Weszłam do małego domku. Czyli to tutaj
spędzę dwa tygodnie? Mam nadzieję, że będzie dobrze. Spojrzałam na moje lokatorki. Nie no, ja
rzeczywiście mam pecha. Najwyraźniej będę musiała wytrzymać 2 tygodnie z
dziewczyną, która zaczepiła mnie w autokarze, twierdząc, że oszukuję Louis’a.
Już od samego początku jej nie lubiłam.
- Cześć.- powiedziałam.
Jedna z nich - wysoka brunetka z włosami do ramion i wielkimi brązowymi oczami
spojrzała na mnie spod łba, druga - dziewczyna, która mnie zaczepiła, również
brunetka obdarzyła mnie lekceważącym spojrzeniem. Obie mnie nie lubią. Od razu
to zauważyłam.
- Które łóżko jest wolne?-
zapytałam.
- To.- jedna z dziewczyn
wskazała mi składane łóżko, które było oddalone od reszty. Przemierzyłam pokój.
Czułam na sobie ich wzrok. Czego one ode mnie chcą?
- Louis już cię
rozszyfrował?- zapytała druga dziewczyna.
- Ale dlaczego?- odparłam.
Nie wiedziałam, o co im chodzi. To zaczyna robić się śmieszne.
- Poznał, że go
oszukujesz?
- Ale ja go nie oszukuję.-
zaprzeczyłam. Te dziewczyny zaczynają mnie denerwować.
- Wmawiaj to jemu, ale nie
nam.- odezwała się brunetka z krótszymi włosami.
- A tak a propos za 5 minut zaczyna się apel
powitalny. Zamknij domek, proszę.-powiedziała druga. Obie wyszły śmiejąc się.
Położyłam walizkę na swoje łóżko i rozejrzałam się po domku. Była tutaj jedna
wspólna łazienka, trzy łóżka, do którego była dołączona mała półeczka. Stały
trzy szafy na ubrania, a podłoga i ściany wyłożone były jasnym drewnem.
Wyszłam z domku. Chciałam go zamknąć, lecz
zorientowałam się, że nie mam klucza. Zaczęłam się rozglądać gdzie tylko
mogłam. Jednak nie potrafiłam go znaleźć. Przekopałam cały domek, gdy w końcu
znalazłam klucz pod kocem jednej z dziewczyn. One specjalnie go tak schowały,
abym się spóźniła. To było ich celowe działanie.
Musiałam
się pośpieszyć. Nie mogłam się spóźnić, chodź i tak apel się już zaczął. Zaczęłam
biec, nie zważając na otoczenie. Przypadkiem wpadłam na kogoś. Ale ze mnie
niezdara!
- Przepraszam.-
powiedziałam. Mogłam uważać i patrzeć na drogę, ale niestety dopiero teraz o
tym pomyślałam.
- Nic się
nie stało.- powiedział męski głos. Od razu go poznałam. Spojrzałam przed siebie
i napotkałam wzrok Louis’a, te jego piękne oczy o zielono - niebieskim
odcieniu. Niezwykły kolor.
- Louis?-
zapytałam skołowana.
- Tak, to
ja.- zaśmiał się.- To już jest chyba przeznaczenie.- dodał.
- No, chyba
tak.- również się zaśmiałam. Chłopak wstał i podał mi rękę, abym zrobiła to co
on.
- Gdzie się
tak śpieszysz?
- Moje
współlokatorki w domku zrobiły mi kawał i schowały mi klucz. Oboje jesteśmy
spóźnieni na apel.
- To nic.
Jeszcze zdążymy. Dosłownie minutę temu się zaczął.- powiadomił mnie. Od razu
odetchnęłam. Razem, w swoim towarzystwie doszliśmy na stołówkę.
Rzeczywiście, apel nie musiał trwać zbyt
długo. Niektórzy dopiero się schodzili.
- Jako wasi
opiekunowie chcemy zapewnić wam dobrą zabawę, dlatego ustaliliśmy, że każdy
musi zapisać się przynajmniej na 3 zajęcia. Macie szeroki wybór, więc myślę, że
nie będzie problemu z zapisaniem się. Proszę, aby każdy z was zdecydował się i
przy kolacji zapisał. To chyba na tyle. Życzę wam miłego pobytu tutaj.-
powiedział jeden z opiekunów. Wszyscy zaczęli się rozchodzić.
- Jakie
zajęcia wybierasz?- zapytał Louis.
- Nie wiem
jeszcze jakie są.- przyznałam.- Ale jeżeli będą, to z pewnością plastyczne i
taneczne.
- To masz
szczęście, bo właśnie takie zajęcia są.- zaśmiał się Louis.
- Skąd ty to
wiesz?
- Byłem
tutaj rok temu.- przyznał.- Może poszłabyś ze mną jeszcze na wokalne?- zapytał.
- Chyba
lepiej nie.- zaśmiałam się.
- Proszę.-
zrobił do mnie słodką minkę. To na mnie podziałało.
- No
dobrze.- zgodziłam się.- A ty na jakie zajęcia idziesz?- zapytałam.
- Tak jak ty
na plastyczne i wokalne.
- A
trzecie?- zapytałam.
- Nie mam.-
przyznał.
- To chodź
ze mną na taneczne. Nie będę się nudzić.- poprosiłam. Z nim będzie mi raźniej.
- Nie jestem
najlepszym tancerzem.
- Proszę.-
uśmiechnęłam się do niego jak tylko najładniej potrafiłam.
- No
dobrze.- zaśmiał się.- Masz dar przekonywania.
- Wiem to.
Rozeszliśmy się, każdy w swoim kierunku.
Doszłam do mojego domku, gdzie czekały już na mnie moje współlokatorki.
- Co tak
długo?- zapytała dziewczyna, która zaczepiła mnie w autokarze.
- Zostaw ją
Chloe. - odezwała się druga. Chyba się pokłóciły, bo wyglądały, jakby miały się
za chwilę zabić.
Otworzyłam domek i wszystkie weszłyśmy do
środka. Postanowiłam się rozpakować, a w tym czasie moje współlokatorki, to raz
się kłóciły, a raz godziły. Już ich nie rozumiem. Jednak dzięki tym sporom
dowiedziałam się, że druga dziewczyna nazywa się Sara. Może jednak ich spory
nie były na marne? Nie wiem, ale szczerze miałam dość słuchania ich ględzenia,
dlatego postanowiłam, że pozwiedzam okolicę.
Wyszłam z domku i najpierw się rozejrzałam.
Zauważyłam, że każde pomieszczenie, które zajmuje młodzież, było takie same.
Domki były drewniane, a wnętrze podobnie urządzone. Ruszyłam w stronę jadalni -wielka,
aby mogła pomieścić wszystkich. Spokojnie zmieściłoby się w niej ze 150 osób.
Z kuchni wyłaniał się intensywny zapach. Nie
potrafiłam rozpoznać czego. Kucharki najwidoczniej gotowały już obiad, który za
niedługo powinien się zacząć.
Przeszłam się trochę dalej i zauważyłam sale
taneczną, gdzie zapewne będą się odbywać zajęcia. Dalej było jeszcze parę
takich sali, każda przeznaczona do czegoś innego. Z jakiegoś powodu cieszyłam
się, że będę chodziła na wszystkie zajęcia wspólnie z Louis’em. To jedyna
osoba, którą polubiłam. Może te kolonie nie będą aż takie złe? Tylko jeszcze
nie wiem jak poradzę sobie z moimi współlokatorkami. Postaram się coś wymyślić.
Muszą wiedzieć, że ze mną nie warto zadzierać.
Rozejrzałam się po okolicy. Nie było tutaj
żadnych ulic, a wszystko było uwolnione od hałasu samochodów i codziennego
pośpiechu. Tylko cisza i spokój. Podobało mi się to.
Mogłam szczerze przyznać, że nie lubię
mojego życia. Z chęcią zamieniłabym się nim z kimś innym. W mojej szkole, żeby
zaistnieć, trzeba przypodobać się szkolnej
paczce. Tak naprawdę nie mam
prawdziwej przyjaciółki. Nie poznałam osoby, której mogłabym w pełni zaufać.
Wszyscy w około sądzą, że jestem nic nie wartą dziewczyną, która po prostu chce
zabłysnąć. W oczach nauczycieli jestem zdolną dziewczyną, którą demoralizują koledzy.
Może taka jest prawda? Tylko, że jest jeden mały problem. Ja nie mam kolegów,
chyba, że mogę nazwać tak osoby, które udają, że mnie lubią tylko dlatego, że
się mnie boją. Wyglądam na taką straszną? To, że parę razy przeklnę, nie znaczy
od razu, że chcę wszystkich pobić, chodź staram się zrobić takie wrażenie.
Jedynie tutaj, na koloniach potrafię być normalna. Ludzie mnie nie znają i dają
mi szansę, abym pokazała się z jak najlepszej strony. W moim rodzinnym mieście
udaję twardziela, ponieważ boję się odrzucenia. To wszystko jest trudne do
wytłumaczenia. Rodzice myślą, że jestem dobrą dziewczyną, a raczej już
nastolatką, z dobrymi ocenami i mnóstwem znajomych. Oni nie mają pojęcia, jak
bardzo się mylą, i jak wiele ich kochana córeczka ma tajemnic.
- Obiad!-
zawołała nagle jakaś kobieta. Poszłam w stronę stołówki. Młodzież już zaczęła
się zbierać.
- Cassie!-
usłyszałam kolejny krzyk, tylko tam razem poznałam głos. Odwróciłam się i
zobaczyłam Louis’a. Podeszłam do stolika, przy którym siedział.
- Zająłem ci
miejsce.- uśmiechnął się do mnie.
- Miło.
Widzisz, właśnie zastanawiałam się gdzie usiąść.- odwzajemniłam uśmiech. Zajęłam
miejsce obok niego. Muszę przyznać, że zaskoczyło mnie to, że zaprosił mnie do
swojego stolika. Nie wiem, dlaczego wybrał mnie. Widziałam zazdrosne miny
innych dziewczyn. Czy wszystkie osoby płci żeńskiej są zauroczone Louis’em, czy
mi się tak tylko wydaje? Muszę przyznać, że Lou, to świetny chłopak, ale zdaje
mi się, że one go nawet nie znają.
- Mogę
prosić o autograf?- usłyszałam pytanie. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam
blondynkę o długich włosach. Autograf? Jaki autograf?
-
Oczywiście.- odpowiedział Louis. Dlaczego on daje jej ten autograf? O co tutaj
chodzi?
Louis nabazgrał swój podpis na kartce i
uśmiechnął się do dziewczyny, a ona odeszła zadowolona z siebie.
- Kim była
ta dziewczyna i dlaczego chciała od ciebie autograf?- zapytałam.
- Nie wiem.-
przyznał chłopak i poruszył ramionami do góry.
- Kim ty
jesteś?- zapytałam. To nie było normalne, żeby obca dziewczyna podeszła do
chłopaka i prosiła go o swój autograf.
-
Chłopakiem, który chce żyć normalnie.- przyznał, a mnie zatkało.- Proszę, nie
mówmy o tym. Ta dziewczyna może chciała poprosić mnie o mój numer, a skończyło
się na tym, że zażądała mojego podpisu.- wyjaśnił. To nie były mądre słowa,
jedynie jakiś głupi pomysł, który nasunął mu się do głowy. Louis chyba
zorientował się, że nie uwierzyłam w jego słowa.- Co mamy dzisiaj na obiad?-
zapytał. Wiedziałam, że chce zmienić temat. Postanowiłam nie poruszać tej
sprawy. Jeżeli będzie chciał mi powiedzieć, to po prostu to zrobi.
Najwidoczniej ma powód, aby ukrywać prawdę. Nie wiem dlaczego, ale go rozumiem.
Sama oszukuję wszystkich w około, udając osobę, którą nie jestem. Wiedziałam,
co czuje, chodź nie wiedziałam, jak ważna jest ta sprawa. Myślę, że kiedyś mi
to wyjaśni. Najwidoczniej jeszcze nie czas na to.
- Nie wiem.-
przyznałam.
Do podania obiadu siedzieliśmy w niezręcznej
ciszy. Czułam się źle, ponieważ to przeze mnie ona zaistniałam. To ja musiałam
zadać takie głupie pytanie. Och, ja też czasami nie myślę.
Jednak, gdy zjedliśmy danie, wszystko
powróciło do normy. Byłam tym trochę zaskoczona, bo Louis zachowywał się, jakby
nic się nie stało.
Cały dzień wspólnie spacerowaliśmy. Lou
pokazał mi okolicę. Razem przedyskutowaliśmy sprawy zajęć i obiecaliśmy sobie,
że nie będziemy się z siebie śmiać. Mogłam przyznać, że zachowywaliśmy się jak
przyjaciele, którzy nie widzieli się od lat. Louis to całkiem fajny chłopak.
Nie martwi się życiem i nie obchodzi go opinia innych, w przeciwieństwie do
mnie.
Podczas kolacji jeszcze raz
przedyskutowaliśmy temat zajęć i zapisaliśmy się na te same, sądząc, że we
dwójkę będzie nam raźniej. Mamy zamiar wspierać się nawzajem. Mam nadzieję, że
dotrzymamy tej obietnicy.
Hej.
Tak, wiem. Rozdział nudny.
Proszę, dajcie mi jeszcze szansę. Obiecuję, że następny będzie ciekawszy i lepszy.
Po prostu teraz musi się to wszystko rozkręcić.
Później będą się już działy naprawdę bardzo ciekawe rzeczy. Tylko teraz tak jakoś jest to nudne...
Liczę na Wasze opinie.
Kocham Was!
Tomlinson ! Zgnijesz w piekle za te kłamstwa ! :)
OdpowiedzUsuńRozdział super i doskonale rozumiem, że teraz nie są tak ciekawe jak pod koniec opowiadania, ale akcja musi się rozkręcić, a to tempo, które ty narzucasz jest genialne, nie za szybko, nie za wolno.
Rozdział super :)
TOMMO JAK TO SIĘ WYDA, TO MARNY TWÓJ LOS ! xD
Kocham Cię <3
Mwahh ♥
Jezu, awwwwwwwwwwwwwww*.* Kocham już tego bloga <3 Czekam na nn :))
OdpowiedzUsuńJejku jaki fajny! I wcale nie jest nudny <3
OdpowiedzUsuńSuper kocham go nawet jeśli to jest sam początek. Czekam na następny i odpisałam ci na google hangout.
OdpowiedzUsuńświetny a nie nudny! mnie tam się podobał ;) ciekawa jestem jak rozwinie się sprawa ze współlokatorkami i czy jedynie na przyjaźni z Louisem się skonczy :D pisz szybko kolejny ;*
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowy ;) http://vertigofanfiction.blogspot.com/
Ooo mi też się podoba.
OdpowiedzUsuńFajny pomysł z tym obozem.
Jestem ciekawa jak ona wytrzyma z tymi koleżankami z pokoju..
Masakra, nie lubie takich dziewczyn.
I fajnie, że się zaprzyjaźnia z Lou.
Jestem tylko ciekawa czemu nie wyjaśnił jej sprawy z autografem.
Ale może ma swoje powody.:)
Przekonamy się czytając kolejne, cudowne rozdział ;*
Oby tak dalej kochana<3
Pozdrawiam Bella ♥
zapraszam na:
http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/
Świetny! Nie obraź się ale to opowiadanie podoba mi sie bardziej niż "When I... " ^^ Podoba mi się ogólny pomysł na historię, który jest oryginaln. Wszystko jest ładnie i estetycznie napisane co bardzo wszystko ubarwia. Sądzę, że kolejne rozdziały będą jeszcze ciekawsze od tych i tak świetnych ♥ życzę weny i pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:
~ forget-everything-else.blogspot.com
~ or-ever-will-be-fine.blogspot.com