sobota, 28 lutego 2015

All You Need Is Love - ROZDZIAŁ 21

Rosalie.
   Miałam bardzo mieszanie uczucia. Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Moja sprawa z ojcem zostałam szybko wyjaśniona. Wszystkim zależało na czasie. Pozamykano ich w więzieniach. Przynajmniej to mnie cieszyło. W końcu wszyscy byli bezpieczni. Nie musiałam się już o nic martwić.
   Jednak najbardziej denerwowało mnie to, że cała rodzina zjechała się do mojego domu - w którym mama znowu zamieszkała, ja wolałam zostać z chłopakami - i gratulowali mi, jaką to dobrą decyzję podjęła. Oni się cieszyli, a ja nie potrafiłam uporządkować swoich myśli i uczuć.
   Niby się cieszyłam, ale w końcu to był mój ojciec. Może należało mu się więzienie, ale trochę się też o niego martwiłam.  Miałam zbyt miękkie serce. Od razu się tym przejęłam, a wcale nie powinnam.
   Dzisiaj miała się odbyć rozprawa. Miałam pojechać na nią z Niall’em. W końcu mój kuzyn też zeznawał w tej sprawie. Przecież wiedział dość dużo. Był ze mną dość blisko. Nie chciałam, aby reszta zespołu z nami jechała, dlatego zabroniłem im tego. Nawet Liam zrozumiał, że potrzebuję zostać sama. Musiałam przemyśleć kilka spraw. Z tego, co zauważyłam, blondyn także nie był pewien, co takiego ma w tej sytuacji zrobić. Przejmował się tym równie mocno, co ja.
   Już powoli zaczynałam mieć wyrzuty sumienia.
   Musiałam myśleć, że robię dobrze, bo przecież tak było. Wszyscy mi to powtarzali. Z dnia na dzień stałam się bardzo odważna i dorosła. Musiałam dokończyć to, co zaczęłam. Nie mogłam się poddać. Byłabym egoistką, gdybym zostawiła moją mamę i resztę rodziny bez wsparcia. Może nic by się nie stało, jeżeli nie przyszłabym na rozprawę, ale z jakiś powodów czułam, że to mój obowiązek. Nie mogłam tego tak zostawić.
   Nie teraz, gdy zaszliśmy tak daleko.
- O czym myślisz? - Zapytał Niall.
   Jeszcze chwilę temu byliśmy pod domem i żegnaliśmy się z chłopakami. Teraz jechaliśmy prosto na rozprawę.
   Wzięłam głęboki oddech.
- O tym, co wydarzy się za niedługo. Nie wiem, czy dobrze robię - przyznałam.
   Mówiłam mu tylko i wyłącznie prawdę.
- Oczywiście, że robisz dobrze - powiedział od razu blondyn. - Dlaczego myślisz, że postępujesz źle?
- Sama nie wiem - westchnęłam. - W końcu to mój ojciec. Przeżyłam z nim tyle lat. Czasami były chwile, gdy naprawdę poświęcał mi swoją uwagę.
- Ale postąpił źle. Przecież dobrze wiesz, co takiego robi. Pomyśl sobie, co mogło się stać tobie, mi, Liam’owi i reszcie. Byliśmy w niebezpieczeństwie. Jeżeli on pójdzie do więzienia, to w końcu będziemy mogli zacząć żyć normalnie.
- Naprawdę tak myślisz? - Zapytałam.
- Oczywiście. Proszę, Rose nie przejmuj się już tym tak. To nie jest tego warte. Robisz dobrze i nawet nie próbuj w to wątpić - pouczył mnie.
- Dobrze. Postaram się.
   Resztę srogi spędziliśmy w ciszy. Układałam sobie wypowiedz. Musiałam wiedzieć, co dokładnie powiem. Postanowiłam powiedzieć prawdę, ale i również pokazać, że czasem mój ojciec był dobrym człowiekiem, bo taka była prawda. Przecież gdzieś, głęboko w środku istniał mężczyzna, który poświęcałby więcej uwagi swojemu dziecku. Wierzyłam, że tak jest, a przynajmniej miałam taką nadzieję.
   Gdy dojechaliśmy na miejsce poczułam, że dłonie bardziej mi się pocą, moje serce zaczęło mocniej bić. Nie chciałam jeszcze wchodzić na salę i patrzeć na niego. Wolałam poczekać z Niall’em na korytarzu, aż mnie wywołają.
   To był najlepszy pomysł.
   Siedziałam na krześle obok blondyna i swoją głowę opierałam na jego ramieniu, a on delikatnie gładził moje włosy. Ponownie zaczęłam sobie przypominać, co takiego miałam powiedzieć.
   Nagle mosiężne drzwi się otworzyły. Rozprawa już trwała. Moja rodzina również z niecierpliwością czekała, aż wywołają ich imiona.
- Niall Horan - zawołał jeden z ochroniarzy.
   Blondyn nerwowo podniósł się ze swojego krzesła.
- Będzie dobrze - szepnęłam.
   Posłał mi jedynie słaby uśmiech i zniknął za drzwiami.
   Zostałam sama. Raczej nie sama, bo była ze mną reszta rodziny, ale taka właśnie się czułam.
   Po jakiś 10 minutach drzwi podobnie się otworzyły.
- Rosalie Miles - usłyszałam.
   Była kolej na mnie. Wzięłam oddech i weszłam do sali.

Liam.
   Siedziałem z chłopakami w salonie. Żaden z nas nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Byliśmy chyba bardziej zdenerwowani niż Niall i Rose, którzy pojechali na rozprawę godzinę temu.
   Sam nie wiedziałem, czym mam zająć swoje myśli. Cały czas myślałem o wyniku sprawy. Miałem nadzieję, że ojca Rosalie wsadzą do więzienia. Należało mu się to.
   Miałem jednak pewne obawy. Bałem się, że Ro sobie z tym wszystkim nie poradzi. Widziałem, jak było jej ciężko. Aż sam byłem zaskoczony, jak dowiedziałem się, że jedzie na rozprawę. Mimo wszystko musiałem w nią wierzyć. W końcu była moją dziewczyną i myślałem, że jakoś da sobie radę.
   Chciałem, aby ta cała rozprawa już się skończyła i Ro wróciła do domu razem z Niall’em. O niczym innym w tamtej chwili nie marzyłem. Chciałem, znać już każdy szczegół. Nie mogłem żyć w takiej niepewności.
   Nie potrafiłem już wytrzymać. Byłem tak bardzo zdenerwowany.
- Nie potrafię tu tak bezczynnie siedzieć - przyznałem.
   Wszyscy spojrzeli na mnie.
- Ja też - powiedział Harry.
- Boję się tego, jak może zakończyć się ta rozprawa. Jeżeli ojciec Rosalie wyjdzie z więzienia, będziemy musieli gdzieś uciec. Z pewnością będzie chciał się zemścić - szepnął Louis.
- Co macie zamiar zrobić? - Zapytał Zayn.
- Pojedźmy tam - zaproponowałem.
- Tak. To dobry pomysł - zgodzili się chłopcy.
   Wszyscy byliśmy w tym zgodni. Chcieliśmy dowiedzieć się, jak zakończyła się rozprawa.
   Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy.
   Po jakimś czasie dojechaliśmy na miejsce. Szybko weszliśmy do budynku i zaczekaliśmy w korytarzu. Nic nie wiedzieliśmy. Nawet nie byłem pewny, czy rozprawa się już nie skończyła. Jednak nie widziałem, aby ludzie wychodzili, więc po prostu usiedliśmy na krzesłach i czekaliśmy.
   Nie wiem, czy mieliśmy dobre wyczucie czasu czy fart, ale zaledwie po 10 minutach - w których jeszcze bardziej się zestresowałem - rozprawa skończyła się i wszyscy zaczęli wychodzić z sali.
   Poczekaliśmy, aż tłok się zmniejszy. Na samym końcu zobaczyliśmy mamę Rosalie. Wiedzieliśmy już, że trafiliśmy pod dobrą salę. Zaraz przed kobietą szli Rosalie i Niall’a. Blondyn obejmował moją dziewczynę ramieniem. Gdybym nie wiedział, że są kuzynami, od razu zrobiłbym o to awanturę.
   Nic nie potrafiłem poradzić na to, że byłem zazdrosny.
   Mama mojej dziewczyny nas zauważyła i pod razu szturchnęła blondynkę i Horana pokazując na nas.
   Rosalie popatrzyła w naszą stronę i od razu się uśmiechnęła. Szybko odrzuciła rękę Niall’a i podbiegła do nas rzucając mi się na szyję. Spojrzałem na mojego przyjaciela, który po prostu na ten widok uśmiechnął się szeroko. Wiedział, że mocno się kochamy i co najważniejsze nie miał do tego żadnych uwag. Był szczęśliwy. Tak, jak my. On cieszył się naszym szczęściem. Wszyscy się radowali.
- Jak poszło? - Szepnąłem jej do ucha.
- Dobrze. Mój tata przez dłuższy czas nie wyjdzie z więzienia. Jego koledzy także - odpowiedziała szczęśliwa.
   Cieszyła się. To bardzo mnie zaskoczyło. Zrozumiałem, jak bardzo silna była. Nigdy nie sądziłem, że taka właśnie jest. Uważałem ją za kruchą dziewczynę, która ciągle potrzebuje pomocy. Pomyliłem się.
- To dobrze - odpowiedziałem.
   W końcu mogłem odetchnąć. Wtedy to dopiero byłem szczęśliwy.
- A tak w ogóle, to, co tutaj robicie? - Zapytała.
   Dopiero teraz wypuściła mnie ze swojego uścisku.
- Nie mogłem siedzieć bezczynnie w domu. Chciałem być z tobą. Wiedziałem, że jest to dla ciebie trudne - przyznałem.
- Kocham cię - powiedziała.
   Stanęła na palcach, tak, że jej usta znalazły się na wysokości moich i pocałowała mnie. Tak przy całej swojej rodzinie. Wtedy byłem już pewien, że mnie kocha. Nie miałem żadnych podstaw, aby jej nie wierzyć.
   Przerwaliśmy pocałunek dopiero wtedy, gdy chłopaki zaczęli coś do nas krzyczeć. Nie wiem, dlaczego tak się tym zachwycali. Przecież się tylko całowaliśmy. Już robiliśmy to przy nich. Dość dużo razy.
- Ja ciebie też - szepnąłem.
   Odwróciliśmy się w stronę chłopaków, którzy uśmiechali się do nas.
- To teraz musimy to jakoś uczcić - zauważył Harry.
- Co proponujesz? - Zapytałem.
- Jedziemy gdzieś.
   Nikt nie miał żadnych przeciwwskazań. Może to nawet dobrze? Wsiedliśmy do dwóch samochodów (Niall’a i Louis’a) i pojechaliśmy do domu, aby przygotować się do wyjścia.
   W końcu musieliśmy jakoś wyglądać.



Cześć!
Od razu przepraszam Was, że dodaję rozdział dopiero dziś, ale  wczoraj wyleciało mi to z głowy. Dosłownie!
Z tego rozdziału jakoś nie jestem zadowolona. Nie wiem dlaczego, ale sądzę, że to jest jeden z najgorszych rozdziałów.
Następny będzie ciekawszy, obiecuję :)
I tak, chciałabym Wam powiedzieć, że do końca tego opowiadana zostało jeszcze jakieś ponad 15 rozdziałów :) Cieszycie się? Przynajmniej tyle planuję. Zobaczymy, może jeszcze coś ciekawego przy okazji wymyślę ;p
To chyba na tyle :) Do następnego!

piątek, 20 lutego 2015

All You Need Is Love - ROZDZIAŁ 20

Rosalie.
   Ta noc, to był najwspanialszy czas w moim życiu. Nie wiem, jak mogłam to opisać. Tego nie potrafiłam wyrazić słowami. Po prostu to było cudowne. Pierwszy raz tego wieczoru uświadomiłam sobie, że go kocham. Kocham go, rozumiecie? Nie wiem, dlaczego tak późno się do tego przyznałem. Po prostu był dla mnie ważny, a tamten wieczór pokazał mi, jak bardzo.
   Nie wiedziałam, jak miałam podziękować chłopakom. Wyczuli odpowiedni moment, aby zostawić nas samych. Nie wiem, jak to zrobili. Nie wiem, czy się domyślali, że naprawdę to zrobiliśmy. Nie myślałam o tym. Chociaż jak zobaczyli mój pusty pokój, to mogli sobie coś pomyśleć, ale od razu nie mogli zakładać, że naprawdę to zrobiliśmy.
   Nie wiem, czy może czegoś nie usłyszeli. W końcu nie wiedziałam, o której wrócili. Nie słyszałam tego, a może stało to się zaraz po tym, jak zasnęliśmy? Sama nie wiedziałam. Miałam nadzieję, że o niczym nie wiedzieli.
   Nie musieli wiedzieć. Nie musieliśmy im o niczym mówić.
   Obudziłam się dość późno, co wcale mnie nie dziwiło. Liam jeszcze spał. Świadczyły o tym jego równomierne oddechy.  Postanowiłam zrobić mu miłą pobudkę. Delikatnie wyplątałam się z jego objęć i obróciłam się w jego stronę. Jednak widząc jego zamknięte oczy, lekko rozchylone usta, czerwone policzki i włosy rozsiane w każdą możliwą stronę, zrobiło mi się go żal. Nie miałam serca go tak po prostu obudzić. Był zbyt słodki i niewinny na to.
   Przybliżyłam się do niego i ucałowałam go delikatnie w czoło uważając na to, aby się nie obudził.
- Kocham cię - wyszeptałam.
   Ostrożnie wysunęłam się spod kołdry i chwytając swoje ubrania zaniosłam je do łazienki. Wróciłam się jeszcze do pokoju i zachowując się jak najciszej mogłam wyciągnęłam z szafy Liam'a jakieś jego dresy i starą koszulkę. Uwielbiałam jego ubrania, a on pozwalał mi w nich chodzić, więc mogłam korzystać.
   W tamtym momencie dziękowałam za to, że każdy z chłopaków miał własną łazienkę. Może małą, ale i to się liczyło.
   Ściągnęłam z siebie bieliznę i weszłam pod prysznic. Zimna woda spływała po mnie. Taką najbardziej lubiłam. Wzięłam mydło. Wolałam nie używać żelu Liam’a, bo chłopaki zaczęliby coś podejrzewać… zresztą chyba już podejrzewali. Dziwiłam się, że nie zawołali nas na śniadanie. W końcu było jakoś po 11:00.
   Musieli wiedzieć.
   Gdy wykonałam już poranną toaletę, uświadomiłam sobie, że i tak muszę iść do swojego pokoju po czystą bieliznę. Nie chciałam tego robić, ale po prostu byłam zmuszona.
   Dokładnie się wytarłam i owinęłam ręcznikiem. Wyszłam z łazienki. Liam spał. Chyba. Sama nie wiedziałam. Nie przyglądałam się mu, tylko szybko przekręciłam klucz w zamku i pobiegłam do swojego pokoju. Już na piętrze mogłam usłyszeć krzyki chłopaków. Wiem, że byłam wścibska, ale wracając z pokoju z czystą bielizną postanowiłam podsłuchać.
- Mówię wam. Na sto procent to robili - odezwał się Harry.
   Im naprawdę tylko jedno było w głowie. Chyba nie powinnam już się dziwić. Musiałam się w końcu do tego przyzwyczaić.
- Nie mamy żadnego dowodu. Możemy ich się po prostu o to spytać - zaproponował Niall, jeżeli się nie myliłam.
- Głupki. Poznamy to po tym, jak się będą zachowywać.
   Postanowiłam więcej nie słuchać. Ta rozmowa była straszna. Nie wiedziałam, że plotkowanie o mnie i Liam’ie stało się już dla nich tradycją. Nie wiem, dlaczego na siłę próbowali nas zaciągnąć do łóżka.
   Może jeszcze będą chcieli usłyszeć każdy szczegół? Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby naprawdę tak było.
   Wróciłam do pokoju Liam’a ponownie zamykając go na klucz, ale bardzo się zdziwiłam, gdy usłyszałam głośne chrząknięcie.
   Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam na Liam’a z uśmiechem.
- Obudziłeś się już - zauważyłam.
- Piękne widoki mam już od rana - zaśmiał się Payne.
   Spojrzałam na siebie. No tak. Byłam w samym ręczniku.
- Tak jakoś wyszło - przyznałam.
   Ruszyłam się z miejsca i chciałam wejść do łazienki, ale drogę zagrodził mi Liam. Nawet nie wiedziałam, kiedy znalazł się przede mną.
- Nawet buziaka na powitanie nie dostałem - uśmiechnął się.
- Wolę się oszczędzać, bo jeszcze kiedyś mogą ci się znudzić.
- To nigdy się nie stanie - powiedział Liam.
   Zaczął się przybliżać do mnie, a ja się cofałam. Wkrótce poczułam przy nogach zaporę. Łóżko.
   Mimo wszystko Liam nadal się zaczął do mnie przybliżać. Potknęłam się i upadłam na łóżko, a Payne na mnie.

Liam.
   To, co się działo ostatniej nocy było czymś niesamowitym. Nigdy nie sądziłem, że Rosalie jest aż taka piękna. Niczego nie żałowałem. Dosłownie niczego. Kochałem ją, a ona kochała mnie. Potwierdziła to wczorajszą nocą.
   Moje wargi chyba nawet w tym momencie były spuchnięte. Sam nie wiedziałem, ale pocałunków i tak sobie nie żałowałem.
   Gdy zobaczyłem ją rano w samym ręczniku moje serce zaczęło mocniej bić. Ten widok również był cudowny. Te zakłopotanie i czerwone policzki na twarzy Rosalie wygrały wszystko. Nawet w nieuczesanych włosach wyglądała pięknie.
   Nie wiem, czy na nią zasługiwałem. Była taka piękna i zdolna, a ja ciągle ją okłamywałem. Musiałem jej kiedyś powiedzieć, ale nie wtedy. Z pewnością nie wtedy. Chciałem się jeszcze kilka dni nią nacieszyć.
   Postanowiłem tak łatwo nie puszczać jej do łazienki, dlatego szybko wstałem z łóżka i zagrodziłem jej drogę. Zacząłem kierować ją w stronę łóżka, a gdy już na niego upadła wiedziałem, że wygrałem.
- Liam, ręcznik - zaśmiała się Rosalie.
   Wiedziałem, że powoli z niej spadał. Przecież właśnie o to mi chodziło. Ona o tym nie wiedziała?
- Co się stało? - Zapytałem śmiejąc się.
- Poluźnił mi się - szepnęła.
- Ale jak? - Zadałem jej kolejne pytanie. - Tak?
   Zacząłem delikatnie ciągnąć ręcznik. Jej ciało było coraz bliżej odkrycia.
- Liam - upomniała mnie.
   Mimo wszystkiego i tak się śmiała.
   Szybko cofnęła moją rękę, ale ja byłem szybszy i chwyciwszy jej oba nadgarstki położyłem je nad jej głową i chwyciłem jedną z rąk. Wiedziałem, że się za to na mnie nie obrazi. Była świadoma tego, że to była tylko zabawa. Ja też tak to traktowałem.
   Nie miała się jak bronić. Była dużo słabsza. Bez problemu ponownie zabrałem się za ściąganie ręcznika. Teraz już nic nie mogło mnie powstrzymać. No może jednak błagalny wzrok Ro. Postanowiłem się nad nią zlitować i puściłem jej ręce. Nachylając się nad nią złożyłem na jej ustach czuły pocałunek i pozwoliłem, aby poszła się do łazienki przebrać.
   Gdy zobaczyłem, jak wychodzi w moich ubraniach już uczesana moje serce zaczęło jeszcze szybciej bić.
- Moje ubrania pasują bardziej tobie, niż mi - zaśmiałem się.
   W odpowiedzi Rosalie wystawiła mi język. Nawet wtedy wyglądała tak niewinnie i słodko. Zaczynałem sam się siebie bać. Zachwycałem się nią całą. Niezależnie jak wyglądała. Dla mnie zawsze była piękna.
   Patrząc na zegarek i widzą na nim godzinę 12:00 odpuściłem z wszelkich pieszczot i poszedłem wziąć do łazienki krótki prysznic. Trochę zasmuciłem się tym, że  nie mogłem się z nią jeszcze trochę powygłupiać, ale w końcu musieliśmy zejść na dół, na śniadanie.
   Gdy już się ubrałem wróciłem do mojej dziewczyny.
   Razem postanowiliśmy, że zejdziemy na śniadanie, ponieważ zgłodnieliśmy. Ro ostrzegła mnie jeszcze, że słyszała jak nasi przyjaciele o nas plotkują. Bardzo nie ładnie z ich strony, ale przecież oni właśnie tacy byli.
   Gdy weszliśmy do salonu oczy wszystkich zostały skierowane w naszą stronę. Uśmiechnąłem się tylko i po zajęciu miejsca na kanapie usadziłem swoją księżniczkę na moich kolanach.
- Mówcie, jak było - nalegał Zayn.
- Co na śniadanie? - Zapytała Rosalie.
- Nie będzie śniadania, dopóki nie opowiecie nam wszystkiego - zaśmiał się Niall.
- Zabezpieczyliście się chociaż? - Zapytał Harry.
- Na żadne z waszych pytań nie odpowiemy. Dajcie nam spokój - powiedziałem.
   Oczywiście nie wytrzymałem i zaśmiałem się, a po mnie cała reszta.
- No dobra. Śniadanie jest w kuchni - przyznał blondyn.
   Nie mógł tak od razu?
- A tak w ogóle, to dzwoniła twoja mama - przyznał Louis patrząc na Rose.
- Co mówiła?! - Zapytała od razu dziewczyna.
   Poczułem, jak się spina. Chwyciłem ją delikatnie za rękę dodając jej tym otuchy.
- Podobno twojego ojca i jakiś jego przyjaciół schwytano - przyznał Zayn.
- Mówiła coś więcej? - Dopytywała się Ro.
- Podobno znaleziono przy nich dość sporo narkotyków. Nie wywiną się z tego tak łatwo. W najbliższym czasie, gdy zdobędą dostarczającą ilość dowodów odbędzie się rozprawa przeciw nim.
- Będziesz musiała zeznawać. Najlepiej byłoby, gdyby cała nasza rodzina i my zeznawaliśmy - przyznał Niall.
- Zrobisz to? -Zapytał Louis.
- Nie mam innego wyjścia. Przecież nie mogę wam tak po prostu z tym zostawić. Moje zeznania będą bardzo ważne - przyznała Rosalie.
   Miała racje. Jej zeznania mogły zmienić wszystko. Były bardzo istotne. Miałem nadzieję, że tak po prostu nas nie zawiedzie. Nie! Przecież nie mogła tego zrobić. Będę ją wspierał.



Cześć! 
Co tam u Was? U mnie na razie bardzo dobrze :)
Spędzam teraz miło czas, a wy?
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodobał.
Proszę o komentarze :)

piątek, 13 lutego 2015

All You Need Is Love - ROZDZIAŁ 19

Rosalie.
   Wczorajszy ranek bardzo mi się podobał. Mimo tego, że moja mama nie dawała mi, ani Liam’owi spokoju, to czas minął nam bardzo miło. Oczywiście, gdy tylko moja mama odjechała, najpierw nawrzeszczałam na Niall’a, za to, że zaprosił ją bez mojej zgody, później go za to przeprosiłam a na końcu powiedziałam Liam’owi, że musimy uważać na to, przy kim trzymamy się za ręce, albo całujemy, bo moja mama serio była nieznośna!
   Pozostałam bez jakiejkolwiek możliwości. Musiałam zeznawać przeciwko własnemu ojcu. Nie wiem, czy dobrze robiłam. Chyba mu się należało. Tego nie mogłam ukrywać.
   Wszyscy mnie do tego namawiali, a ja walczyłam sama ze sobą. Z jednej strony chciałam być już bezpieczna, ale z drugiej w końcu to był mój ojciec. Naprawdę nie wiedziałam, co miałam z tym zrobić.
- Jesteś gotowa? - Słowa matki wyrwały mnie z letargu.
- Chyba tak - przyznałam i niechętnie podniosłam się z kanapy.
  Już jechaliśmy na komisariat. Teraz nie miałam wyjścia. Musiałam powiedzieć wszystko i postanowiłam, że to zrobię. Musiałam pomyśleć o mojej mamie, chłopakach. Oni wszyscy byli dla mnie ważni. Chciałam ich ochronić, a tylko tak mogłam to zrobić.
   Chwyciłam Liam’a pod ramię. Nie wszyscy z nami jechali. Harry, Louis i Zayn postanowili, że zostaną w domu. Oczywiście później będziemy musieli im opowiedzieć, jak było. Z pewnością nie odpuszczą.
   Musiałam puścić Liam’a, ponieważ usiadł w samochodzie. Dzisiaj to on był kierowcą. Postanowiłam zając miejsce zaraz przy nim. Niall i moja matka bez problemu zajęli te z tyłu. Chyba spodziewali się tego, że tak właśnie będzie.
   Gdy samochód ruszył, odwróciłam głowę w stronę szyby i zaczęłam o tym wszystkim rozmyślać. Musiałam to zrobić. Tak będzie lepiej. Jak to wszystko się skończy, to powiem Liam’owi o tym, że wiem o jego chorobie. Będę miała gdzieś, czy będzie na mnie zły czy nie. Po prostu będę musiała mu pomóc. Obiecałam to pewnej osobie i musiałam się tego trzymać. Choćby nie wiem co, muszę się wywiązać z tej obietnicy. Liam najwyraźniej nie zamierza mi tego powiedzieć, więc sama będę musiała przejąć tę inicjatywę. Nic nie szkodzi.
- Rosalie, jesteśmy już na miejscu - usłyszałam głos mamy.
   Niechętnie odwróciłam wzrok od szyby i wyszłam z samochodu.
- Idziemy z wami - powiedzieli chłopaki i ruszyli w stronę budynku policji.
   Chwyciłam delikatnie Liam’a za rękę. Chciałam wiedzieć, że jest teraz przy mnie. Nie chciałam zostawać sama.
   Weszliśmy do budynku i od razu skierowaliśmy się do odpowiednich drzwi. Nie musieliśmy czekać długo na przyjęcie. Jeden z policjantów od razu się nami zajął. Usiedliśmy w jego gabinecie i po odczekaniu chwili mogliśmy mówić o wszystkim, co wiemy.
   Moja mama, jako że wiedziała najwięcej, zaczęła mówić pierwsza. Ja tylko co jakiś czas potwierdzałam jej wersje, albo dopowiadałam pewne słowa, które wydawały mi się istotne, a z ust mojej rodzicielki nie padły.
   Mówiąc to wszystko czułam pewną ulgę. W tamtym momencie wiedziałam, że dobrze robię. Przecież nie mogłam cały czas bać się życia. To było nie do pomyślenia. W końcu chciałabym założyć rodzinę, być szczęśliwa z Liam’em, a strach mi to uniemożliwiał. Mój ojciec musiał zapłacić na swoje grzechy.
   Nawet ceną więzienia.
   Bardzo zaskoczyło mnie to, że Niall również zaczął składać swoje zeznania potwierdzając jeszcze bardziej nasze słowa. Policjant w pewnym momencie aż nie wiedział, co ma powiedzieć. Nie był świadomy tego, że pod jego nosem dzieją się tak straszne rzeczy. Obiecał, że jeszcze dzisiaj będą musieli to sprawdzić i jak najszybciej złapią mojego ojca i jego pomocników. Nie sądziłam, że to wszystko nastąpi tak szybko. Dzięki temu mój tata nie będzie miał żadnej szansy na ucieczkę. Cieszyła mnie ta wiadomość.
   Liam też dopowiedział parę słów, ale nie za wiele. Przecież on nie wiedział dokładnie, co się działo. Mimo wszystko pokazał tym, że bardzo mnie wspiera i nawet nie wiedziałam, jak miałam mu za to wszystko podziękować.
   Już po dwóch godzinach - gdy policjant spisał nasze wszystkie dane - mogliśmy wrócić do domu.
   Cieszyłam się, że miałam to wszystko za sobą. Ulżyło mi, gdy pozbyłam się tego ciężaru. Pierwszy raz pomyślałam nawet, że mogłabym być naprawdę szczęśliwa. Tylko ja, Liam, moja mama i chłopcy. To była moja definicja szczęścia. Więcej nie potrzebowałam. Reszta była mi zbędna.
- To co, jedziemy do domu? - Zapytał Niall.
- Tak - przyznałam.
   Chciałam jak najszybciej opowiedzieć reszcie, jak to wszystko się potoczyło. Miałam nadzieję, że będą tak szczęśliwi, jak ja.

Liam.
   Już po paru chwilach znaleźliśmy się w domu. Byłem taki szczęśliwy. Myślałem pozytywnie. Gdyby nie moja choroba, wszystko byłoby idealne. Chodź w sumie, to jeszcze nie złapali ojca Rosalie. Miałem nadzieję, że znajdą jakieś dowody na jego przestępstwa. Byłem dobrej myśli. Wszystko musiało się powieść. Nie było innej możliwości.
   Weszliśmy do mieszkania. Mama Rosalie postanowiła jeszcze chwilę z nami zostać. Zapewne chciała powypytywać się o mnie i Ro. Chyba poznałem ją na tyle, że mogłem się tego domyślić. Jednak tak myśląc nad tym, to nie miałaby już, o co nas zapytać. Zadała nam chyba wszystkie możliwe pytania poprzedniego dnia.
   Gdy weszliśmy do salonu, od razu zostaliśmy zasypani przez pytania.
- Jak było? Co wam powiedzieli?
- Poszło świetnie. Musimy być dobrej myśli - odpowiedziała Rosalie.
- Policja zajmie się tym jeszcze dziś - dodała jej mama.
   Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy opowiadać. Bardzo udzielił mi się entuzjazm Ro. To było nie do opisania, jak ona bardzo była szczęśliwa. Nie wierzyłem w to, że aż tak bardzo się tym uradowała. Przecież aż do ostatniej chwili nie była zdecydowana, czy chce to naprawdę zrobić. A teraz tak po prostu była z tego powodu szczęśliwa. Musiała być świadoma tego, że podjęła dobrą decyzję. To było najlepsze rozwiązanie. Inne mogły zakończyć się klęską.
- To super, że to tak się skończyło - przyznał Harry.
- Tak. Mam nadzieję, że jutro dostanę telefon z informacją, że mój mąż został schwytany przez policję. To będzie najszczęśliwsza wiadomość, jaką mogłabym usłyszeć - rozmarzyła się mama Rosalie.
   Rozmawialiśmy jeszcze przez jakiś czas. Tematy zaczęły schodzić już na inne rzeczy. Połowy z nim nie pamiętam. Dziwiłem się, że nam ich nie zabrakło, bo minęło dość sporo czasu. Chyba potrzebna była nam rozmowa.
   Zamówiliśmy nawet pizze i wspólnie ją zjedliśmy. Po prostu miło spędziliśmy czas.
   Wkrótce nastał wieczór. Dość późno to zauważyliśmy. Tak bardzo się ekscytowaliśmy, że przegadaliśmy prawie pół dnia. To było niemożliwe, ale naprawdę się wydarzyło. Sam nie mogłem w to uwierzyć. Zagadalibyśmy się chyba na śmierć, gdyby Niall ponownie nie zgłodniał. Znów musieliśmy przygotować coś do jedzenia. Myślę jednak, że to nie był stracony czas.
- Muszę już wracać. Czy któryś z was mógłby być tak miły i mnie podwieźć? - Zapytała mama Ro.
- Ja to z chęcią zrobię - zgłosił się Louis.
   Zdziwiło mnie to. Nawet bardzo, ale postanowiłem się nie odzywać. Tylko nie wiedziałem, od kiedy Lou wszystkich odwozi. Przeważnie robiłem to ja.
- Pojadę z wami - zgłosił się Niall.
- To może ja i Zayn też pojedziemy. Ktoś musi jechać do sklepu. Mieliśmy zrobić zakupy rano, ale wyleciało nam to z głowy - przyznał Harry.
- My też mamy z wami jechać? - Zapytała Rosalie.
- Nie. Zostańcie tutaj sami. Będziecie tylko we dwoje. Wrócimy późno - powiedział Zayn wywierając nacisk na poniektóre słowa.
   Zorientowałem się, o co chodzi. Serio? Oni nadal myśleli, że jeżeli zostawią nas na parę godzin samych, to my to zrobimy? No chyba ich pojebało. Chodź mieli dobre chęci. Jednak pomysły niezbyt mądre.
- No dobrze - odpowiedziała wolno Rosalie przyglądając się każdemu z chłopaków.
   Dopiero po chwili zauważyłem uśmiech na jej twarzy. Musiała zorientować się, co oni właśnie nam sugerowali.
- To my idziemy - powiedział Zayn.
   Tak szybko się ubrali i wyszli, że nie wiedziałem, kiedy to się zdarzyło. A najlepsze było to, że mama Rosalie nie próbowała nas powstrzymać. Ona była taka jak moi przyjaciele. Niczym się nie różniła.
- Wiesz, co oni nam zasugerowali? - Zapytałem.
- Tak - odpowiedziała Rosalie z uśmiechem.
   Szybko się do mnie zbliżyła i objęła mnie w pasie wkładając swoje ręce pod moją koszulę.
- Myślę, że powinniśmy wykorzystać tę sytuację - powiedziała całując mnie namiętnie.
   Nie wierzyłem w to, że ona właśnie się na to zgodziła. To było tak bardzo nierealne, że musiałem się uszczypnąć. To jednak nie był sen.
- Naprawdę chcesz to zrobić? - Zapytałem, aby się upewnić.
- Jeżeli nie byłabym pewna, to nawet bym ci tego nie proponowała. A co, ty nie chcesz? - Zdziwiła się.
- Nawet nie wiesz, jak długo na to czekałem - zaśmiałem się.
   Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do mojej sypialni. Ona naprawdę tego chciała. Ja też tego chciałem. Nie widziałem żadnych przeciwwskazań, aby to zrobić.
   Chyba długo czekaliśmy na ten moment. Kocham ją, a ona kochała mnie. Teraz byłem tego wszystkiego pewien.
   I nic nie mogło nam przeszkodzić. Mimo tego, że tak bardzo byłem zły na chłopaków, że tak nam dogadywali, to teraz cieszyłem się, że tak to wszystko wyszło. By gdyby nie oni, ja teraz nie ściągałbym bluzki z ciała Ro i nie całowałbym jej pięknego brzucha, a ona nie dobierałaby się do moich spodni.

   Czułem, że był to udany wieczór. Jeden z moich najlepszych.


hej!
Co tam u Was?
U mnie powoli ferie się kończą. Niestety. No ale cóż, kiedyś trzeba wrócić do szkoły.,
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba.
Wszystko powoli zaczyna się układać. Na razie jest dobrze. Ale tylko na razie. Chyba dobrze wiecie, jak bardzo lubię wszystko psuć. Przygotujcie się jeszcze na łzy, dużo łez hahaha
No to na tle.
Do następnego!

piątek, 6 lutego 2015

All You Need Is Love - ROZDZIAŁ 18

Rosalie.
   Cały czas po głowie chodził mi pomysł chłopaków. Nie wiedziałam dokładnie, co mam zrobić. Niall radził mi, abym zgłosiła swojego ojca na policję. Wiem, że miał rację, ale po prostu ciężko było mi to zrobić. W końcu to był mój ojciec, z którym spędziłam ostatnie lata życia. Nie mogłam tak po prostu wsadzić go do więzienia. To była trudna dla mnie decyzja. Nic nie było takie proste, jakie się wydawało.
   Musieli dać mi czas, abym mogła to wszystko przemyśleć. Chciałam, aby mój ojciec w końcu dostał nauczkę i zrezygnował z życia, które prowadzi. W końcu przysporzył tym tyle kłopotów. To przez niego rodzina się od nas odsunęła, to przez niego pokłóciłam się z Niall’em i musieliśmy zerwać kontakt. Musiałam cały czas o tym myśleć. Skrzywdził wszystkich moich bliskich. A szczególnie mnie i blondyna.
    Gdyby nie on, nie miałabym tyle kłopotów. Musiałam jakoś temu zaradzić. Może warto w końcu zaryzykować? Muszę wyrazić się jasno. Powiem to!. Muszę to zrobić!
   Dla siebie, dla Niall’a, dla Liam’a i chłopaków. A przede wszystkim muszę zrobić to dla bezpieczeństwa mamy. W końcu to na niej powinno mi najbardziej zależeć.
   Chciałam się dowiedzieć, jak to jest żyć bez strachu. Przecież nie muszę zrobić wiele.
   Wystarczy, jeżeli pójdę na policję i powiem wszystko. Tak. To było najlepsze rozwiązanie. Musiałam być świadoma, że z pewnością będzie mi ciężko, ale w końcu będę miała chłopaków. Oni z pewnością mnie nie opuszczą i będą wspierać mnie w tych ciężkich chwilach. Wiem, że mogę na nich liczyć.
- Rosalie, śniadanie! - Usłyszałam krzyk z dołu.
   To był chyba Harry, ale co do tego nie byłam pewna.
- Liam, śniadanie! - Usłyszałam kolejny krzyk.
   Czyli mój chłopak również dzisiaj pospał sobie troszkę dłużej.
   Tak, użyłam określenia mój chłopak. Zrobiłam kolejny krok do przodu. W końcu taka była prawda. Tak właśnie się zachowywaliśmy. Musiałam powiedzieć to kiedyś głośno.
   Wyszłam z pokoju, aby chłopcy nie musieli dłużej na mnie czekać. Liam jeszcze nie schodził, więc weszłam do jego pokoju. Był pod prysznicem, a na łóżku miał przygotowane ubranie, które założy.
   Podniosłam koszulkę i przybliżyłam ją do twarzy. Tak bardzo pachniała nim. Zaciągnęłam się tym zapachem. Wykorzystując to, że Liam dalej siedział pod prysznicem, szybko ściągnęłam swój t-shirt i założyłam jego. Od razu poczułam się lepiej.
   Zaczęłam grzebać w jego szafce, aby wyciągnąć mu kolejną koszulkę. Co z tego, że grzebałam w jego rzeczach? Wiedziałam, że z pewnością nie będzie zły. Zresztą nic przed sobą nie ukrywaliśmy. Może jedynie Liam chorobę, ale ubrania nie były z tym związane.
   Po chwili mój chłopak wyszedł z łazienki w samych bokserkach. Mogłam się tego spodziewać. W końcu na łóżku zostawił swoje ubrania.
- Cześć skarbie - przywitałam go.
   Przyjrzałam się dokładniej jego torsowi. Był piękny. Chciałam zapamiętać każdy szczególik, każdy pieprzyk, ale Liam mi na to nie pozwolił wybuchając głośnym śmiechem.
- Aż tak zaparło ci dech w piersiach? - Zapytał z uśmiechem.
- Moja wina, że jesteś taki piękny?
   Podeszłam go niego i dotknęłam jego torsu. Payne objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Ucałował we włosy i ponownie się zaśmiał.
- Jestem piękny? - Zapytał.
   Podniosłam głowę, aby spojrzeć w jego cudowne tęczówki. On swoją spuścił i patrzeliśmy sobie w oczy przez jakiś czas. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Była taka cudowna.
- No oczywiście, że jesteś piękny - przyznałam.
   Musiał wiedzieć, że mówię prawdę.
- A jak podoba ci się moja koszulka? - Zapytał delikatnie mnie odpychając i chwytając materiał.
- Jest świetna - zaśmiałam się. - Mogę ją sobie od ciebie pożyczyć?
- No nie wiem - zaczął się namyślać.
   Starał się udawać poważnego, ale trochę mu to nie wychodziło, bo nie potrafił powstrzymać uśmiechu.
- To moja ulubiona koszulka - dodał po chwili.
- Proszę - zrobiłam słodkie oczka.
   Wiedziałam, że temu ulegnie. Każdy ulegał. Zawsze. A on tym bardziej nie był wyjątkiem. W końcu był moim chłopakiem. Musiał mi pozwolić.
- No dobrze - zgodził się.
   Klasnęłam w dłonie i zaśmiałam się.
- Wiedziałam, że to na ciebie podziała - odparłam wyzywająco.
- Słuchajcie, wiem, że jesteście w sobie zakochani, ale jest śniadanie i wypadałoby, abyście na niego zeszli! - Krzyknął Harry z dołu.
- Lepiej go posłuchajmy, bo jeszcze tutaj przyjdzie i na nas nakrzyczy - przyznał Liam.
- Dobrze. Tylko się ubierz, bo będę zazdrosna, jak inni na ciebie będą patrzeć - zażartowałam.

Liam.
   Powoli schodziliśmy na dół. Chwyciłem rękę Rosalie splatając nasze palce. Ten poranek był jednym z najlepszych w moim życiu. Widzieć taką słodką Ro. Jeszcze, gdy była w mojej koszulce! Nawet nie wiecie, jak byłem podekscytowany. Nic nie mogło wyrazić mojego szczęścia.
   Gdy znaleźliśmy się w salonie wszyscy na nas spojrzeli. Było to dość krępujące, ale oczywiście im to nie przeszkadzało. Nie wiem, czy coś podejrzewali. W sumie to nie mieli do tego podstaw. Przecież nawet nic nie robiliśmy. Zeszliśmy tylko razem na śniadanie. Nic takiego się nie wydarzyło.
- I co, jak było? - Zapytał Harry. - Mogliście powiedzieć, że nie zejdziecie na śniadanie, bo się nie wyspaliście po wczorajszym wieczorze. Nie denerwowałbym się tak - przyznał.
- O czym ty mówisz? - Zapytałem.
- No o waszej pierwszej nocy. Chyba, że o niczym nie wiem - zaśmiał się Styles.
   Wszyscy spojrzeli na nas, jakby coś sugerując. Nawet Niall. A przecież on mógłby nas najmniej o to podejrzewać! Wszyscy doskonale wiedzieli, jak Hazza bardzo jest zboczony, a jakoś na mnie i Rosalie strasznie się uparł. Gdyby mógł, to cały czas by nam dogadywał.
- O jakiej nocy ty mówisz? - Zapytała zdezorientowana Ro.
- Zabezpieczyliście się chociaż? - Dopytywał Harry.
- Głupek - zaśmiałem się. - Nic po między nami nie było.
- Liam ma rację. Jakby coś pomiędzy nami było, to bym usłyszał - powiedział Zayn. - Mam pokój pomiędzy nimi.
- Wszyscy jesteście jednymi wielkimi zboczeńcami - zaśmiała się Rosalie.
- Mogliśmy sobie coś pomyśleć. W końcu nie codziennie chodzisz w koszulkach Liam’a.
   Już woleliśmy się nie odzywać. Dobrze, że chłopaki zostawili dla nas parę tostów. Co prawda zimnych, ale to zawsze było coś. Przynajmniej tyle dla nas zrobili.
   Gdy już zjedliśmy śniadanie, usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę - przyznał Niall i szybko znikł w holu.
   To wydawało mi się trochę dziwne i podejrzane.
   Usłyszeliśmy kobiecy głos, a po chwili w salonie pojawiła się mama Rosalie. Niezapowiedziana wizyta.
- Cześć mamo - powiedziała zaskoczona Ro.
- Witajcie - odpowiedziała kobieta.
- Co tutaj robisz? - Zapytała od razu Rose.
- Chciałam z tobą porozmawiać córeczko. Niall mnie tutaj zaprosił - wyjaśniła.
   I wszystko było jasne. Blondyn nakłonił swoją ciocię do zeznawania na policji, a teraz ona chciała do tego namówić swoją córkę. Miałem rację, bo po chwili Horan nam wszystko wytłumaczył.
   Rosalie jeszcze bardziej wtuliła się we mnie. Wiedziała, że teraz już nie ma wyjścia. Musiała to zrobić. Nie było od tego odwrotu. Chciałem ją jakoś uratować, ale blondyn i jej mama mieli rację. Jej ojciec już dawno powinien znaleźć się w więzieniu.
- Nie dajecie mi wyboru? - Zapytała moja dziewczyna.
- Nie - odpowiedziała stanowczo jej matka. - Jak najszybciej jedziemy na policję i wszystko mówimy. Musisz mi pomóc. Mam dość takiego życia. Nie chcę już się ukrywać.
- Masz rację - przyznała Rosalie.
   Spletliśmy nasze palce razem. Tak chciałem pokazać Ro, że jestem z nią. Musiała mieć we mnie oparcie. Jako jej chłopak musiałem być z nią, a nie widziałem lepszego sposobu, jak trzymanie ją za rękę.
- Kiedy chcesz jechać na komisariat? - Zapytała Rosalie.
- W jak najbliższym czasie. Mam teraz wolne w pracy. Chciałabym zrobić to już jutro - przyznała kobieta.
- Jutro?! - Zdziwiła się Ro.
- Tak.
   Poczułem jak Rose mocniej zaciska palce na mojej ręce. Musiało jej być ciężko, ale nie potrafiłem jej pomóc.
 - Dobrze - zgodziła się w końcu Rosalie. - Zrobię to. Pójdę z tobą na policję.
   Byłem z niej bardzo dumny. W końcu odważyła się to zrobić. Byłem szczęśliwy, że tak właśnie zadecydowała. To była bardzo dobra decyzja. W końcu znalazł się jakiś sposób, aby ją do tego namówić.
   Chciało mi się skakać, ale nie mogłem tego w tamtym momencie zrobić. Byłem tak bardzo dumny. Niall miał świetny pomysł. Doskonale to wymyślił. Nie sądziłem, że blondynowi tak bardzo na tym wszystkim zależało. Chciał odzyskać zaufanie i dla mnie to wystarczyło, abym znów zaczął go traktować tak, jak kiedyś. Postanowiłem zapomnieć o tym, jak bardzo skrzywdził Ro. Należało mu się wybaczenie, a skoro Rose mu je dała, to i ja powinienem w końcu dać sobie z tym spokój. Dla dobra wszystkich postanowiłem odpuścić. Niall zdał swój egzamin. Wszystko powoli zaczynało wracać do normy. Chciałem mu zacząć dziękować, ale postanowiłem, że zrobię to później,
- Dobrze postąpiłaś - szepnąłem mojej dziewczynie na ucho.
   Odpowiedziała mi jedynie delikatnym uśmiechem.
 - A czy ja dobrze widzę, że moja córeczka ma chłopaka? - Zapytała mama Rosalie.
   Oboje jęknęliśmy na to. Zaczęły się pytania, a my oczywiście znów musieliśmy na wszystko odpowiadać i zapewniać, że będziemy się zabezpieczać. Czy wszyscy myśleli tylko o jednym?



Cześć Wam! :)
Co tam?
Szczerze się przyznam, ale nie jestem zadowolona z tego rozdziału.
No cóż. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie.
Serio już nie chciało mi się poprawiać tego rozdziału. Rozleniwiłam się trochę heh