poniedziałek, 24 lutego 2014

When I Close My Eyes I Think Of You - ROZDZIAŁ 25

-Od jak dawna tutaj mieszkasz?- zapytałam gdy usiedliśmy przy ognisku obok siebie. Odwróciłam się w jego stronę, aby dokładniej widzieć jego twarz.
-Tutaj się urodziłem.- przyznał.
-I to wszystko wytrzymujesz?- zapytałam. Jestem tutaj zaledwie 2 dni, a ten spokój mnie dobija.
-Jesteś z miasta?- zadał mi pytanie.
-Tak.- odpowiedziałam.
-To nie ma się czemu dziwić. Jesteś przyzwyczajona do tłoku i zamieszania.  Ja nie.- uśmiechnął się do mnie.
-Jesteśmy z dwóch różnych światów.- zauważyłam.
-Masz rację.- przyznał i zapadła między nami cisza.
   Rozgrzałam swoje ręce przy ognisku. Zaczynało robić się już zimno, ale nie chciałam jeszcze wracać do domu. Nadal lało, więc miałam świetny pretekst,aby zostać tu dłużej.
-Opowiesz mi jeszcze coś o chłopakach, z którymi mieszkasz?- zapytał Jack.
-A co chciałbyś wiedzieć?
-Jak się z nimi mieszka, jacy są?- wytłumaczył. Cieszyłam się, że poruszył ten temat.
-Są wspaniali.- przyznałam.- Jest ich piątka: Zayn, Harry, Liam, Louis i Niall.
-Z którym z nich się najbardziej zaprzyjaźniłaś?- zapytał.
-Liam był moim przyjacielem od maleńkości.- zaczęłam.- Zamieszkanie z nimi było trochę dziwne. Kiedyś byłam bardzo nieśmiała. Wiesz, jak pierwszy raz weszłam do ich domu odebrało mi mowę. Przez długi czas nie odzywałam się do nich, tylko do Liam’a. Wiem, że było to trochę głupie działanie z mojej strony, ale nie potrafiłam inaczej. Moja nieśmiałość mnie zżerała. Żeby się do nich odezwać, najpierw musiałam im w pełni zaufać.
-I zaufałaś?- zapytał.
-Tak.- uśmiechnęłam się.- Chociaż muszę przyznać, że trochę to trwało. Na początku odezwałam się do Louis’a. Nie wiem dlatego wybrałam jego. Jest najstarszy z zespołu, ale według mnie najbardziej dziecinny. Od razu mu zaufałam. Było coś w nim takiego, czego nie umiałam pojąć.
-Zakochałaś się w nim?- zapytał Jack.
-Nie.- zaprzeczyłam.- Nie do końca, chodź przyznaję, że na początku mi imponował, ale moje serce od poznania chłopaków należało do kogoś innego. Może gdyby jego nie było, to poczułabym coś więcej do Lou? Nie wiem.- zatrzymałam się na chwilę.
-Opowiadaj dalej.- zachęcił mnie chłopak. Zaciekawiłam go moją opowieścią.
-Później odezwałam się do kolejnego chłopaka - Niall’a. Nim byłam naprawdę zauroczona. Później nasz niefortunny pocałunek. Wszystko ułożyło się do tego, żebyśmy byli razem.
-Czyli masz chłopaka?- zapytał.
-Tak.- uśmiechnęłam się.- Jest nawet trochę podobny do ciebie. Taki sam szczery uśmiech, słodkie zakłopotanie. Jest tylko minimalnie niższy od ciebie. O, i obaj macie piękne niebieskie oczy i  farbowane na blond włosy.- zauważyłam.
-Skąd wiesz, że mam farbowane?
-Odrosty.- przyznałam.  On się zaśmiał.
-Musisz go bardzo kochać.- przyznał. Czułam w jego głosie zazdrość.
-Tak. A on kocha mnie.- dodałam.
-To już koniec twojej historii?- zapytał. Wiedziałam, że zrobił to celowo. Chciał zmienić temat.
-Jeszcze tylko muszę dodać, że później odezwałam się do reszty. I to chyba na tyle.- przyznałam.
-Jesteś trochę pokręcona.- zauważył chłopak.
-Oto właśnie ja.- zaśmiałam się.- A ty masz dziewczynę? Albo też przeżyłeś taką historię?
-Ja niestety nie przeżyłem takiej historii. Jestem zwykłym chłopakiem. Nie mam przyjaciół, bo o nich tutaj trudno. Dziewczyny też brak. Mieszkam sam. Rodzice są niedaleko. Radzę sobie jakoś. W końcu twój ojciec dużo mi płaci za pomoc, więc ujdzie.
-Aha.- zastanowiłam się. Byliśmy inni. Musiałam to przyznać.
   Rozejrzałam się, ponieważ skończyły mi się tematy. Zauważyłam, że przestało padać. Jack również spojrzał w tę stronę, co ja.
-Wracamy już?- zapytał odwracając się w moją stronę.
-Możemy.- przyznałam.
   Zagasiliśmy ognisko. Jack wziął konia za lejce. Zaczęliśmy iść obok siebie. Nie wsiedliśmy na konia z tego powodu, że było błoto. Nie warto było ryzykować, że się przewrócimy.
   Po 30 minutach maszerowania i rozmawiania o wszystkim, i w sumie o niczym, dotarliśmy do mojego, a raczej mojego ojca domu.
   Zaprowadziliśmy konia do stajni. Ja grzecznie podziękowałam Jack’owi za dobrze spędzony dzień i za to co dla mnie zrobił. Pożegnaliśmy się i weszłam do domu. Zrobiłam sobie szybką kolację - kanapki. Tęskniłam za tymi, które robili chłopacy. One były naprawdę dobre!  Dopiero teraz zorientowałam się, jak bardzo za tym wszystkim tęsknię. Za naszymi wspólnymi wygłupami, bezsensownymi rozmowami, wybrykami. Za tym, że byli blisko mnie… Brakuje mi tego.
   Perspektywa wytrzymania bez tego jeszcze 9 miesięcy mnie dobijała. To było straszne.
   Ally, weź się w garść!
   Uspokoiłam się trochę i dokończyłam jeść kanapkę. Wzięłam długą i relaksującą  kąpiel. Położyłam się do łóżka. Wzięłam swoją komórkę do ręki. Żadnych wiadomości. Zła na cały świat uderzyłam ręką w poduszkę. Czy to wszystko musi być takie trudne? Nie ma szans, żebym wytrzymała tutaj 9 miesięcy.
   Zdołowana, zaczęłam cicho płakać. Nie wiem, co się wtedy działo. Byłam strasznie smutna. Od razu zachciało mi się spać, więc szybko odpłynęłam do krainy Morfeusza.
  
   Kolejny miesiąc ciągnął się w nieskończoność. Każdy dzień spędzałam poza domem, w obecności Jack’a. Jedynej osoby, która starała się, abym się tutaj nie nudziła i została jak najdłużej. Byłam świadoma tego, że w każdej chwili mogłam zadzwonić do chłopaków i powiedzieć im, że nie chcę tutaj być, ale nie chciałam pokazywać, jaka jestem słaba. Gdy dziennie dzwonili, ja zawsze odpowiadałam, że jest tu fajnie i że wszystko ok. Kłamałam. Każdej nocy płakałam. Nie wiedziałam, czy zwariowałam czy nie. Po prostu robiłam to z tęsknoty. Zaczęłam powoli nienawidzić tego miejsca. Nie pasowałam tutaj i nigdy nie będę pasować. Na szczęście miałam jeszcze Jack’a, który spędzał ze mną każdy dzień, od rana - do wieczora. Dziękowałam za to, że go mam, bo bez niego już dawno bym się poddała.
-Ally, dzisiaj w miasteczku jest tak zwana potańcówka. Poszłabyś ze mną?- zapytał któregoś dnia Jack. Spojrzałam na niego zdziwiona. Ja i taniec?
   O dziwo, się zgodziłam.

   Zaczęłam szykować się do wyjścia. Ubrałam na siebie jeansy i luźniejszą bluzkę. Nie wybrałam żadnej kreacji, ponieważ jakoś nie miałam ochoty się stroić. Nie miałam dla kogo. Zrobiłam jedynie lekki makijaż i usłyszałam pukanie do drzwi. Zabrałam komórkę i wyszłam z domu. Nie powiedziałam ojcu, gdzie idę, bo on i tak się tym nie interesował. Nie zwracał uwagi na mnie. Gdybym wyjechała, to nawet by się nie zorientował.
   Wsiadłam do samochodu i ruszyliśmy. Spojrzałam na Jack’a. On podobnie do mnie, również miał jeansy. Do tego założył koszulę. Mogłam jednak ubrać jakąś ładniejszą sukienkę. Już za późno. A zresztą, co mi szkodzi? I tak nikt mnie tu nie zna.
   Po jakiś 10 minutach drogi zatrzymaliśmy się na jednym z parkingów. Wysiedliśmy z samochodu. Rozejrzałam się dookoła. Takie małe, skromne miasteczko.
   Jack zaczął nas prowadzić. Już z daleka słychać było dźwięki muzyki i krzyki ludzi.  Jednak jakoś nie zraziło mnie to. Wręcz przeciwnie. Spodobało mi się to, że ludzie tak dobrze się bawią.  Skręciliśmy w jakąś dróżkę i zobaczyłam parkiet, a na nim tańczących ludzi. Z tego, co zauważyłam, ja i Jack byliśmy najmłodsi. Zapowiada się niezły wieczór! ( mam nadzieję, że wykryliście mój sarkazm )
   Cały parkiet był zadaszony. Potańcówka nie odbywała się w żadnym budynku, tylko na świeżym powietrzu, co trochę mnie zachęciło.
   Usiedliśmy do baru. Przysłuchiwałam się muzyce. Nie grali nowych kawałków, tylko starsze.
-Mogę prosić panią do tańca?- wyszczerzył się Jack. Zaśmiałam się i zgodziłam. Chłopak wziął mnie za rękę i zaprowadził na środek parkietu. Zaczęliśmy tańczyć w rytm muzyki. Żałowałam, że nie ma przy mnie Niall’a, ale trudno. Nie mogę o tym myśleć. Nie chcę zepsuć sobie wieczoru. Inne pary tak pięknie tańczyły, szeptali sobie czułe słówka, skradali pocałunki podczas tańca. Ja nie mogłam tego zrobić. Nie miałam z kim…
   Tak naprawdę, to nie wiem, ile piosenek przetańczyłam. Jack totalnie mnie wymęczył, ale nadal nie schodziliśmy z parkietu. Chłopak z tańca na taniec był coraz bliżej mnie. Trochę mnie to przerażało. Cały czas patrzył mi w oczy. Czego on ode mnie chce? Zbliżył się… W końcu zrobił to, co chciał. Pocałował mnie. Nie wytrzymałam ze złości i uderzyłam go w twarz. Co on sobie wyobrażał?! Ja mam chłopaka, i on dobrze o tym wie!
   Wybiegłam. Zaczęłam uciekać. Byłam wkurzona. Uważałam go za przyjaciela, a on zrobił mi coś takiego!
-Ally!- usłyszałam za sobą wołanie. Zwolniłam. Zdałam sobie sprawę, że Jack jest mi jeszcze potrzebny. Nie wrócę sama do domu.
-Zawieź mnie do domu.- poprosiłam. Nie patrząc na niego, wyminęłam go i podeszłam do samochodu. On nic nie mówiąc, zajął miejsce kierowcy. Ruszyliśmy…
   Cała droga minęła nam w ciszy. Dobrze. Nie chciałam rozmawiać z tym palantem!
   Jednak samochód blondyna nie zatrzymał się pod moim domem. Jechaliśmy dalej.
-Co ty robisz?! Zatrzymaj się!- krzyczałam. Nie mogłam potworzyć teraz drzwi i uciec. Zabiłabym się. Jechał z niewiarygodną prędkością. Jack się nie zatrzymał. Uśmiech zawitał na jego twarzy, a oczy kpiły ze złości. Co on chciał ze mną zrobić?- Jack zatrzymaj się!- byłam zrozpaczona.
   Zatrzymał się. Jakieś 10 minut od mojego domu. Jak najszybciej wysiadłam z samochodu. Chciałam uciec temu świrowi. On zwariował!
   Dogonił mnie i popchnął na ziemię. Pamiętam tylko tyle, że uderzyłam o coś głową. Straciłam przytomność…


Cześć!
Jak tam?
Ok, zanim rozpiszę się na temat rozdziału, chciałabym złożyć pewnej osobie życzenia z okazji urodzin :D
Droga Paulo. Chciałam być bardziej oryginalna. (nie wiem, czy mi to wyszło)
A więc tak, w dniu Twoich urodzin chciałabym życzyć Ci spełnienia marzeń, chciałabym, abyś była szczęśliwa, i aby uśmiech codziennie gościł na Twojej twarzy. Życzę Ci, abyś w przyszłości spotkała swoich idoli.
Muszę przyznać, że nie potrafię składać życzeń, ale chciałabym, aby płynęły one od serca.
Byłaś, a tak szczerze, to nadal jesteś moją pierwszą czytelniczką, za co bardzo Ci dziękuję.
Nie wiem, co zrobiłabym bez Ciebie.
Nie raz ratowałaś mojego bloga i mówiłaś, że wszystko będzie dobrze.
Pamiętam Twoje zwariowane komentarze, za które bardzo Ci dziękuję. Są one najlepsze!
A nasze rozmowy? Założę się, że ten, kto je czyta bierze nas za wariatki, ale za to bardzo Ci dziękuję. W końcu my nie jesteśmy normalne! hahaha
Niech ten dzień będzie dla Ciebie szczęśliwy.
W końcu tylko raz ma się 17 lat :D
Jeszcze raz chcę życzyć Ci spełnienia marzeń, bo według mnie to jest najważniejsze.
Nie wiem, czy te życzenia są chodź trochę normalne, ale wiedz, że bardzo się staram.
Kocham Cię, wiesz o tym?
Mam nadzieję, że zawszę będę Twoim LouLou, a ty moim Harry'm.


Ok, a teraz wródźmy do rozdziału.
Co o nim myślicie?
A więc tak, jak to mówiłam będzie się działo.
Pytanka:
1 Jak myślicie, co stanie się z Ally?
2. Czy Jack jej coś zrobi?
To chyba na tyle.
Do następnego.
Kocham Was!

środa, 19 lutego 2014

When I Close My Eyes I Think Of You - ROZDZIAŁ 24

   Odnieśliśmy zakupy do samochodu.
-Może jak tu już jesteśmy, to dasz zaprosić się na kawę?- zapytał Jack.
-No dobrze.- uśmiechnęłam się. W końcu co mi szkodzi? Wprawdzie nie jestem aż taką miłośniczką kawy, ale od czasu, do czasu mi nie zaszkodzi.
   Ruszyliśmy drogą obok siebie. Po chwili weszliśmy do jakiegoś budynku. Całe pomieszczenie było pomalowane na czerwono. Po środku znajdował się bar, gdzie siedziało paru mężczyzn. Nie wyglądali na miłych.
   W kafejce nie było zbyt wiele ludzi. Usiedliśmy do jednego z wolnych stolików. Położyłam swoje dłonie na masywnym stole, a Jack poszedł zamówić dwie kawy. Oczywiście poprosiłam o latte.
   Po chwili wrócił. Zaczęliśmy sączyć napój.
-Ally, nie opowiadałaś mi, jak się tu znalazłaś.- zauważył Jack.
-To długa historia.- przyznałam.
-To opowiadaj. Mamy dużo czasu, a ja chętnie cię wysłucham.-uśmiechnął się.  Jednak musiałam mu to opowiedzieć. Nie mogłam się z tego w żaden sposób wykręcić. No trudno.
-No dobrze. A więc moi rodzice oddali mnie do domu dziecka, ponieważ mama sądziła, że nie dają sobie rady. Ojciec miał jakieś problemy z alkoholem. On nadal je ma, prawda?- zapytałam.
-Tak. Ale kiedyś było gorzej. Ogółem sytuacja poprawiła się miesiąc temu. Opowiadał mi to, jak jakiś chłopak do niego zadzwonił i pytał się, czy miał kiedyś córkę. Pamiętam, jak wtedy podszedł do mnie i krzyczał na cały głos, że znalazł swoją córeczkę.
-Czyli się cieszył?- zapytałam.
-Tak. Był strasznie szczęśliwy.Wtedy przestał pić, bo powiedział, że jego dziecko nie może zobaczyć go zachlanego.- przyznał.
-Ale jednak nie dotrzymał słowa.- zauważyłam.
-Jest lepiej niż kiedyś. Nie jest taki agresywny. Naprawdę jest spoko.
-Miło wiedzieć.- uśmiechnęłam się.
   Nagle moja komórka zadzwoniła. Na wyświetlaczu zobaczyłam zdjęcie Liam’a.- Przepraszam, ale muszę odebrać.- przyznałam. Jack skinął głową na zgodę.
   Nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Hej.- odezwałam się.
-Cześć Ally!- zawołali chłopcy. Byłam na głośnomówiącym.
-Jak tam?- zapytałam.
-A dobrze. Za chwilę mamy koncert.- pochwalili się.
-O, to życzę szczęścia. Szkoda tylko, że nie mogę go zobaczyć.- posmutniałam. Lubiłam zaglądać na chłopaków w akcji.
-Nagramy ci nasze występy, a później je zobaczysz. Co ty na to?- zapytał Harry.
-Brzmi kusząco.- zaśmiałam się.
-A co ty ciekawego porabiasz?- odezwał się Niall.
-Siedzę w kafejce i piję kawę.- przyznałam.
-Sama?- zapytał Liam.
-Nie. Jestem z kolegą. Niall, nie martw się, to tylko kolega. Ty jesteś dla mnie najważniejszy.- ostrzegłam go. Niech sobie nie myśli, że go zdradzam. Nie byłabym do tego zdolna. Za bardzo go kocham.
-Ok. Trzymam cię za słowo.- zaśmiał się. Ufał mi. To dobrze wróżyło. Nie jeden chłopak obraziłby się, gdyby dowiedział się, że jego dziewczyna siedzi w kafejce z innym. Jednak Niall taki nie jest. To jedna z jego wielu zalet.
-Chłopcy, chodźcie! Koniec tych pogaduszek! Muszę ubrać was na koncert!- usłyszałam krzyk w telefonie. Poznałam ten głos.
-Cześć Lou!- krzyknęłam do komórki. Miałam nadzieję, że mnie usłyszy.
-Ally?- zdziwiła się. Teraz jej głos słyszałam wyraźniej. Musiałam podejść do chłopaków.
-Tak, to ja.- zaśmiałam się.
-Witaj kochanie, ale wybacz. Muszę porwać już chłopaków. Chyba rozumiesz?- zapytała.
-Rozumiem. No to pa.- pożegnałam się.
-Cześć.- usłyszałam odpowiedź i się rozłączyłam.
   Schowałam komórkę z powrotem do kieszeni.
-Przepraszam.- zwróciłam się do Jack’a.
-Nic się nie stało.
-Po prostu musiałam odebrać, ponieważ akurat mieli czas, a już dzisiaj mogę ich nie usłyszeć.- wyjaśniłam.
-Kogo?- zapytał. No tak, jeszcze nie opowiedziałam mu całej historii.
-To dalsza część mojego opowiadania.- zaśmiałam się.- Jak zostałam oddana do domu dziecka, to zauważyła mnie taka przemiła kobieta i postanowiła się mną zaopiekować. Mieszkałam z nią od maleńkości. Niedawno zmarła. Miała już swoje lata.- przyznałam.- Wtedy zamieszkałam z moim przyjacielem.- Jack spojrzał na mnie dziwnie.
-Do czego zmierzasz?- zapytał.
-On nie mieszkał sam. Widzisz, mój przyjaciel jest w zespole. Piątka chłopaków, którzy są najlepszym przyjaciółmi. Nie wiem, czy może słyszałeś One Direction?- chłopak zaprzeczył.- No dobrze. Więc zamieszkałam z chłopakami. Wkrótce doszło do tego, że staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi. A gdy było już całkiem dobrze. Oni musieli wyjechać w trasę koncertową. Dlatego tutaj jestem. Nie miałam się gdzie podziać, a chłopcy nie chcieli zostawić mnie samej.- wzięłam oddech.- Są strasznie zabiegani i nie mają tyle czasu. Dlatego musiałam odebrać. Wiesz, tęsknię, a za chwilę mają koncert, więc cały dzień mają zajęty.- skończyłam snuć moją opowieść. O dziwo Jack nie spał. Czyli go nie zanudziłam? To dobrze wróży.
-Teraz wszystko rozumiem. Gdyby nie ta cała trasa koncertowa, nie byłoby cię tutaj?- zapytał.
-Tak.- przyznałam. Taka była prawda. Nigdy bym tu nie przyjechała. Jestem tu tylko i wyłącznie z przymusu.
-Trochę smutne.
-No trudno. Możliwe, że przyjechałabym odwiedzić ojca, ale nie na aż tak długo.- powiedziałam.
-Jasne.- dalej rozmawialiśmy na przeróżne tematy, które nam się nie kończyły.
   Dopiliśmy swoją kawę i wróciliśmy do domu. Jack pomógł wnieść mi zakupy do kuchni i rozpakować je. Zrobiłam obiad dla nas obojga i go zjedliśmy. Ojciec dalej spał. Wyszliśmy na świeże powietrze.
-Może zrobimy tak: ja za chwilę skończę robić, co muszę i może pokażę ci okolicę?- zaproponował Jack.
-No, dobrze.- zgodziłam się.- Mogę ci jakoś pomóc?- zapytałam.
-Nie za bardzo. Możesz przyglądać się, jak karmię zwierzęta.- posłał mi uśmiech. Skinęłam głową, że się zgadzam i ruszyliśmy przed siebie. Gdyby nie Jack, to umierałabym teraz z głodu i nudziłabym się, a tak bynajmniej mam co robić. Ten chłopak jest moim wybawieniem. Dziękuję za niego.
   Po jakiejś godzinie Jack zrobił już wszystko, co musiał.
-To jesteś gotowa na pozwiedzanie okolicy?- zwrócił się do mnie.
-Jasne.- przyznałam. Poszliśmy do stajni.
-Umiesz jeździć na koniu?- zapytał chłopak.
-Nie.- zaprzeczyłam.
-Dobrze. Więc pojedziesz ze mną.
   Jack wyprowadził konia z boksu i wyszliśmy na świeże powietrze. Przy pomocy chłopaka, wspięłam się na siodło, po czym zrobił to on. Przytuliłam się do niego. Ruszyliśmy. 
   Najpierw prostą ścieżką, a później lasem. Spinaliśmy się do góry. To cudowne uczucie jeździć na koniu. Jeszcze nigdy tego nie robiłam i byłam pod wielkim wrażeniem.
   Zatrzymaliśmy się na jakiejś górze. Widok był przecudny
-Ale tu pięknie.- przyznałam.
-Wiem to.- zaśmiał się Jack. Wiedziałam, że celowo zabrał mnie w te miejsce. Może tutaj wcale nie jest tak źle?  Jest piękna okolica. Żyje się bez pośpiechu, bez zmartwień. Fajnie byłoby zamieszkać tutaj z chłopakami. Coraz bardziej zaczynam lubić to miejsce.  Muszę przyznać, że są tu cudowne widoki.
-Rozpalimy ognisko?- zapytał Jack.- Ciemno się już trochę robi.- zauważył.-I chyba zaraz zacznie padać.
-Myślisz?- zapytałam.
-Tak. Może rozpalimy ognisko w tej jaskini.- pokazał palcem na coś, co było za mną. Odwróciłam się. Rzeczywiście, w skale znajdowała się jaskinia.
-Możemy.- przyznałam. Jakoś nie śpieszyło mi się do domu. Mogłabym zostać tutaj do końca tych 9 miesięcy. Ciekawe czy dałoby się? Muszę to przemyśleć.
   Zaczęliśmy znosić gałęzie i badyle. Gdy pozbieraliśmy ich już dość sporo, rozpaliliśmy ognisko, a raczej Jack rozpalił. On znał się na rzeczy.
   Usiedliśmy przy ognisku.
   Zaczęło padać. Jack miał rację. Koń spoczął obok nas, a my rozgrzaliśmy się przy płomieniach.
-Skąd wiedziałeś, że zacznie padać?- zapytałam.
-Przeczucie.- uśmiechnął się do mnie. Przez jakiś czas siedzieliśmy w ciszy, patrząc jak spadają krople. 


Tutaj znowu ja! :D
Ok, sama muszę przyznać, że ten rozdział jakoś mi nie wyszedł :/
Nie jestem z niego zadowolona. Chyba Was zanudziłam.
Ok, muszę Was powiadomić, że powoli zbliżamy się do mojego ulubionego momentu. Chyba wiecie już, że lubię mieszać w opowiadaniu :p Także możecie się spodziewać, że nie będzie za ciekawie. Zresztą możecie to zauważyć w zapowiedzi kolejnego rozdziału.
Hmmm.... Tak myślę, czy Wam coś zdradzić. Ok, spróbuję Wam trochę przedstawić to, co zamierzam zrobić ( z pominięciem paru faktów, bo nie mogę zdradzić Wam wszystkiego) A więc muszę przyznać, że Ally wpadnie w małe kłopoty, jeżeli można to tak nazwać :D Tak, wiem, że jestem zła. Życie bohaterów troszkę się skomplikuje. Nie zdradzę Wam, co się dokładnie wydarzy, i kto będzie temu wszystkiemu winny. Dowiecie się tego później.
Następny rozdział będzie w miarę dobry, a później troszeczkę się pokomplikuje.
Ok, więcej Wam nie zdradzę. Dowiecie się w swoim czasie.

Pytanko:
Podoba Wam się postać Jack'a?

To chyba na tyle.
Do następnego!

piątek, 14 lutego 2014

When I Close My Eyes I Think Of You - ROZDZIAŁ 23

   Przyjechaliśmy na małą wieś, położoną bardzo daleko od Londynu. To tutaj mieszka mój ojciec. Za chwilę mam się z nim spotkać. Obawiam się tego. Mam złe przeczucia. Boję się, że może się coś stać.
-Pa Harry.- powiedziałam przytulając Harolda. Chłopcy odwieźli mnie na tą wieś. Chcieli mi potowarzyszyć, jak najdłużej mogą. Niestety teraz przyszedł czas pożegnania.
-Pa Ally.- powiedział. Było mi strasznie smutno, że muszę się z nimi rozstawać. To nie fair, że musieli pojechać w tą głupią trasę koncertową… Ale taka jest ich praca. Nie mogę im tego zabronić, dlatego nie protestowałam, chodź w głębi duszy cierpiałam.
-Zayn.- teraz przytuliłam mulata.
-Trzymaj się mała.- szepnął mi na ucho. Uśmiechnęłam się tak szeroko, jak tylko było mnie na to stać w tej chwili.
-Żegnaj Ally.- powiedział Louis. Ucałowałam go w policzek. Tego zgrywusa będzie mi bardzo brakować.
-Pa Lou.- potargałam mu czuprynę.
-Ej no.- zaczął się śmiać, a ja razem z nim. 9 miesięcy bez niego… Nie wiem, jak to wytrzymam.
   Podeszłam do Liam’a.
-Kochanie.- powiedziałam i się w niego wtuliłam. Tak bardzo chciało mi się płakać. Nie, nie mogę! Ally, nie płacz!
-Pa Ally.- odpowiedział Daddy. Szybko wyrwał się z moich objęć. Było mu ciężko się ze mną żegnać . Widziałam to. Łza spłynęła po jego policzku.
-Musimy iść.- powiedział Niall i wziął mnie pod ramię. Oczywiście musiał odprowadzić mnie pod drzwi. -Twój tata, to fajny gość.- przyznał. No tak, on już z nim rozmawiał.
-To dobrze.- wymusiłam uśmiech.  Doszliśmy do drzwi.
-Pa Ally.- zaczął Niall. Nie wytrzymałam, wybuchnęłam płaczem. Nie mogę. Nie mogę się z nim rozstać, no! Za bardzo go kocham.
-Nie zostawiaj mnie.- poprosiłam.
-Ally, nie mogę. Muszę jechać.- on również się rozpłakał.
-Wracaj szybko.- poprosiłam.
-Postaram się.- przyznał. Dał mi soczystego buziaka i odszedł. Zostawił mnie… Bałam się, że już nigdy go nie zobaczę. Miałam złe przeczucia.
   Weszłam do domu. W przedpokoju stał mężczyzna. Brunet, o dłuższych włosach. Ubrany w jeansy i koszulę. Jego oczy miały kolor bardzo podobny do moich. A więc to jest mój ojciec.
-Cześć…- nie wiedziałam, jak mam dokończyć. Przecież nie powiem do niego tato.
-Ruben.- wziął oddech.- Nazywam się Ruben.
-Alison.- podaliśmy sobie ręce.
-A więc to jest moja córka.- stwierdził.- Jesteś bardzo podobna do mamy.
-A jaka ona była?- zapytałam. Razem weszliśmy do salonu. Tutaj wszystko było obłożone w deskach. Mały telewizor stał na dębowej szafeczce. Na ziemi położony był dywan w kolorowe wzory. Muszę przyznać, że było tu inaczej, niż jak mieszkałam z chłopakami. U nas w domu, to gdzie się weszło, tam było czuć męskie perfumy, co bardzo lubiłam. A tutaj? Czuć… męskość. Brakuje tu kobiecej ręki.
   Otworzyłam okno.
-Twoja mama była dość dobrą kobietą. Wszyscy w miasteczku bardzo ją lubili.- przyznał. Strasznie mi się przyglądał. Czy ja robię coś nie tak?
-A dlaczego mnie oddaliście?- zapytałam. Nie wiem, jak to zrobiłam, ale odważyłam się o to zapytać. Ally, jestem z ciebie dumna!
-Nie mieliśmy warunków. Twoja mama się trochę bała. Cały czas miała do mnie jakieś pretensje, że niby za dużo piję.- przyznał. Wystraszyłam się trochę tego. On pije?
-Aha.- przytaknęłam.-Idę się porozglądać po okolicy.- przyznałam i wyszłam jak najszybciej z domu. Coś tak czuję, że będzie to najgorsze 9 miesięcy w moim życiu. Dam radę! Dla chłopaków! Muszę się  postarać.
   Przeszłam się na tyły domu. Wszystko było tu jakieś takie… inne. Ludzie żyli prosto. W pobliżu nie było żadnego sąsiadującego domu. Wszędzie zwierzęta. Jak ja tu wytrzymam?
   Wzięłam parę oddechów, aby się uspokoić.
   Zaczęłam przyglądać się zwierzętom. Mój tata miał konie. Świetnie!
-Co ty tutaj robisz?- usłyszałam męski głos za sobą. Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam na osobnika. Zobaczyłam chłopaka, wyższego ode mnie o głowę. Miał blond włosy i niebieskie oczy. Był bardzo przystojny.
-A ty?- odpowiedziałam mu pytaniem.
-Ja pierwszy zapytałem.- odezwał się. Do najmilszych to on nie należał.
-Jestem córką Ruben’a.- powiedziałam. Chłopak od razu się uśmiechnął.
-A ja jestem jego pracownikiem. Miło mi.- uścisnął moją dłoń. Stał się milszy. Nie można było tak od razu?
-Ally.- przedstawiłam się.
-Jack.- posłał mi szczery uśmiech. -Jak się tu znalazłaś? Z tego, co wiem Ruben  nie miał dzieci.- zauważył.
-Mnie miał.- przyznałam.-Jako mała dziewczynka zostałam oddana do adopcji.- wyjaśniłam.
-To wszystko wyjaśnia. Ale dlaczego i jak go znalazłaś?- dopytywał. Szczerze, zaczynało mnie to denerwować. Prawie wcale go nie znam. Nie chcę mu jeszcze opowiadać o moim życiu.
-To długa historia.
-No dobrze. Opowiesz mi ją kiedyś indziej.- posłał mi kolejny uśmiech.Coś mi się w nim nie podobało.
-Jasne.- przytaknęłam.
-A więc do jutra?- zapytał.
-Tak.- odpowiedziałam i odeszłam. Może nie będę się tak bardzo nudzić przez te 9 miesięcy? Może Jack będzie moim towarzyszem i nie pozwoli mi się nudzić? Nie wiem. Ale myślę, że to początek dobrej przyjaźni. Oczywiście nic więcej z tego nie będzie. Ja mam mojego ukochanego Niall’a.
   Wróciłam do domu.Dyskretnie zajrzałam do salonu, aby zobaczyć co robi mój ojciec. Siedział przy telewizorze i pił piwo. Boje się trochę tego, że jest on alkoholikiem. Zanim tu przyjechaliśmy, mogłam do niego zadzwonić, albo sprawdzić jego przeszłość. Nie pomyślałam o tym.
   Zaszyłam się w pokoju, w którym miałam spędzić 9 miesięcy. Mała klitka, ale zawsze coś. Muszę sobie jakoś poradzić. Nie mogę się tak łatwo poddać. Wiem o tym, że mogłabym zadzwonić teraz do Liam’a, powiedzieć, żeby mnie stąd zabrał, bo mi się tutaj nie podoba. On zawsze by coś wymyślił. Ale nie chciałam zawracać mu głowy. Nie chciałam robić mu kłopotu. Poradzę sobie sama. Dam radę! Nie będę się rzucała w oczy ojcu. W domu też za często nie będę przesiadywać, a myślę, że Jack mi w tym pomoże.
   Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pokoju. Podłoga drewniana, zresztą w całym domu tak było. Ściany białe. Masywna szafa, stolik i biurko. Nic nadzwyczajnego.
   Podeszłam do walizki i wyciągnęłam ubrania, w których będę spać. Wzięłam krótką kąpiel. Położyłam się spać i zasnęłam.

   Obudziłam się. Zaburczało mi w brzuchu, więc szybko się ubrałam i popędziłam do kuchni. Chciałam coś zjeść, jednak nie miałam na to szans. W lodówce znalazłam tylko pustkę. Tu rzeczywiście brakuje kobiecej ręki. Będę musiała coś z tym zrobić.
   Weszłam do salonu, ale Ruben spał. Odsypiał wczorajszą noc. A ja muszę coś zjeść. Wybiorę się do sklepu. Tylko mam mały problem. Gdzie tu do licha jest sklep?
   Wyszłam na świeże powietrze, aby się przewietrzyć. Postanowiłam zadzwonić do Liam’a, jednak nie odebrał. Później zadzwoniłam do Niall’a, jednak ten też nie odebrał. Może mają teraz jakiś wywiad, albo coś? Zdecydowałam się na wysłanie SMS’a. Wybrałam numer mojego chłopaka i napisałam: ,,Co tam u Was chłopaki? Bardzo tęsknie. U mnie wszystko w porządku :D  Kocham Was bardzo mocno. ♥ xoxoxo” Wysłałam.
-O, cześć Ally.- usłyszałam za sobą męski głos. Odwróciłam się i zobaczyłam Jack’a.
-Cześć.- uśmiechnęłam się.
-Coś się stało?- zapytał. Schowałam komórkę do kieszeni.
-Nie wiesz może, gdzie tu jest sklep?- odpowiedziałam mu pytaniem.
-Tak.
-O, to dobrze. Bo koniecznie muszę coś kupić.- przyznałam.-A daleko jest?
-Tak. Mogę cię podwieźć. Jesteś chętna?- zapytał ruszając przy tym dziwnie brwiami. Zaśmiałam się.
-Jeżeli można?
-No jasne.- odpowiedział wesoły. Wiem, że nie znałam tego chłopaka, ale jakoś bez obaw wsiadłam do samochodu.
   Podczas drogi dużo rozmawialiśmy. Po dobrych paru minutach dojechaliśmy na miejsce. Jack wysiadł razem ze mną, oferując mi pomoc przy zakupach. Zgodziłam się na ten układ. Razem kupiliśmy wszystko, co było mi potrzebne

Cześć :D
Co tam u Was?
Dodaję dzisiaj rozdział, ponieważ są Walentynki.
Wprawdzie nie jest to moje ulubione święto, ale chciałam sprawić Wam taką niespodziankę.
To tak ode mnie, od serca.
Dlatego ten rozdział jest z dedykacją dla wszystkich <333
Kocham Was, wiecie? 
Ok, a więc myślę, że trochę Was zaintrygowałam.
Co sądzicie o Jack'u?
Przypadł Wam do gustu?
Z racji tego, że pojawił się nowy bohater, to zachęcam Was do odwiedzenia zakładki: Bohaterowie.
Ok, a więc pytanka:
1. Jack jest osobą miłą i godną zaufania czy może jednak nie?
2. Czy pomiędzy Jack'iem i Ally może zaistnieć coś więcej, niż przyjaźń?
3. Czy nowy bohater namiesza w opowiadaniu?
4. Czy 1D dobrze zrobiło wysyłając Al do ojca?
5. Jaki jest jej ojciec? 
Heh, jeszcze tyle pytań nie było.
Aha i bardzo chciałabym podziękować Wam za 7 tys. wyświetleń. To dla mnie wiele znaczy, wiecie o tym?
Nawet nie wiem, jak mam Wam za to wszystko podziękować.
Bez Was to wszystko nie istniałoby. Jak ja mam się za to odwdzięczyć?
Jeszcze raz przypomnę, że Was kocham.


wtorek, 11 lutego 2014

When I Close My Eyes I Think Of You - ROZDZIAŁ 22

   Obudziło mnie wiercenie Niall’a. Niechętnie otworzyłam oczy i wyszarpałam się z jego objęć. Ten powiedział coś pod nosem. Nie zrozumiałam go.
-Jeszcze 5 minut mamo.- powiedział trochę głośniej. Zaśmiałam się. Co to za zgrywus? I weź go tu nie kochaj? Nie da się.
-Nie jestem twoją mamą!- podniosłam głos. Blondyn się przestraszył, że aż podskoczył. Zaśmiałam się pod nosem. Miałam nadzieję, że tego nie zauważył. Chyba miałam rację.
-Dlaczego mnie budzisz?- spojrzał na mnie z żalem, ale jego oczy się śmiały.
-Sam mnie obudziłeś. Strasznie się wiercisz.- przyznałam i wybuchnęłam śmiechem.
-Bo śnił mi się koszmar.- wyjaśnił.
-Co takiego ci się przyśniło?- zapytałam. Odwróciłam się w jego stronę. Przytuliłam się do niego, podpierając się łokciem. Drugą ręką odgarnęłam kosmki włosów, które opadały mu na czoło. Podobało mu się to. Widziałam to po jego twarzy i oczach, które zawsze go zdradzają. Można z nich wyczytać wszystko.
-Że ciebie przy mnie nie ma.- przyznał.- Nie przeżyłbym tego, gdybyś ode mnie odeszła.- dodał. Na same jego słowa się uśmiechnęłam. Miło, że tak o mnie myśli.
-Kocham cię.- powiedziałam i położyłam głowę na jego ramieniu.
-Ja ciebie bardziej.- zaśmiał się Niall.
-Chcesz się kłócić?- zapytałam, oczywiście do żartów.
-Nie.- przyznał.- Kochamy siebie po równo.- wyszedł na kompromis. Pasowało mi to.
-Wiesz, że nadal nie mogę w to uwierzyć.- powiedziałam po chwili.
-W co?
-Że jesteśmy razem.- wyjaśniłam. -Mógłbyś znaleźć sobie kogoś innego niż ja, kogoś lepszego.- zauważyłam.
-Ty dla mnie jesteś idealna. Nie ma lepszej kobiety, niż ty.- cmoknął mnie w czółko. Od razu zrobiło mi się cieplej na sercu.
   Nagle dostałam SMS’a. Wyplotłam się z objęć blondyna i wzięłam komórkę do ręki.
-Kto napisał?- zapytał Niall.
-Liam.- odpowiedziałam. Odczytałam wiadomość: ,,Za chwilę będziemy’’
-Co pisze?
-Że za chwilę będą tutaj. Musimy się ubrać.- przyznałam.
-Masz rację.- powiedział blondyn. Gdy ja poszłam ubrać się do łazienki, on tą samą czynność wykonał w pokoju. Po chwili byliśmy gotowi.
   Zeszliśmy na dół, do salonu, gdzie przebywała Maura.
-Dzień dobry.- powiedziałam do niej. Akurat do domu weszła reszta chłopaków.
-Dzień dobry skarbie.- odpowiedziała. Uśmiechnęłam się na te słowa.
   Chłopcy dołączyli do Niall’a, który oglądał coś w telewizji. Nie zwróciłam uwagi nawet na co.
   Pomogłam jego mamie przy śniadaniu. Wszyscy podziwiali nasze talenty kulinarne, chociaż była to zasługa tylko i wyłącznie Maury.

-Do widzenia.- powiedziałam i uściskałam mamę Horana. Niestety ojciec blondyna nie mógł się dzisiaj zjawić.
-Do widzenia kochanie.- odpowiedziała Maura i dała mi całusa w policzek. Wzięłam jedną z walizek do ręki i dołączyłam do Harry’ego, Louis’a, Liam’a i Zayn’a. Czekaliśmy jeszcze na mojego chłopaka, który żegnał się z mamą. Spakowaliśmy  walizki do samochodu, wsiedliśmy i czekaliśmy. Po chwili blondyn dołączył do nas. Zajął miejsce obok mnie i ruszyliśmy. Był strasznie przygnębiony.
-Kochanie, uśmiech.- powiedziałam i się do niego przytuliłam. Ten splótł nasze palce.
-Ciężko mi się z nią rozstawać.- przyznał.- Nie wiadomo, kiedy znów ją zobaczę.
-Każdemu jest ciężko.- zauważyłam.- Twoi rodzice są kochani.
-O, dziękuję.- uśmiechnął się. Wtuliłam się w niego jeszcze mocniej. Czeka nas długa droga do domu. Stałam się trochę senna. Dopiero teraz przypomniało mi się, że miałam dzisiaj porozmawiać z chłopakami, o tym, co mówili w kuchni. Nie miałam nawet na to siły. Nie chciałam psuć im drogi powrotnej. Zapytam o to, jak będziemy w domu.
   Zasnęłam, nawet nie wiem, dlaczego. Przecież nie byłam zmęczona.

   -Wstawaj śpiochu.- ktoś mnie lekko szturchnął.Otworzyłam oczy i zobaczyłam uśmiechniętą twarz Niall’a.
-Już.- zaśmiałam się i wysiadłam z samochodu. Razem z resztą weszłam do domu. Wzięłam moją walizkę i rozpakowałam się. Nie byłam śpiąca, więc zeszłam do salonu. Z racji tego, że był już wieczór, a wszyscy chcieli wypocząć po długiej podróży, byłam przekonana, że śpią. Myliłam się.
   W salonie zauważyłam Zayn’a.
-Co tutaj robisz? Nie powinieneś spać?- zapytałam.
-Jakoś nie jestem zmęczony.-przyznał.-A poza tym muszę spotkać się z Perrie.
-To twoja dziewczyna?- zadałam mu pytanie. Kojarzyłam to imię.
-Tak. Narzeczona.-przyznał. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi.-To ona.- uśmiechnął się. Malik naprawdę
kocha tę dziewczynę. Jest nią oczarowany. Szybko wstał, zrobiłam to, co on.
-Mogę ją poznać?- zapytałam.
-No jasne.- ponownie się uśmiechnął i wziął mnie pod ramię. Przed otworzeniem drzwi, puścił mnie. W drzwiach pojawiła się Perrie.  Śliczna… Pierwszy raz ją widziałam na oczy.
   Przywitała się z Zayn’em długim pocałunkiem. Miło się na nich patrzyło.
-Per, to jest Ally.- przedstawił mnie Malik swojej narzeczonej. Ta się do mnie uśmiechnęła.
-Miło mi cię poznać.
-Mi ciebie też.
-Może pójdziemy razem na spacer.- zaproponował Malik.
-Nie, nie będę wam przeszkadzać.- zaprzeczyłam.
-Nie będziesz nam przeszkadzać. Z chęcią cię poznam.- przyznała Parrie.
-No dobrze.- zgodziłam się. Razem z Zayn’em ubraliśmy buty. Zarzuciliśmy sweterki na siebie i wyszliśmy. Mulat zamknął za nami drzwi. Ruszyliśmy chodnikiem. Nad nami całe niebo było posłane gwiazdami, które migotały. Księżyc był bardzo wyrazisty.
-Perrie, czym się zajmujesz?- zapytałam.
-O, ja? Gram w zespole.- byłam zdziwiona, że to ja zaczęłam rozmowę. Zayn dołączył do nas i chwycił swoją dziewczynę za rękę.
-Nie wiedziałam.- przyznałam.- Przepraszam, jeżeli cię uraziłam.- powiedziałam.
-Nic się nie stało.- uśmiechnęła się do mnie.-A ty, jak się znalazłaś w tym domu?
-Jestem przyjaciółką Liam’a. Miałem złe przejścia w życiu, no i tak jakoś się złożyło, że zamieszkałam z chłopakami.
-Oni są jak rodzeństwo.- dodał mulat.
   Cały wieczór minął nam na rozmawianiu. Parrie jest cudowna. O dziwo, mogłam przyznać, że zachowywałyśmy się jak przyjaciółki, które nie widziały się dość długo. Perrie sama przyznała, że chciałaby mieć taką przyjaciółkę, jak ja. I tak jakoś wyszło, że naprawdę się zakolegowałyśmy. Zayn był z tego bardzo zadowolony, a później powiedział mi, że jest ze mnie dumny, za to, co zrobiłam.
   Gdy wróciliśmy z spaceru, ja i Zayn udaliśmy się od razu do swoich pokoi. Szybko zasnęłam.

   Obudziłam się o 8:00 i nie potrafiłam już zasnąć. Odświeżyłam się i przebrałam. Zeszłam na dół. Na schodach usłyszałam krzyki chłopaków. Już nie śpią? To dziwne.
   Weszłam do salonu.
-Cześć.- powiedziałam.
-Hej.- odpowiedzieli i jakoś humor im się zepsuł. Przypomniało mi się coś.
-Musimy ci coś powiedzieć.- przyznał Liam i spuścił głowę. Raczej chodziło nam o to samo.
-Co takiego?- zapytałam. W końcu się dowiem. Tak długo na to czekałam.
-Bo my…- zaczął Harry, ale nie potrafił dokończyć.
-Coś się stało?- zapytałam. Zaczęłam się martwić. Dlaczego tak długo zwlekają z powiedzeniem mi tego? To chyba nie może być takie straszne, prawda?
-Mamy trasę koncertową.- przyznał Louis. Jako jedyny odważył mi się to powiedzieć. Chłopcy patrzyli na moją reakcję.
-Nie można było tak od razu?- zapytałam. To przecież nic takiego. Mogli powiedzieć mi od razu.
-Nie będzie nas 9 miesięcy.- dodał Harry. Ślina stanęłam mi w gardle. Że co? 9 miesięcy?
-Jaja sobie ze mnie robicie?- zapytałam.
-Nie, to prawda.- przyznał Niall i spuścił głowę. Podeszłam do nich i ich przytuliłam. Zaczęłam płakać. Może nie powinnam, ale nie mogłam już wytrzymać. Byłam kompletnie załamana.
-Co my teraz zrobimy?- zapytałam.
-My musimy jechać.- zauważył Liam.- Ally, musisz się gdzieś na te miesiące zatrzymać.
-Ale nie wiem, gdzie.- powiedziałam.
-My już o tym dyskutowaliśmy. Nie wiemy, czy to dobry pomysł czy nie, ale może u twojego ojca?- zaproponował Louis.
-Poznałabyś go.- dodał Harry.
-To jedyne wyjście?- zapytałam. Miałam złe przeczucia.
-Tak.- przyznali chłopcy.
-Moich rodziców nie będzie i nie mogę cię tam zostawić.- wyjaśnił Payne. Skinęłam głową.
-No dobrze. Skoro to jedyne wyjście.- zgodziłam się. Ciężko mi było podjąć tą decyzję.
-Ja już dzwoniłem do twojego taty. Zdobyłem jego numer. Zgodził się, abyś przyjechała.- przyznał Horan.
-Dobrze. A kiedy wyjeżdżacie?- zapytałam.
-Za miesiąc.- odpowiedzieli. Byłam przerażona.

Hej, tutaj ja :D
Jak podoba Wam się rozdział?
Muszę przyznać, że następnym rozdziałem rozpoczniemy mój ulubiony moment w całym opowiadaniu. Aż nie mogę się doczekać :D
Tak, wiem. Dziwna ja :) Niestety tak już mam.
Ok, a więc w następnym rozdziale pojawi się nowa postać. Możecie poznać ją w zapowiedzi do kolejnego rozdziału O.o  A lepiej poznacie ją w kolejnych rozdziałach. Może ją polubicie :D hahaha, serio, to nie wiem.
Dobra. Z pewnością zastanawiacie się, dlaczego dodałam rozdział o tej porze? Muszę przyznać, że za chwilę pójdę do szkoły. A więc chyba należą Wam się wyjaśnienia. Otóż mój komputer idzie do naprawy. Jak przyjdę ze szkoły, to jego już nie będzie :( Myślę, że szybko do mnie wróci. Także dodaję ten rozdział, bo później nie będę miała możliwości, chyba że w szkole, ale wolałam zrobić to teraz :D
Ok, pytanka:
1. Czy Perrie i Ally mogły być przyjaciółkami?
2. Czy przez trasę koncertową może się coś zdarzyć? A jeżeli tak, to co?
Ok, to chyba na tyle.
Do zobaczenia kochani.
Kocham Was <333

piątek, 7 lutego 2014

When I Close My Eyes I Think Of You - ROZDZIAŁ 21

-Cześć chłopaki.- powiedziałam. Udałam, że nie słyszałam ich rozmowy. Później się dowiem, o co chodziło. Na pewno tego tak nie zostawię.
   Rozejrzałam się po kuchni. Było to dość duże pomieszczenie pomalowane na pomarańcz. W oczy rzucał się grafitowy marmur, a szafki, półeczki były białe. Ładnie się to wszystko ze sobą komponowało. Też kiedyś chcę zamieszkać w takim domu, ponieważ ten jest cudowny. Mam nadzieję, że kiedyś spełnię te marzenie, a osobą, która przy tym będzie, to Niall. Z nim chcę w przyszłości zamieszkać i stworzyć rodzinę. Mam nadzieję, że nic nie stanie nam na drodze.
   Wszyscy na mnie spojrzeli. Coś zrobiłam nie tak?
-Coś się stało?- zapytałam zdziwiona. Widać, że odetchnęli. Zorientowałam się, o co chodzi. Myślą, że nie słyszałam ich rozmowy. Są w wielkim błędzie.
-Nic.- odpowiedział Harry.
-Co ciekawego robiłaś?- zapytał mój chłopak. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czoło. Wszyscy byli światkiem tego zdarzenia.
-Nie możecie robić tego gdzie indziej?- zapytał Styles. Och, ten to teraz palnął. Jest zazdrosny, czy co? Trzeba mu znaleźć dziewczynę. Jest zbyt samotny.
-Jeżeli nie chcesz na to patrzeć, to już nie moja sprawa.- zaśmiałam się.
-Ok, nic nie mówiłem.- powiedział Harry. Widać było, że był na mnie zły. Podeszłam do niego i go przytuliłam.
-Przepraszam.
-Nic się nie stało głupoto.- zaśmiał się Hazza. Ale kłamczuch! Ja już myślałam, że się na mnie obraził, a ten sobie jaja ze mnie robi. Pożałuje tego!
-To dobrze.- przyznałam i go puściłam.
   Chłopcy nie chcąc patrzeć na moje i Niall’a czułości woleli wyjść z kuchni.
-Co ciekawego robiłaś z moją mamą?- zapytał żarłok.
-Oglądaliśmy twoje zdjęcia z dzieciństwa. Byłeś naprawdę seksowny.- zaśmiałam się.
-Co?- zdziwił się mój chłopak.
-Najlepsze zdjęcia są, kiedy jesteś w wannie. Taki słodziak z ciebie.- drwiłam dalej. Oczywiście Niall wiedział, że się zgrywam. Weszliśmy do salonu.
-Mamo, jak mogłaś mi to zrobić?-zapytał blondyn swoją mamę. Ta się tylko uśmiechnęła.
-Ally powinna wiedzieć, jaki byłeś słodki.- odpowiedziała.
-Ale dlaczego zrobiłaś to bez mojej wiedzy?- zapytał jej syn z oburzeniem.
-Tak jakoś.- zaśmiała się kobieta. Sprawa została rozstrzygnięta.
-Słodziakiem byłeś.- odezwałam się i pocałowałam go w policzek. Uspokoił się.
-Tak wiem.- sam zaczął się z tego śmiać. Nie można było tak od razu? Och, jak ja go kocham. Kurde, ja wariuję na jego punkcie. A, co tam. Nie przeszkadza mi to.
-Może my już pójdziemy go hotelu?- zaproponował Liam.
-Nie zostaniecie na kolacji?- zapytał Maura.
-Zostańcie.- poprosiłam. Nie chciałam, żeby poszli. Będę się tak jakoś dziwnie czuła, tak obco przy rodzicach Niall’a.
-No dobrze.- zgodzili się chłopcy. Zasiedliśmy wszyscy w salonie, przy stole. Bobby postanowił wrócić już do swojego mieszkania. No tak, rodzice Niall’a mieszkali osobno. Pożegnałam się z panem Horan, który po chwili zniknął za drzwiami. Chłopcy włączył telewizor. Puścił jakiś mecz.
-To ja pójdę przygotować kolację.- przyznała Maura.
-Pomogę ci.- zaproponowałam. Pani Horan się zgodziła.
-To ja też wam pomogę.- zgłosił się Niall. Razem poszliśmy do kuchni. Robiłam wszystko według poleceń Maury.
-A w sumie, to jak się poznaliście? Nie opowiadaliście mi jeszcze o tym.- przyznała.
-Jak już wcześniej wspominałam, moja opiekunka zmarła. Z racji tego, że jestem niepełnoletnia chcieli zabrać mnie do domu dziecka. Wtedy zadzwoniłam do Liam’a, aby mnie jakoś uratował.- wyjaśniłam wszystko. Powiedziałam, tak jak było.
-Tak, pamiętam ten dzień.- zaczął Niall.- Liam dostał telefon od ciebie i tak nagle rzucił wszystko. Jak się go spytaliśmy o co chodzi, to powiedział, że zaraz przyjedzie z tobą i wyszedł.- zatrzymał się.- Dużo nam wcześniej opowiadał o tobie Al.
-Widzę, że wiele zawdzięczacie chłopakom.- zauważyła Maura. Ona miała rację. Nigdy wcześniej tak o tym nie myślałam. Dzięki temu wypadkowi tutaj jestem. Najwięcej zawdzięczam Liam’owi, za co mu bardzo dziękuję. Szkoda tylko, że on nie wie, jak bardzo go kocham, oczywiście jak brata.
-Tak. Gdyby nie oni, nie bylibyśmy razem.- przyznał Niall.
   Dokończyliśmy przygotowanie kolacji i zanieśliśmy wszystko do salonu.
   Maura świetnie gotuje, a kolacja była pyszna. Podziwiam tą kobietę. Jest taka wesoła i dobroduszna. Śmieje się na okrągło, ale to chyba dlatego, że cieszy się, że jej syn przyjechał do domu ją odwiedzić. Ja nie mogłabym taka być. Nie potrafiłabym puścić Liam’a, albo Niall’a, zresztą wszystkich nie mogłabym puścić gdzieś dalej. Bardzo by mi ich brakowało.
   Dobra, koniec tego rozmyślania! Nie będę psuła sobie humoru.
   Gdy zjedliśmy kolację, chłopcy postanowili, że wrócą do hotelu. Każdego pocałowałam w policzek na pożegnanie. Po chwili zniknęli w drzwiach.
-Idziemy na górę!- zawołał Niall do swojej mamy.
-Dobrze!- odkrzyknęła.
   Weszliśmy na górę po drewnianych schodach. Hol był koloru kremowego, a na ścianach wisiały obrazy. Powoli przeszliśmy przez niego. Zatrzymałam się przy jednym z obrazów. Były na nim dwaj chłopcy. Jeden z nich miał ok. 16 lat, a drugi był starszy. Tego młodszego poznałam, to Niall. A drugi to z pewnością był Greg. Bynajmniej tak mi się wydawało.
-To twój brat?- zapytałam.  Blondyn zatrzymał się i spojrzał na zdjęcie.
-Tak.- przyznał i stał się jakiś smutny.
-Przepraszam, że zapytałam.- powiedziałam.
-Nic się nie stało.- posłał mi uśmiech.- Po prostu jestem smutny, że nie mógł się zjawić. Tak długo się z nim nie widziałem.- przyznał. Przytuliłam go na pocieszenie. Podziałało.
   Niall wziął mnie na ręce i dotarł do końca holu. Weszliśmy do jednego z pokoi. Strasznie się śmiałam. Po długich namowach żarłok odstawił mnie na ziemię.
-To twój pokój?- zapytałam. Byliśmy w pomieszczeniu, gdzie wisiała flaga Irlandii, a ściany były koloru zielonego. Na wprost drzwi było okno z białymi ramami, a pod nim łóżko. Obok znajdowała się komoda, a nad nią wisiały plakaty. Podłoga była wyłożona jasnymi panelami.
-Tak.- przyznał mój chłopak i podszedł do mnie. Zaczął mnie namiętnie całować. Nie mogłam się powstrzymać i odwzajemniłam pocałunek. Wiedziałam, do czego Niall dąży. Nie mogłam na to pozwolić.
-Niall, my nie możemy.- zauważyłam. Powstrzymałam zapał żarłoka. Cofnął się o krok, aby móc dokładniej widzieć moją twarz.
-Niby dlaczego?- zapytał zdziwiony.
-To dom twojej mamy. A co, jeżeli nas usłyszy? Nie chcę do tego doprowadzić.- odpowiedziałam.
-Ale ja mam taką wielką ochotę na ciebie. Już od dawna.- przyznał.
-Wynagrodzę ci to, jak wrócimy do domu.- obiecałam.
-Trzymam cię za słowo.- uśmiechnął się i złożył krótki pocałunek na moich ustach.-Idę się wykąpać, za chwilę wrócę.- powiedział szeptem. Podszedł do walizki, wyciągnął z niej spodenki do spania i zniknął za drzwiami pokoju. Stałam przez chwilę w miejscu i patrzyłam pusto przed siebie.
   Dopiero po chwili się ruszyłam i usiadłam na łóżko. Wpatrywałam się w krajobraz za oknem. Przypomniałam mi się ta cała sytuacja w kuchni.
-Udawajmy,  że wszystko jest w porządku.- wyrecytowałam słowa Liam’a. Teraz mi się przypomniały.
   Ale dlaczego muszą udawać? Co jest nie tak? Zaczynam się tym strasznie martwić. To trochę
niepokojące. Co oni takiego przede mną ukrywają, że wolą powiedzieć mi to później, bo nie chcą niszczyć mi wakacji? Nie rozumiem. To wszystko jest trochę trudne.
   Po chwili do pokoju wszedł Niall. Postanowiłam mu powiedzieć o wszystkim. Nie mogłam dłużej wytrzymać w niepewności.
-Słuchaj, ja słyszałam waszą rozmowę w kuchni.- zaczęłam. Blondyn jakoś dziwnie zbladł. Przestraszył się?-O co chodzi? Co przede mną ukrywacie?- zapytałam.
-Może porozmawiamy o tym, jak się wykąpiesz.- zaproponował.
-No dobrze.- zgodziłam się. Tyle jeszcze mogłam poczekać.
   Wzięłam swoją piżamę i wyszłam z pokoju. Dopiero teraz zorientowałam się, że nie wiem, gdzie jest łazienka. Postanowiłam wrócić do pokoju.
-Na wprost.- powiedział Niall, zanim zdążyłam się odezwać. Posłuchałam jego słów i od razu znalazłam się w łazience.
   Wzięłam krótką kąpiel, przebrałam się i byłam gotowa. Wróciłam do pokoju.
   Zastałam Niall’a, jak leżał na łóżku. Podeszłam bliżej. Spał, albo udawał, że śpi. Chciał uniknąć rozmowy ze mną, a wiedział, że nie będę miała serca go budzić. Ale spryciarz!
   Zgasiłam światło i położyłam się obok niego. Przytuliłam się, a on to odwzajemnił. A nie mówiłam, że udawał? Nie miałam siły już poruszać tego tematu. Jutro zapytam o to chłopaków. 


Cześć!
Wow... Jestem pod wrażeniem. 
Nawet nie wiem, jak to zleciało, że już jest 21 rozdział :D 
Jak ten czas szybko leci.
Dopiero teraz się o tym zorientowałam :p
Ok, a co do następnego rozdziału, to nie mogę zdradzić Wam zbyt wiele. 
Obiecuję, że był ostatni taki nudny rozdział.
Od następnego parę rzeczy się zmieni, raczej niewiele, ale później pojawią się ''małe kłopoty''. Chyba za wiele Wam zdradzam :p
Już taka jestem :D
Ok, jeżeli ktoś przeczytał już zapowiedz kolejnego rozdziału, to może wywnioskować, że nie będzie zbyt dobrze. Tu mi głównie chodzi o tajemnicę chłopaków. Jak możecie zauważyć, nie będzie ona dobra O.o
A więc do tego rozdziału mam tylko jedno pytanie: Co to za tajemnica?

Rozdział z dedykacją dla wszystkich moich czytelniczek. Kocham Was, wiecie o tym?

Czekam na Wasze opinie. Proszę, aby były szczere. 
A więc do następnego.
♥♥♥