Jeżeli chodzi o kolonie, to tak jak Louis
nie wzięłam udziału w tym całym występie na koniec. Przestało to dla mnie mieć
jakiekolwiek znaczenie. To już nie miało sensu. Zresztą wszyscy poradzili sobie
świetnie bez nas. Nie byłam im tak bardzo potrzebna, także nie żałuję swojej
decyzji.
Na koloniach zaraz po wyjeździe Lou
opuściłam połowę zajęć, bo nie miałam z kim na nie chodzić. Wcześniej był
Louis, a gdy on wyjechał nikt mi już nie pozostał. Nie miałam nikogo innego.
Po pewnym czasie się to wszystko skończyło,
a ja wróciłam do domu. Najlepszy okres w
moim życiu się zakończył. Powróciłam do szarej rzeczywistości. Znów musiałam
się zmienić. Tamta Cass na koloniach uległa zapomnieniu i pojawiła się całkiem
nowa. Taka zmiana nie była dla mnie łatwa, ale jakoś mi się udało. W końcu
jestem bardzo uparta i potrafię postawić na swoim.
Dzień
mijał za dniem, a Louis się nie odzywał, nie odbierał moich telefonów.
Straciłam z nim kontakt. Po pewnym czasie zaczęło mnie to niepokoić. Miałam
takie wrażenie, jakby o mnie zapomniał. To co łączyło nas na koloniach odeszło
w zapomnienie. On zrobił coś, czego nigdy sobie nie wyobrażałam. On o mnie
zapomniał. Wrócił do swojego świata i tam miał swoich kolegów. Zapomniał
dziewczynę, z którą łączyło go takie piękne uczucie, a może on udawał? Czy
nasza przyjaźń nic dla niego nie znaczyła? Czy on wie, co czuję? Jak bardzo
jestem teraz zdruzgotana? Nie potrafię ułożyć sobie życia na nowo. Nie po tym, co z nim przeżyłam. To był mój
pierwszy chłopak, którego brałam na poważnie. Nigdy nie spodziewałam się tego,
że tak mnie po prostu zapomni. Najwyraźniej nic dla niego nie znaczyłam.
Po pewnym czasie dałam sobie z tym wszystkim
spokój. Przeczytałam w internecie, że Louis ma nową dziewczynę. Czyli już sobie
mnie zastąpił? Szkoda, że byłam dla niego nikim.
- Przecież
on może mieć każdą, a ja myślałam że mam u niego szanse.- powiedziałam sobie
pewnego dnia. Już nic wtedy nie miało sensu.
Wiedziałam, że to nic nie da, ale płakałam.
Nie mogłam znieść tego, jak bardzo mnie skrzywdził. Odmienił moje życie, które
teraz nie było dla mnie nic ważne. Po co kochać? Kurwa, po co?! Ludzie ranią, a
ja o tym po prostu zapomniałam. Miłość nie istnieje. Tylko nam się tak wydaje.
Październik, 2011 r.
Kroczyłam szkolnym korytarzem. Mijający mnie
uczniowie nie zwracali na mnie najmniejszej uwagi. Zresztą, co mnie to
obchodziło. Teraz powinnam się skupić na tym, co chcę zrobić. Wiem, że to
niewłaściwa droga, ale myślę, że dzięki temu zapomnę o wszystkim. To jakoś
oderwie mnie od szarej i beznadziejnej rzeczywistości.
Myślałam o tym od dawna. Minęło wiele
nieprzespanych nocy. W końcu postanowiłam, że to zrobię. Nie wiem, jak bardzo
na tym ucierpię, ale czuję, że muszę. Muszę jakoś od tego wszystkiego uciec.
Przeszłam do końca korytarza i znalazłam
się tam, gdzie chciałam. Przy łazience stał Michael ze swoją grupką. Podeszłam
do nich pewnym krokiem, aby nie wyczuli mojego strachu. To już na początku
mogłoby mnie skreślić. Stanęłam naprzeciw chłopaka.
- Chcę do
was dołączyć.- powiedziałam, a ten tylko się uśmiechnął.
- Tylko na
to czekałem.- powiedział i złapał mnie za rękę. Wszyscy do nas podeszli.-
Witajcie Cassie, naszą nową członkinie.
- Czyli
musimy to jakoś uczcić?- zapytał jakiś blondyn, który stał dość blisko mnie.
- Zrywamy
się z lekcji.- zarządził Michael.
Wszyscy go posłuchali. Ruszyliśmy w stronę wyjścia ze szkoły. Czyli tak to
teraz będzie wyglądać? Najwyraźniej tak. A więc żegnaj szkoło. Straciłaś kolejną
dobrą uczennicę.
- Gdzie
idziemy?- zapytałam.
- Do
miejsca, gdzie przeważnie się spotykamy.- odpowiedział Michael.
- No dobrze.
A więc teraz już jestem jedną z was?
- Ty od
początku nią byłaś. Czekałem tylko na to, że zgodzisz się dołączyć. - uśmiechnął
się. Ach, dobrze wiedzieć. Teraz jestem
kimś, kim nigdy nie chciałam być, ale już się nie wycofam. Nie w tym
momencie.
Bez problemu wyszliśmy ze szkoły. Jakoś nikt
nas nie zatrzymywał. Ruszyliśmy zupełnie nieznanymi dla mnie drogami. Weszliśmy
do jakiegoś lasku i tam usiedliśmy na przygotowanych już kłody. Wszyscy
rozsiedli się na miejsca. Każdy miał swoje. Ja przez chwilę stałam nie wiedząc,
gdzie mam usiąść, aż usłyszałam głos Michaela:
- Cassandro
obok mnie jest dla ciebie miejsce.- powiedział a ja bez żadnych kłótni usiadłam
obok chłopaka.
Wszyscy zaczęli o czymś rozmawiać. Głównie
były to tematy, kogo trzeba podręczyć, kto jeszcze powinien dołączyć do naszej
paczki. W ogóle w tym nie uczestniczyłam, bo mnie to nie obchodziło. Ja nie
jestem taka jak oni. Mnie nie sprawia radości znęcanie się nad kimś. To nie
leży w mojej skórze. Nie potrafiłabym.
Kolejny dni mijały. Ja naprawdę uświadomiłam
sobie, że staję się taka jak oni. Całe to towarzystwo mnie zmieniło. Ta
grzeczna Cassie, która była na koloniach odeszła. Teraz byłam kimś, kto mną
zawładną. Nigdy nie chciałam być, ale tęsknota, żal i smutek mnie wykończył.
Miałam odwagę powiedzieć, że Louis mnie zniszczył. To wszystko było przez
niego. Zaczęłam nienawidzić tego chłopaka. Był dla mnie nikim. Cholerną
gwiazdą, która zniszczyła moje życie. Przez niego już nigdy nie będzie tak jak
dawniej.
Z nowym towarzystwem czułam się lepiej. Oni
uśmierzali i zmniejszali mój ból. Tyle, że były z tego nie małe kłopoty. Muszę
przyznać, że tylko raz wzięłam. Na razie mnie do tego nie ciągnęło. Jeszcze nie
byłam aż tak załamana, aby stać się narkomanką. Jaszcze tak mnie nie pogięło.
Chodź i tak już sporo przesadziłam. Już nawet rodzice coś zauważyli. Może
podejrzewają coś, ponieważ wychodzę wieczorem i wracam w środku nocy? Tyle, że
jeszcze nie zauważyli jak się staczam, bo muszę przyznać, że zawszę muszę coś
wypić. Chyba takie jest życie, prawda? Alkohol mi pomaga. To jest moja
przyjaciółka. Ale nie martwcie się. Nie uzależniłam się. Nie zaszłam tak daleko.
Piję okazyjnie i gdy mam zły humor i dołek. A to ostatnio zdarza się coraz
rzadziej. Zapominam o tym. W końcu czas
biegnie dalej i życie też nie zatrzymało się w miejscu. Nie ma co tego
rozpamiętywać. Trudno, minęło. Byłam
taka głupia, więc teraz muszę cierpieć. Jednak będę ostrożniejsza, przy doborze
chłopaków, ale jak na razie nie muszę się martwić. Mam Michael’a. Tak, dobrze
czytacie. M I C H A E L ‘ A. To jest mój nowy chłopak i jakoś się z nim
dogaduję. Może nie kocham go, ale to dobra osoba do towarzystwa. W końcu muszę
się jakoś zabawić. Trochę smutno, że jego kosztem, ale i to jest dobre. Nie
chce mi się wysilać i szukać nowego chłopaka. Nie potrzebne mi to jest teraz.
Czuję się wspaniale. Kurwa wspaniale! Zresztą, kogo ja oszukuję? Moje życie
jest do dupy. Bez Louis’a to nie to
samo. Michael nie jest w stanie mi go zastąpić. On nigdy nie będzie taki
wspaniały jak Lou. Ten chłopak porządnie namieszał mi w głowie. Nie potrafię o
nim tak zapomnieć. To jest dla mnie zbyt trudne. Ja go naprawdę kochałam. Teraz
jest dla mnie zwykłym dupkiem. Nie kocham go już. On jest dla mnie nikim. Ten
człowiek nie znajdzie już miejsca w moim sercu. Nie po tym, co mi zrobił. Niech
lepiej nie pokazuje mi się na oczy. Może jednak dobrze, że zerwaliśmy kontakt?
Czerwiec, 2013 r.
Pierwszy dzień wakacji. Nareszcie mogę od
tego odpocząć. To oczywiste, że pójdę dalej do szkoły. Moje oceny pogorszyły
się trochę, no ok, nawet bardzo, ale zamierzam kontynuować naukę. Dorosłam i
już nie zamierzam tak szaleć, chodź czasem się nie oszczędzam. Ale co tam. Mój
związek z Michale’em nie jest taki, jak powinien, ale nie przeszkadza mi to.
Jestem z nim 2 lata i nie chcę mi się szukać nikogo innego. Wiem, że chłopak
wiele razy mnie zdradził, zresztą ja jego tez, więc nie przeszkadza mi to. Mam
to w dupie. Ważne, że kogoś jest przy mnie, że nie zostałam z tym wszystkim
sama.
Rodzice zaczynają się trochę o mnie
niepokoić. Ostatnio zauważyli, że coś
się ze mną niedobrego dzieje. Raz czy dwa zauważyli, że nie jestem trzeźwa,
przecież to nic takiego. Mam prawo robić to, co chcę. Nie jestem małym
dzieckiem! Muszę to w końcu zrozumieć. Może nie jestem jeszcze pełnoletnia, ale
w końcu mam 17 lat. Chyba mam prawo prowadzić własne życie bez ingerencji
rodziców? Ach, szkoda słów. Nie chcę już o tym mówić.
- Cassie,
chcielibyśmy z tobą porozmawiać.- zaczął ojciec wchodząc do mojego pokoju.
Nawet nie miałam chwili prywatności.
- Co się
stało?- zapytałam. Tak naprawdę nie miałam ochoty z nikim teraz rozmawiać, ale
byłam do tego zmuszona.
- Chcielibyśmy
coś ważnego z tobą uzgodnić.- przyznała mama, która chyba wyrosła z podziemi.
Nie zauważyłam jej wcześniej.
- Co
takiego?- zapytałam i ściszyłam trochę muzykę, która brzmiała po całym pokoju
sprawiając, że byłam jeszcze bardziej zdołowana.
- Nie udawaj,
że wszystko jest w porządku. Zauważyliśmy z matką co się z tobą ostatnio
dzieje.- powiedział ojciec. Już wiedziałam o co im chodzi. Nie pójdzie im ze
mną tak łatwo.
- Nic nie
wiecie.- zauważyłam.
- Cassie, co
się stało, że tak się zmieniłaś?- zapytała matka.- Nigdy taka nie byłaś.
- Wiele o
mnie nie wiecie.
- To spróbuj
nam to jakoś wytłumaczyć!
- Nie ma o
czym mówić.- zaśmiałam się pod nosem.
- Dobrze,
nie będziemy więcej tak rozmawiać, to nie ma sensu. Razem z ojcem uzgodniliśmy,
że zmieniamy otoczenie. Twój tata dostał nową ofertę pracy i możemy wyjechać.
- Gdzie
kurwa?- zapytałam.
- Nie mów
tak!- upomniała mnie matka.
- Wyjeżdżamy
do Londynu.
- No chyba
zgłupieliście!- zauważyłam. Czułam, że zaraz wybuchnę. Dlaczego oni mi to
robią?
- Masz czas,
alby pożegnać się ze wszystkimi. Wyjeżdżamy za tydzień. Już nic nie można
zmienić. To nasza decyzja i koniec.- powiedział tata, po czym oboje zostawili
mnie samą w swoim pokoju.
Wybuchłam płaczem, bo co innego mi
pozostało? Oni nie rozumieją tego, co ja przeżywał. Tęsknię, tak cholernie
tęsknię za tamtym życiem.
Boję się zacząć żyć na nowo.
Jestem świadoma tego, że mój związek z
Michael’em się zakończy, a ja będę musiała odejść z naszej paczki. Tyle tylko,
że nie będę mogła już wrócić…
Witajcie.
Przepraszam, że dodaję tak późno, ale dopiero teraz zawitałam w domu :p
Ten tydzień dopiero się zaczął, a już mnie wykańcza. Ale na szczęście w czwartek będę miała wolne, bo nie jadę na wycieczkę z moją klasą i mama nie każe mi iść do szkoły. Tak, ja się bardzo z tego cieszę, bo muszę przyznać, że nie za bardzo lubię swoją klasę, ale już mniejsza z tym.
Następny rozdział pojawi się w czwartek, albo piątek. Później będzie półtora tygodnia przerwy, bo jadę na wycieczkę (na szczęście z inną klasą) i mnie nie będzie.
Aha, a co myślicie o rozdziale?
Podoba się Wam?
Ok. To do czwartku albo piątku!
Kocham Was!
Boski *.* Chyba się w tym Londynie spotkają ^^ Czekam na nn :))
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńCudo ♥♥♥
OdpowiedzUsuńświetny rozdział! Londyn, hm...z pewnoscia spotka Louis'a, ale jestem ciekawa jak to sie skonczy :D super, ze coraz bardziej się akcja rozkręca. i Dobrze w sumie ,ze sie wyprowadza, bo to towarzystwo wcale nie jest takie dobre. trzymam kciuki za Cass! i za Twoją wenę ;*
OdpowiedzUsuńjesli jeszcze nie czytalas zapraszam na imagina o Zaynie i na nowy na lasthopefanfiction ;)
buziaczki ;*
Bardzo mi sie podoba ten rozdział, jestem ciekawa jak dalej potoczą się losy Cassie <3 Domyślam się, że spotka Lou ^^
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle genialny.
OdpowiedzUsuńW Londynie Cassie pewnie spotka Louisa ;)
Ale zanim do tego...
Cass, czemu wplątałaś się w to towarzystwo ? Przecież nie jesteś głupia, dlaczego to zrobiłaś ? Ja rozumiem, że tęskniłaś za Lou, czułaś się samotna i tak dalej, ale bez przesady... Do tego związek z Michael'em ? Serio Cassie ? ehhh....
Lou idioto !!!!
Jak mogłeś się do niej nie odzywać ?!?!?!?!?!!?! No ja się pytam jak ?!!?!?! To wszystko twoja wina !!!!!!! Gdybyś do niej dzwonił i pisał, to nie doszłoby do tego !!! Ja rozumiem, może menager ci kazał czy coś, ale człowieku nie masz 10 lat !!!! Jestem na Ciebie zła !!!!
Do następnego ;)
Weny :*
Kocham Cię Skarbie <3
Twój,
Harry <3
Świetny rozdzial!! ciekawe jak to bedzie gdy wyjedzie do Londynu i czy sie zmieni i czy spotka Lou. Pozdrawiam i nie moge sie doczekac nexta <3 Ania
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Lou się do niej nie odezwał ani nic ;c
OdpowiedzUsuńPewnie, jak się przeprowadzi do Londynu to może spotka tam Louisa?
I wtedy on jej wyjaśni dlaczego sie nie odzywał...
Ahh różne teorie się w mojej głowie rozkręcają haha :)
Ok to czytam dalej. :)
Pozdrawiam Bella♥
zapraszam na:
http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/