sobota, 27 grudnia 2014

All You Need Is Love - ROZDZIAŁ 12

Rosalie.
   Minęły dwa dni. Dwa dni oczekiwania i nadziei, że On się zjawi. Nie zrobił tego, chodź nie powinnam mu się dziwić. Nie wiedział, że byłam w babci, więc jaka była szansa, że mnie znajdzie? Raczej żadna.
   Chyba nie miałam na co czekać. Musiałam pogodzić się z tym, że tutaj nie przyjedzie. Nie było prawa, aby dowiedział się, gdzie jestem. Jedyną osobą, która mogła mu to powiedzieć była moja mama, ale ona tego by nie zrobiła. Poprosiłam ją o to. Wiedziałam, że mnie nie zawiedzie. A przynajmniej miałam taką nadzieję.
   Babcia cały czas powtarza mi, że mam czekać. Ale czy to coś da? Sama nie wiedziałam, co mam o tym myśleć.
- Jeżeli kocha, to przyjedzie - upominała mnie.
- Wątpię w to, żeby mnie kochał. Wydaje mi się, że traktuje mnie tylko jak przyjaciółkę.
- Wątpię w to - przyznała babcia.
- Niby dlaczego? Babciu, dobrze go znam. Zresztą, sama wolałabym, żeby nic do mnie nie czuł, ponieważ go nie kocham - zauważyłam.
- Nie wydaje mi się - upierała się babcia.
- Babciu - westchnęłam.- Nie wiesz, co o nim myślę.
   Nie rozumiałam tego. Staruszka na siłę próbowała wmówić mi, że kocham Liam’a, przecież byłam pewna, że tak nie ma… a może mi się tylko zdawało? Nie, przecież nie mogłam go kochać. To nie mogło mieć miejsca.
   Nawet, jeżeli bym coś do niego czuła, to chyba oczywiste, że bym się do tego nie przyznała, bo, po co? Babcia nie musiała wszystkiego wiedzieć. Mogłaby się jeszcze wygadać, albo coś takiego.
   Przyznam się szczerze, że jej nie ufałam. To nie tak, że kiedyś zdradziła jakąś moją tajemnicę, po prostu… no sama nie wiem. Może nie chciałam się do tego przyznać?
- Co takiego o nim myślisz? - Zapytała babcia.
- Ja… myślę, że jest miły, przyjacielski i … - sama nie wiedziałam, co mogłabym jeszcze o nim powiedzieć.
   Kłamliwy? Tak. Mogłam się z tym zgodzić. Liam był kłamliwy. Nie chciał mi powiedzieć, że jest chory.
- Rosalie, nie wciskaj mi tu kitu - zaśmiała się babcia.
   Nie no! Chyba dzisiaj nie mogłyśmy się dogadać.
- To, co takiego ty o tym sądzisz? - Zapytałam z wyrzutem.
   Byłam już nieźle wkurzona.
- Że coś do niego czujesz, ale nie chcesz się przede mną przyznać - przyznała. - I nawet nie próbuj zaprzeczać, bo dobrze wiem, że taka jest prawda!
   Zaczęłyśmy się z tego obie śmiać. Bo to była naprawdę komiczna sytuacja!
   Nie wiedziałam, czy go kochałam. Naprawdę nie wiedziałam. I chyba nie chciałam, aby mnie kochał, bo ja mogłabym mu dać jakąś nie jasną odpowiedz i nasza przyjaźń mogłaby się rozpaść. Nie chciałam tego. Był moim najlepszym przyjacielem.
   O którym powinnam już dawno zapomnieć!
   Ale co ja mogłam za to, że nie potrafiłam?

Liam.
   Rosalie nie było. Nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Zniknęła. Przepadła. Nie odbierała niczyich telefonów, nie odpisywała na wiadomości. Już wszyscy zaczęliśmy się o nią martwić. Nawet Niall. Nawet on! Rozumiecie to?!
  Nie mogłem spotkać jej w szpitalu. Nie chodziła do dzieci. Wyjechała. Tylko tyle się dowiedziałem.
   Nikt z nas nie wiedział, gdzie mogła wyjechać. Niall’owi nie przychodziło żadne miejsce do głowy. Nawet nie wiecie, jak siebie za to wszystko obwiniał.
- Przecież nie mogła przepaść bez wieści - mówił.
- Co takiego sugerujesz? - Zapytałem.
   Kolejnego rana siedzieliśmy przy telewizorze rozmyślając o Rosalie. Nawet Louis, Harry i Zayn włączyli się w poszukiwania. Widać, że naprawdę było im głupio i z jakiegoś powodu chcieli ją przeprosić. Uważali, że nawalili po całej linii. Nie pytałem o nic. Wolałem nie wiedzieć.
   Nie mogłem zaprzeczyć. Wszyscy się z nią zżyliśmy i nie mogliśmy tak po prostu o niej zapomnieć. A szczególnie ja. Kochałem ją! Rozumiecie, kochałem ją! I mogłem o tym śmiało mówić. Chciałem wykrzyczeć to wszystkim. A co najważniejsze, powiedzieć o tym Ro. Oczywiście byłem pewny tego, że przy niej wymięknę, ale chyba warto było zaryzykować. Chciałem spróbować. Jeżeli ona do mnie nic nie czuje, to będziemy się dalej przyjaźnić. Nie będzie żadnego problemu. Może taki mały, ale ona akurat nie będzie musiała o tym wiedzieć.
- Ktoś z pewnością musi wiedzieć, gdzie zniknęła - przyznał Niall.
- Ale kto mógłby o tym wiedzieć?
- Jej mama - odpowiedział po chwili zastanowienia Horan.
   Strzelił w dziesiątkę. Przecież jej mama musiała wiedzieć, gdzie się jej córka znajduje. Tata nie, ale mama z pewnością.
- Gdzie możemy ją znaleźć? - Zapytałem.
- Możliwe, że będzie teraz w pracy - przyznał patrząc na zegar, który wskazywał godzinę 11:00.
- No to, na co czekamy! - Krzyknąłem. - Jedziemy.
   Wszyscy się z tym zgodziliśmy. W końcu nie mieliśmy innego wyjścia. Tylko od pani Miles mogliśmy się dowiedzieć czegoś więcej.
   Wsiedliśmy do samochodu. Niall służył jako nawigacja, ponieważ tylko on wiedział, gdzie pracuje mama Rosalie. Mieliśmy szczęście, że blondyn chciał nam pomóc. W końcu zaczął interesować się swoją kuzynką.
   Przyjechałyśmy pod mały hotel, gdzie zapewne była pani Miles. Niall wysiadł szybko z samochodu, a my zrobiliśmy to za nim.
   Wszedł do budynku i szybko podszedł do recepcji uśmiechając się do jakiejś kobiety, która dopiero po chwili zwróciła na niego wzrok. Wpatrywała się w niego zdziwiona i zła. Chyba musiała wiedzieć, co się pomiędzy nim, a Ro wydarzyło. Trudno to było ukryć.
- Niall? - Zapytała. - Co tutaj robisz?
- Cześć ciociu - przywitał się Horan.
   Uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- To są moi przyjaciele - znów się odezwał pokazując na nas.
   Pani Miles przyjrzała nam się wszystkim. Jej wzrok zatrzymał się na mnie. Patrzyła długo w moje oczy, jakby oczekując, że coś się stanie. Jednak nic takiego się nie wydarzyło. Musiała znać mnie ze szpitala. Miałem nadzieję, że się nie wygada. Nie mogła.
- Ja cię chyba znam - przyznała.
   Dalej patrzyła na mnie. Po chwili poczułem na sobie wzrok wszystkich. Przełknąłem głośno ślinę.
- To niemożliwe - uśmiechnąłem się. - Nie spotkaliśmy się wcześniej.
- A mi się wydaje, że tak - odpowiedziała od razu.
   Teraz już wiedziała, że kłamię. Była pewna swego. Wiedziałem o tym.
   Spojrzałem na nią błagalnie. Proszę, nic nie mów. Moi przyjaciele o niczym nie wiedzą. Niech to pozostanie między nami.
- A nie. Przepraszam. Masz rację. Pomyliłam cię z kimś - przyznała z uśmiechem.
   Kłamała. Zrozumiała, o co mi chodzi. Byłem jej wdzięczny.
- Ciociu, nie wiesz może, gdzie jest Rosalie? Z tego, co wiemy, to gdzieś wyjechała. Nie potrafimy się z nią skontaktować - powiedział Niall, znów odwracając się do swojej cioci, która już zdążyła przenieść wzrok ze mnie, na niego.
- Wiem kochany, ale nie mogę ci powiedzieć. Obiecałam jej to - przyznała smutno.
- Proszę, to bardzo ważne - tym razem ja się odezwałem.
   Mama Rosalie znów spojrzała na nas wszystkich. Musiała się nad nami zlitować.
- Och, no dobrze. Rosalie zabije mnie, jak dowie się, że wam powiedziałam. Jest u babci Evie. Niall, wiesz gdzie ona mieszka, prawda?
- Tak - odpowiedział Irlandczyk.
   Możliwe, że nam się udało. Jeżeli od razu tam pojedziemy, to możliwe, że jeszcze dzisiaj się z nią zobaczę i porozmawiam. Powiem jej, że ją kocham! Tak, zrobię to. Tyle na to czekałem.
   Podziękowaliśmy pani Miles i wspólnie uzgodniliśmy, że od razu wyjeżdżamy. Była to może jakaś godzinka jazdy stąd.
   Nie wiem, dlaczego, ale każdy chciał się zobaczyć z Ro. Wszyscy ją polubiliśmy. Zauważyłem, że nawet Niall był zadowolony z tego faktu. Może w końcu oboje odpuszczą i się pogodzą?
   Cała droga minęła nam w bardzo ekscytującej rozmowie. Byliśmy zadowoleni, że zobaczymy się z Rosalie. Nie potrafiłem doczekać się momentu, w którym znów ją zobaczę, przytulę i pocałuję w policzek mówiąc, jak bardzo tęskniłem.
   Pierwszy raz od paru dni byłem tak szczęśliwy. Nie posiadałem się z radości!
   Po jakimś czasie przyjechaliśmy na miejsce. Przynajmniej tak sądził Niall. Zaufaliśmy mu, więc sądziliśmy, że się nie myli.
   Gdy Louis zaparkował już samochód, podeszliśmy do drzwi. Horan zapukał w nie i odczekaliśmy chwilę, po czym ujrzeliśmy Rosalie w drzwiach.
   Patrzyła na nas, jak w obrazek. Nie wierzyła, że tutaj jesteśmy. Widziałem, jak dyskretnie szczypie się w udo. Byliśmy prawdziwi.
   Wyminąłem wszystkich i podbiegłem do niej. Rozłożyłem ramiona i wtuliłem się z nią. Od razu to odwzajemniła.
   Tak jak sobie to obmyśliłem, pocałowałem ją delikatnie w policzek. Usłyszałem jej cichy śmiech.
- Tęskniłem - wyszeptałem jej do ucha.
   Poczułem jedynie, jak nasz uścisk jeszcze bardziej się wzmacnia. Pogładziłem plecy Ro. Nie chciałem jej puszczać. Mogłaby zostać w moich ramionach już zawsze.
   Kochałem ją.
   Tylko kompletnie nie wiedziałem, jak miałem jej to powiedzieć.
   Puściliśmy się dopiero wtedy, kiedy usłyszeliśmy śmiech chłopaków, którzy się z nas nabijali.



Cześć :)
Przepraszam, że rozdział dodaję z opóźnieniem, ale szczerze się przyznam, że dopiero przed chwilą ogarnęłam, że jest już sobota. Przepraszam, jestem jakaś strasznie zakręcona ostatnio :)
Jak Wam mija czas, jak tam Święta?
A tak w ogóle, to co sądzicie o rozdziale?
Podoba Wam się?

5 komentarzy: