piątek, 30 maja 2014

Don't Let Me Go - ROZDZIAŁ 12

- Cassie, proszę powiedz mi.- Ruby nadal nie dawała za wygraną, a ja już dłużej nie potrafiłam się upierać przy swoim.
- A mówią, że to ja jestem uparta.- zaśmiałam się.
- Więc mi powiesz?
- Tak.- przyznałam. Nie byłam zadowolona z tego faktu, no ale co mogłam innego zrobić w tej sytuacji?
- Cieszę się.- uśmiechnęła się do mnie szczęśliwa z tego, że wygrała. Chyba zbyt łatwo się poddałam.
- Tylko proszę, nie mów nikomu. Znając życie, namówisz mnie do tego, abym poszła z tobą na ten koncert, więc nie mów też nic Louis’owi. On nie może o tym wiedzieć.- pierwszy raz od dwóch lat powiedziałam na głos jego imię. Byłam z siebie dumna.
- Ale dlaczego Lou?
- Ruby!
- Dobrze. Nie będę nikomu mówiła. Słucham.- zachęciła mnie ruchem ręki, abym rozwinęła swoją wypowiedz.
- Nawet sama nie wiem, czy mi w to uwierzysz. Chyba nie powinnam o tym mówić.
- Cass, uwierzę. Proszę, wyjaśnij mi to wszystko.- w jej głosie można wyczuć było nutkę rozżalenia i niecierpliwości. Skoro zaszłam tak daleko, to musiałam dojść do końca. Powiem jej wszystko i będę miała spokój.
- To wszystko zdarzyło się w wakacje, dwa lata temu. Pojechałam na kolonie. W autokarze było tylko jedno wolne miejsce, obok skrytego za kapturem chłopaka. Zajęłam je bez zastanowienia. Chłopak na początku nie był za bardzo miły, jednak po chwili się zmienił. Zaczęliśmy razem rozmawiać i chwilę później byliśmy jak przyjaciele, którzy nie widzieli się parę lat. Louis był wspaniałym człowiekiem.- rozmarzyłam się. Wszystkie wspomnienia tak nagle wróciły. Szkoda tylko, że musiałam przez to tak cierpieć.
- Louis? Jaki Louis?- dopytywała Ruby. Moja opowieść bardzo ją zaciekawiła.
- Louis Tomlinson.- przyznałam i łezka zakręciła mi się w oku, ale ją powstrzymałam. Nie mogłam płakać w takiej sytuacji. Przecież byłam twarda, prawda? Zresztą, to nie miało znaczenia.
- Jaja sobie ze mnie robisz?
- Wiedziałam, że nie uwierzysz.- przyznałam i westchnęłam.
- Nie, ja wierzę. Tylko po prostu jestem zaskoczona. Znasz Lou?
- Można tak powiedzieć. Raczej mnie już nie pamięta. Zresztą po tym jak mnie zostawił, jestem dla niego nikim.
- Wyjaśnisz mi to?
- Louis najpierw był moim przyjacielem, najlepszym przyjacielem. Pomagaliśmy sobie we wszystkim. Byliśmy nierozłączni. Wiele dziewczyn mi tego zazdrościło, ale mnie to nie obchodziło. Najważniejsze, że mieliśmy siebie. Byliśmy naprawdę szczęśliwi, że się poznaliśmy. Sądziliśmy, że to przeznaczenie. Później doszło do tego, że staliśmy się parą.
- Chodziłaś z Louis’em Tomlinson’em?
- Tak.- przyznałam. Nie wytrzymałam nerwowo. Te wspomnienia były dla mnie tak bardzo bolesna, przez co zaczęłam płakać.
- Cassie, co się dzieje? Czy zapytałam o coś niestosownego?- dopytywała Ruby.
- Nie, ja po prostu tak mam, na wspomnienia o tym.
- Ale przecież byłaś z nim szczęśliwa, prawda?- zauważyła moja przyjaciółka.
- Ja nienawidzę tego człowieka. Skrzywdził mnie.- przyznałam.
- Co zrobił?
- Obiecywał mi, że nigdy o mnie nie zapomni, a z dnia na dzień mnie zostawił.  Miał zadzwonić, a zerwał kontakt. Nie odbierał moich telefonów. Po pewnym czasie dałam sobie z tym spokój i przestałam się narzucać. Zrozumiałam, że mnie zostawił, a nasza znajomość nie była dla niego ważna. Przecież jestem zwykłą dziewczyną, a on? Jest supergwiazdą, która może wszystko. Louis już dla mnie nie istnieje. Jest dla mnie nikim…
- Wiesz co? Muszę przyznać, że ci wieżę, chodź może to trochę dziwne. Jestem ich fanką i ciężko dochodzi do mnie to, że Lou mógł coś takiego zrobić. Przecież on jest wspaniały.
- Kiedyś też mi się taki wydawał. Był dla mnie wszystkim, ale zawiódł mnie.
- Już wiem, dlaczego tak zareagowałaś. Ale według mnie powinnaś pójść ze mną na ten koncert. Powinniście sobie wszystko wyjaśnić.
- Ruby, nie chcę znać.
- Proszę, zrób to dla mnie. Nie chcę iść tam sama. Poznasz resztę chłopaków. Są całkiem fajni. A Lou? Musisz z nim koniecznie pogadać.
- No dobrze. Nie przekonam cię.- zgodziłam się z cichą nadzieją, że Louis mnie nie pamiętał. Czy to wszystko musiało być takie trudne? A co, jeżeli mnie pamięta? Co z nami będzie… Aha, zapomniałam. Nas już nie ma.

- Jak się bawisz?!- usłyszałam pytanie Ruby, która próbowała przekrzyczeć tłumy fanek.
- Jest super!- odkrzyknęłam.
   Nie wiedziałam, że na koncercie można się tak dobrze bawić. Nigdy nie byłam na żadnym. Ten był moim pierwszym i po prostu brak mi słów. Muszę przyznać, że One Direction dają czadu. Nigdy wcześniej ich aż tak nie lubiłam, ale ten koncert dał mi do zrozumienia, że ich muzyka jest super. Mieli wielu fanów. Może dlatego, że byli wspaniali. Z pewnością dla większości byli ideałami. Wszyscy szaleli na ich punkcie! Nawet ja. Chłopaki bardzo się wygłupiali, ale dlatego było jeszcze lepiej. Byli tacy prawdziwi. Nikogo nie udawali. Byli przyjaciółmi, którzy nie potrafili bez siebie żyć. Dlaczego o tym wspomniałam? Ponieważ to tak samo, jak ze mną i Louis’em. Tylko nam się chyba nie udało. Zresztą to już jest przeszłość. Nienawidzę tego człowieka i już nigdy go nie pokocham.
   Podczas koncertu starałam nie zwracać na niego większej uwagi. Wolałam patrzeć na innych. Nie mogłam znieść widoku Lou, gdy jest szczęśliwy. To było zbyt wiele dla mojego serca. Nie mogłam znieść tego, że potrafi normalnie żyć beze mnie. Ja nigdy nie mogłam o tym zapomnieć. O tym, co nas łączyło. Dlaczego ja do tego powracam? Chyba nie potrafię znieść jego widoku.
- Świetni są, co nie?!- zapytała Ruby. Musiałam przyznać jej rację. Oni są świetni.
- Tak, są wspaniali.- posłałam jej najszerszy uśmiech, na jaki było mnie stać. To była prawda.
   Chłopaki usiedli na rogu sceny, przez co można było się spodziewać, że zaczną śpiewać Little Things. Zaraz na wprost mnie i Ruby usiadł Harry. Dziękowałam, że nie był to Louis. W końcu stałam w pierwszym rzędzie. Chłopak mógł mnie zauważyć. Tego nie chciałam. Zresztą i tak się z nim spotkam. Ruby zaciągnie mnie do nich. W końcu po koncercie spotkamy się z nimi w ich garderobie. Mamy tam załatwione wejście, dzięki temu, że wygrałam te bilety. Ruby będzie mogła się z nimi spotkać twarzą w twarz. Wiem, że już nie umie się doczekać. Cały tydzień chodziła podekscytowana i mówiła o tym. Cieszyłam się z tego.
   Ja postanowiłam, że podczas spotkania z chłopakami będę trzymać się na uboczu. Postaram się nie zdradzić swojego imienia, ponieważ Lou mógłby się jakoś zorientować. Zresztą sama nie wiem, czy mnie rozpozna czy nie. Mam nadzieję, że już mnie nie pamięta. Nie chcę z nim rozmawiać. Nie chcę go znać.

   Po chwili koncert się skończył, a my zmierzałyśmy długim korytarzem do garderoby chłopaków.
- Jak tam nerwy?- zapytałam moją przyjaciółkę.
- Boję się trochę tego spotkania.- przyznała.
- Dlaczego?
- A co, jeżeli oni wcale nie są tacy, jak to sobie wyobrażam?- zapytała.
- Na pewno są.- spojrzała na mnie, ale wiedziałam, że mi nie uwierzyła, więc postanowiłam rozwinąć moją myśl.- Pamiętaj, że jednego z nich już spotkałam.
- No tak.- zauważyła.- Ale przecież on cię zostawił.
- Tak, ale był, to znaczy jest świetnym chłopakiem.- przyznałam.
- Dałabyś mu drugą szansę?                       
- Nigdy.- przyznałam i uśmiechnęła się do niej. Nie wiem dlaczego, ale mnie samej te słowa nie przekonały.
   Ochroniarze zaprowadzili nas do odpowiednich drzwi i po chwili weszliśmy do środka. Zobaczyłyśmy pomieszczenie wypełnione ubraniami i lustrami, oraz innymi przyborami, które upiększały chłopaków. Po chwili stanęło przed nami całe One Direction. On również tam stał i patrzył na nas. Jego wzrok… był taki sam, jak go zapamiętałam. Kurwa, nie mogę o tym myśleć! Cassie, przecież ty nienawidzisz tego człowieka!
- Cześć, jestem Ruby.- odezwała się moja przyjaciółka. Zdziwiło mnie to, że w ogóle się odezwała. Myślałam, że to ja będę musiała zacząć jakoś rozmowę i przywrócić ją do życia, a tymczasem jest na odwrót. To ja stoję i wpatruję się w nich, a głównie w Louis’a.
- Cześć.- przeszło mi przez gardło. Wszyscy z nich byli tacy uśmiechnięci.
- Witajcie. Chyba nie musimy się wam przedstawiać.- zaśmiał się Liam.
- Tak.- przyznałam.  Bardzo dobrze znałam ich imiona, więc nie musieli ich mówić.
- A więc to wy jesteście tymi szczęściarami.- zauważył Louis.
- Na to wygląda.- zaśmiałam się. Starałam się, aby mój głos brzmiał w miarę normalnie.
- Którego z nas lubicie najbardziej?- zapytał Zayn.
- To jasne, że mnie. W końcu nikt się nie oprze moim loczkom.- zaśmiał się Harry. Wszyscy wybuchli śmiechem.
- To prawda.- dołączyła się moja przyjaciółka.
- Muszę was zasmucić, ponieważ nie mam ulubieńca.- przyznałam.
- To pora abyś sobie go znalazła.- uśmiechnął się Niall i objął mnie ramieniem. Nie mogłam już wytrzymać i wybuchłam niepohamowanym śmiechem. Wszyscy się ze mnie śmiali. Gdy już trochę się uspokoiłam, zauważyłam, że Louis się we mnie wpatruje. Nie, żeby mnie to jakoś tam bardziej interesowało, ale bałam się, że mnie rozpozna.
- Nie przejmuj się Niall’em. On już tak ma.- odezwał się Liam.
- Wiem, ale takiemu słodkiemu blondynkowi nie można się nie oprzeć.- powiedziałam do żartów.
- Cieszę się. Nie słuchaj ich. Oni nie wiedzą, co to jest urok osobisty.- przyznał blondyn  zwracając dużą uwagę na ostatnie słowa.
- Tak, bo ty akurat masz go najwięcej.- zaśmiał się Harry.
   Chłopcy są naprawdę zabawni. Od razu ich polubiłam. No dobra, z wyjątkiem jednego. Louis’a nienawidziłam.


Witajcie! 
Co tam ciekawego u Was?
Tak bardzo się cieszę, że mamy już weekend. Niestety czeka mnie dzisiaj jeszcze dużo pracy :(, ale to nic.
A więc jak podoba Wam się rozdział? 
Mogło zaskoczyć Was to, że Louis zapomniał o Cass. To nie jest do końca prawda. No ale jak to się wszystko dalej potoczy, to dowiecie się w kolejnych rozdziałach.
Nie zdradzę Wam więcej! heh
no to czekam na Wasze opinie.

Rozdział z dedykacją dla mojego ukochanego Harolda.

Należy Ci się , i to bardzo :)
Dziękuję za wsparcie i za to, że po prostu jesteś.
Kocham Cię ♥

No to do następnego.

8 komentarzy:

  1. Ale świetny! Hahah i mega zabawny :D xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG !!! <3
    LouLou, to jak piszesz, to jest zwyczajnie WOW.
    Dzieki za dedyk, ale nie uważam, żeby mi się należał, jednak bardzo mi miło <3
    Jestem i zawsze będę Skarbie <3

    Tomlinson ?! Mam ochotę cię porwać, przetrzymywać w piwnicy, torturować, a potem poćwiartować i zakopać w ogródku, a na tobie posadzić marchewki !!!!!!!!
    Nie dostałeś opieprzu wcześniej, to dostaniesz teraz !
    Jak mogłeś tak zwyczajnie sobie stać i szczerzyć się jak idiota, gdy przed tobą stała Cassie !?!? Ja się pytam JAK ?!
    Gdybym cię spotkała, to nakopałabym ci do tyłka !

    Moja biedna Cassie <3
    Jesteś silna Słońce <3
    Trzymaj tak dalej, i niech ten pacan zrozumie co stracił !


    Weny LouLou <3

    Kocham Cię,
    Twój,
    Harry <3

    OdpowiedzUsuń
  3. och swietny rozdział! jestem mega ciekawa jak to sie potoczy, czy Louis ją pozna! że też musialas zatrzymać w takim momencie! no nie!
    pisz szybko kolejny i na drugiego bloga również :D
    zapraszam na nowy na vertigo. ;)
    buziaczki ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdzial mega!! <3 czekalam i czekalam czy Lou pozna Cassie a tu nie ale mam nadzieje ze w nastepnym rozdziale wszystko sobie wyjasnia. Jeszcze raz powtarzam cuuudo i pozdrawiam i zycze weny <3 Ania

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekałam na ten rozdział i było warto <3 Świetnie, że się spotkali, ale co dalej? Wszystko się jakoś na pewno ułoży.
    Mam dziwne przeczucie, że między Niall`em, a Cassie do czegoś później dojdzie ^_^
    Życzę weny i przesyłam pozderki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejciu! To jest fuckin' perfect! :**
    Dobrze, że znalazłam dzisiaj trochę czasu :3
    Fuksiary z Ruby i Cassie! Ja też tak chcę :0 :)))
    I to spotkanie z 1D!
    Mam wrażenie, że Lou ją rozpoznał! :-)
    No, no! Robi się ciekawie, nawet bardzooo <3 <3 <3
    Do nexta! Weny :***

    Zapraszam do sb
    najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. MEGA ! POSZŁY NA KONCERT + MIAŁY WEJŚCIÓWKI DO GARDEROBY OWWW....
    Ale im zazdroszczę.
    Kurde... Jestem ciekawa czy wszystko sobie wyjaśni z Lou wgl :)
    Świetny rozdział złotko ;D
    Pozdarwiam Bella♥

    OdpowiedzUsuń