sobota, 28 lutego 2015

All You Need Is Love - ROZDZIAŁ 21

Rosalie.
   Miałam bardzo mieszanie uczucia. Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Moja sprawa z ojcem zostałam szybko wyjaśniona. Wszystkim zależało na czasie. Pozamykano ich w więzieniach. Przynajmniej to mnie cieszyło. W końcu wszyscy byli bezpieczni. Nie musiałam się już o nic martwić.
   Jednak najbardziej denerwowało mnie to, że cała rodzina zjechała się do mojego domu - w którym mama znowu zamieszkała, ja wolałam zostać z chłopakami - i gratulowali mi, jaką to dobrą decyzję podjęła. Oni się cieszyli, a ja nie potrafiłam uporządkować swoich myśli i uczuć.
   Niby się cieszyłam, ale w końcu to był mój ojciec. Może należało mu się więzienie, ale trochę się też o niego martwiłam.  Miałam zbyt miękkie serce. Od razu się tym przejęłam, a wcale nie powinnam.
   Dzisiaj miała się odbyć rozprawa. Miałam pojechać na nią z Niall’em. W końcu mój kuzyn też zeznawał w tej sprawie. Przecież wiedział dość dużo. Był ze mną dość blisko. Nie chciałam, aby reszta zespołu z nami jechała, dlatego zabroniłem im tego. Nawet Liam zrozumiał, że potrzebuję zostać sama. Musiałam przemyśleć kilka spraw. Z tego, co zauważyłam, blondyn także nie był pewien, co takiego ma w tej sytuacji zrobić. Przejmował się tym równie mocno, co ja.
   Już powoli zaczynałam mieć wyrzuty sumienia.
   Musiałam myśleć, że robię dobrze, bo przecież tak było. Wszyscy mi to powtarzali. Z dnia na dzień stałam się bardzo odważna i dorosła. Musiałam dokończyć to, co zaczęłam. Nie mogłam się poddać. Byłabym egoistką, gdybym zostawiła moją mamę i resztę rodziny bez wsparcia. Może nic by się nie stało, jeżeli nie przyszłabym na rozprawę, ale z jakiś powodów czułam, że to mój obowiązek. Nie mogłam tego tak zostawić.
   Nie teraz, gdy zaszliśmy tak daleko.
- O czym myślisz? - Zapytał Niall.
   Jeszcze chwilę temu byliśmy pod domem i żegnaliśmy się z chłopakami. Teraz jechaliśmy prosto na rozprawę.
   Wzięłam głęboki oddech.
- O tym, co wydarzy się za niedługo. Nie wiem, czy dobrze robię - przyznałam.
   Mówiłam mu tylko i wyłącznie prawdę.
- Oczywiście, że robisz dobrze - powiedział od razu blondyn. - Dlaczego myślisz, że postępujesz źle?
- Sama nie wiem - westchnęłam. - W końcu to mój ojciec. Przeżyłam z nim tyle lat. Czasami były chwile, gdy naprawdę poświęcał mi swoją uwagę.
- Ale postąpił źle. Przecież dobrze wiesz, co takiego robi. Pomyśl sobie, co mogło się stać tobie, mi, Liam’owi i reszcie. Byliśmy w niebezpieczeństwie. Jeżeli on pójdzie do więzienia, to w końcu będziemy mogli zacząć żyć normalnie.
- Naprawdę tak myślisz? - Zapytałam.
- Oczywiście. Proszę, Rose nie przejmuj się już tym tak. To nie jest tego warte. Robisz dobrze i nawet nie próbuj w to wątpić - pouczył mnie.
- Dobrze. Postaram się.
   Resztę srogi spędziliśmy w ciszy. Układałam sobie wypowiedz. Musiałam wiedzieć, co dokładnie powiem. Postanowiłam powiedzieć prawdę, ale i również pokazać, że czasem mój ojciec był dobrym człowiekiem, bo taka była prawda. Przecież gdzieś, głęboko w środku istniał mężczyzna, który poświęcałby więcej uwagi swojemu dziecku. Wierzyłam, że tak jest, a przynajmniej miałam taką nadzieję.
   Gdy dojechaliśmy na miejsce poczułam, że dłonie bardziej mi się pocą, moje serce zaczęło mocniej bić. Nie chciałam jeszcze wchodzić na salę i patrzeć na niego. Wolałam poczekać z Niall’em na korytarzu, aż mnie wywołają.
   To był najlepszy pomysł.
   Siedziałam na krześle obok blondyna i swoją głowę opierałam na jego ramieniu, a on delikatnie gładził moje włosy. Ponownie zaczęłam sobie przypominać, co takiego miałam powiedzieć.
   Nagle mosiężne drzwi się otworzyły. Rozprawa już trwała. Moja rodzina również z niecierpliwością czekała, aż wywołają ich imiona.
- Niall Horan - zawołał jeden z ochroniarzy.
   Blondyn nerwowo podniósł się ze swojego krzesła.
- Będzie dobrze - szepnęłam.
   Posłał mi jedynie słaby uśmiech i zniknął za drzwiami.
   Zostałam sama. Raczej nie sama, bo była ze mną reszta rodziny, ale taka właśnie się czułam.
   Po jakiś 10 minutach drzwi podobnie się otworzyły.
- Rosalie Miles - usłyszałam.
   Była kolej na mnie. Wzięłam oddech i weszłam do sali.

Liam.
   Siedziałem z chłopakami w salonie. Żaden z nas nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Byliśmy chyba bardziej zdenerwowani niż Niall i Rose, którzy pojechali na rozprawę godzinę temu.
   Sam nie wiedziałem, czym mam zająć swoje myśli. Cały czas myślałem o wyniku sprawy. Miałem nadzieję, że ojca Rosalie wsadzą do więzienia. Należało mu się to.
   Miałem jednak pewne obawy. Bałem się, że Ro sobie z tym wszystkim nie poradzi. Widziałem, jak było jej ciężko. Aż sam byłem zaskoczony, jak dowiedziałem się, że jedzie na rozprawę. Mimo wszystko musiałem w nią wierzyć. W końcu była moją dziewczyną i myślałem, że jakoś da sobie radę.
   Chciałem, aby ta cała rozprawa już się skończyła i Ro wróciła do domu razem z Niall’em. O niczym innym w tamtej chwili nie marzyłem. Chciałem, znać już każdy szczegół. Nie mogłem żyć w takiej niepewności.
   Nie potrafiłem już wytrzymać. Byłem tak bardzo zdenerwowany.
- Nie potrafię tu tak bezczynnie siedzieć - przyznałem.
   Wszyscy spojrzeli na mnie.
- Ja też - powiedział Harry.
- Boję się tego, jak może zakończyć się ta rozprawa. Jeżeli ojciec Rosalie wyjdzie z więzienia, będziemy musieli gdzieś uciec. Z pewnością będzie chciał się zemścić - szepnął Louis.
- Co macie zamiar zrobić? - Zapytał Zayn.
- Pojedźmy tam - zaproponowałem.
- Tak. To dobry pomysł - zgodzili się chłopcy.
   Wszyscy byliśmy w tym zgodni. Chcieliśmy dowiedzieć się, jak zakończyła się rozprawa.
   Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy.
   Po jakimś czasie dojechaliśmy na miejsce. Szybko weszliśmy do budynku i zaczekaliśmy w korytarzu. Nic nie wiedzieliśmy. Nawet nie byłem pewny, czy rozprawa się już nie skończyła. Jednak nie widziałem, aby ludzie wychodzili, więc po prostu usiedliśmy na krzesłach i czekaliśmy.
   Nie wiem, czy mieliśmy dobre wyczucie czasu czy fart, ale zaledwie po 10 minutach - w których jeszcze bardziej się zestresowałem - rozprawa skończyła się i wszyscy zaczęli wychodzić z sali.
   Poczekaliśmy, aż tłok się zmniejszy. Na samym końcu zobaczyliśmy mamę Rosalie. Wiedzieliśmy już, że trafiliśmy pod dobrą salę. Zaraz przed kobietą szli Rosalie i Niall’a. Blondyn obejmował moją dziewczynę ramieniem. Gdybym nie wiedział, że są kuzynami, od razu zrobiłbym o to awanturę.
   Nic nie potrafiłem poradzić na to, że byłem zazdrosny.
   Mama mojej dziewczyny nas zauważyła i pod razu szturchnęła blondynkę i Horana pokazując na nas.
   Rosalie popatrzyła w naszą stronę i od razu się uśmiechnęła. Szybko odrzuciła rękę Niall’a i podbiegła do nas rzucając mi się na szyję. Spojrzałem na mojego przyjaciela, który po prostu na ten widok uśmiechnął się szeroko. Wiedział, że mocno się kochamy i co najważniejsze nie miał do tego żadnych uwag. Był szczęśliwy. Tak, jak my. On cieszył się naszym szczęściem. Wszyscy się radowali.
- Jak poszło? - Szepnąłem jej do ucha.
- Dobrze. Mój tata przez dłuższy czas nie wyjdzie z więzienia. Jego koledzy także - odpowiedziała szczęśliwa.
   Cieszyła się. To bardzo mnie zaskoczyło. Zrozumiałem, jak bardzo silna była. Nigdy nie sądziłem, że taka właśnie jest. Uważałem ją za kruchą dziewczynę, która ciągle potrzebuje pomocy. Pomyliłem się.
- To dobrze - odpowiedziałem.
   W końcu mogłem odetchnąć. Wtedy to dopiero byłem szczęśliwy.
- A tak w ogóle, to, co tutaj robicie? - Zapytała.
   Dopiero teraz wypuściła mnie ze swojego uścisku.
- Nie mogłem siedzieć bezczynnie w domu. Chciałem być z tobą. Wiedziałem, że jest to dla ciebie trudne - przyznałem.
- Kocham cię - powiedziała.
   Stanęła na palcach, tak, że jej usta znalazły się na wysokości moich i pocałowała mnie. Tak przy całej swojej rodzinie. Wtedy byłem już pewien, że mnie kocha. Nie miałem żadnych podstaw, aby jej nie wierzyć.
   Przerwaliśmy pocałunek dopiero wtedy, gdy chłopaki zaczęli coś do nas krzyczeć. Nie wiem, dlaczego tak się tym zachwycali. Przecież się tylko całowaliśmy. Już robiliśmy to przy nich. Dość dużo razy.
- Ja ciebie też - szepnąłem.
   Odwróciliśmy się w stronę chłopaków, którzy uśmiechali się do nas.
- To teraz musimy to jakoś uczcić - zauważył Harry.
- Co proponujesz? - Zapytałem.
- Jedziemy gdzieś.
   Nikt nie miał żadnych przeciwwskazań. Może to nawet dobrze? Wsiedliśmy do dwóch samochodów (Niall’a i Louis’a) i pojechaliśmy do domu, aby przygotować się do wyjścia.
   W końcu musieliśmy jakoś wyglądać.



Cześć!
Od razu przepraszam Was, że dodaję rozdział dopiero dziś, ale  wczoraj wyleciało mi to z głowy. Dosłownie!
Z tego rozdziału jakoś nie jestem zadowolona. Nie wiem dlaczego, ale sądzę, że to jest jeden z najgorszych rozdziałów.
Następny będzie ciekawszy, obiecuję :)
I tak, chciałabym Wam powiedzieć, że do końca tego opowiadana zostało jeszcze jakieś ponad 15 rozdziałów :) Cieszycie się? Przynajmniej tyle planuję. Zobaczymy, może jeszcze coś ciekawego przy okazji wymyślę ;p
To chyba na tyle :) Do następnego!

3 komentarze:

  1. Rozdział moim zdaniem jest wspaniały! Cieszę się, ze ojciec siedzi w więzieniu (mam nadzieję, że nie zwieje xd) Teraz niech tylko Liam zacznie się leczyć i będzie ideolo :) Czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie ojciec Rosalie jest w więzieniu.
    Dobrze, że chłopaki i Liam tak wspierają Rose bez nich chyba by nie dała rady.
    Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń