Rosalie.
Czułam...
Właściwie to nie czułam nic oprócz smutku. Zawładną on moim całym ciałem. Byłam
zwykłą porażką. Nie mogłam poradzić sobie z życiem. Te wszystkie wydarzenia
powoli mnie niszczyły. Jednak mogłam przeczuwać, że to tak właśnie się skończy.
W końcu chłopcy mieli rację. Nie zasługiwałam na Liam'a. Nie zasługiwałam nawet
na to, aby na niego spojrzeć. W porównaniu do niego byłam nikim.
Może nawet Niall miał rację... Nie
powinnam się z nim widywać. Pierwszy raz
złamałam obietnicę. I to jeszcze obietnicę daną mojemu kuzynowi. Już
bardziej nie mogłam go zawieść. Nie wiem, co w tamtym czasie się działo.
Zależało mi na Liam'ie, ale czy to był dobry powód, aby zapomnieć o obietnicy,
którą dałam blondynowi?
Co z tego, że nie posłuchałam
Horan’a. I tak złamię kolejną obietnicę. Przecież miałam pomóc Liam'owi. Jednak
nie dałam rady. Okazało się, że jestem na to za słaba. Mogłam teraz patrzeć na
to, jak powoli będzie umierać nadal wmawiając sobie, że wszystko jest z nim
dobrze. Domyślam się, że chłopaki nie wiedzą o jego chorobie. Powiedziałabym
im, ale przecież nie mogłam. Zbyt wiele tajemnic złamałam. Nie byłam warta na
usłyszenie kolejnej.
Zaraz, przecież ja nie będę
patrzeć na jego śmierć. Obiecałam, że więcej się do niego nie zbliżę, nie
odezwę. Nie mogłam złamać tej obietnicy. Ona była najważniejszą ze wszystkich.
Nie mogłam na to pozwolić.
Chyba musiałam pogodzić się z
myślą, że jestem już nie potrzebna. Mogłam wtedy umrzeć. Mogłam przestać
walczyć. Tak jak Liam - mogłam zrezygnować z leczenia, z operacji. Dlaczego
tego wcześniej nie zrobiłam? Dlaczego o tym nie pomyślałam? Bo wtedy zależało
mi na tym nędznym życiu.
Podjęłam decyzję. Musiałam
wyjechać, zrobić coś, aby Liam zapomniał. Tylko przed wyjazdem się jeszcze pożegnać.
Nie mogłam tek bez słowa zostawić dzieci w szpitalu. One były dla mnie jak
rodzina. Musiałam im coś powiedzieć, aby się o mnie nie martwili. Chociaż tyle
mogłam dla nich zrobić.
Tak więc od razu ruszyłam do
szpitala. Dzieci znów cieszyły się na mój widok. To już powoli nie była dla
mnie nowość. Doskonale wiedziały, że je uwielbiam. Może ja trochę miej
cieszyłam się z ich radości, ale cóż mogłam na to poradzić? Miałam zły dzień.
Ostatnio miałam same złe dni, a one powinny to zrozumieć. Przynajmniej miałam
taką nadzieję. Chyba nic nie zauważyły.
Jednak dzisiaj nie byłam sama.
Podeszła do mnie mama Alice - Sam.
- Cześć Ro - uśmiechnęła się. - Ty znowu tutaj?
- Jak widzisz - zaśmiałam się.
To była jedyna starsza osoba -
oprócz rodziców i Liam’a - która tak naprawdę mnie lubiła. Zawsze mogłam z nią
spokojnie porozmawiać. Traktowała mnie jak przyjaciółkę. Ja niestety nie mogłam
powiedzieć tego o niej. Dla mnie była to tylko Sam, z którą czasem mogłam
porozmawiać. Nikt więcej. Wiedziałam, że czasem ma do mnie o to żal, ale nigdy
nie powiedziała mi tego wprost. Nie zamierzałam się tym przejmować. Nie
widziałam takiej potrzeby.
Jednak zauważyłam, że coś było nie
tak. Niby się uśmiechała, ale to było udawane. Nie mogła mnie tak łatwo
oszukać. Przynajmniej nie teraz. Strasznie uważałam na zachowanie ludzi.
- Sam. Czy coś się stało? - Zapytałam.
- Chyba tak - przyznała zawiedziona.
Była
smutna. Naprawdę była smutna.
- Chciałabyś o tym pomówić? - Zapytałam z
grzeczności.
Mimo
wszystko jednak zależało mi na tym, aby mi zaufała i wygadała się. Byłoby jej
lżej, a może i ja poczułabym się dowartościowana.
- Tak - odpowiedziała szybko.
- No, więc mów.
- Podejrzewają u mnie raka - powiedziała
szeptem. Jej głos się załamał.
- To nie może być prawda - zapewniłam ją.
Miałam
nadzieję, że to był jakiś głupi żart. Nie mogła chorować. Nie, gdy miała na
głowie Alice. A co jeżeli... umarłaby. Nawet nie chciałam o tym myśleć. To
musiała być jakaś pomyłka. Głupia pomyłka. Mieli może na to jakieś dowody?
Musieli się pomylić! Dlaczego ja się tak martwiłam? Żal mi było Alice. Nie
chciałam, aby to ją spotkało. Była na to za młoda. Sam musiała się jakoś
trzymać. To tylko głupia pomyłka.
- Też mam taką nadzieję. Czeka mnie jeszcze
kilka badań. Jak dowiem się czegoś więcej, to dam ci znać - obiecała.
- Dobrze - zgodziłam się.
Poszłyśmy razem bawić się z
dziećmi. I mi i Sam było to chyba teraz potrzebne. Musiałyśmy gdzieś uciec
myślami, a zabawa była najlepszym do tego sposobem.
Musiałam wyjechać.
Wyjechać i zapomnieć.
Liam.
Ostatnio moje myśli coraz częściej
dotyczyły Rosalie. Nie odbierała ode mnie telefonów, nie odpisywała.
Wiedziałem, że chłopaki mają coś z tym wspólnego. Częściej przebywali z
Niall'em niż ze mną. Zostałem odrzucony na drugi plan. Nie wiedziałem, co mogło
spowodować tę nagłą zmianę.
Jak tak dalej pójdzie to chyba
zwariuję!
Musiałem skontaktować się z Ro.
Bałem się o nią. Była dla mnie ważna. Bardzo ważna. Nawet poszedłem do
szpitala, do dzieci. One zdradziły mi, że wyjechała. Nie! Nie mogła wyjechać
bez pożegnania za mną! To nie było w jej stylu.
Może czuła się urażona za to, że
Niall wyrzucił ją z domu? W sumie to sam nie czułbym się najlepiej. Musiało jej
być strasznie wstyd. Na pewno była o to urażona.
Ale dlaczego nie przedyskutowała
tego ze mną? Przecież nie miałem z tym nic wspólnego. Myślałem, że możemy sobie
zaufać. Chciałem powiedzieć jej najważniejsze rzeczy, podzielić się z nią
wszystkimi nowościami. Powiedzieć o chorobie. Miałem nadzieję, że naprawdę się
do siebie zbliżymy. Pasowaliśmy do siebie. To było przeznaczenie. Wiedziałem
to, odkąd pierwszy raz ją zobaczyłem. To nie był jakiś głupi przypadek.
Myślałem, że powoli będziemy się coraz lepiej poznawać, że przełamiemy
barierę kłamstw, która nas dzieliła.
Liczyłem
na coś więcej.
Myślałem, że w końcu coś między nami wyniknie. Już tak dawno chciałem
posmakować jej ust. Ja… ja naprawdę coś do niej czułem.
I to
wcale nie było jakieś głupie zauroczenie. Podziwiałem ją. Chciałem żyć z nią u
jej boku. Codziennie szeptać jej, jaka jest piękna.
I co?
Ona tak po prostu zerwała ze mną kontakt.
Oglądałem jakiś nudny serial na
telewizorze, który w ogóle mnie nie interesował. Wolałem myśleć o Rosalie.
Niestety musiał przysiąść się do
mnie Zayn.
- Co tam u ciebie? - Zapytał.
- Wszystko dobrze - odpowiedziałem smętnie.
- Oglądasz to?
- Nie.
- Ej Li, co jest? - Zapytał Malik.
Tym
razem zwrócił na mnie swoją uwagę. Miałem się cieszyć, że w końcu ktoś mnie
zauważył czy smucić, bo zrobił to w tak nieodpowiednim momencie?
- Nic - odpowiedziałem.
Chciałem wstać i jak najszybciej zniknąć w swoim pokoju, ale Zayn
chwycił mnie za rękę.
- No już. Wygadaj się - poprosił.
Kiedyś, gdy zabrakło Niall’a to jemu powierzałem wszystkie swoje
tajemnice. Byłem z nim najbliżej. Nie wiedziałem, co spowodowało to, że teraz
się od siebie oddaliliśmy.
- Po prostu martwię się o Rosalie - przyznałem.
- Nie odzywała się do ciebie? - Zapytał.
Może
mi się wydawało, ale wcale nie był taki zdziwiony. Dlaczego myślałem, że on ma
z tym coś wspólnego?
- Nie. Tak po prostu zniknęła - powiedziałem. -
Nie napisała nawet żadnego pożegnania. Kompletnie nie wiem, co się u niej
dzieje. Nawet się o nią boję. Jej ojciec. Według mnie jest on nieobliczalny.
Zayn
spojrzał na mnie jak na wariata.
- Niall! - Zawołał szybko.
Irlandczyk wszedł zaskoczony do salonu. Nie wiem, po co Malik go wołał.
Nie chciałem przebywać z nim w jednym pomieszczeniu. Skrzywdził Rosalie. To
przez niego ona się teraz do mnie nie odzywa.
- Co takiego wiesz o ojcu Rose? - Zapytał Zayn
swojego przyjaciela. - Czy on jest nieobliczalny?
- Tak… to znaczy nie - blondyn się zająknął.
- Wiedziałeś! - Krzyknął Zayn.
Natychmiast wstał z kanapy. Louis i Harry również przyszli do salonu
słysząc podniesione głosy.
- O czym wiedział?- Zapytał zdezorientowany
Harry.
- O tym, że ojciec Ro jest nieobliczalny. Boję
się, że coś mogło jej się stać. Tak długo się do mnie nie odzywa. Nie odpisuje,
nie odbiera moich telefonów - przyznałem.
- Boże, Liam, ty ją kochasz - zauważył Louis.
Nie mogłem
zaprzeczyć. W końcu to była prawda.
Kochałem ją.
- Niall, my musimy… - powiedział nieskładnie
Harry. - Musimy mu powiedzieć.
- Nie! - Uciszył wszystkich Horan.
Powiedzieć? O czym mi powiedzieć? Czy oni zrobili cos za moimi plecami?
Uknuli coś? Czy to przez nich Rosalie się do mnie nie odzywa? No jasne, że tak!
Mogłem się tego wcześniej domyślić.
- Czy ktoś w końcu wytłumaczy mi, co się tutaj
dzieje? - Zapytałem wkurzony.
Niestety odpowiedziała mi cisza.
Wiedziałem, że wiedzą coś więcej.
Cześć!
Co tam u Was?
Dawno mnie tutaj nie było, co nie?
Ale na szczęście wróciłam.
Czy ktoś się cieszy?
Wiem, że rozdział nic tak bardzo ważnego nie mówi, ale obiecuję, że w następnym rozdziale będzie się działo :)
To chyba na tyle.
Kocham Was ♥
Cześć!
Co tam u Was?
Dawno mnie tutaj nie było, co nie?
Ale na szczęście wróciłam.
Czy ktoś się cieszy?
Wiem, że rozdział nic tak bardzo ważnego nie mówi, ale obiecuję, że w następnym rozdziale będzie się działo :)
To chyba na tyle.
Kocham Was ♥
Cudo *.*
OdpowiedzUsuńTak dłuuuugo czekałam. Chcę więcej. To jest piękne. Sam nie może mieć raka! Boziu tyle rzeczy nowych... Weny życzę.
OdpowiedzUsuńJa się cieszę :) Rozdział jest świetny ;) Jestem ciekawa co będzie dalej i jak zareaguje Liam ^^ Czekam na nn ;)
OdpowiedzUsuńTen blog jest GENIALNY
OdpowiedzUsuńTy mówisz, że rozdział niby nic ważnego nie mówi, ale mi się baaardzo podoba :) xx
OdpowiedzUsuń