Rosalie.
Minęły
dwa dni. Dwa dni oczekiwania i nadziei, że On się zjawi. Nie zrobił tego, chodź
nie powinnam mu się dziwić. Nie wiedział, że byłam w babci, więc jaka była
szansa, że mnie znajdzie? Raczej żadna.
Chyba
nie miałam na co czekać. Musiałam pogodzić się z tym, że tutaj nie przyjedzie.
Nie było prawa, aby dowiedział się, gdzie jestem. Jedyną osobą, która mogła mu
to powiedzieć była moja mama, ale ona tego by nie zrobiła. Poprosiłam ją o to.
Wiedziałam, że mnie nie zawiedzie. A przynajmniej miałam taką nadzieję.
Babcia
cały czas powtarza mi, że mam czekać. Ale czy to coś da? Sama nie wiedziałam,
co mam o tym myśleć.
- Jeżeli kocha, to przyjedzie - upominała mnie.
- Wątpię w to, żeby mnie kochał. Wydaje mi się,
że traktuje mnie tylko jak przyjaciółkę.
- Wątpię w to - przyznała babcia.
- Niby dlaczego? Babciu, dobrze go znam.
Zresztą, sama wolałabym, żeby nic do mnie nie czuł, ponieważ go nie kocham -
zauważyłam.
- Nie wydaje mi się - upierała się babcia.
- Babciu - westchnęłam.- Nie wiesz, co o nim
myślę.
Nie
rozumiałam tego. Staruszka na siłę próbowała wmówić mi, że kocham Liam’a,
przecież byłam pewna, że tak nie ma… a może mi się tylko zdawało? Nie, przecież
nie mogłam go kochać. To nie mogło mieć miejsca.
Nawet,
jeżeli bym coś do niego czuła, to chyba oczywiste, że bym się do tego nie
przyznała, bo, po co? Babcia nie musiała wszystkiego wiedzieć. Mogłaby się
jeszcze wygadać, albo coś takiego.
Przyznam się szczerze, że jej nie ufałam. To nie tak, że kiedyś
zdradziła jakąś moją tajemnicę, po prostu… no sama nie wiem. Może nie chciałam
się do tego przyznać?
- Co takiego o nim myślisz? - Zapytała babcia.
- Ja… myślę, że jest miły, przyjacielski i … -
sama nie wiedziałam, co mogłabym jeszcze o nim powiedzieć.
Kłamliwy? Tak. Mogłam się z tym zgodzić. Liam był kłamliwy. Nie chciał
mi powiedzieć, że jest chory.
- Rosalie, nie wciskaj mi tu kitu - zaśmiała się
babcia.
Nie
no! Chyba dzisiaj nie mogłyśmy się dogadać.
- To, co takiego ty o tym sądzisz? - Zapytałam
z wyrzutem.
Byłam
już nieźle wkurzona.
- Że coś do niego czujesz, ale nie chcesz się
przede mną przyznać - przyznała. - I nawet nie próbuj zaprzeczać, bo dobrze
wiem, że taka jest prawda!
Zaczęłyśmy się z tego obie śmiać. Bo to była naprawdę komiczna sytuacja!
Nie
wiedziałam, czy go kochałam. Naprawdę nie wiedziałam. I chyba nie chciałam, aby
mnie kochał, bo ja mogłabym mu dać jakąś nie jasną odpowiedz i nasza przyjaźń
mogłaby się rozpaść. Nie chciałam tego. Był moim najlepszym przyjacielem.
O
którym powinnam już dawno zapomnieć!
Ale co
ja mogłam za to, że nie potrafiłam?
Liam.
Rosalie
nie było. Nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Zniknęła. Przepadła. Nie odbierała
niczyich telefonów, nie odpisywała na wiadomości. Już wszyscy zaczęliśmy się o
nią martwić. Nawet Niall. Nawet on! Rozumiecie to?!
Nie
mogłem spotkać jej w szpitalu. Nie chodziła do dzieci. Wyjechała. Tylko tyle
się dowiedziałem.
Nikt z
nas nie wiedział, gdzie mogła wyjechać. Niall’owi nie przychodziło żadne
miejsce do głowy. Nawet nie wiecie, jak siebie za to wszystko obwiniał.
- Przecież nie mogła przepaść bez wieści -
mówił.
- Co takiego sugerujesz? - Zapytałem.
Kolejnego rana siedzieliśmy przy telewizorze rozmyślając o Rosalie.
Nawet Louis, Harry i Zayn włączyli się w poszukiwania. Widać, że naprawdę było
im głupio i z jakiegoś powodu chcieli ją przeprosić. Uważali, że nawalili po
całej linii. Nie pytałem o nic. Wolałem nie wiedzieć.
Nie
mogłem zaprzeczyć. Wszyscy się z nią zżyliśmy i nie mogliśmy tak po prostu o
niej zapomnieć. A szczególnie ja. Kochałem ją! Rozumiecie, kochałem ją! I
mogłem o tym śmiało mówić. Chciałem wykrzyczeć to wszystkim. A co
najważniejsze, powiedzieć o tym Ro. Oczywiście byłem pewny tego, że przy niej
wymięknę, ale chyba warto było zaryzykować. Chciałem spróbować. Jeżeli ona do
mnie nic nie czuje, to będziemy się dalej przyjaźnić. Nie będzie żadnego
problemu. Może taki mały, ale ona akurat nie będzie musiała o tym wiedzieć.
- Ktoś z pewnością musi wiedzieć, gdzie
zniknęła - przyznał Niall.
- Ale kto mógłby o tym wiedzieć?
- Jej mama - odpowiedział po chwili
zastanowienia Horan.
Strzelił w dziesiątkę. Przecież jej mama musiała wiedzieć, gdzie się jej
córka znajduje. Tata nie, ale mama z pewnością.
- Gdzie możemy ją znaleźć? - Zapytałem.
- Możliwe, że będzie teraz w pracy - przyznał
patrząc na zegar, który wskazywał godzinę 11:00.
- No to, na co czekamy! - Krzyknąłem. -
Jedziemy.
Wszyscy się z tym zgodziliśmy. W końcu nie mieliśmy innego wyjścia.
Tylko od pani Miles mogliśmy się dowiedzieć czegoś więcej.
Wsiedliśmy do samochodu. Niall służył jako nawigacja, ponieważ tylko on
wiedział, gdzie pracuje mama Rosalie. Mieliśmy szczęście, że blondyn chciał nam
pomóc. W końcu zaczął interesować się swoją kuzynką.
Przyjechałyśmy pod mały hotel, gdzie zapewne była pani Miles. Niall wysiadł
szybko z samochodu, a my zrobiliśmy to za nim.
Wszedł
do budynku i szybko podszedł do recepcji uśmiechając się do jakiejś kobiety,
która dopiero po chwili zwróciła na niego wzrok. Wpatrywała się w niego
zdziwiona i zła. Chyba musiała wiedzieć, co się pomiędzy nim, a Ro wydarzyło.
Trudno to było ukryć.
- Niall? - Zapytała. - Co tutaj robisz?
- Cześć ciociu - przywitał się Horan.
Uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- To są moi przyjaciele - znów się odezwał
pokazując na nas.
Pani
Miles przyjrzała nam się wszystkim. Jej wzrok zatrzymał się na mnie. Patrzyła
długo w moje oczy, jakby oczekując, że coś się stanie. Jednak nic takiego się
nie wydarzyło. Musiała znać mnie ze szpitala. Miałem nadzieję, że się nie
wygada. Nie mogła.
- Ja cię chyba znam - przyznała.
Dalej
patrzyła na mnie. Po chwili poczułem na sobie wzrok wszystkich. Przełknąłem
głośno ślinę.
- To niemożliwe - uśmiechnąłem się. - Nie
spotkaliśmy się wcześniej.
- A mi się wydaje, że tak - odpowiedziała od
razu.
Teraz
już wiedziała, że kłamię. Była pewna swego. Wiedziałem o tym.
Spojrzałem na nią błagalnie.
Proszę, nic nie mów. Moi przyjaciele o niczym nie wiedzą. Niech to pozostanie
między nami.
- A nie. Przepraszam. Masz rację. Pomyliłam cię
z kimś - przyznała z uśmiechem.
Kłamała. Zrozumiała, o co mi chodzi. Byłem jej wdzięczny.
- Ciociu, nie wiesz może, gdzie jest Rosalie? Z
tego, co wiemy, to gdzieś wyjechała. Nie potrafimy się z nią skontaktować -
powiedział Niall, znów odwracając się do swojej cioci, która już zdążyła
przenieść wzrok ze mnie, na niego.
- Wiem kochany, ale nie mogę ci powiedzieć.
Obiecałam jej to - przyznała smutno.
- Proszę, to bardzo ważne - tym razem ja się
odezwałem.
Mama
Rosalie znów spojrzała na nas wszystkich. Musiała się nad nami zlitować.
- Och, no dobrze. Rosalie zabije mnie, jak
dowie się, że wam powiedziałam. Jest u babci Evie. Niall, wiesz gdzie ona
mieszka, prawda?
- Tak - odpowiedział Irlandczyk.
Możliwe, że nam się udało. Jeżeli od razu tam pojedziemy, to możliwe, że
jeszcze dzisiaj się z nią zobaczę i porozmawiam. Powiem jej, że ją kocham! Tak,
zrobię to. Tyle na to czekałem.
Podziękowaliśmy pani Miles i wspólnie uzgodniliśmy, że od razu
wyjeżdżamy. Była to może jakaś godzinka jazdy stąd.
Nie wiem,
dlaczego, ale każdy chciał się zobaczyć z Ro. Wszyscy ją polubiliśmy. Zauważyłem,
że nawet Niall był zadowolony z tego faktu. Może w końcu oboje odpuszczą i się
pogodzą?
Cała
droga minęła nam w bardzo ekscytującej rozmowie. Byliśmy zadowoleni, że
zobaczymy się z Rosalie. Nie potrafiłem doczekać się momentu, w którym znów ją
zobaczę, przytulę i pocałuję w policzek mówiąc, jak bardzo tęskniłem.
Pierwszy raz od paru dni byłem tak szczęśliwy. Nie posiadałem się z
radości!
Po
jakimś czasie przyjechaliśmy na miejsce. Przynajmniej tak sądził Niall.
Zaufaliśmy mu, więc sądziliśmy, że się nie myli.
Gdy
Louis zaparkował już samochód, podeszliśmy do drzwi. Horan zapukał w nie i
odczekaliśmy chwilę, po czym ujrzeliśmy Rosalie w drzwiach.
Patrzyła na nas, jak w obrazek. Nie wierzyła, że tutaj jesteśmy.
Widziałem, jak dyskretnie szczypie się w udo. Byliśmy prawdziwi.
Wyminąłem wszystkich i podbiegłem do niej. Rozłożyłem ramiona i wtuliłem
się z nią. Od razu to odwzajemniła.
Tak
jak sobie to obmyśliłem, pocałowałem ją delikatnie w policzek. Usłyszałem jej
cichy śmiech.
- Tęskniłem - wyszeptałem jej do ucha.
Poczułem jedynie, jak nasz uścisk jeszcze bardziej się wzmacnia.
Pogładziłem plecy Ro. Nie chciałem jej puszczać. Mogłaby zostać w moich
ramionach już zawsze.
Kochałem ją.
Tylko
kompletnie nie wiedziałem, jak miałem jej to powiedzieć.
Puściliśmy
się dopiero wtedy, kiedy usłyszeliśmy śmiech chłopaków, którzy się z nas nabijali.