niedziela, 21 września 2014

All You Need Is Love - PROLOG

   Patrzę na jego sylwetkę, która siedzi na skraju urwiska. Mówi coś, ale w ogóle go nie słucham. Krzyczę do niego, aby tego nie robił, ale kompletnie nie zwraca na to uwagi. Chyba po prostu mnie nie słyszy, albo nie chce słyszeć.
   Czym sobie na to zasłużył? Od początku mówiłam mu, że życie ze mną nie będzie takie łatwe, on upierał się, że mi pomoże. Ale mi po prostu nie dało się pomóc, a on tego nie rozumiał. Nie chciał się poddać.

   Musiałam być dla niego ważna, skoro tak skończył. Przecież moje życie było samym nieszczęściem. Już błędem było to, że się urodziłam. Przynajmniej tak twierdził mój ojciec, prawie każdego wieczoru. Ale to była już norma. Przyzwyczaiłam się. Na szczęście miałam mamę, która dbała o mnie jak mogła. Dziękowałam jej za to, bo sama bym sobie z tym nie poradziła. Nie sądziłam, że moje życie było do bani. Inni mieli się gorzej, więc nie miałam na co narzekać.
   Nie miałam przyjaciółki. Nie potrzebowałam jej. Przyzwyczaiłam się, że byłam sama, chodź z chęcią nawiązałabym jakąś znajomość, szkoda tylko, że nikt się do tego nie kwapił. Nie naciskałam. No trudno. Rozumiem, że były lepsze osoby niż ja.
   Byłam osobą, która żyła z dnia na dzień. Nie myślałam o tym, co będzie jutro. No bo, po co zamartwiać się jutrem, skoro można w każdej chwili umrzeć?
   Nie bałam się śmierci. Byłam na nią przygotowana. Na nikim nie zrobiłoby wrażenia moje zniknięcie. Może jednie mama by ucierpiała, ale jakoś się tym nie przejmowałam.
   Rodzina się od nas odwróciła, ale w sumie się nie dziwiłam. Po tym co się stało, co nadal się dzieje. Kto chciałby mieć z nami do czynienia? Ta myśl chyba najbardziej bolała. No jasne, to nie był ich interes, nie mieli się co do tego wtrącać.
   Najgorsze było to, że on się ode mnie odwrócił. Mój ukochany kuzyn, który zawsze mi pomagał. Gdy on odszedł, straciłam nadzieję. Nadzieję na to, że mogłoby się coś zmienić.
   Teraz wiem, że nie ma na to szans. Jedyna osoba, która mnie pocieszała odwróciła się ode mnie plecami. Szkoda, że zrezygnował tak szybko.
   A więc takie było moje życie. Więcej szczegółów poznacie później.
   Po prostu nauczyłam się żyć mimo tego, jak wiele przeszkód stanęło na mojej drodze. Los nigdy mi nie sprzyjał. Nie miałam nawet co na to liczyć. Chyba po prostu nie miałam szczęścia. Tak było do czasu, gdy poznałam JEGO. Chłopaka, który nieświadomie zmienił moje życie. Jednak chyba życie ze sobą długo i szczęśliwie nie było nam dane, no ale mówi się trudno. Chodź przez chwilę mogłam być szczęśliwa i to był już duży plus.
   No ale nie ma co rozpamiętywać. Nie czas na to. Za niedługo będę mogła z nim porozmawiać, jeżeli tylko zrobi to, co ma zrobić. Chodź wolałabym, aby nie skakał. Chyba nikt nie chce jego śmierci. Nawet ja. Najgorsze jest to, że on robi to właśnie dla mnie...


Hej!
Przybywam do Was z nową historią.
Wiem, że z tego prologu nic nie wynika, ale po części zrobiłam to specjalnie.
Będzie dużo tajemnic. Od razu mogę to Wam napisać.
A więc, jak myślicie, kto jest tyk skaczącym chłopakiem?
Jestem ciekawa czy zgadniecie.
A tak w ogóle, to jak podoba Wam się wygląd bloga?
Mnie nawet całkiem. Trochę nad nim posiedziałam.
No cóż. Idę się uczyć.
Do 1 rozdziału!

5 komentarzy:

  1. Zostałaś nominowana do Liebster Award. Więcej informacji u nas ;) http://you-will-always-be-in-my-heart.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapowiada sie super! :)) xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju dawaj pierwszy rozdział *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super, ale faktycznie troszke zawile jednak dzieki temu masz ochote czytac bo wciaga :)
    Obstawiam ze tym chlopakiem na klifie jest..... Liam wkrotce sie przekonamy :*
    Pozdrawiam i czekam na nn <3 Ania

    OdpowiedzUsuń