas, jak w obrazek. Nie wierzyła, że tutaj jesteśmy. Widziałem, jak dyskretnie szczypie się w udo. Byliśmy prawdziwi.
   Wyminąłem wszystkich i podbiegłem do niej. Rozłożyłem ramiona i wtuliłem się z nią. Od razu to odwzajemniła.
   Tak jak sobie to obmyśliłem, pocałowałem ją delikatnie w policzek. Usłyszałem jej cichy śmiech.
- Tęskniłem - wyszeptałem jej do ucha.
   Poczułem jedynie, jak nasz uścisk jeszcze bardziej się wzmacnia. Pogładziłem plecy Ro. Nie chciałem jej puszczać. Mogłaby zostać w moich ramionach już zawsze.
   Kochałem ją.
   Tylko kompletnie nie wiedziałem, jak miałem jej to powiedzieć.
   Puściliśmy się dopiero wtedy, kiedy usłyszeliśmy śmiech chłopaków, którzy się z nas nabijali.



Cześć :)
Przepraszam, że rozdział dodaję z opóźnieniem, ale szczerze się przyznam, że dopiero przed chwilą ogarnęłam, że jest już sobota. Przepraszam, jestem jakaś strasznie zakręcona ostatnio :)
Jak Wam mija czas, jak tam Święta?
A tak w ogóle, to co sądzicie o rozdziale?
Podoba Wam się?

piątek, 19 grudnia 2014

All You Need Is Love - ROZDZIAŁ 11

Rosalie.
   Aby odciąć się od całego świata, postanowiłem wyjechać. Znałam tylko jedne miejsce, do którego mogłam się udać.  Myślałam, że moja babcia przyjmie mnie z otwartymi ramionami i wcale się nie pomyliłam. Oczywiście odsunęła się od mojej rodziny, ze swoim synem (czyli moim ojcem) w ogóle nie utrzymywała kontaktu, ale mnie wprost uwielbiała i była szczęśliwa, gdy zawitałam u niej w progu.
   Nie zadawała mi żadnych pytań, chodź wiedziałam, że powoli nie potrafi się od tego powstrzymać. Zawsze była ciekawa… a ja chyba chciałam jej wszystko powiedzieć. Może jedynie nie zdradziłabym jej tego, jak Niall mnie potraktował. Nie chciałam, aby do znienawidziła. Tym bardziej, że tak bardzo go lubiła.
   Zaniosłam małą walizkę, którą ze sobą wzięłam do pokoju. Na chwilę usiadłam na łóżku zasłaniając swoją twarz rękami.
   Podjęłam dobrą decyzję.
   Nie mogłam się tak łatwo poddać. Musiałam zapomnieć. To było jedyne wyjście. Liam nie zasługiwał na to, aby ze mną żyć. Byłam mu zbędna. Mógł mieć przeze mnie kłopoty. Niall miał rację. Musiałam odciąć się od nich, zrobić coś, aby zapomnieli.
   Postanowiłam, że nie będę rozpaczać. Sama musiałam pogodzić się z moim życiem, z moim zajebistym tatą i resztą. Musiałam o nim zapomnieć. Tylko, dlaczego to było takie trudne?
   Gdyby nie mój ojciec… Zachciało mu się kurwa podbijać świat. Tylko, dlaczego wybrał do tego tak bardzo nieodpowiednie wyjście?
   To prawda, ludzie byli zdani tylko na niego. Chyba cieszył się tym, że ma ich życie w garści. Był jednym z większych handlarzy narkotyków w okolicy. Miał swoich ‘’pracowników’’, którzy byli oddani mu, jak nikt inny. Za odpowiednią sumę pieniędzy, albo działkę mogli zrobić wszystko. Nawet zabić.
   Mój ojciec nie kochał mnie, ani mamy. Byłyśmy tylko dobrą przykrywką na jego biznes. Kochający ojciec… ta, też mi coś. Jednak wszyscy sąsiedzi tak o nim myśleli. Nie żyliśmy w luksusach. Ojciec nie dawał nam żadnych pieniędzy. Przeznaczał je głównie na ćpanie, alkohol albo inne atrakcje. Myślę też, że część pieniędzy miał na swoim koncie. Musiał być bogatym człowiekiem.
  Utrzymywałyśmy się z mamą tylko i wyłącznie z jej pensji. Ojciec nic nam nie dawał, jedynie czasem opłacił jakieś rachunki, ale to nie zdarzało się często. Ja oraz mama trochę się go baliśmy. Nie dlatego, że nas bił. O nie! Nigdy nie podniósł ręki na mnie, ani na mamę. Baliśmy się go dlatego, że był zdolny, aby nas zabić. A raczej zlecić to swoim pracownikom
   Muszę jednak przyznać. Nigdy nie lubił, gdy ktoś nieznajomy wchodził do domu. A jeżeli już chodzi o chłopaka dla mnie, to usiłował zmusić mnie do tego, abym pokochała jakiegoś jego kolegę. Po prostu nie chciał, aby jego sekret się wydał, a czy więcej nieznajomych ludzi było w domu, tym większe zagrożenie oni stwarzali.
   Na każdego, kto do mnie się zbliżał, mój ojciec patrzył jak zwyczajny kłopot i albo musiałam zerwać z tą osobą kontakt, albo mogło się jej coś stać.
   Tolerował tylko Niall’a. W końcu był z naszej rodziny. Mój ojciec wiedział, że blondyn nie piśnie ani słówka policji. Wszyscy, którzy wiedzieli, kim jest bali się go.
   Dlatego to wszystko się stało. Mój kuzyn bał się o swoich przyjaciół, bo gdyby zaprzyjaźnili się ze mną, coś mogłoby im grozić. Nie chciał ich stracić tak jak mnie. Teraz, gdy musiał uważać na kontakty ze mną, postanowił trzymać się z daleka.
   Dlatego nigdy nie miałam nikogo przy sobie. Bałam się z kimkolwiek zaprzyjaźnić. Nie miałam nawet najmniejszych szans na to, dlatego tak bardzo się załamałam po tym, jak Niall ode mnie odszedł.
   Otarłam pojedyncze łzy, które tak niespodziewanie znalazły się na moich policzkach.
   Miałaś zapomnieć!
   Wstałam i obiecałam sobie, że już nie będę o tym myśleć. Zeszłam do kuchni, gdzie znalazłam moją babcię.
- Napijesz się ze mną herbaty? - Zapytała.
- Chętnie - wymusiłam uśmiech.
   Babcia nalała wodę do czajnika i załączyła go. Wyciągnęła dwie filiżanki i wrzuciła do nich woreczki z herbatą. W milczeniu czekałyśmy, aż woda się zagotuje.
   Gdy już herbata była gotowa, obie usiadłyśmy naprzeciw siebie przy stole i popijałyśmy.
- A teraz wyznaj powód, dlaczego tutaj przyjechałaś - zaczęła rozmowę babcia.
- Chciałam cię odwiedzić - przyznałam.
- Rosalie. Dobrze cię znam. Wiesz, że przede mną nic się nie ukryje - zaśmiała się. - Co takiego się stało?
   Zaczęłam powoli opowiadać jej moją historię. To, jak mijaliśmy się z Liam’em  w szpitalu. Opowiedziałam wszystko do dnia, w którym zaprosił mnie do swoich przyjaciół.
- I co takiego się stało? - Zapytała babcia.
- Niby świetnie spędzaliśmy ze sobą czas, ale sama wiesz babciu, jak jest mój ojciec. Bałam się o niego.
- Rosalie, nie możesz całe życie patrzeć na swojego ojca. To oczywiste, że temu całemu Liam’owi grozi niebezpieczeństwo, ale ten chłopak sam powinien zdecydować się, czy warto dla ciebie ryzykować. Nie możesz podejmować za niego decyzji.
- Więc co mi radzisz? - Zapytałam.
- Poczekaj. Zobacz, czy mu na ciebie zależy. Jeżeli cię odnajdzie, to powiesz mu prawdę i dasz mu czas do namysłu.
- A jeżeli nie będzie mu zależało?
- Zapomnij o nim - powiedziała chłodno moja babcia.

Liam.
   Chłopaki siedzieli przede mną ze spuszczonymi głowami. Zastanawiali się, jak niby mają przekazać mi te złe wiadomości. Wiedziałem już, że mają coś wspólnego z tym, że Rosalie się do mnie nie odzywa. Tylko tyle mi powiedzieli. Teraz wspólnie milczą. Mają nadzieję, że dam im spokój i dalej zgodzę się na okłamywanie mnie. O nie! Nie pozwolę im na to.
   Nie teraz.
   Nie teraz, gdy wszystko zaczęło się układać, a oni tak po prostu to zniszczyli.
- Wytłumaczcie mi wszystko - poprosiłem.
   Niall spojrzał na mnie błagalnie. Obwiniał siebie za to wszystko. Miał rację. Wydawało mi się, że to była jego wina.
- Martwię się o nią - przyznałem. - A co, jeżeli coś sobie zrobiła?
- Nie! - Zaprzeczył od razu Horan. - Ona nie jest taka.
- Nie znasz jej! - Krzyknąłem. - Nie wiesz, czy się nie zmieniła! Kiedy ostatni raz się z nią spotkałeś?!
- Jakieś pół roku temu, a może i więcej - powiedział szeptem Niall.
- No właśnie! - Znów krzyknąłem. - Według mnie byłaby zdolna, aby sobie coś zrobić. Nawet nie wiesz, jak się załamała, po tym jak od niej odszedłeś!
   Byłem wkurzony. Wszyscy patrzyli na mnie z lękiem. Takiego Liam’a, jak teraz jeszcze nie widzieli. Nie zbyt często krzyczałem. To przeważnie ja byłem tym opanowanym.
- Załamała się? - ponownie szepnął Horan.
- No jasne, że tak! - Zauważyłem.- Liczyła na ciebie, a tym czasem ty tak ją potraktowałeś!
- Nie wiedziałem…
- Bo kurwa się nią nie przejmowałeś! Zapomniałeś o niej! Nawet nie wiem, jak mogłeś to zrobić.
- Nie było mi łatwo! - Krzyknął farbowany blondyn w swojej obronie.
- Nie wierzę ci!
- To sobie nie wierz! Nigdy nie widziałeś mnie, jak w nocy płakałem, jak próbowałem zapomnieć. Kochałem ją! Była dla mnie ważna, ale musiałem coś zrobić, aby was chronić! Nie mogłem ryzykować, że stracę przyjaciół!
- Jak to nas chronić? - Zapytał zdezorientowany Harry.
- Nie wiecie o wszystkim! - Krzyknął Niall.
   Był bezradny. Tak jak my wszyscy.
   Schował twarz w dłoniach i wybuchł głośnym płaczem. Wcześniej tego nie rozumiałem, ale jemu naprawdę musiało być ciężko. To prawda. Nigdy nie wiedziałem, jak płakał, ale mogłem zwrócić uwagę na jego zachowanie. Kochał ją. Była dla niego jak siostra.  Musiał z wszystkiego zrezygnować, ponieważ nie chciał stracić nas. Cały czas bił się z myślami, czy wybrał dobrze, a my w ogóle mu w tym nie pomagaliśmy.
- Wytłumacz nam to wszystko - poprosiłem.
- Nie mogę. Nie mogę was narażać.
- Na co narażać? - Zapytał Louis. - Niall, albo mówisz nam teraz, o co chodzi, albo jedziemy do jej domu i czekamy, aż sama nam to wyjaśni.
- Nie możemy jechać do jej domu! - Zaprzeczył od razu. - To jest zbyt niebezpieczne.
- Niall!
- Dobrze, powiem wam - powiedział i spojrzał na nas wszystkich. - Ale nie możecie temu nikomu powtórzyć, ani w ogóle przyznawać się do tego, że wiecie. Nie możecie się w to mieszać, ponieważ grozi wam ogromne niebezpieczeństwo - przyznał.
- Dobrze - zgodziliśmy się wszyscy.
   Horan powoli zaczął nam wszystko opowiadać. Dowiedzieliśmy się, kim jest jej ojciec. Nagle zrozumiałem to, dlaczego tak bardzo się go bała. Tutaj chodziło o życie nas wszystkich. Nie rozumiałem, dlaczego nie powiedziała mi wcześniej, przecież bym jej pomógł.
   To wszystko było takie irracjonalne, ale z jakiegoś powodu wierzyłem Niall’owi. Nie mógł się mylić. Pierwszy raz powiedział przed nami całą prawdę.
-  Czyli ona tak naprawdę nie jest dziwką - przyznał po cichu Harry, gdy blondyn przestał snuć swoją opowieść.
- Jaką znowu dziwką? - Zapytałem.
   Czy oni mieli przede mną jakieś sekrety?
- Długa historia - zaśmiał się Zayn. - Nawet nie wiem, jak mogłem w to uwierzyć. Przecież ona nie wyglądała, ani nie zachowywała się tak… no wiecie jak.
- Źle ją potraktowaliśmy - przyznał Louis.- Musimy ją przeprosić.
   Kompletnie nie wiedziałem, o co chodziło, ale z jakiegoś względu wolałem nie pytać. Niech lepiej zostawią to dla siebie.
   I nikomu więcej tego nie powtarzają.
- To, co teraz robimy? - Zapytał Harry.
- No jak to co? - Zdziwiłem się. - Musimy wyciągnąć ją z tego całego gówna.
- Jak chcesz to zrobić?
- Chyba mam plan - przyznał blondyn.
   Był naszą jedyną nadzieją. Mimo, że spędziłem dużo czasu z Rosalie, to i tak Horan wiedział o niej więcej. Musieliśmy mu zaufać.


Cześć! :)
Przepraszam, że tak późno dodaję rozdział, ale wcześniej nie miałam na to czasu. Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie złe xd
A więc tak. Muszę przyznać, że to jest jeden z moich ulubionych rozdziałów. Sama nie wiem, dlaczego. Po prostu bardzo mi się podoba.
Mam nadzieję, że Wam też :)
Z racji tego, że w środę mamy Wigilię, chciałabym Wam życzyć Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku :)
Wiem, że powinnam się tutaj jakoś rozpisać, ale nie jestem mistrzem w składaniu życzeń, więc mam nadzieję, że nie będziecie urażone, jeżeli się nie rozpiszę :)
To do następnego :)

piątek, 12 grudnia 2014

All You Need Is Love - ROZDZIAŁ 10

Rosalie.
   Czułam... Właściwie to nie czułam nic oprócz smutku. Zawładną on moim całym ciałem. Byłam zwykłą porażką. Nie mogłam poradzić sobie z życiem. Te wszystkie wydarzenia powoli mnie niszczyły. Jednak mogłam przeczuwać, że to tak właśnie się skończy. W końcu chłopcy mieli rację. Nie zasługiwałam na Liam'a. Nie zasługiwałam nawet na to, aby na niego spojrzeć. W porównaniu do niego byłam nikim.
   Może nawet Niall miał rację... Nie powinnam się z nim widywać. Pierwszy raz złamałam obietnicę. I to jeszcze obietnicę daną mojemu kuzynowi. Już bardziej nie mogłam go zawieść. Nie wiem, co w tamtym czasie się działo. Zależało mi na Liam'ie, ale czy to był dobry powód, aby zapomnieć o obietnicy, którą dałam blondynowi?
   Co z tego, że nie posłuchałam Horan’a. I tak złamię kolejną obietnicę. Przecież miałam pomóc Liam'owi. Jednak nie dałam rady. Okazało się, że jestem na to za słaba. Mogłam teraz patrzeć na to, jak powoli będzie umierać nadal wmawiając sobie, że wszystko jest z nim dobrze. Domyślam się, że chłopaki nie wiedzą o jego chorobie. Powiedziałabym im, ale przecież nie mogłam. Zbyt wiele tajemnic złamałam. Nie byłam warta na usłyszenie kolejnej.
   Zaraz, przecież ja nie będę patrzeć na jego śmierć. Obiecałam, że więcej się do niego nie zbliżę, nie odezwę. Nie mogłam złamać tej obietnicy. Ona była najważniejszą ze wszystkich. Nie mogłam na to pozwolić.
   Chyba musiałam pogodzić się z myślą, że jestem już nie potrzebna. Mogłam wtedy umrzeć. Mogłam przestać walczyć. Tak jak Liam - mogłam zrezygnować z leczenia, z operacji. Dlaczego tego wcześniej nie zrobiłam? Dlaczego o tym nie pomyślałam? Bo wtedy zależało mi na tym nędznym życiu.
   Podjęłam decyzję. Musiałam wyjechać, zrobić coś, aby Liam zapomniał. Tylko przed wyjazdem się jeszcze pożegnać. Nie mogłam tek bez słowa zostawić dzieci w szpitalu. One były dla mnie jak rodzina. Musiałam im coś powiedzieć, aby się o mnie nie martwili. Chociaż tyle mogłam dla nich zrobić.
   Tak więc od razu ruszyłam do szpitala. Dzieci znów cieszyły się na mój widok. To już powoli nie była dla mnie nowość. Doskonale wiedziały, że je uwielbiam. Może ja trochę miej cieszyłam się z ich radości, ale cóż mogłam na to poradzić? Miałam zły dzień. Ostatnio miałam same złe dni, a one powinny to zrozumieć. Przynajmniej miałam taką nadzieję. Chyba nic nie zauważyły.
   Jednak dzisiaj nie byłam sama. Podeszła do mnie mama Alice - Sam.
- Cześć Ro - uśmiechnęła się. - Ty znowu tutaj?
- Jak widzisz - zaśmiałam się.
   To była jedyna starsza osoba - oprócz rodziców i Liam’a - która tak naprawdę mnie lubiła. Zawsze mogłam z nią spokojnie porozmawiać. Traktowała mnie jak przyjaciółkę. Ja niestety nie mogłam powiedzieć tego o niej. Dla mnie była to tylko Sam, z którą czasem mogłam porozmawiać. Nikt więcej. Wiedziałam, że czasem ma do mnie o to żal, ale nigdy nie powiedziała mi tego wprost. Nie zamierzałam się tym przejmować. Nie widziałam takiej potrzeby.
   Jednak zauważyłam, że coś było nie tak. Niby się uśmiechała, ale to było udawane. Nie mogła mnie tak łatwo oszukać. Przynajmniej nie teraz. Strasznie uważałam na zachowanie ludzi.
- Sam. Czy coś się stało? - Zapytałam.
- Chyba tak - przyznała zawiedziona.
   Była smutna. Naprawdę była smutna.
- Chciałabyś o tym pomówić? - Zapytałam z grzeczności.
   Mimo wszystko jednak zależało mi na tym, aby mi zaufała i wygadała się. Byłoby jej lżej, a może i ja poczułabym się dowartościowana.
- Tak - odpowiedziała szybko.
- No, więc mów.
- Podejrzewają u mnie raka - powiedziała szeptem. Jej głos się załamał.
- To nie może być prawda - zapewniłam ją.
   Miałam nadzieję, że to był jakiś głupi żart. Nie mogła chorować. Nie, gdy miała na głowie Alice. A co jeżeli... umarłaby. Nawet nie chciałam o tym myśleć. To musiała być jakaś pomyłka. Głupia pomyłka. Mieli może na to jakieś dowody? Musieli się pomylić! Dlaczego ja się tak martwiłam? Żal mi było Alice. Nie chciałam, aby to ją spotkało. Była na to za młoda. Sam musiała się jakoś trzymać. To tylko głupia pomyłka.
- Też mam taką nadzieję. Czeka mnie jeszcze kilka badań. Jak dowiem się czegoś więcej, to dam ci znać - obiecała.
- Dobrze - zgodziłam się.
   Poszłyśmy razem bawić się z dziećmi. I mi i Sam było to chyba teraz potrzebne. Musiałyśmy gdzieś uciec myślami, a zabawa była najlepszym do tego sposobem.
   Musiałam wyjechać.
   Wyjechać i zapomnieć.

Liam.
   Ostatnio moje myśli coraz częściej dotyczyły Rosalie. Nie odbierała ode mnie telefonów, nie odpisywała. Wiedziałem, że chłopaki mają coś z tym wspólnego. Częściej przebywali z Niall'em niż ze mną. Zostałem odrzucony na drugi plan. Nie wiedziałem, co mogło spowodować tę nagłą zmianę.
   Jak tak dalej pójdzie to chyba zwariuję!
   Musiałem skontaktować się z Ro. Bałem się o nią. Była dla mnie ważna. Bardzo ważna. Nawet poszedłem do szpitala, do dzieci. One zdradziły mi, że wyjechała. Nie! Nie mogła wyjechać bez pożegnania za mną! To nie było w jej stylu.
   Może czuła się urażona za to, że Niall wyrzucił ją z domu? W sumie to sam nie czułbym się najlepiej. Musiało jej być strasznie wstyd. Na pewno była o to urażona.
   Ale dlaczego nie przedyskutowała tego ze mną? Przecież nie miałem z tym nic wspólnego. Myślałem, że możemy sobie zaufać. Chciałem powiedzieć jej najważniejsze rzeczy, podzielić się z nią wszystkimi nowościami. Powiedzieć o chorobie. Miałem nadzieję, że naprawdę się do siebie zbliżymy. Pasowaliśmy do siebie. To było przeznaczenie. Wiedziałem to, odkąd pierwszy raz ją zobaczyłem. To nie był jakiś głupi przypadek.
   Myślałem, że powoli będziemy się coraz lepiej poznawać, że przełamiemy barierę kłamstw, która nas dzieliła.
   Liczyłem na coś więcej.
   Myślałem, że w końcu coś między nami wyniknie. Już tak dawno chciałem posmakować jej ust. Ja… ja naprawdę coś do niej czułem.
   I to wcale nie było jakieś głupie zauroczenie. Podziwiałem ją. Chciałem żyć z nią u jej boku. Codziennie szeptać jej, jaka jest piękna.
   I co? Ona tak po prostu zerwała ze mną kontakt.

   Oglądałem jakiś nudny serial na telewizorze, który w ogóle mnie nie interesował. Wolałem myśleć o Rosalie.
   Niestety musiał przysiąść się do mnie Zayn.
- Co tam u ciebie? - Zapytał.
- Wszystko dobrze - odpowiedziałem smętnie.
- Oglądasz to?
- Nie.
- Ej Li, co jest? - Zapytał Malik.
   Tym razem zwrócił na mnie swoją uwagę. Miałem się cieszyć, że w końcu ktoś mnie zauważył czy smucić, bo zrobił to w tak nieodpowiednim momencie?
- Nic - odpowiedziałem.
   Chciałem wstać i jak najszybciej zniknąć w swoim pokoju, ale Zayn chwycił mnie za rękę.
- No już. Wygadaj się - poprosił.
   Kiedyś, gdy zabrakło Niall’a to jemu powierzałem wszystkie swoje tajemnice. Byłem z nim najbliżej. Nie wiedziałem, co spowodowało to, że teraz się od siebie oddaliliśmy.
- Po prostu martwię się o Rosalie - przyznałem.
- Nie odzywała się do ciebie? - Zapytał.
   Może mi się wydawało, ale wcale nie był taki zdziwiony. Dlaczego myślałem, że on ma z tym coś wspólnego?
- Nie. Tak po prostu zniknęła - powiedziałem. - Nie napisała nawet żadnego pożegnania. Kompletnie nie wiem, co się u niej dzieje. Nawet się o nią boję. Jej ojciec. Według mnie jest on nieobliczalny.
   Zayn spojrzał na mnie jak na wariata.
- Niall! - Zawołał szybko.
   Irlandczyk wszedł zaskoczony do salonu. Nie wiem, po co Malik go wołał. Nie chciałem przebywać z nim w jednym pomieszczeniu. Skrzywdził Rosalie. To przez niego ona się teraz do mnie nie odzywa.
- Co takiego wiesz o ojcu Rose? - Zapytał Zayn swojego przyjaciela. - Czy on jest nieobliczalny?
- Tak… to znaczy nie - blondyn się zająknął.
- Wiedziałeś! - Krzyknął Zayn.
   Natychmiast wstał z kanapy. Louis i Harry również przyszli do salonu słysząc podniesione głosy.
- O czym wiedział?- Zapytał zdezorientowany Harry.
- O tym, że ojciec Ro jest nieobliczalny. Boję się, że coś mogło jej się stać. Tak długo się do mnie nie odzywa. Nie odpisuje, nie odbiera moich telefonów - przyznałem.
- Boże, Liam, ty ją kochasz - zauważył Louis.
   Nie mogłem zaprzeczyć. W końcu to była prawda.
   Kochałem ją.
- Niall, my musimy… - powiedział nieskładnie Harry. - Musimy mu powiedzieć.
- Nie! - Uciszył wszystkich Horan.
   Powiedzieć? O czym mi powiedzieć? Czy oni zrobili cos za moimi plecami? Uknuli coś? Czy to przez nich Rosalie się do mnie nie odzywa? No jasne, że tak! Mogłem się tego wcześniej domyślić.
- Czy ktoś w końcu wytłumaczy mi, co się tutaj dzieje? - Zapytałem wkurzony.
   Niestety odpowiedziała mi cisza.
   Wiedziałem, że wiedzą coś więcej.


Cześć!
Co tam u Was?
Dawno mnie tutaj nie było, co nie?
Ale na szczęście wróciłam.
Czy ktoś się cieszy?
Wiem, że rozdział nic tak bardzo ważnego nie mówi, ale obiecuję, że w następnym rozdziale będzie się działo :)
To chyba na tyle.

Kocham Was ♥

piątek, 28 listopada 2014

All You Need Is Love - ROZDZIAŁ 9

Rosalie.
   Byłam zdruzgotana i zła. Jak Liam mógł zorganizować mi spotkanie z moim kuzynem?! Tym bardziej, że w ogóle mnie o tym nie poinformował! Mógł mi, chociaż powiedzieć, że Niall tam będzie, a nie mnie tak okłamać. Chyba straciłam do niego zaufanie. Nie wierzę, że był w stanie to zrobić!
   Chyba nie wiedział, jak bardzo naraża siebie i swoich przyjaciół tym, że skonfrontował mnie z Niall'em. Przecież wszystko mogło się wydać! Dosłownie wszystko!
   Do tego mój kuzyn tak bardzo mnie ośmieszył. Było mi tak wstyd. Co przyjaciele Liam’a sobie o mnie pomyśleli? Za kogo mogli mnie wziąć? Przecież oni o niczym nie wiedzieli! A co, jeżeli pomyśleli sobie coś okropnego o mnie? Przecież ta sytuacja wyglądała bardzo dziwnie. Bo to było nienormalne! Nic nie było normalne.
   Jeszcze nigdy nie widziałam tak wkurzonego Niall'a. Przecież on mógł mnie nawet uderzyć. Był do tego gotowy. Może nawet, jeżeli zbyt szybko nie wybiegłabym z salonu, to siłą wypchnąłby mnie poza drzwi?
   Nie wiem, czy byłam gotowa wybaczyć Liam'owi to wszystko. Wiedziałam, że chciał dobrze, ale gdyby był mądrzejszy, to najpierw zapytałby się mnie albo Niall'a, o co takiego się pokłóciliśmy, co takiego się między nami stało. Chociaż nie. Nikt by mu tego nie powiedział. Niall chyba nie był tak głupi,  aby narażać swoich znajomych. Nie. Na pewno pomyślał o nich. Nie był aż takim draniem. Może się zmienił, ale dla mnie to zawsze był tym samym ukochanym kuzynem, jakiego wcześniej znałam.
   Kompletnie nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Myśl o pomocy Liam'owi odepchnęłam na bok. Teraz liczyłam się tylko ja. Byłam na niego zła. Nie chciałam odbierać od niego telefonów, bo bałam się, że powiem za dużo i stracę przyjaciela, którym był Payne. Nie chciałam tego. Mimo wszystko nadal mi na nim zależało.
   Czytałam każdą wiadomość, którą mi napisał, ale na żadną nie dałam odpowiedzi. Musiałam przemyśleć kilka spraw na osobności. Chciałam zostać sama.
   Nawet już wracałam do siebie. Miałam zadzwonić do Liam'a. Chciałam usłyszeć jego głos i wyjaśnienia, ale przyszła mi nowa wiadomość.
   Od Niall'a. Musiałam ją odczytać. Nie mogłam jej zignorować.
   Przyjdź do naszego domu. Musimy poważnie porozmawiać.
   Wiedziałam, że miał na myśli dom chłopców. Czyli czekała nas rozmowa. Ciekawe czy w towarzystwie całego zespołów, czy na osobności.
   Niall chyba nie narażałby swoich przyjaciół. Nie byłby tak głupi… A może jednak?
   Nie wiem, czy jeszcze kiedyś w życiu udało mi się tak szybko dotrzeć pod ich dom. W jednych momentach aż biegłam! Chciałam jak najszybciej zobaczyć mojego kuzyna i porozmawiać z nim. Musieliśmy wyjaśnić sobie kilka spraw.
   Zapukałam do ich domu całkiem zdyszana. Drzwi otworzył mi Harry. O nie. Chłopaki byli w domu. Czyli jednak Niall był aż tak głupi, aby tak ich narażać. Musiałam coś z tym zrobić.
   Chciałam przywitać się z loczkiem, ale odepchnął mnie. Po uśmiechu, który miał ostatnio, gdy się widzieliśmy, nie zostało nic. Było bardzo źle.
   Harry zaprowadził mnie do salonu, gdzie stała reszta chłopaków. Wszyscy mieli posępne miny. Zaraz. Przecież nie było z nimi Liam'a. Co tu było grane? Gdzie był mój przyjaciel?
- Dobrze, że się zjawiłaś - powiedział Niall.
   Nawet nie kazał mi usiąść. Stałam w przejściu czekając na to, co mi powie. Proszę, niech nie będzie taki głupi, i niech nie naraża swoich przyjaciół. Oni nie mogą wiedzieć.
- O czym chcecie porozmawiać?- Zapytałam.
- Nie powinnaś się już spotykać z Liam’em. Nie zasługujesz na niego. Jest dobrym człowiekiem, a ty…? Jak śmiesz w ogóle się do niego odzywać - powiedział Zayn.
   Czułam jak łzy napływają do moich oczu. To prawda. Nie zasługiwałam na to, aby przyjaźnić się z Li. Powinien mnie nigdy nie poznać. Przecież byłam nic nie warta. W jakimś sensie zgadzałam się z mulatem.
- Jesteś tylko dziwką. Nic nie wartą szmatą - powiedział Louis.
   Dziwką? Jaką dziwką?
   Spojrzałam na Niall’a, a ten posłał mi porozumiewawcze spojrzenie. Jakby chciał mnie za to przeprosić. Zaraz… Przeprosić mnie? Powiedział im, że jestem dziwką? A to dupek. Chociaż nie… Nie wiedzieli, kim jestem naprawdę. Zrozumiałam to. Wolał powiedzieć, że jestem dziwką, nic wyjawić im prawdę. Miał rację. Jednak nie był taki głupi. Chciał ich chronić, chronić mnie. To co im powiedział było lepszym wyjściem, niż prawda. Zgadzałam się z nim. Oni nie mogli o niczym wiedzieć. Chciałam, aby byli bezpieczni. Tylko tak mogłam im to zapewnić - kłamiąc.
   Dobrze. Więc będę dziwką.
- Czy to prawda, że dajesz wszystkim? - Zapytał ze śmiechem Zayn.
   Niall niezauważalnie skinął głową. Musiałam skłamać.
- Och - westchnęłam. - Kiedyś to robiłam. Ale teraz to już przeszłość.

Niall.
   Czułem się jak dupek kłamiąc ich. Nie chcieli dać mi spokoju. Zaraz po tym, jak wygoniłem Rose z domu, nie dawali mi żyć. Chcieli się dowiedzieć, dlaczego tak zareagowałem. Co niby miałem im powiedzieć? Na szybko wymyśliłem tą całą historię z dziwką. Nie mogłem powiedzieć im prawdy. Nie byłem taki głupi, aby to zrobić. Musiałem ich jakoś chronić. To był najlepszy sposób. I w sumie jedyny.
   Dobrze, że Ro zorientowała się, o co chodzi. Chyba miała do tego takie same podejście, jak ja. Prawdziwy powód musiał pozostać między nami. Chłopaki nie mogli się dowiedzieć.
   Zresztą i tak prędzej czy później musiałbym porozmawiać z Rosalie. Musiałem zabronić jej kontaktu z moimi przyjaciółmi. Już kiedyś to zrobiłem i mnie nie posłuchała.
   Chciałem dla nich dobrze.
   Pomyślałem sobie, że jeżeli znienawidziliby ją, to łatwiej byłoby mi ograniczyć ich kontakty. Chyba mi się to udało, bo Louis, Harry i Zayn już ją nienawidzili, chodź jeszcze niedawno uważali ją za boginię. Tylko nie wiedziałem co zrobić z Liam’em. On z pewnością nie uwierzyłby w te całe kłamstwa. Zresztą nie wiedziałem ile prawdy znał, ile wiedział.
   Rosalie jako dziwka. Nie wiem nawet skąd mi się to wzięło. Nienawidziłem jej (jednocześnie ją kochając), ale nigdy nie powiedziałbym obraźliwego słowa na jej temat. A tu proszę. Sam nazwałem ją dziwką.
   Miałem niezłe szczęście, że zorientowała się, o co chodzi, bo gdyby nie, to sam wyszedłbym na kłamcę, albo zrzuciłbym winę na nią, co nie byłby najgorszym pomysłem.
   Przecież to ona była wszystkiemu winna. Chciała wpieprzyć się do mojego życia, to bardzo proszę. Dałem jej nauczkę. Chciałem o niej jak najszybciej zapomnieć.
- Liam z pewnością nie wie, kim jesteś - odezwał się Harry.
- Nie mówiłam mu - odpowiedziała Rose.
   Była świetnym kłamcą. Podziwiałem ją za to. Przynajmniej wiedziałem od kogo się tego nauczyłem.
- Gdyby wiedział, na pewno nie zwróciłby na ciebie uwagi - powiedziałem.
   W końcu musiałem się odezwać.
   Rosalie chyba załapała, że tu nie chodziło tylko i wyłącznie o kłamstwo. Nie była głupia. Jednak sam nie wiedziałem, czy Liam ryzykowałby tak wiele, przyjaźniąc się z nią, gdyby znał prawdę. Nie znałem go aż tak dobrze, jak mi się wydawało.
- Czy wy mi coś sugerujecie?- Zapytała.
   Wszyscy zgodnie pokiwaliśmy głowami.
- Chcemy, abyś więcej nie spotykała się z Liam’em. Nie zasługujesz na niego - powiedziałem.
   Rose długo powstrzymywała łzy. Wiedziałem o tym. Bardzo dobrze ją znałem. Jednak wtedy dała im upust. Nie chciała zwracać na nie uwagi. Nawet ich nie ocierała, gdy mówiliśmy do niej te obraźliwe rzeczy. Po prostu wypływały z jej pięknych i smutnych oczu, wyznaczyły mokrą drogę na policzku i kumulując się na podbródku, spływały na ziemię.
   Zawsze była silna, ale teraz po prostu nie wytrzymała. Nie często płakała. Tylko jeżeli coś bardzo ją uraziło. Zdałem sobie z tego sprawę. Chyba tylko raz czy dwa widziałem u niej łzy. Teraz po prostu chyba trochę przesadziliśmy, ale przecież nie mogłem się do tego przyznać. Powinna już dawno przestać mnie obchodzić, ale nie potrafiłem o niej zapomnieć. Przecież kiedyś łączyło nas coś tak pięknego. Nie chciałem przyznać się do błędu. Nie potrafiłem przepraszać.
- Czy Liam wie o tym, że zabraniacie mi się z nim spotykać? - Zapytała Rose łamiącym się głosem.
- Nic nie wie. To powinno pozostać między nami - powiedziałem.
- Dobrze. Nie będę już z nim się kontaktować - zatrzymała się na chwilę robiąc głęboki wdech. - Ale pod jednym warunkiem.
- Ty śmiesz stawiać nam warunki?! - Zaśmiał się Zayn.
- Tak - odpowiedziała spokojnie.
   Nie wiedziałem czy tylko udawała ten spokój, czy naprawdę tak było. Wolałem o tym nie myśleć.
- Jaki masz warunek? - Zapytałem.
   Popatrzyłem w jej oczy, a ona w moje. Byliśmy tacy do siebie podobni, a te oczy nas jeszcze bardziej do tego zbliżały.
- Nie mówcie Liam’owi, że jestem dziwką. To by go załamało - poprosiła.
- Dobrze - zgodziłem się.
   Czułem, że chociaż tyle powinienem dla niej zrobić.
- Więc nie utrzymuj kontaktu z Liam’em i nie zbliżaj się do naszego domu. Nie jesteś tu mile widziana - powiedział Harry.
   Rose tylko skinęła głową i nie patrząc już na żadnego z nas wybiegła z domu. Wiedziałem, że już dłużej nie mogła powstrzymać szlochu. Słyszeliśmy go, gdy wybiegała.
   Mocno ją zraniliśmy.
   A najgorsze było to, że ja po prostu na to pozwoliłem. Czy mogłem zrobić coś bardziej głupiego i egoistycznego?
   Nigdy nie zasługiwałam na jej wybaczenie, dlatego też nigdy nie zamierzałem jej przeprosić. Takie były zasady i nie zamierzałem ich łamać.
   Nawet dla niej.
- Myślicie, że dotrzyma obietnicy? - Zapytał Louis.
- Tak. Tego możemy się nie obawiać. Znam ją i wiem, że jeżeli raz da jakąś obietnicę, to nigdy jej nie złamie - powiedziałem.
   Może jednak trochę się myliłem. Mnie też dała obietnicę, że nie będzie się już mieszać w moje życie, ale ją złamała.
   Czy teraz ją dotrzyma?


Cześć!
Od razu przepraszam, że ten rozdział nie pojawił się tydzień temu. Miałam takie urwanie głowy, że nie mogłam się wyrobić xd 
Jeszcze raz przepraszam.
Mam również dla Was pewną informację. Otóż jeżeli dobrze wiecie - albo i nie - to 9, 10 i 11 grudnia mam próbny egzamin gimnazjalny, na który muszę się przygotować. A szczerze się przyznam, że jestem takim leniem, że jeszcze nic nie zaczęłam. Dlatego muszę się sprężyć i w najbliższym czasie skupić się na nauce. Piszę Wam o tym, ponieważ chcę powiadomić Was, że 10 rozdział pojawi się dopiero 12 grudnia :( Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie bardzo złe.
Możliwe, że rozdział uda mi się dodać szybciej, ale nic nie obiecuję ^^
Mam nadzieję, że ten rozdział Wam się spodobał :)
Troszeczkę się przyznam, że chyba nadużyłam słowa dziwka, ale kto by się tym przejmował? haha
Heh, jak myślicie, co mogło być aż tak strasznego, że Rose wolała powiedzieć, że jest dziwką, niż przyznać się do prawdy?

No to chyba na tyle.
Czekam na Wasze komentarze :)

piątek, 14 listopada 2014

All You Need Is Love - ROZDZIAŁ 8

Rosalie.
   Ruszyłam szybko w wyznaczone miejsce. Już godzinę temu Liam napisał mi wiadomość, że mam do niego przyjść. Podał mi nawet adres.
   Może miał trochę racji. Dawno się nie wiedzieliśmy. Ja nie przeprosiłam go nawet za tę całą akcję z ojcem. Musiałam mu to kiedyś wyjaśnić. Tak w sumie, to musiałam go okłamać, bo prawdy nie mogłam mu powiedzieć. Nie chciałam ryzykować jeszcze jego życia.
   Gdyby tylko mój ojciec wiedział, że mu powiedziałam - jeżeli oczywiście bym to zrobiła - to nieźle by się zdenerwował. Kto wie, czy nie nasłałby na mnie i Liam'a swoich kolegów, którzy zabiliby nas z zimną krwią? No może trochę przesadzam, ale na pewno za odpowiednią sumę pieniędzy zrobiliby wszystko dla mojego ojca.
   Przyszłam pod wskazany adres. Liam zapewniał mnie, że będzie sam. Uwierzyłam mu. Dlaczego miałabym tego nie zrobić?
   Zadzwoniłam na dzwonek przy bramie. Odezwał się głos Liam'a zapraszając mnie do środka.
   Przeszłam przez mały chodniczek i gdy już miałam zapukać w drzwi, one się otworzyły.
   Stał w nich Liam uśmiechnięty od ucha, do ucha.
- Zapraszam - powiedział.
   Wyminęłam go z uśmiechem na twarzy.
   Niestety okłamał mnie. Usłyszałam kłótnię. Chyba o pilota. Spojrzałam zawiedziona i wystraszony na Liam'a.
- Nie martw się. Z pewnością cię polubią - powiedział całując mnie w policzek.
- Nie o to mi chodzi - zaprzeczyłam. - A Niall?
- Na razie go nie ma - odpowiedział wymijająco.
- Jak to na razie?! - Zapytałam wkurzona.
   Jednak nie doczekałam się odpowiedzi. Liam wepchnął mnie do salonu.
   Zobaczyłam trzech - dość przystojnych - chłopaków. Wszyscy w tym samym momencie przestali się kłócić i spojrzeli na mnie.
- A więc to jest ta zjawiskowa dziewczyna - uśmiechnął się mulat. - Liam mi o tobie bardzo dużo opowiadał - dodał.
   Czułam, jak się rumienie. Zresztą Liam też zrobił się czerwony jak burak i patrzył na swojego przyjaciela, jakby chciał go zabić.
- A mi i  Lou nic nie mówiłeś - zaśmiał się kręcono włosy chłopak grożąc Liam'owi palcem. - Policzymy się za to.
- Jestem Zayn - powiedział mulat podchodząc do mnie i ściskając moją rękę.
- Malik, tylko jej nie podrywaj. Pamiętaj, że masz już dziewczynę - zaśmiał się loczek. - Jestem Harry.
- A ja Louis - przedstawił się ostatni z chłopaków.
   Wiem, że był jeszcze Niall, ale jego nigdzie w pobliżu nie zauważyłam.
- Jestem Rosalie - powiedziała.
   Harry wziął mnie pod ramię i zaprowadził na sofę.
- Wiesz, jakby co, to jestem wolny - zaśmiał się.
- Hazz, nie strasz jej. Zresztą to dziewczynka Liam'a. Jest nietykalna.
   Usłyszałam jak Li odchrząknął zdenerwowany.
- Nie jestem jego dziewczyną - sprostowałam.
- Och, przepraszam. Po prostu Liam tyle o tobie mi opowiadał, że myślałem, że jesteście razem - wytłumaczył się Zayn.
- Przecież wcale tak dużo nie mówiłem - oburzył się Payne.
   Chciało mi się śmiać z tej sytuacji.
- Jasne. Już się nie tłumacz. I tak wiem swoje - zaśmiał się mulat.
   Muszę przyznać jedno: Liam miał świetnych przyjaciół. Przykro mi było tylko z tego powodu, że Niall nie mógł im tak zaufać. Przecież mógłby im powiedzieć coś o mnie. Chociaż wspomnieć, że ma kuzynkę. Moglibyśmy uniknąć tej całej szopki. Bylibyśmy wtedy razem szczęśliwi. Byłam pewna, że chłopaki dochowaliby tajemnicy. Nie! Przecież nie mogliśmy ryzykować ich życiem.
- To, co chcecie robić? - Zapytał Louis.
- Posiedzimy, porozmawiamy - przyznał Liam. - Idę zrobić herbatę. Rosalie, miałabyś może ochotę?
- Jasne - odpowiedziałam.
   Payne zniknął w kuchni zostawiając mnie samą z jego przyjaciółmi.
- To, czym się interesujesz?- Zapytał Harry.
- Och - zdziwiłam się, że odezwał się do mnie. - Uwielbiam rysować - odpowiedziałam.
- Jesteś w tym dobra?- Zapytał Louis.
- Można tak powiedzieć - Speszyłam się.
- Jest świetna! - Zawołał z kuchni Liam.
   A to podsłuchiwacz! Ale w sumie się mu nie dziwiłam. Ja też sama uważałabym, jeżeli miałabym takich przyjaciół. Przecież oni mogli go ośmieszyć. A najwidoczniej to właśnie próbowali zrobić.
   Po chwili mój przyjaciel przyniósł mi herbatę. Zaczęliśmy wszyscy rozmawiać. Czułam, że mogłabym zdobyć kolejnych przyjaciół.

Liam.
   Wszystko szło świetnie, według planu. Rosalie nie była nawet świadoma tego, ze Niall był w domu. Za parę minut miała się o tym przekonać, gdy już Irlandczyk zejdzie przebrany na wywiad, którego oczywiście nie ma. Tak łatwo było go oszukać.
   Wiedziałem, że mógłbym od razu zorganizować im spotkanie, bez wymyślania jakiś planów, ale chciałem, aby Rosalie najpierw poznała lepiej moich przyjaciół. Zależało mi na tym, aby się zaprzyjaźnili.
  Na szczęście moi przyjaciele polubili Ro. Świetnie się razem dogadywali. Dużo ze sobą rozmawiali, dzięki czemu mogli się lepiej poznać. Moi przyjaciele starali się zrobić jak najlepsze wrażenie.
   Zawsze myślałem, że Rosalie ma problemy z nawiązywaniem nowych znajomości. Zdradziła mi nawet, że miała tylko mnie, że nikt inny jej nie lubił. Nic nie zrozumiałem. Przecież jej nie dało się nie lubić, a widać było, że była szczęśliwa w naszym towarzystwie. Jeszcze nigdy nie widziałem jej takiej radosnej i zachwyconej.
   Była świetnym człowiekiem. Zastanawiałem się, dlaczego inni nie chcieli z nią rozmawiać. Nie wiedziałem, czy coś przede mną ukrywała, czy mnie okłamywała. Może chodziło o sprawy z jej ojcem? Tylko wątpiłem, że komuś by to powiedziała, skoro nawet mnie nie chciała tego wytłumaczyć. Szczerze, nie obchodziło mnie to, co myślą o niej inni albo jaki jest jej ojciec. Czułem, że przy mnie była prawdziwa, nie udawała nikogo. I tylko to się dla mnie liczyło. Nic nie było ważniejsze.
   Rosalie tek bardzo się uśmiechała. Aż nos jej się marszczył! Jeszcze nigdy nie widziałem jej takiej uśmiechniętej. Louis rozśmieszył ją tak bardzo, że musiała trzymać się za brzuch.
   Była urocza!
   Niestety nie przewidziałem jednej rzeczy. Jak ja mogłem to przeoczyć?
   Tak głośno się zachowywaliśmy, że Niall nas usłyszał. Zszedł szybciej, niż planowałem. Zdecydowanie zbyt szybko. To nie był dobry moment. Miał zejść później!
 - Co wam tak wesoło? - Zapytał wchodząc do salonu.
   Natychmiast wszyscy umilkli.
- Dlaczego nie przygotowuje cię się na wywiad? - Zdziwił się.
   Spojrzałem na wystraszoną twarz Rosalie, która próbowała ukryć swoją obecność w pomieszczeniu. Niestety na marne. Udało jej się jedynie posłać w moją stronę gniewne spojrzenie. Była na mnie zła. Jednak miała do tego prawo. Chyba powinienem jej powiedzieć. Należało jej się to.
- Nie ma żadnego wywiadu - zaśmiał się Harry. - Kto ci takie głupoty naopowiadał?
- Liam - odpowiedział Niall.
   Wydało się moje kłamstwo. Wiedziałem, że w końcu się dowie, ale miałem nadzieję, że nastąpi to trochę później, w odpowiednim czasie. Myliłem się. Mogłem to wcześniej przewidzieć! Och, jaki ja byłem głupi.
   Niall spojrzał na mnie. Nasze oczy na chwilę się spotkały. Patrzyliśmy na siebie wrogo. Później przeniósł swój wzrok na blond włosy Ro, która siedziała do niego tyłem, próbując się ukryć.
   Szybko obiegł kanapę i staną na wprost Rosalie. Zdezorientowana dziewczyna podniosła na niego wzrok.
- Rose?! - Zapytał.
   Nie do końca pojmował to, co się dzieje dookoła niego. Zresztą, ja sam nie wiedziałem, co takiego się dzieje.
 - Niall - odpowiedziała cicho.
- Co ty tutaj robisz?! - Wydarł się na nią.
   Był wściekły. Nigdy go takiego nie widziałem. Jego twarz była purpurowa. Dłonie zacisnął w pięści, gotowe do natychmiastowego ataku. Bałem się, że byłby w stanie ją uderzyć. Nie znałem go takiego.
- Ja nie wiedziałam, że tutaj będziesz - wymamrotała spuszczając głowę.
   Bała się.
- Spotykasz się z moimi przyjaciółmi za moimi plecami?!
   Wszyscy byli zaskoczeni zachowaniem i Niall’a i Rosalie. Nikt oprócz tej dwójki nie był do końca wtajemniczony. Może ja wiedziałem trochę więcej. Znałem ich historię, ale Ro nigdy nie zdradziła powodu, dlaczego tak jest. Przekonałem się, że musiało stać się między nimi coś bardzo ważnego, czego nie mogłem tak zignorować. Co mogło ich tak bardzo poróżnić? Dlaczego teraz zachowywali się w taki sposób? Przecież chyba kiedyś musieli się świetnie dogadywać. Co takiego to zniszczyło?
- To nie tak - powiedziała Rosalie na swoją obronę.
- Mam w dupie, jak to wszystko było! - Krzyknął gniewnie Niall. - A teraz wypierdalaj z mojego domu! Nie chcę cię tutaj widzieć!
   Rosalie bez żadnego pożegnania szybko wybiegła z domu. Musiała być załamana.
   W tamtym momencie miałem ochotę uderzyć Niall'a, za to, jak ją potraktował. Przecież nigdy się tak nie zachowywał!
- A ty - zwrócił się teraz do mnie - trzymaj się od niej z daleka - ostrzegł.
   Szybko wyszedł z salonu.


Cześć!
Zaskoczone?
Spodziewałyście się takiego obrotu sprawy?
Jeżeli nie, to szykujcie się na to, że następny rozdział też bardzo Was zaskoczy. 
Co myślicie o zachowaniu Niall'a?
Dobrze postąpił?
Wiem, że jeszcze nie znacie dokładnej przyczyny jego postępowania, ale myślę, że w późniejszym czasie będziecie mogły go dobrze osądzić.
No to chyba na tyle.

Kocham Was ♥

piątek, 7 listopada 2014

All You Need Is Love - ROZDZIAŁ 7

Rosalie:
   Cieszyłam się, że Liam przyszedł do mnie. Nareszcie mogłam go narysować. Tyle dni tylko na to czekałam. Nie, to nie była obsesja. Po prostu chciałam mieć po nim jakąś pamiątkę. Na przykład w postaci rysunku.
   Dla mnie to nie było głupie. Liam był osobą, której nie dało się nie lubić. Świetnie spędzało nam się czas razem. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi.
   Jedyne, co mogło nas powstrzymać, to mój ojciec. Mógł zjawić się w domu w każdej chwili, a jeżeli dowiedziałby się, że Liam tutaj jest, to nie ręczyłabym za niego. Strasznie nie lubił obcych, zresztą on chyba nikogo nie lubił. Każdy, kto chodź trochę wiedział, kim on jest, trzymał się od nas z daleka. Liam’owi jeszcze nic nie wyjaśniłam i nawet nie chciałam mu mówić. Lepiej było, gdy nic nie wiedział. Nie chciałam, aby to się dla niego źle skończyło. Przecież nie o to chodziło. Zresztą, gdyby wiedział, z pewnością nie chciałby mnie znać, a do tego nie mogłam dopuścić, jeżeli chciałam mu pomóc.
   Bałam się, że coś mogłoby pójść nie tak. Miałam jakieś głupie obawy. Nie wiem, może martwiłam się niepotrzebnie? Sama nie wiedziałam.
   Ponownie spojrzałam na Liam’a. Jego oczy nie patrzyły już na mnie, ale na coś, ponad moją głową. Sama spojrzałam w tamtą stronę. O nie. Jak ja mogłam to zrobić?! Zapomniałam zdjąć tę fotografię. Liam już wiedział. Z pewnością nie był taki głupi. Było już po mnie.
- Rosalie, skąd znasz Niall’a? - Zapytał.
   Przełknęłam głośno ślinę.
- Wcale go nie znam - skłamałam.
   Nie mogłam zrobić nic innego w tym wypadku. Nie chciałam, aby Liam znał prawdę. Nie wiedziałam, czy mu wtedy ufałam. Bałam się, że powie wszystko Horan’owi. A to nie mogło mieć miejsca. Nie teraz, nie, kiedy minęło tak mało czasu i on jeszcze o wszystkim pamiętał.
- Kim on dla ciebie jest? - Zapytał Payne.
- To długa historia Li.
- Mamy czas. Ro, liczę na wyjaśnienia.
- On nie chciałby, żebyś wiedział - powiedziałam cicho.
- W dupie mam jego zdanie! - Krzyknął.
   Nie wiedziałam, że jest taki wybuchowy. Nigdy taki nie był.
- To był mój kuzyn - przyznałam szeptem, ale na tyle głośno, aby Liam to usłyszał.
- Jak to był? - Zdziwił się mój przyjaciel.
- Pewnego dnia przyszedł do mnie i powiedział mi, że nie chce mnie znać. To wszystko. Od tego czasu zerwaliśmy kontakt.
- Jak to zerwaliście kontakt? - Zapytał. - Dlaczego?
- Przepraszam Liam. Nie mogę ci o tym powiedzieć. To sprawa między nami. Po prostu Niall miał pewne powody, dlaczego ma to zrobić. To tyle - westchnęłam.- Wiem, że mogłam ci powiedzieć o tym wcześniej, ale nie wiedziałam, jak mam ci to przekazać. Nie chciałam zniszczyć relacji pomiędzy tobą z Niall’em - przyznałam.
- Między nami nie ma żadnych relacji. Od jakiegoś czasu stał się dziwny, wręcz załamany. Mimo, że próbuje to ukrywać, to nie wychodzi mu to za dobrze. Już z nikim z zespołu nie chce rozmawiać. A jeżeli już to robi, to prowadzi to do kłótni.
- Nie wiedziałam - powiedziałam smutno.
- Nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi - przyznał Liam.
   Zamilkliśmy na chwilę. Każdy myślą o tym, co przed chwila się stało. Naprawdę nie chciałam mówić mojemu przyjacielowi prawdy, ale doszłam do wniosku, że powinien wiedzieć. Należało mu się to. Nie mogłam wiecznie ukrywać tego przez nim. W końcu i tak kiedyś by się domyślił. To było pewne. Może nie był to najlepszy pomysł, ale nie chciałam go okłamywać. Przecież miałam zdobyć jego zaufanie, a to zniszczyłoby wszystkie moje starania. Nie mogłam do tego dopuścić.
- Tęsknisz za nim?- Zapytał po chwili Liam.
- Czasem tak - przyznałam. - Ale wiem o tym, że on już mnie nie potrzebuje. Czasem wydaje mi się to smutne. Chodź może miał rację. Chyba nie miał wyboru. Musiał odejść - powiedziałam.
- A czy zdarzyło się już to wcześniej?
- Nie. To był pierwszy raz - przyznałam.
- Chciałabyś kiedyś do tego powrócić, co nie? - Zapytał Liam.
- Chciałabym, ale dał mi jasno do zrozumienia, że nie chce mieć ze mną nic do czynienia. Po jakimś czasie dałam sobie po prostu spokój.
- Ale…- ponownie zaczął Payne.
   Nie mogłam znieść już jego pytań.
- To naprawdę nic takiego. Skończmy ten temat - rozkazałam. - A teraz pozwolisz, że wrócę do rysowania ciebie - uśmiechnęłam się słodko.
   Liam tylko przytaknął głową.
   Znów wróciłam do mojej wcześniejszej czynności. Jednak teraz miałam małe kłopoty ze skupieniem się. Po mojej głowie znów chodziły mi wspomnienia z Niall’em.

Liam:
   Nie mogłem w to uwierzyć. Roselie była kuzynką Niall’a. Jak to w ogóle jest możliwe? I dlaczego zakończyli swoją znajomość. Co takiego się po między nimi stało, że Horan nie chciał już znać Ro?  O co w tym wszystkim chodziło? Już powoli nic nie rozumiałem. Nie wiedziałem, o co mogło chodzić.
   Jednego byłem pewien. Musiałem się dowiedzieć. Jeżeli nie od Rosalie, to oznaczało to, że musiałem porozmawiać z Niall’em.
   I jeszcze była druga sprawa. Musiałem ich jakoś ze sobą pogodzić. Cierpieli. Oboje cierpieli. To dlatego ostatnio Horan chodził taki dziwny i nerwowy. Przejmował się tą sytuacją. Zrozumiałem wszystko i już nie miałem mu tego za złe. Zacząłem go rozumieć i nawet mu współczułem. Czy to było głupie? Sam nie wiedziałem.
   Musiałem im obu pomóc. Musiałem zorganizować im spotkanie. Tylko to wszystko miało zdarzyć się w sekrecie. Ani Ro, ani Nialler nie mogli wiedzieć, że chciałem to zrobić. Musiałem to przed nimi ukryć. Użyć podstępu.
   Już powoli tworzył mi się plan w głowie. Wiedziałem, że to będzie trochę nie fair w ich stosunku, ale chciałem ich jakoś pogodzić. Przecież chyba oboje tego chcieli. No właśnie. Chyba. Musiałem zaryzykować.
   Gdy Rosalie ponownie zaczęłam mnie rysować, ja nadal myślałem o moim planie. Już nawet wiedziałem, jak mam to wszystko zrobić. Miałem nadzieję, że mi się to uda.
   Ponownie zapatrzyłem się w piękną twarz Ro. Byłem ciekawa, czy była świadoma tego, jak bardzo była piękna i zjawiskowa. Stop Liam! Nie możesz tak myśleć.
   Jej twarz znów skupiła się na rysowaniu mnie. Stwarzała pozory, jakby naszej poprzedniej rozmowy nie było. Tylko udawała. Wiedziałem, że przejmuje się tym wszystkim w środku. Jej oczy nie były już tak skupione na rysunku, a ręka nie wykonywała już tak pewnych ruchów. To było śmieszne, że mogłem poznać takie coś tylko przez jej rysowanie.
   Chyba za dużo jej się przyglądałem.
   Musiałem w końcu przestać to robić.
   Chciałem zerknąć na obrazek, ale Rosalie cofnęła go przede mną uśmiechając się.
- Jeszcze chwila - powiedziała.
- Dobrze.
   I miała rację. Chwilę później pokazywała mi obrazek. Rysowała pięknie - co wiedziałem już wcześniej - ale teraz jeszcze bardziej utwierdziłem się w tym przekonaniu.
- Jest świetny - dopiero później uświadomiłem sobie, co powiedziałem. - Mówię tutaj oczywiście o obrazku, a nie o mnie - wytłumaczyłem.
- Wiem, że mowa o rysunku. Ale może masz trochę racji. Ty też jesteś świetny - zaśmiała się.
- Dziękuję - czułem, jak się rumienię.
   To wszystko było takie niezwykłe. Ona była niezwykła.
- To ja powinnam dziękować. W końcu, kto normalny zgadza się 3 godziny siedzieć bezczynnie przy dziewczynie, która go rysuje - uśmiechnęła się.
   3 godziny? Minęły 3 godziny?! Tyle czasu byłem zapatrzony w nią? Całkowicie możliwe. Nawet nie wiem, kiedy to zleciało.
      Nagle usłyszałem trzaskanie drzwiami. Ktoś wszedł do domu. Spojrzałem na Ro, która była dziwnie zdenerwowana.
- Jest tu ktoś?! - Odezwał się męski głos.
   Rosalie wystraszyła się. W ogóle tego nie zrozumiałem. Jak mogła się kogoś wystraszyć?
- Tylko ja - odpowiedziała szybko.
   Skłamała. Dlaczego miałaby skłamać?
   Usłyszeliśmy kroki, które wydawały się być coraz bliższe.
- Liam, musisz stąd uciekać. Natychmiast! - Krzyknęła, ale nie na tyle głośno, aby mógł to usłyszeć jej tata... jeżeli to oczywiście był jej tata.
- Ale dlaczego? - Zapytałem zdziwiony.
- Wytłumaczę ci kiedyś - odpowiedziała wymijająco. - Proszę. Mój tata nie może cię zobaczyć. Zabije mnie, jeżeli się dowie.
   Zabije? Zaraz, czy ja usłyszałem: zabije?!
- Musisz wyskoczyć przez okno - powiedziała.
   Bała się. Ona się go bała!
- Dobrze - przyznałem.
   Nie wiedziałem, co robię. Po prostu otworzyłem okno i spojrzałem w dół. Nie było wysoko. Miałem nadzieję, że nic sobie przy tym nie zrobię.
- Nie może cię nikt zobaczyć - szepnęła jeszcze i pocałowała mnie w policzek.
   Zeskoczyłem.
   Przebiegiem przez ogródek. Oczywiście zważając na to, aby nikt mnie nie zobaczył. Przeskoczyłem przez ogrodzenie i znalazłem się na chodniku. Mogłem odetchnąć.
   O co w tym wszystkim chodziło? Nic nie rozumiałem. Zabije ją? Jej własny ojciec ją zabije? Nie, to nie mogła być prawda. Musiała się pomylić. Nie było innego wyjścia. To tylko głupia pomyłka, prawda?
   Z jakim potworem ona musiała żyć?!
   Co tu było grane?!
   To wszystko ani trochę nie było normalne. Coś w jej domu musiało się dziać. Co takiego zmusiło ją do tego, aby błagać chłopaka, by ten wyskoczył przez okno, kryjąc się przed jej ojcem?
   Zabije ją?! Nie, to musiała być jakaś pomyłka. A jeśli nie? Czy coś jej groziło?
   Czy ja byłem w niebezpieczeństwie?



Cześć :)
Co tam u Was?
Zaskoczone? Myślę, że nie.
Bardzo dużo osób domyślało się, że kuzynem Ro jest Niall.
Teraz doszła jeszcze strawa z jej ojcem.
Jak myślicie, o co z nim chodzi?
Mogę Was od razu zapewnić, że to nie jest jeszcze koniec tajemnic.
Och. Nie martwcie się. Mam już wszystko dobrze zaplanowane.
A do tego jeszcze ostatnio wymyśliłam coś całkiem fajnego ;)
No to chyba na tyle.

Kocham Was ♥

piątek, 31 października 2014

All You Need Is Love - ROZDZIAŁ 6

Rosalie.
   Minęły dwa miesiące, a my zachowywaliśmy się jak najlepsi przyjaciele. Wiem, że mówiłam, że nie chciałam go znać, ale nie mogłam go tak zostawić. Wiedziałam, że muszę mu pomóc, a poza tym był strasznie miłym człowiekiem. Mieliśmy tyle wspólnego. Naprawdę świetnie się dogadywaliśmy.
   Miałam znaleźć sobie przyjaciela, a Liam był najlepszym materiałem na niego. Nie mogłam z tego tak łatwo zrezygnować. Co mogłam za to, że zaczęło mi na nim zależeć? Nie! Nie zakochałam się! O nie! Po prostu zależało mi na nim, jak na przyjacielu. Nikim więcej. Nawet nie wiem, czy nadawaliśmy by się do życia razem.
   Liam był naprawdę miłym i uczynnym człowiekiem, ale nie kochałam go. I nawet nie wiedziałam, czy mogłabym go pokochać. Nie zamierzałam próbować.
   Wiem, że nie powinniśmy się przyjaźnić, ale nie mogłam tak o nim zapomnieć. Obiecałam, że mu pomogę, a obietnic się nie łamie. Przynajmniej ja tak sądziłam.

   Kolejny dzień. Kolejne nasze spotkanie. Widywaliśmy się prawie codziennie i jakoś nie przeszkadzało nam to.
   Wybiłam sobie wszystkie myśli z głowy i ruszyłam w stronę mojego przyjaciela, który już na mnie czekał przy wejściu do parku.
- Cześć - powiedziałam delikatnie się do niego przytulając.
- Hej - uśmiechnął się. - Co tam u ciebie?
- Wszystko dobrze.
- Przejdziemy się?
- Oczywiście - odpowiedziałam.
   Zaczęliśmy spacerować blisko siebie. Ramię w ramię. Rozmawialiśmy na przeróżne tematy. Najczęściej były to niezbyt ważne sprawy.
   Rozmawiając mogliśmy się lepiej poznać, a przecież musiałam zdobyć jego zaufanie, aby mu pomóc. Nie wydawał mi się być człowiekiem schorowanym. Nie wyglądał na takiego, ale moja doktorka miała rację. Był chory, a ja musiałam mu pomóc. Czułam taki obowiązek. Tylko najpierw musiałam dowiedzieć się, na co choruje.
   Jednak nie za często - a nawet wcale - nie poruszaliśmy tematu naszych chorób. Wiedziałam, że go to ciekawiło, ale był jak najbardziej świadom tego, że jeżeli zapyta mnie, na co chorowałam, to sam będzie mi musiał powiedzieć, co jest z nim. Ewidentnie nie chciał mi na razie mówić, a ja nie zamierzałam go do niczego zmuszać. Nie o to tutaj chodziło. Nie chciałam nalegać. Wolałam poczekać, aż sam mi powie. Wtedy będzie większa możliwość, że mu pomogę. Przynajmniej ja tak myślę.
   Gorzej będzie, jeżeli nigdy mi nie powie, albo nie będzie chciał mojej pomocy. Kto wie, z jakiego powodu nie chce się poddać leczeniu? Może wcale nie zależy mu na życiu? Może nie chce jeszcze bardziej cierpieć? Może się czegoś obawia?  
   Nie wiedziałam, czy był jakiś sposób, aby wyciągnąć od niego te informacje, ale musiałam się jakoś dowiedzieć. Wiedziałam, że musi minąć trochę czasu, aby mi na tyle zaufał. Zamierzałam być z nim przez ten cały czas.
- Kiedyś mówiłaś mi, że chciałabyś mieć więcej czasu i mnie namalować. Przypominasz sobie to?- Zapytał Liam.
- Tak. Wiem, że coś takiego mówiłam - przyznałam.
- Ta oferta jest nadal aktualna? Bo wiesz, ja ostatnio mam dużo czasu - uśmiechnął się.
- Oczywiście, że jest aktualna - zaśmiałam się.
   Zaczęłam się zastanawiać. Mojego ojca nie było w domu. Na pewno go nie było. Przecież jeszcze mówił to rano. W ogóle to cud, że powiedział.
- Chciałbym kiedyś zobaczyć twoje dzieła - przyznał Liam.
- Możesz to zrobić - uśmiechnęłam się.
- Ale teraz? - Zdziwił się.
- No jasne - uśmiechnęłam się.
   Może to nie był najlepszy pomysł, ale zależało mi na nim. Chciałam, aby poznał moją sztukę. Zresztą obiecałam mu to, a miałam zasadę, że obietnic się dotrzymuje. Nie chciałam go zawieść.
   Nikomu nigdy nie pokazywałam moich rysunków, no chyba, że mojemu kuzynowi, ale miałam o nim zapomnieć. Liam byłby pierwszą obcą - a może i nie - osobą, której chciałam się pochwalić. Bo chyba mu ufałam.
- To co, idziesz? - Zapytałam.
- No jasne - odpowiedział szczęśliwy.
   Chwyciłam go za rękę i pociągnęłam za sobą. Jednak, gdy sobie uświadomiłam, co zrobiłam, szybko puściłam jego rękę i uśmiechnęłam się. Odwzajemnił to.
   Wiedziałam, że jednak podjęłam dobrą decyzję. Jeżeli chciałam, aby zdobył do mnie zaufanie, to ja również musiałam mu zaufać.

Liam.
   Cieszyłem się, że chciała mi pokazać swoje rysunki. To naprawdę wiele dla mnie znaczyło. To tak, jakby odkryła przede mną kolejną tajemnicę z jej życia. To było niesłychane!
   Nie wiedziałem, dlaczego, ale miałem taką głupią nadzieję, że na którymś z rysunków zobaczę siebie. Głupie, prawda? Po prostu chciałem się dowiedzieć, czy ona też, gdy jest sama wspomina sobie chwile ze mną. Nie, żebym ja to robił… No dobra, kogo tam będę oszukiwał. Czasami nawet po długiej rozłące - trzy dni wystarczą, abym nazwał ją długą - tęskniłem za nią. Nie wiem, co takiego się ze mną stało. Przecież się nie zakochałem. Po prostu była dla mnie przyjaciółką. Nikim więcej. Na razie na nic poważniejszego się nie zanosiło i chyba to się nigdy nie wydarzy.
- Liam, słuchasz mnie? - Usłyszałem pytanie.
   Potrząsnąłem głową chcąc zapomnieć o tym, o czym myślałem i spojrzałem na Rosalie.
- Tak, tak - zapewniłem. - Przepraszam, zaciąłem się.
- Zauważyłam - przyznała dziewczyna.
- Co takiego mówiłaś? - Zapytałem.
- Chciałam ci powiedzieć, że już jesteśmy na miejscu.
   No tak. Dopiero teraz zauważyłem, że się zatrzymaliśmy. Przed sobą ujrzałem mały, biały domek. Weszliśmy przez trochę już zniszczone, drewniane wejście i dróżką ułożoną z kamieni dotarliśmy do drzwi.
   Rosalie wyciągnęła z kieszeni klucze i otworzyła nam drzwi. Weszliśmy do środka. Ro dziwnie się spięła, jakby była gotowa w każdym momencie wybiegnąć z domu. To było dla mnie dziwne.
- Jest tu ktoś?- Zapytała.
   Spojrzałem na nią pytająco.
- Chciałam zobaczyć, czy moi rodzice przyszli już z pracy - wytłumaczyła.
   Uwierzyłem jej.
   Odpowiedziała nam cisza. Byliśmy sami w domu. Ro od razu się rozluźniła.
   Ruszyła się, a ja podążyłem za nią. Dokładnie przyglądałem się wszystkiemu. Poprowadziła mnie przez mały przedpokój i weszliśmy schodami na górę. Domyśliłem się, że to tam właśnie znajduje się jej pokój.
   Rosalie odwróciła się na chwilę i posłała mi uśmiech. Gdy znaleźliśmy się na górze popchnęła jakieś - dość zniszczone - drzwi. Weszliśmy do jej pokoju. Nie był on jakieś zadziwiającej wielkości. Mała klitka, ale sądzę, że jej wystarczała. Ściany były pomarańczowe i wisiały na nich obrazki namalowane zapewne przez Ro. Półki również były pozaklejane rysunkami, że aż trudno było zobaczyć kolor mebli. Łóżko, które stało przy oknie było dokładnie posłane. Parapet był dość szeroki, że nawet mogłem się założyć, że to tam powstają wszystkie rysunki Rosalie.
   Aż zacząłem sobie wyobrażać, jak spędza wieczory, słuchając muzyki i rysując. To byłby świetny widok. Tylko czy prawdziwy? Nie wiedziałem. Chciałem to kiedyś sprawdzić.
- Ładnie tutaj - powiedziałem.
   Uśmiech na twarzy Ro się powiększył.
- Dziękuję - odpowiedziała.
   Pokazała ręką na swoje łóżko, sugerując mi, abym usiadł. Oczywiście wykonałem to, o co mnie prosiła i spoglądałem na nią, jak szuka czegoś w szafce.
   Patrzyłem na jej skupioną twarz. Zmarszczyła czoło tak, że na środku zauważyłem zmarszczkę. Usta lekko poruszyły jej się, gdy głośno wypuściła z nich powietrze.
- Mam - powiedziała bardziej do siebie, niż do mnie.
   Podała mi wielką teczkę. Otworzyłem ją za jej pozwoleniem i zobaczyłem rysunki.
   Każdy przedstawiał coś innego. Niektóre były jakby z innego świata.
- Są piękne - westchnąłem.
   Nic mi nie odpowiedziała, nawet się nie uśmiechnęła. Przeczuwała, że to właśnie powiem. Powinienem stać się mniej przewidywalny.
- Czy mogłabym cię narysować? - Zapytała po jakimś czasie.
- No jasne! - Odpowiedziałem wesoły.
   Od razu wyciągnęła czystą kartkę, ołówek i usiadła przy biurku.
   Rozłożyłem się na łóżku, aby łatwiej jej było ująć moją twarz.
   Gdy zaczęła rysować, dokładniej się jej przyjrzałem. Była taka szczęśliwa, że mogła to robić. Jej oczy aż promieniały szczęściem, usta wygięły się w lekkim uśmiechu. Jej ręka pewnie krążyła po kartce, dzięki czemu powstawał nowy rysunek. Powoli zaczynało to przypominać moją twarz. Była bardzo skupiona na tym, co robiła, że aż zdziwiło mnie to, że jej nie rozpraszałem. Może to głupie, ale w ogóle nie zwracała na mnie uwagi. Co jakiś czas tylko podnosiła głowę, aby przyjrzeć się mi. Nic więcej. Nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa.
   Znów zacząłem wpatrywać się w jej oczy, które wyglądały dla mnie tak znajomo. Nie wiem, czy było to z powodu tego, że często się im przyglądałem, czy dlatego, że widziałem je już u kogoś innego. Taki błękit… Wiedziałem, że skądś go znam. Ale skąd?
   Wtedy podniosłem swój wzrok i zobaczyłem fotografię. To właśnie w tym momencie przekonałem się, skąd znam te oczy. Że wcześniej się nie zorientowałem.
   Tylko, jakim cudem oni się znali?
   Przecież to było niemożliwe.
   Nie. Nie. Nie. Na pewno powiedziałaby mi. Musiałaby mi powiedzieć. Może to była jakaś głupia pomyłka. Może mi się to tylko zdawało. Nie! Przecież to nie mógł być On… Ale był. To był On. On i Ona.


Cześć ;)
No to co, domyślacie się już, kto jest kuzynem Rosalie?
W następnym rozdziale dowiecie się czegoś więcej.
No i już w kolejnym rozdziale poruszę temat ojca Rose. 
Dojdzie wiele tajemnic ;)
Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze.

Kocham Was ♥

piątek, 24 października 2014

All You Need Is Love - ROZDZIAŁ 5

Rosalie:
   Chciałam mu pomóc. Naprawdę chciałam mu pomóc. On był inny. On znał jego. Nie mogłam. Po prostu nie mogłam ryzykować w tej sytuacji. Liam był jednym z nich. To oni mi go zabrali. To przez nich on odszedł, zostawił mnie.
   Nie mogłam spotykać się z Liam’em. To było zbyt ryzykowne. Oni obaj się znali. Byli najlepszymi przyjaciółmi.
   Żałowałam, że nie mogłam pomóc Liam’owi, ale po prostu czułam, że nie dam rady. To nie było zadanie dla mnie. Nie nadawałam się do tego. Byłam za słaba. Nie potrafiłam się pozbierać po jego stracie.
  Wiem, że teraz mogłam mieć jedyną szansę, aby znów go zobaczyć, ale nie chciałam, aby uznał, że znów wchodzę w jego życie, gdzie dał mi do zrozumienia, że nie chce mnie znać; gdzie zadawanie ze mną było wstydem.
   Aż za dobrze pamiętam ten dzień.
   Uśmiechnęłam się do mojego kuzyna, który od razu po przekroczeniu drzwi uśmiechnął się do mnie. Jednak to nie było to, czego oczekiwałam. Zawsze, ale to zawsze całował mnie w policzek. Dlaczego wtedy tego nie zrobił? Jego uśmiech nie był prawdziwy. Wydawał mi się smutny. On był smutny!
- Czy coś się stało?- Zapytałam.
   Spojrzałam w jego oczy, które były tak bardzo podobne do moich. Mieliśmy identyczne tęczówki. Zawsze się z tego powodu cieszyłam. Byliśmy do siebie tacy podobni.
- Nie… to znaczy tak - przyznał.
- O co chodzi?- Zapytałam podejrzliwie.
- Rose - uśmiechnęłam się na sam ten dźwięk. Tylko on tak do mnie mówił. Tylko jemu pozwalałam. A on doskonale o tym wiedział. W końcu mówiliśmy sobie wszystko. Byliśmy jak rodzeństwo.- Muszę powiedzieć ci coś bardzo ważnego.
- Śmiało, mów. Słucham - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Nie możemy już się widywać. Twój ojciec ostatnio szaleje, a ja chcę rozpocząć karierę. Nie chcę, aby prasa o mnie źle pisała - powiedział.
- Co?- Zapytałam zdezorientowana.
- Nie chcę, aby wszyscy dowiedzieli się, że mam taką rodzinę - przyznaje.
- Czyli jaką?
   Byłam zła. Potwornie zła. On był moim kuzynem? Powierzałam mu wszystkie swoje sekrety, a on tym razem stał się taki bezduszny. Wolał zerwać naszą przyjaźń, to, co nas łączyło tylko dlatego, że nie chciał mieć złej opinii?
- Dobrze wiesz, kim twój ojciec jest. Wszyscy wiemy, czym się zajmuję. Jak myślisz, jak będę wyglądać, gdy świat się o tym dowie?
- Nie wierzę ci, że jesteś moim kuzynem, że ci ufałam. Jak mogłeś? Nienawidzę cię - przyznałam. Zaczynałam czuć przypływające łzy.
- Proszę, nie pisz do mnie, nie dzwoń, nie kontaktuj się ze mną. Zapomnijmy o tym, że się kiedyś znaliśmy.
   Właśnie wtedy go znienawidziłam.
   Kochałam go i nienawidziłam jednocześnie. Nawet nie wiedziałam, czy to było możliwe.
   A myślałam, że był moim kochanym kuzynem.
   Gdy sobie przypomnę te wszystkie chwile, to mam dość. To tak wiele mnie kosztowało. Dlatego nie mogłam pomóc Liam’owi. Oni się znali. Miałam zakaz kontaktowania się z moim kuzynem, a jeżeli zaczęłaby pomagać Liam’owi, to wszystko bym zniszczyła. Nie mogłam. To nie było takie proste. Mój kuzyn nie chciał mnie już znać, więc musiałam zrobić coś, aby o mnie zapomniał. Tylko czasem zastanawiałam się, czy myśli o mnie. Czy chodź raz, od naszego rozstania pomyślał o mnie, chociaż na sekundę? Chciałam wiedzieć, czy jestem dla niego ważna. Nie wiem, czy mogłabym mu kiedyś to wybaczyć. Tego do końca nie byłam pewna. Wiedziałam jedynie, że chciałabym cofnąć czas i nie pozwolić mu na to, aby odszedł. O niczym więcej nie marzyłam. Chciałam znów go odzyskać, ale wiedziałam, że to nie możliwe. Przecież byłam dla niego nikim. Dlaczego miałby o mnie pamiętać?
   Nie mogłam się dłużej martwić. Musiałam zrobić coś pożytecznego, aby zapomnieć.
   Wyszłam po cichu z pokoju. Zeszłam ostrożnie po schodach. Zatrzymałam się dopiero przy salonie, aby zobaczyć czy mój tata śpi. Miałam wielką nadzieję, że tak jest. Na szczęście wybrałam odpowiednią porę. Udało mi się!
   Moja mama była w pracy, więc nie miałam żadnego problemu. Nie musiałam nikogo informować, gdzie idę.
   Dobrze wiedziałam, że Liam w tym czasie może być w szpitalu, ale mało mnie to obchodziło. Musiałam iść zobaczyć się z dziećmi, tym bardziej, że ostatnio je zaniedbałam.
   Ruszyłam w stronę szpitala.

Liam.
   Nie wiedziałem, co się z nią działo. Odkąd wybiegła z kawiarni nie miałem z nią kontaktu, co bardzo mnie martwiło. A co, jeżeli coś jej się stało?
   Nie. To niemożliwe. Przecież tak dobrze nam się rozmawiało. Naprawdę, miałem wrażenie, że zależy jej na tym, aby mnie poznać. Mnie też zależało. Co takiego się stało? Czy coś źle powiedziałem? Jakoś ją do siebie zraziłem? Nie! Nie zrobiłem nic takiego. Po prostu wybiegła z kawiarni, gdy… gdy powiedziałem jej, że śpiewam w One Direction. Ale dlaczego to zrobiła? Może nas nienawidziła?
   Nie. To musiało być coś innego, a ja zamierzałem się dowiedzieć. Nie mogłem tego tak zostawić.
   Wiedziałem, gdzie mogłaby być. Szpital. To było jedyne miejsce. Musiałem ją tam znaleźć. Dlatego to właśnie tam się udałem.

   Zaraz po wizycie u lekarza poszedłem do odpowiedniego miejsca. Spojrzałem przez okno na świetlicę. Siedziała tam. Uśmiechała się. Była piękna. Tak, jak zawsze.
   Chciałem stchórzyć. Bałem się tego, co mógłbym usłyszeć, ale musiałem zaryzykować, bo mógłbym ją stracić. Nie mogłem do tego dopuścić.
- Liam, weź się w garść - powiedziałem sam do siebie.
   Delikatnie popchnąłem drzwi.
   Wszystkie spojrzenia zwróciły się w moją stronę. Nawet ona na mnie spojrzała. Myślałem, że w jej oczach zobaczę zdenerwowanie, nienawiść, ale wydawały mi się być smutne. Zraniłem ją?
- Cześć - powiedziałem i się uśmiechnąłem.
  Odwzajemniła uśmiech. Było dobrze.
- Ro, czy to nie jest ten chłopak, którego kiedyś narysowałaś? - Zapytała jakaś dziewczynka zeskakując z kolan Rosalie.
- Tak, to on - dziewczyna zarumieniła się.
   Rysowała kiedyś mnie. Rysowała.
   Czyli że ona też mnie wcześniej zauważyła? Może przeżywała dokładnie tę samą sytuację, co ja? Czy było z nami podobnie?
- Rosalie, możemy porozmawiać? - Zapytałem.
- Później, dobrze? Teraz jestem zajęta - powiedziała.
- Jasne - przyznałem.
- Teraz musisz się z nami pobawić - zaśmiała się mała dziewczynka.
   Pociągnęła mnie za rękę i usadziła na krześle, obok Rosalie.
   Posłała mi delikatny uśmiech i uścisnęła moja rękę.
- Teraz musisz tu zostać. Nie masz wyboru - zaśmiała się.
- Zostanę.
   Tak jak obiecałem, tak zrobiłem. Nie mogłem zawieść jej i dzieci. Już wiem, dlaczego tak bardzo lubiła tutaj przychodzić. Naprawdę dobrze się bawiłem. To była świetna zabawa! Te dzieciaki było słodkie. Razem zadecydowaliśmy, że wszyscy coś narysujemy.
   Gdy już kartki i kredki były rozdane, i każdy znalazł sobie miejsce przy stoliku Rosalie usiadła obok mnie.
- Mogłabym cię narysować?- Zapytała cicho.
- Jasne - odpowiedziałem.
   Cieszyłem się, że chciała właśnie mnie narysować. Wiem, że robiła to wcześniej, ale teraz ja również przy tym byłem. Mogłem zobaczyć jej dzieło. A tak naprawdę to chciałem zobaczyć jak pięknie rysuje.
   Może to głupie, ale po prostu chciałem wiedzieć, jak mnie widzi, jak dla niej wyglądam, co jest dla niej ważne. Chciałem poznać jej zdanie.
   Ja też postanowiłem coś narysować. Na początku nie wiedziałem co, ale po chwili się zdecydowałem.
   Zacząłem rysować łąkę, a na niej kwiaty. Nie wiem, dlaczego to wybrałem. Po prostu czułem, że to mógł być mój najlepszy wybór. Nie chciałem się zbłaźnić, bo szczerze się przyznam, nie potrafiłem rysować. Może nie powinienem się tym przejmować?
   Zerknąłem na rysunek Ro, ale ta szybko go zakryła.
- Nie podglądaj - powiedziała.
   Uśmiechnąłem się do niej.
- Dobrze. Nie będę - obiecałem i odwróciłem wzrok.
- Chciałabym, aby to była niespodzianka dla ciebie.
   Nic na to nie odpowiedziałem.
   Była wyjątkowa. To musiałem przyznać.

   Gdy już wszyscy skończyli Rosalie zwróciła się do mnie.
- Przepraszam, że nie wyszło to aż tak ładnie, ale nie miałam tyle czasu - powiedziała i podała mi kartkę.
   Przyjrzałem się dokładnie obrazkowi.
- Jest świetny - powiedziałem prawdę.- Dziękuję.
- Cieszę się, że ci się podoba. Może kiedyś będę miałam wystarczająco dużo czasu, aby cię namalować.
- Mam taką nadzieję. A teraz, jeżeli pozwolisz, zapraszam cię na spacer. Chciałbym z tobą porozmawiać.
- No dobrze - uśmiechnęła się niepewnie.


Cześć ;)
Tak szczerze to rozdział miałam dodać parę godzin wcześniej, ale się zaczytałam i nawet nie zauważyłam, kiedy ten czas zleciał haha
Dochodzi coraz więcej tajemnic.... a będzie ich jeszcze więcej ;p
Jak myślicie, dlaczego Rosalie pod koniec rozdziału zmieniła zdanie i zdecydowała się na rozmowę z Liam'em? 
Nie zdradzę Wam co będzie w kolejnym rozdziale, ale musicie wiedzieć, że zrobi się bardzo interesująco ;)
Do następnego!

Kocham Was ♥