poniedziałek, 1 września 2014

Don't Let Me Go - ROZDZIAŁ 29

Perspektywa Louis’a.
   Myślałem, że to tylko głupi żart. Przecież Cassie nie mogła być w ciąży. No przecież jak?!
   I nagle do głowy wpadło mi wspomnienie naszej nocy. To było straszne, a zarazem prawdziwe. Przecież to mogła być prawda. Robiliśmy to razem. I nie zabezpieczyliśmy się. Tylko czy to naprawdę było moje dziecko? A Zayn? Musiałem go o to zapytać.
   Szybko wszedłem do salonu.
- Zayn, mógłbym z tobą porozmawiać?- zapytałem. Mulat spojrzał na mnie dziwnie.
- Jasne.- przyznał. Zaciągnąłem go do mojego pokoju i usiedliśmy na łóżku.
- Zayn, czy ty i Cassie… czy wy kiedykolwiek… - nie wiedziałem jak mam go o to zapytać.- Spędziliście kiedyś wspólną noc?
- Po co ci to wiedzieć?- zapytał.- To nasze prywatne sprawy.- zauważył.
- Wiem, ale jest mi to bardzo potrzebne. Proszę odpowiedź mi na nie szczerze.
- Tak. Robiliśmy to już, ale za każdym razem się zabezpieczaliśmy. O co ci do jasnej cholery chodzi? Po co ci to wiedzieć?
- Bo mamy mały problem.- przyznałem.
   Czyli to jednak była prawda. Cassie była w ciąży… ze mną. Czy mogło stać się coś jeszcze gorszego?
- Jaki problem?- zapytał mój przyjaciel.
- Cass jest w ciąży.- odpowiedziałem.
- Nie, przecież to niemożliwe!- krzyknął.- Za dobrze się zabezpieczyliśmy, aby to mogła być prawda!- zaprotestował.
- A czy ja mówię, że ona jest w ciąży z tobą?- zauważyłem.
- Co?!- zapytał zszokowany Zayn.
    Wstał i stanął zdezorientowany przede mną.
- Ona jest w ciąży ze mną.- przyznałem.
   Wtedy Zayn nagle usiadł na łóżku i zaczął się patrzeć przed siebie. Nic nie mogło go ruszyć. Tak bardzo zabolały go te słowa. Patrzyłem jak powoli się załamuje. Pierwszy raz widziałem, aby Malik płakał.
- Jak to się stało?- zapytał cicho. Byłem mu wdzięczny, że z góry mnie nie znienawidził.
- To było jeszcze przed tym, jak zostaliście parą. Chyba nawet wtedy zbyt dobrze się nie znaliście. Sam nie wiem. To tak jakoś wyszło. Nie potrafię tego opisać.
- Ale…
- Musiałem ci to powiedzieć.- przyznałem.
- Dzięki stary.- powiedział Zayn i poklepał mnie po plecach. Ogarnął się trochę i stwierdził, że jak najszybciej musi pojechać do Cass i z nią porozmawiać. To naprawdę była wielka miłość, między którą nie mogłem stanąć, której nie mogłem zniszczyć. Oni naprawdę się mocno kochali. Ale ja również ją kochałem.
   Nagle Zayn stanął przed drzwiami.
- Louis, to chyba nie ja powinienem pojechać. To twoje dziecko.
- Myślisz, że ja mam do niej pojechać?- zapytałem zdezorientowany.
- Tak.

Perspektywa Cassie.
   Przyjechaliśmy na miejsce jakieś pół godziny temu. Płakałam. Zniszczyłam swoje życie. Mój nowy pokój ani trochę mnie nie zadowolił. Nie chciałam go. Pragnęłam tylko, abyśmy wrócili. Tęskniłam. Za wszystkim. Szczególnie za nim, za Zayn’em. Teraz uświadomiłam sobie, jak bardzo jest mi go brak, jak bardzo cierpię z powodu naszej rozłąki. Och, nie oszukujmy się. Przecież go bardzo kocham! Przecież to już powoli nie ma sensu. Nie wytrzymam bez niego. Jednak teraz już nic nie zrobię. Najlepiej będzie, jeżeli już nigdy się nie spotkamy i zapomnimy o sobie. Tylko czy to jest takie łatwe? Boję się po prostu, że jeżeli Zayn dowie się, że jestem w ciąży z Lou, to mnie znienawidzi. A już wolałabym odejść i wiedzieć, że będzie za mną tęsknił, niż go tak bardzo zranić.
   Chciałabym wiedzieć, co on o tym wszystkim myśli Louis. Czy to co mówił, że mnie kocha, czy to prawda? Nie! Jeżeli kochałby mnie, to nie odszedłby. Zostawił i mnie i dziecko o którym nie wiedział. Zresztą, co mi do tego. Ja naprawdę nie mogłam go już kochać, ale miałam straszny mętlik w głowie. Ten pocałunek. To wszystko... Czy on naprawdę mówił prawdę? A jeżeli tak? Czy moglibyśmy znów być razem? Och, gdyby nie to wszystko. Teraz byłoby mi łatwiej. Nie miałabym takich problemów. A dziecko? Przecież będzie miało fatalnych rodziców. Sama sobie z tym nie poradzę. Nie dam rady! Jestem za słaba….
   Nagle usłyszałam dźwięk przychodzącego SMS’a.
- Czy to prawda?- był on od Zayn’a. Czy on się o wszystkim dowiedział? Ale jak? Ruby.  Ona mu powiedziała. Jak mogła! Jak mogła zdradzić mu moją tajemnice.
- Dlaczego nie chciałaś mi powiedzieć? Dlaczego nie powiedziałaś mi, że jesteś w ciąży z Lou?- przyszedł kolejny SMS.
- A jak miałam Ci to powiedzieć?Bałam się, że mnie znienawidzisz. - odpisałam.
- Nigdy bym tego nie zrobił.- napisał.
   Przyszedł kolejny SMS. Tym razem od Lou.
- Za niedługo będę u Ciebie. Xx -  Że co?! Jak to za niedługo będzie?! Czy on tutaj jedzie? Ale jak? Przecież nie może.
   Albo może.
   Nie. Teraz to już z pewnością trzeba powiedzieć rodzicom. Przecież mi nie wybaczą, jeżeli dowiedzą się od kogoś innego, że jestem w ciąży.
   Brzuch zaczął boleć mnie z nerwów. Ta cała sytuacja mnie przerosła, jednak dzielnie zeszłam na dół. Nie mogłam się teraz wycofać.
- Mamo, tato. Muszę wam coś powiedzieć.- zaczęłam. Nogi zaczęły się pode mną uginać, ale musiałam być silna. Przecież i tak w końcu będę im musiała powiedzieć.
- Co takiego?- zapytała mama. Wzięłam głęboki oddech. Teraz albo nigdy.
- Jestem w ciąży.- przyznałam i spuściłam głowę. Usłyszałam śmiech ojca. Coś tu było nie tak.
- Dobry żart.- zaśmiał się tata.
- Ale to nie żart.- powiedziałam. Jak to wziął to za żart? Przecież mówię całkiem poważnie. Nie mogłabym kłamać w takiej sprawie.
   Mama stała i wpatrywała się we mnie. Nie wiedziałam, co w tym momencie czuje. Nic nie mogłam wyczytać z jej twarzy.
- Jestem w ciąży.- powtórzyłam.
- Cassie…- nagle odezwała się mama. Patrzyła na mnie złowrogo.- Jak mogłaś do tego dopuścić?!- krzyknęła.
- To nie było celowe!- również krzyknęłam.
- Jak mogłaś?!- powtórzyła. Musiałam usiąść na sofę. Tego było dla mnie za wiele. Z moim brzuchem było coś nie tak, ponieważ zaczął mnie boleć. Tylko że teraz przekraczało to już jakiekolwiek granice.
- Wcale tego nie chciałam.- mimo tego, że nie zbierało mi się na płacz, to mój głos wydał się płaczliwy. Po prostu byłam zmartwiona. Nie sądziłam, że tak na to zareagują.
   Zaczęłam ciężko oddychać. Coś się ze mną działo.
- Cass. Co się dzieje? Jesteś strasznie blada.- zauważyła mama. Jej ostry ton nagle zrobił się łagodny. Zaskoczyła mnie ta jej szybka zmiana. Musiało być rzeczywiście źle.

Perspektywa Louis’a.
   Dojechałem na miejsce tak, jak poprowadziła mnie nawigacja. Podjechałem pod jej dom, jednak zdziwiło mnie to, że w żadnym z okien nie świeciło się światło.
   Podszedłem do drzwi i zapukałem. Jednak nie doczekałem się odpowiedzi. Miałem rację. Po prostu nikogo nie było w domu. Wyciągnąłem komórkę i napisałem SMS do Cassie.
- Gdzie jesteś?
   Nie doczekałem się odpowiedzi. Coś było nie tak. Albo trafiłem pod zły adres, ale coś się stało. Miałem złe przeczucie. Żyłem z nadzieją, że za chwilę cała rodzina pojawi się w domu i będziemy mogli porozmawiać. Nie chciałem jej stracić. Nie chciałem stracić jej i dziecka. Mojego dziecka.
   Usiadłem na schodkach prowadzących do domu i czekałem. Czekałem aż ktoś się zjawi. Nie obchodziło mnie to, że jest zimno, że ludzie się na mnie gapią. Po prostu czekałem. Może po jakiejś godzinie pod bramą zaparkował samochód. Wyszły z niego dwie postacie. Kobieta i mężczyzna. Szybko wstałem z zimnej posadzki i ruszyłem w ich stronę.
- Czego tutaj szukasz chłopcze?- zapytał mężczyzna.
- Dzień dobry. Jestem Louis. Ja do waszej córki, Cassie.- odpowiedziałem. Przyjrzałem się jej rodzicom, chodź nie byłem pewny czy to właśnie oni.
- Ale my nie mamy córki.- przyznał mężczyzna. Odniosłem wrażenie, że najlepiej będzie jak dam mu spokój.
- Musiała zajść pomyłka.- dodała kobieta.
- No dobrze.- zgodziłem się i odszedłem. Wsiadłem do samochodu i zadzwoniłem do Ruby. Zapytałem się czy aby dobry adres mi przekazała. Nie pomyliłem się. Kazałem, aby opisała mi jej rodziców i wszystko się zgadzało. Czy to możliwe, że wyparli się swojego dziecka? Nie. Przecież tak nie może być. Ale dlaczego Cass nie było z nimi? Gdzie ona może być?
   Wysłałem kolejnego SMS’a, ale znów mi nie odpisała. To naprawdę było dziwne.
    Zacząłem się martwić. Przecież to było bardzo dziwne. Z pewnością trafiłem pod dobry adres, przed chwilą rozmawiałem z państwem Rive, a po Cassie ani śladu. Jeszcze do tego jej ojciec i mama powiedzieli, że nie mają takiej córki. O co w tym wszystkim chodziło?
   Nie mogłem się tak łatwo poddać. Przecież ewidentnie coś się działo.  Nie pozostawało mi nic innego, jak czekać. Tylko na co miałem czekać? To przecież nie miało sensu. Postanowiłem przenocować w najbliższym hotelu. Nie mogłem zostać w samochodzie, a niepotrzebnie będę jechał do domu, skoro jutro znów tu przyjadę. Przecież tego tak nie zostawię! Nie zostawię, ponieważ tutaj chodzi o Cassie i jej dziecko. Chcę, abyśmy wychowywali je razem. Chcę pokazać Cassie, że może na mnie polegać. To dziecko zasługuje na najlepszych rodziców. Nie dam Cass wychowywać samotnie tego dziecka. Chcę to zrobić razem z nią. Chcę być z nią, i ona powinna o tym wiedzieć. Powinna wiedzieć o tym, że ją kocham.


No hej!
Co tam u Was?
Poruszyłabym temat szkoły, ale chyba nikt nie chce teraz o tym pisać.
Ja na przykład nie mogę pogodzić się z tym, że wakacje się już skończyły :(
Ale dobra, ciii. Nie piszmy o tym.
Nie chcę siebie już bardziej zadręczać xD
Co do rozdziału to.... to sama nie wiem, co mam o nim myśleć.
Na razie postanowiłam troszeczkę pokomplikować... hehe. 
Czyli w sumie to nic nowego :)
Rozpisałabym się bardziej, ale w sumie to nie wiem, o czym pisać.

Do następnego.
Kocham Was ♥

4 komentarze:

  1. Super. Jestem pierwsza!
    Od razu mówię. Zarąbisty rozdział. Do tego ta zaginiona Cassie. Ciekawa jestem co wymyśliłaś. No nic to czekam na następny rozdziałek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Może się jej wyparli? Może umarła? Sama nie wiem xd nie rozpisuje sie bo jutro szkoła. Ide, dobranoc :*
    Fajny rozdział;D

    OdpowiedzUsuń
  4. O jeny to ja juz niczego nie kumam jak to mozliwe ze rodzice sie jej wyparli?! i gdzie ona jest i co die z nia stalo? Rozdzial zajebisty kocham taka szybka akcje, dobrze ze Lou do niej przyjechal musi ja znalezc i pomoc jej. Mam nadzieje ze teraz to juz sie wszystko ulozy, choc znajac Cb :* pewnie nie.
    Pozdrawiam i czekam na nn <3 Ania

    OdpowiedzUsuń