Rosalie:
Patrzyłam na uśmiechnięte twarze
dzieci. Sprawiały mi tyle szczęścia, że nie mogłam tego określić. Cieszyłam
się, gdy mogłam patrzeć na ich radość. Sama byłam podekscytowana, że mogłam
spędzić z nimi swój wolny czas. I tak w domu nie miałam co robić. Wolałam
siedzieć tam. Oczywiście nie, jako pacjentka, ale jako nadzieja dla tych małych
dzieci, które dzięki mnie mogły uwierzyć, że w przyszłości będą zdrowe.
Kiedyś jedna dziewczynka nazwała
mnie jej nadzieją. Była troszkę starsza niż reszta i lepiej się z nią
dogadywałam niż z innymi. Powiedziała mi kiedyś, że jestem osobą, która
uwielbia pomagać. Miała rację. Zawsze bardziej wolałam dawać niż dostawać.
Uznała również, że jestem kimś więcej niż tylko człowiekiem z racji tego, że
tyle czasu poświęcałam innym. To dla mnie było normalne. Ja po prostu
uwielbiałam uszczęśliwiać innych. Chciałam, aby te dzieci miały wsparcie. Coś,
czego ja nigdy nie dostałam. Niby mama mnie wspierała, ale to nie było to,
czego chciałam. Moja rodzicielka nie przychodziła do mnie za często, bo od rana
do nocy musiała pracować, aby utrzymać rodzinę. A tata? Ani razu nie widziałam
go w szpitalu. Nienawidził mnie i matki. Kochał tylko jedną rzecz. Ale o nim opowiem
kiedy indziej.
- Dobrze, że jesteś - powiedziała mała Alice.
- Też się cieszę na twój widok - uśmiechnęłam
się.
Przytuliłam każde dziecko po kolei. Zawsze tak robiłam. Później zaczęły
mi opowiadać o swoich ostatnich przeżyciach. Ja oczywiście słuchałam
wszystkiego i cieszyłam się, gdy ktoś miał za niedługo wychodzić ze szpitala,
oraz płakałam, gdy stan któregoś dziecka się pogorszył.
- Co będziemy robić? - Zapytała Alice.
Była
to dziewczynka, którą najbardziej lubiłam. Była chyba najstarsza ze wszystkich.
Miała może jakieś 9 lat i traktowała mnie jak swoją własną matkę. Zresztą,
nawet dość dobrze znałam się z jej rodzicielką. Biedaczka, została sama z
chorym dzieckiem. Mąż ich opuścił. Pamiętam, jak płakała mi, gdy to opowiadała.
Była cała roztrzęsiona. Bała się powiedzieć własnej córce, że tata odszedł. To
naprawdę musiało być dla niej przykre. Tak bardzo jej wtedy współczułam.
Naprawdę wydawała się przerażona faktem zostania bez jakiejkolwiek pomocy, a ja
tym razem nie potrafiłam jej w żadem sposób doradzić. Nigdy nie znalazłam się w
takiej sytuacji i nie wiedziałam, jakbym mogła jej pomóc. Nie potrafiłam nic na
ten temat powiedzieć.
- Może porysujemy? - Zaproponowałam.
Na
wszystkich twarzach pojawił się uśmiech. Uśmiech, który pokazał mi, że jestem
dla nich ważna i że cieszą się, że jestem tutaj z nimi. To naprawdę wiele dla
mnie znaczyło. Już wiedziałam, że wszyscy się na to zgadzają.
Pomogłam rozdać wszystkim kartki. Dobraliśmy się mniej - więcej w pary i
podzieliliśmy się kredkami. Każdy był zadowolony.
- A co rysujemy? - Zapytał mały Daniel.
- Hmmm… - zaczęłam się zastanawiać.- Może to,
co jest w naszym sercu - ułożyłam swoją rękę po lewej stronie klatki
piersiowej.
- Co to znaczy? - Zapytał ktoś inny.
- To może być jakieś marzenie, coś ważnego dla
nas. Może jakieś miejsce, które kiedyś chcielibyśmy odwiedzić. Jakiś cel w
życiu. To, co uważamy za ważne - odpowiedziałam.
Wszyscy od razu zaczęli rysować. Ja też postanowiłam spróbować. Chociaż
byłam dużo starsza, to też chciałam jakoś w tym uczestniczyć. Musiałam
przyznać, że była to świetna zabawa. Na początku nie wiedziałam, co takiego
miałam narysować, ale po jakimś czasie do głowy wpadł mi pewien pomysł. Dość szalony,
ale to On właśnie w tamtej chwili był dla mnie bardzo ważny. Chciałam Go
narysować. Jego piękne kasztanowe włosy układające się w każdą stronę. Piękne
brązowe oczy, w których można było się zatracić. Może byłam głupia, ale to On w
jakimś sensie był ze mną. Nie wiem, czy mnie śledził, czy to był zwykły
przypadek, że zawsze się spotykaliśmy. Niestety jeszcze nigdy nie
rozmawialiśmy. Bałam się zagadać. Nie byłam odważną osobą.
Spojrzałam na Daniela, który siedział obok mnie. Rysował siebie jadącego
na rowerze. Ten widok sprawił, że chciałam się rozpłakać.
Czułam
się głupio, że narysowałam Jego. Tak naprawdę wcale się nie znaliśmy, a On był
dla mnie ważny. Gdy zamknęłam oczy od razu widziałam Jego twarz. Pamiętałam ją
tak dokładnie, że bez problemu mogłam przerzucić ją na kartkę. A szczerze się
przyznam, nie rysowałam najgorzej. To była jedyna rzecz, do której miałam
talent.
- Ro, pokażesz, co narysowałaś? - Zapytała
Alice.
- Tak - przyznałam niepewnie i odwróciłam
rysunek w stronę wszystkich, aby każdy mógł go zobaczyć.
- Co to za chłopak? - Zapytała mała Emma.
- Nie wiem. Widziałam go parę razy w tym
szpitalu. Zdaje mi się bardzo bliski, ale nawet nie wiem, jak ma na imię.
- Przyprowadź go kiedyś do nas - zaproponował
Daniel.
- Obiecuję, że to zrobię - uśmiechnęłam się.
Zobaczyłam obrazki wszystkich dzieci. Przy niektórych naprawdę miałam
ochotę się popłakać, ale wiedziałam, że nie mogłam tego zrobić. Nie chciałam im
pokazać, jak bardzo przez to cierpiałam.
Liam:
Wróciłem do domu. Przez całą drogę
zastanawiałem się, co mógłbym zrobić ze swoim życiem. Wiem, że źle robiłem.
Powinienem już dawno poddać się leczeniu, ale nie miałem na to odwagi. Bałem
się przyznać chłopakom, że jestem chory. Gdyby dowiedzieli się ile czasu to
przed nimi ukrywałem, to nigdy by mi już nie zaufali. Wiedziałem, że kiedyś
musiałem im powiedzieć. Tylko, że postanowiłem powiadomić ich o tym, kiedy
będzie już źle. Nie chciałem ich teraz martwić. Poza tym, jeżeli by się
dowiedzieli, to od razu zmusiliby mnie do leczenia. A teraz nie mogłem tego
zrobić. Nie, gdy mogłem zobaczyć Ją. Może to było głupie, ale Ona w jakimś
sensie była dla mnie ważna. Chciałem ją poznać, ale czekałem na odpowiedni
moment.
Wszedłem do domu i od razu
usłyszałem kłótnię. Szybko wszedłem w głąb salonu próbując zlokalizować miejsce
sporu. Na szczęście nie musiałem długo szukać, bo chłopaki akurat wychodzili z
kuchni wprost do wielkiego salonu. Jak na nas, to był urządzony dość dobrze. Na
podłodze położone były jasne panele. Na środku stała biała sofa, dwa fotele i
mały, szklany stolik. Na wprost wisiał telewizor, a pod nim znajdowała się
półeczka z płytami. Po prawej, zaraz od wyjścia znajdowała się gablotka na
nasze nagrody. Były tam również nasze wspólne zdjęcia.
Spojrzałem na chłopaków, którzy nadal zawzięcie o czymś rozmawiali
przekrzykując się, krzycząc nawzajem na siebie.
- Dlaczego się kłócicie? - Zapytałem. Wszystkie
głosy ucichły i spojrzeli na mnie.
- Niall znów na wszystkich krzyczy i narzeka, a
nic nie zrobiliśmy.
Nagle
wszyscy spojrzeli na Horan’a, który stał z obrażoną miną. Jego spojrzenie
spotkało się z moim.
- Nialler, co się z tobą dzieje? - Zapytałem.
- Nie twoja sprawa - odpowiedział oschle
blondyn i przepychając się poszedł do swojego pokoju.
Nie wiedziałem,
co się z tym chłopakiem działo. Od jakiegoś czasu był nerwowy. Nie dało się z
nim normalnie porozmawiać. Już wszystkich przerastała ta sytuacja. Przecież
kiedyś był całkowicie inny. Coś musiało wydarzyć się w jego życiu. Coś, co
zmusiło go do takiego zachowania. Niestety nie wiedziałem, co takiego mogłoby
to być. Naprawdę nic nie rozumiałam. Gdyby jeszcze coś powiedział, to
postarałbym mu się pomóc, ale nic nie chciał powiedzieć. Tak bardzo się
zmienił. To, co się stało, musiało nim całkowicie wstrząsnąć. Niestety stał się
tak bardzo skryty i tajemniczy. Nie wiedziałem, co takiego było w jego życiu. A
może to ja, albo chłopaki coś mu zrobiliśmy? Ale w takim razie, co?
- Jak myślicie, co go gryzie? - Zapytał Louis.
Wszyscy usiedliśmy przy stole.
- Cały czas mnie to zastanawia - przyznałem.
- Nie potrafię z nim normalnie porozmawiać.
Jeżeli coś źle zrobię, to od razu się na mnie wydziera. Stał się samotnikiem.
Zachowuje się tak, jakby kogoś stracił - stwierdził Zayn.
- Co masz przez to na myśli? - Zapytałem.
- Może miał dziewczynę? - Zauważył Malik.- Kto
wie, czy z kim się nie spotykał, a ta osoba go rzuciła? A teraz nie chce się
przyznać.
- Myślicie, że tak mogło być? - Zapytał Harry.-
Według mnie tak nie zachowuje się człowiek, którego rzuciła dziewczyna.
- A masz jakąś inną teorię? - Zapytałem.
- Według mnie, to wygląda tak, jakby on z
jakiegoś powodu z tą osobą zerwał, że obwinia siebie za coś. Może, dlatego jest
taki nerwowy?
- Trzeba będzie dowiedzieć się coś więcej -
przyznałem.- Na razie zostawmy go w spokoju. Może ochłonie i znów wróci
normalny Niall.
Wszyscy
zajęli się sobą.
Usiadłem
przed telewizorem i oglądałem jakiś durny serial, z którego nic nie wiedziałem.
Po prostu nie wiedziałem, co mógłbym ze sobą zrobić.
Strasznie przejąłem się tą sprawą z Niall’em. Był moim przyjacielem i
sądziłem, że jeżeli będzie miał jakieś problemy, to zwróci się o pomoc do mnie.
Myślałem, że miał jakiekolwiek zaufanie do mnie. Dlaczego nic nie chciał mi
powiedzieć?
Po
chwili dosiadł się do mnie Zayn.
- Oglądasz to? - Zapytał.
- Nie - odpowiedziałem. Kanał od razu został
przełączony.
- Gdzie zniknąłeś rano? - Zapytał Malik.
Przełknąłem głośno ślinę. Liam
rusz głową. Wymyśl coś.
- Musiałem się z kimś spotkać - powiedziałem
niepewnie.
Zayn
spojrzał na mnie podejrzliwie. Wyczuł, że coś jest nie tak. O nie! Już po mnie.
Mogłem wymyślić coś lepszego! Nie jestem dobrym kłamcą, a Zayn doskonale o tym
wiedział. Kurde! Że nie pomyślałem wcześniej o tym, aby coś wymyślić. Tylko, że
chłopaki nigdy mnie nie pytali, gdzie byłem, gdzie znikałem.
- Dziewczyna? - Zapytał mulat.
- Taak - odpowiedziałem już pewniej.
- Liam się zakochał - Zaśmiał się Zayn.- To z
nią się tak zawsze spotykasz?
- Tak - powiedziałem.
Pomyślałem, że lepiej będzie, jeżeli pomyśli, że to dziewczyna, niż
choroba. Nie chciałem go wyprowadzać z błędu.
Cześć!
Nareszcie weekend!
W końcu będę miała chwilę odpoczynku.
A nie, w sumie to i tak będę musiała się uczyć.
Ale chociaż dzisiaj trochę odpocznę.
A jak tam u Was?
Też Was tak męczą w szkole?
Mam już tego powoli dość.
Dobra, wracając do rozdziału. Zaczyna pojawiać się coraz więcej tajemnic.
Jak myślicie, co się dzieje z Niall'em?
Biedaczek... też będzie miał pewne problemy w tym opowiadaniu ;p
Nie martwcie się. Wszystko za niedługo się wyjaśni.
A już w następnym rozdziale wydarzy się coś pomiędzy Liam'em i Rosalie :)
Kocham Was ♥
Cześć!
Nareszcie weekend!
W końcu będę miała chwilę odpoczynku.
A nie, w sumie to i tak będę musiała się uczyć.
Ale chociaż dzisiaj trochę odpocznę.
A jak tam u Was?
Też Was tak męczą w szkole?
Mam już tego powoli dość.
Dobra, wracając do rozdziału. Zaczyna pojawiać się coraz więcej tajemnic.
Jak myślicie, co się dzieje z Niall'em?
Biedaczek... też będzie miał pewne problemy w tym opowiadaniu ;p
Nie martwcie się. Wszystko za niedługo się wyjaśni.
A już w następnym rozdziale wydarzy się coś pomiędzy Liam'em i Rosalie :)
Kocham Was ♥
Super *.*
OdpowiedzUsuńboski <3
OdpowiedzUsuńŚwietny ;)
OdpowiedzUsuńNiesamowity ! <3
OdpowiedzUsuńCudowny rozdzial :* Wybacz ze poprzedniego nie skomentowalam ale z trudem wyrabiam sie z nauka.
OdpowiedzUsuńCiekawe kiedy Liam w koncu porozmawia z Rosaline.
Pozdrawiam i czekam na nn <3 Ania