wtorek, 6 maja 2014

Don't Let Me Go - ROZDZIAŁ 8

   Wstał nic nie mówiąc i odszedł. Zostawił mnie. Zostawił mnie po tym, co mu powiedziałam. Nawet na mnie nie spojrzał. Nie wiedziałam, co teraz czuje. Moja słowa aż tak go przeraziły? Co on teraz myśli? Nad czym się zastanawia? Dlaczego odszedł bez słowa? To bolało. Tak bardzo. Dlaczego on to zrobił? Mógł chociaż coś powiedzieć. Zostawił mnie w takiej niepewności. To w końcu kim ja dla niego jestem? Nikim? Czy może kimś więcej?
   Mogłam nie uczestniczyć w tej zabawie. Przecież ona od początku była bez sensu. Mogłam spodziewać się tego, że mnie o to zapyta.
   Otarłam łzy i zorientowałam się, że za chwilę będzie kolacja. Musiałam się stąd ruszyć, coś ze sobą zrobić. Jak tak dalej pójdzie, to zwariuję. Nie mogłam cały czas siedzieć pod tym drzewem. Jednak najpierw ruszyłam do domku. Musiałam się ogarnąć. Weszłam do pomieszczenia. Lou siedział na łóżku z twarzą w dłoniach. Nie pytałam go co się stało, ponieważ dobrze wiedziałam. Teraz zostało mi czekać na to, aż się do mnie odezwie. Chciałam wiedzieć czy mu na mnie zależy? Czy mam jakiekolwiek szanse u niego? Nie chcę się narzucać. Niech podejmie odpowiednią decyzję. Teraz wszystko zależy od niego. Ja już się nie będę w to mieszać.
   W łazience doprowadziłam mój makijaż do normalności. Oczy miałam zapuchnięte od płaczu, ale na tę chwilę nic nie potrafiłam z tym zrobić. Usłyszałam dzwonek na kolację, więc udałam się w to miejsce. Louis nie ruszył się z łóżka. Czyli dziś nie będzie jadł? Na to wyglądało.
   Zajęłam swoje miejsce i zaczęłam jeść, a raczej bawić się jedzeniem, które znajdowało się na moim talerzu. Nie miałam ochoty na nic. Dlaczego ja mu to powiedziałam? Och, mogłam wtedy kłamać. Zawsze wszystko sknocę. Idiotka ze mnie!
   Czułam na sobie wzrok wszystkich. Byłam osaczona. Zdawało mi się, jakby oni już wiedzieli, a przecież nie mieli o niczym pojęcia.
   Zorientowałam się, że nie potrafię wytrzymać bez Louis’a. Czy to wszystko musi być takie trudne? Lou jest częścią mnie, a przede wszystkim jest moim przyjacielem, który mnie zostawił. Zostawił w chwili, gdy najbardziej go potrzebowałam, gdy nie mogłam sobie poradzić z tym wszystkim.
   Jako jedna z pierwszych oddałam talerz. Nie chciałam już jeść. Miałam nadzieję, że jak najprędzej znajdę się w łóżku i znów będę płakać. Nawet przy Louis’ie. Nie miał prawa mi tego zabronić. Musiałam się wypłakać. To jedyne co w tej chwili mogłam zrobić.
   Weszłam do domku. Był otwarty, ale nikogo w nim nie było. Louis poszedł? Ale gdzie? Zostawił mnie? Nie, nie mógł tego zrobić. Jego rzeczy zostały, więc nie wyjechał.
Już chciałam się położyć na łóżko, ale zobaczyłam na nim karteczkę. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam:  ,,Przyjdź do sali muzycznej    ̴ Louis xx.’’
   Nie wiedziałam, co mam zrobić. Iść czy nie iść? Postanowiłam pójść. Wyglądało na to, że Lou chciał mi coś powiedzieć. A bardzo byłam ciekawa, co takiego. Jaką podjął decyzję? Miałam nadzieję, że mnie nie odrzuci.
   Wzięłam klucze z domki i go zamknęłam. Ruszyłam do sali muzycznej cały czas zastanawiając się czy dobrze robię. Tak, chciałam tam iść! Chciałam wiedzieć co postanowił mój przyjaciel. Czy bardzo będę cierpieć? Boję się tego, co mogę usłyszeć. To może być koniec wszystkiego. Mogę stracić przyjaciela.
   Weszłam do sali.  Moim oczom rzucił się Louis, który siedział przy pianinie. Gdy zobaczył, że wchodzę, zaczął grać. Usiadłam przy nim u słuchałam.

- Your hand fits in mine like it's made just for me
But bear this in mind it was meant to be
And I'm joining up the dots with the freckles on your cheeks
And it all makes sense to me

I know you're never loved the crinkles by your eyes, when your smile
You've never loved your stomach or your thighs
The dimples in your back at the bottom of your spine
But I'll love them endlessly

I won't let these little things slip out of my mouth
But if I do it's you, oh it's you they add up to
I'm in love with you and all these little things

You can't go to bed without a cup of tea
Maybe that's the reason you talk in your sleep
And all those conversations are the secrets that I keep
Though it makes no sence to me

I know you've never loved the sound of your voice on tape
You never want to know how much you weigh
You still have to squeeze into your jeans
But you're perfect to me

I won't let these little things slip out of my mouth
But if it's true, it's you, it's you they add up to
I'm in love with you and all these little things

You'll never love yourself half as much as I love you
You'll never treat yourself right darling
But I want you to
If I let you know I'm here for you
Maybe you'll love yourself like I love you oh

And I've  just let these little things slip out of my mouth
Cause it's you, oh it's you, it's you they add up to
And I'm in love with you and all these little things
I won't let these little things slip out of my mouth
But if it's true, it's you, it's you they add up to
I'm in love with you and all these your little things

One Direction - Little Things

   Ilustrowałam każdy jego ruch, każdy gest, każde słowo. To wszystko było dla mnie? Czy on naprawdę mnie kochał? Byłam dla niego ważna?
- Louis czy to wszystko jest naprawdę?- zapytałam.
- Tak.- przyznał i się uśmiechnął.- Przepraszam, że wtedy odszedłem tak bez słowa. Po prostu nie wiedziałem, co mam zrobić.- dopiero teraz spojrzał w moje oczy.
- Lou, ale czy ta…?
- Tak, ta piosenka jest dla ciebie.
- I to znaczy, że…?
- Że cię kocham?- zapytał. Skinęłam głową.- Tak.- przyznał, a wtedy samotna łza spłynęła po moim policzku. Nie było to ze smutku, tylko z radości. On mnie kochał? Czy to naprawdę nie był sen? Nie byłam w stanie w to uwierzyć.
- Louis, mówisz prawdę?
- Nie mógłbym kłamać w tej sytuacji.- przyznał i ujął moją dłoń, po czym złożył na niej pocałunek. Przytuliłam się do niego. Nie wiedziałam, jak mogę mu dziękować.- Idziemy do domku? Późno się zrobiło.- zauważył. Zgodziłam się.
   Louis objął mnie ramieniem i wyszliśmy z sali muzycznej. Śmialiśmy się po drodze ze wszystkiego. Cieszyłam się, że wszystko wróciło do normy.  Znów byliśmy przyjaciółmi, a może i kimś więcej? W tej chwili mnie to nie obchodziło. Najważniejsze było dla mnie to, że Lou jest przy mnie. Na tym najbardziej mi zależało.
- Pogoda się psuje.- zauważyłam.
- No. Jutro z pewnością będzie padać.
- Albo i jeszcze dzisiaj.- dodałam.
- Na to wygląda.- zaśmiał się, bo właśnie w tej chwili zaczęło padać.
   Weszliśmy szybko do domku i cieszyliśmy się sobą. Jeszcze nigdy tak dobrze nam się nie rozmawiało.
- Przez jaki czas byłaś we mnie zakochana?- zapytał Lou. Usiadłam tyłem do niego, a on objął mnie i zaczął całować po szyi. Odchyliłam lekko głowę do tyłu. Zatraciłam się w tym.
- Uświadomiłam to sobie jakiś czas temu.- przyznałam.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi tego wcześniej?
- Bałam się, że zniszczę naszą przyjaźń, a nie chciałam tego robić.
- Miałem tak samo.- zaśmiał się i przybliżył swoją twarz do mojej. Pierwszy raz w życiu go pocałowałam. Jego usta były idealne. Smakowały malinami. To było takie cudowne. Lou całował tak delikatnie, a zarazem namiętnie. Nie potrafiłam tego określić.
- Louis?
- Tak?
- A dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej, że jesteś sławny?- zapytałam.
- Już ci mówiłem, że chciałem,  żebyś pokochała mnie za to jakim jestem, a nie za to że jestem sławny.- usiadł bliżej mnie i chwycił moją rękę.- Miałem zamiar ci powiedzieć, ale czekałem na właściwy moment. Nie chciałem cię okłamywać. Naprawdę cię polubiłem i nie chciałem znów się zawieść.
- Lou, ja nigdy nie potrafiłabym cię zostawić. Musisz mi uwierzyć.- przyznałam.
- I wierzę. Wiem, że kochasz mnie, a nie moją sławę.- przyznał i znów zatopiliśmy się w swoich ustach.
- To jesteśmy parą?
- Tak. Nie widzę innego rozwiązania.- zaśmiał się.
- Jakoś się z tym pogodzę.- zawtórowałam mu.


   Leżeliśmy bezczynnie na łóżku nie myśląc o niczym. Krople deszczu odbijały się od okna, tworząc łagodną dla uszu muzykę. W taki dzień niewielu ludziom chciało wychodzić się na dwór. Tak było również ze mną i Louis’em.  Odpuściliśmy sobie dzisiejsze zajęcia.
   Nagle zadzwonił telefon Lou. Spojrzał na wyświetlacz i zauważyłam jego zdziwioną minę.
- Przepraszam na chwilę.- powiedział i odszedł do łazienki. Dlaczego tam uciekł? Nie chciał prowadzić rozmowy przy mnie? To bardzo podejrzane.
   Słyszałam pojedyncze słowa, ale nie potrafiłam z nich wywnioskować o czym byłą rozmowa. Po chwili Lou wyszedł z pomieszczenia. Znałam go już na tyle dobrze, że rozpoznałam jego wymuszony uśmiech.
- Jeszcze raz cię przepraszam.- powiedział i mnie pocałował.
- Coś się stało?- zapytałam. Niepokoiła mnie ta sprawa.
- Nie, wszystko jest ok.- przyznał i przejechał ręką po swoich włosach.
- A mógłbyś powiedzieć mi prawdę?
- No dobrze.- zgodził się i jego uśmiech znikł z twarzy, po czym spuścił głowę.- Mój manager do mnie dzwonił.
- I…?
- Muszę wracać do Londynu
- Co?- zapytałam.- Przecież kolonie za niedługo się kończą.- zauważyłam.
- Wiem, ale nie mogę pozostać tu dłużej. Jutro wieczorem muszę już tam być. Wyjadę wcześnie rano.
- Czyli będziemy musieli się szybciej rozstać?
- Na to wygląda.
- No trudno.- zasmuciłam się.- A co zrobisz z zajęciami? Wszyscy na ciebie liczą, że wystąpisz na koniec i zaśpiewasz.
- No to już trudno. Nie mogę zostać.- przyznał.
- Lou, proszę, uśmiechnij się.- wzięłam jego głowę w swoje ręce i podniosłam, aby popatrzył w moje oczy.- To przecież nie koniec świata.
- Tak. Masz rację. Musimy się cieszyć tym dniem, ponieważ nie wiadomo kiedy znów się spotkamy…

- Lou, obiecaj, że o mnie nie zapomnisz.- poprosiłam. Leżeliśmy właśnie w łóżku i rozmawialiśmy o wszystkim.
   Po południu pomogłam się Louis’owi spakować i teraz cieszyliśmy się ostatnimi godzinami w swoim towarzystwie.
- Cass, jak mógłbym o tobie zapomnieć?- zdziwił się i jeszcze mocniej objął mnie w talii. Będzie mi tego brakować, i to bardzo.
- Po prostu się boję, że wszystko co jest między nami się zniszczy.
- Przecież cię kocham. Od razu zadzwonię, jak już będę w domu.- uśmiechnął się do mnie.
- Dobrze. Wierzę ci.- powiedziałam i jeszcze mocniej się w niego wtuliłam. Nie chciałam go puszczać. To było dla mnie bardzo trudne.
- Dobranoc Cass.- ucałował mnie w czółko i zasnęłam. Byłam świadoma tego, że jutro już go nie zobaczę.

   Obudziłam się i pierwsze co sobie uświadomiłam to to, że Lou nie ma obok mnie. Czyli już wyjechał… Tak bardzo mi go brak.
   Na parapecie okna zauważyłam karteczkę. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam: ,,Zawsze będę o tobie pamiętał. Kocham Cię. Twój Louis.’’
   Rozpłakałam się, bo sobie uświadomiłam, że właśnie go straciłam. Straciłam najlepszego przyjaciela, chłopaka, bratnią duszę, kogoś, kto był dla mnie bardzo ważny. On odszedł…. I nie wiadomo, kiedy znów się zobaczymy.


Zepsułam ten rozdział.
Przepraszam, że jest on taki beznadziejny.
Już starałam się go poprawić, ale nie potrafiłam.
Zepsułam całą akcję.
Przepraszam. Nie wiem, co stało się z moją weną.


No ale ok. Już mniejsza z tym. 

Co sądzicie o tym co się stało?
Mam do Was jedno ważne pytanie:
Czy Cass i Lou utrzymają ze sobą kontakt?


Ok, to chyba na tyle.

Do następnego.

9 komentarzy:

  1. PIERWSZA!!!

    Rozdział cudowny. Lou i Cassie nareszcie razem ! ;3 Teraz będzie idealnie, na pewno.
    Kontakt utrzymają, ale na pewno coś się wydarzy. Myśle, że Lou wróci na koniec koloni na ten występ i zaśpiewa LT <33
    Nie wiem co dalej z nimi kiedy kolonie się skończą ;cc Ale na pewno coś wymyślisz.
    Weny kochana, trzymam kciuki za następny rozdział i czekam na rozdział na blogu o Larry`m :*
    #Kocham #Pozdrawiam #Papa

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo *.* nie zepsułaś ;) Czekam na nn :)) Myślę, że to im nie wyjdzie ;/

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdzial. Musza utrzymywac kontakt bo takto to bedzie bez sensu. I nie sknocilas go. jest swietny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział! Nic nie zepsułaś mi się bardzo podoba! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. wiedziałam, że on ją kocha! ha! i bardzo dobrze się stało ;) mam nadzieję, że nie stracą ze sobą kontaktu. przeciez powinni byc razem. ach no i mam nadzieje, ze nic zlego się nie wydarzy pod nieobecnosc Louis'a. chociaz pewnie cos skomplikujesz :D
    świetny rozdział i nie gadaj, ze nie ;*
    zapraszam na nowy na nanosekndach ;)
    buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialne ♥ Wcale nie zepsułaś tego rozdziału. Naprawdę fajnie się czytało :) Pozdrawiam i zapraszam na nowy wpis http://blogkunegundy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdzial cudowny, wcale nie stracilas weny <3 mam nadzieje ze Louis i Cass beda utrzymywac kontakt chociaz nie wiadomo co wymyslisz :) i ogolnie jeszcze raz piekny rodzial nawet na koncu mi sie lezka w oku zakrecila ze wzruszenia. Pozdrawiam zycze weny i czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
  8. No to ja miałam krzyczeć na LouLou za tą pierwszą część rozdziału, gdzie sobie wyszedł...
    Ale zrobię to później, bo teraz się cieszę, bo blogger mi się naprawił i mogć komentować !
    Jestem taka happy <3

    Rozdział jest boski i wcale go nie zepsułaś.
    Smutam, że Lou wyjedzie... ;(

    Dłuższy napiszę pod następnym i wtedy będę narzekała na Lou i będzie dużo wykrzykników :D

    Kocham Cię <3

    Twój,
    Harry <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Ooo jeny ;(
    Ale sie smutno zrobiło.
    Jak szkoda, że musiał wyjechać.
    Co on teraz sama będzie tam robić ?:o
    Jestem ciekawa jak wytrzyma to rozstanie.
    Pozdrawiam Bella ♥

    zapraszam na:
    http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń