piątek, 3 października 2014

All You Need Is Love - ROZDZIAŁ 2

Rosalie:
      Patrzyłam na uśmiechnięte twarze dzieci. Sprawiały mi tyle szczęścia, że nie mogłam tego określić. Cieszyłam się, gdy mogłam patrzeć na ich radość. Sama byłam podekscytowana, że mogłam spędzić z nimi swój wolny czas. I tak w domu nie miałam co robić. Wolałam siedzieć tam. Oczywiście nie, jako pacjentka, ale jako nadzieja dla tych małych dzieci, które dzięki mnie mogły uwierzyć, że w przyszłości będą zdrowe.
   Kiedyś jedna dziewczynka nazwała mnie jej nadzieją. Była troszkę starsza niż reszta i lepiej się z nią dogadywałam niż z innymi. Powiedziała mi kiedyś, że jestem osobą, która uwielbia pomagać. Miała rację. Zawsze bardziej wolałam dawać niż dostawać. Uznała również, że jestem kimś więcej niż tylko człowiekiem z racji tego, że tyle czasu poświęcałam innym. To dla mnie było normalne. Ja po prostu uwielbiałam uszczęśliwiać innych. Chciałam, aby te dzieci miały wsparcie. Coś, czego ja nigdy nie dostałam. Niby mama mnie wspierała, ale to nie było to, czego chciałam. Moja rodzicielka nie przychodziła do mnie za często, bo od rana do nocy musiała pracować, aby utrzymać rodzinę. A tata? Ani razu nie widziałam go w szpitalu. Nienawidził mnie i matki. Kochał tylko jedną rzecz. Ale o nim opowiem kiedy indziej.
- Dobrze, że jesteś - powiedziała mała Alice.
- Też się cieszę na twój widok - uśmiechnęłam się.
   Przytuliłam każde dziecko po kolei. Zawsze tak robiłam. Później zaczęły mi opowiadać o swoich ostatnich przeżyciach. Ja oczywiście słuchałam wszystkiego i cieszyłam się, gdy ktoś miał za niedługo wychodzić ze szpitala, oraz płakałam, gdy stan któregoś dziecka się pogorszył.
- Co będziemy robić? - Zapytała Alice.
   Była to dziewczynka, którą najbardziej lubiłam. Była chyba najstarsza ze wszystkich. Miała może jakieś 9 lat i traktowała mnie jak swoją własną matkę. Zresztą, nawet dość dobrze znałam się z jej rodzicielką. Biedaczka, została sama z chorym dzieckiem. Mąż ich opuścił. Pamiętam, jak płakała mi, gdy to opowiadała. Była cała roztrzęsiona. Bała się powiedzieć własnej córce, że tata odszedł. To naprawdę musiało być dla niej przykre. Tak bardzo jej wtedy współczułam. Naprawdę wydawała się przerażona faktem zostania bez jakiejkolwiek pomocy, a ja tym razem nie potrafiłam jej w żadem sposób doradzić. Nigdy nie znalazłam się w takiej sytuacji i nie wiedziałam, jakbym mogła jej pomóc. Nie potrafiłam nic na ten temat powiedzieć.
- Może porysujemy? - Zaproponowałam.
   Na wszystkich twarzach pojawił się uśmiech. Uśmiech, który pokazał mi, że jestem dla nich ważna i że cieszą się, że jestem tutaj z nimi. To naprawdę wiele dla mnie znaczyło. Już wiedziałam, że wszyscy się na to zgadzają.
   Pomogłam rozdać wszystkim kartki. Dobraliśmy się mniej - więcej w pary i podzieliliśmy się kredkami. Każdy był zadowolony.
- A co rysujemy? - Zapytał mały Daniel.
- Hmmm… - zaczęłam się zastanawiać.- Może to, co jest w naszym sercu - ułożyłam swoją rękę po lewej stronie klatki piersiowej.
- Co to znaczy? - Zapytał ktoś inny.
- To może być jakieś marzenie, coś ważnego dla nas. Może jakieś miejsce, które kiedyś chcielibyśmy odwiedzić. Jakiś cel w życiu. To, co uważamy za ważne - odpowiedziałam.
   Wszyscy od razu zaczęli rysować. Ja też postanowiłam spróbować. Chociaż byłam dużo starsza, to też chciałam jakoś w tym uczestniczyć. Musiałam przyznać, że była to świetna zabawa. Na początku nie wiedziałam, co takiego miałam narysować, ale po jakimś czasie do głowy wpadł mi pewien pomysł. Dość szalony, ale to On właśnie w tamtej chwili był dla mnie bardzo ważny. Chciałam Go narysować. Jego piękne kasztanowe włosy układające się w każdą stronę. Piękne brązowe oczy, w których można było się zatracić. Może byłam głupia, ale to On w jakimś sensie był ze mną. Nie wiem, czy mnie śledził, czy to był zwykły przypadek, że zawsze się spotykaliśmy. Niestety jeszcze nigdy nie rozmawialiśmy. Bałam się zagadać. Nie byłam odważną osobą.
   Spojrzałam na Daniela, który siedział obok mnie. Rysował siebie jadącego na rowerze. Ten widok sprawił, że chciałam się rozpłakać.
   Czułam się głupio, że narysowałam Jego. Tak naprawdę wcale się nie znaliśmy, a On był dla mnie ważny. Gdy zamknęłam oczy od razu widziałam Jego twarz. Pamiętałam ją tak dokładnie, że bez problemu mogłam przerzucić ją na kartkę. A szczerze się przyznam, nie rysowałam najgorzej. To była jedyna rzecz, do której miałam talent.
- Ro, pokażesz, co narysowałaś? - Zapytała Alice.
- Tak - przyznałam niepewnie i odwróciłam rysunek w stronę wszystkich, aby każdy mógł go zobaczyć.
- Co to za chłopak? - Zapytała mała Emma.
- Nie wiem. Widziałam go parę razy w tym szpitalu. Zdaje mi się bardzo bliski, ale nawet nie wiem, jak ma na imię.
- Przyprowadź go kiedyś do nas - zaproponował Daniel.
- Obiecuję, że to zrobię - uśmiechnęłam się.
   Zobaczyłam obrazki wszystkich dzieci. Przy niektórych naprawdę miałam ochotę się popłakać, ale wiedziałam, że nie mogłam tego zrobić. Nie chciałam im pokazać, jak bardzo przez to cierpiałam.

Liam:
   Wróciłem do domu. Przez całą drogę zastanawiałem się, co mógłbym zrobić ze swoim życiem. Wiem, że źle robiłem. Powinienem już dawno poddać się leczeniu, ale nie miałem na to odwagi. Bałem się przyznać chłopakom, że jestem chory. Gdyby dowiedzieli się ile czasu to przed nimi ukrywałem, to nigdy by mi już nie zaufali. Wiedziałem, że kiedyś musiałem im powiedzieć. Tylko, że postanowiłem powiadomić ich o tym, kiedy będzie już źle. Nie chciałem ich teraz martwić. Poza tym, jeżeli by się dowiedzieli, to od razu zmusiliby mnie do leczenia. A teraz nie mogłem tego zrobić. Nie, gdy mogłem zobaczyć Ją. Może to było głupie, ale Ona w jakimś sensie była dla mnie ważna. Chciałem ją poznać, ale czekałem na odpowiedni moment.
   Wszedłem do domu i od razu usłyszałem kłótnię. Szybko wszedłem w głąb salonu próbując zlokalizować miejsce sporu. Na szczęście nie musiałem długo szukać, bo chłopaki akurat wychodzili z kuchni wprost do wielkiego salonu. Jak na nas, to był urządzony dość dobrze. Na podłodze położone były jasne panele. Na środku stała biała sofa, dwa fotele i mały, szklany stolik. Na wprost wisiał telewizor, a pod nim znajdowała się półeczka z płytami. Po prawej, zaraz od wyjścia znajdowała się gablotka na nasze nagrody. Były tam również nasze wspólne zdjęcia.
   Spojrzałem na chłopaków, którzy nadal zawzięcie o czymś rozmawiali przekrzykując się, krzycząc nawzajem na siebie.
- Dlaczego się kłócicie? - Zapytałem. Wszystkie głosy ucichły i spojrzeli na mnie.
- Niall znów na wszystkich krzyczy i narzeka, a nic nie zrobiliśmy.
   Nagle wszyscy spojrzeli na Horan’a, który stał z obrażoną miną. Jego spojrzenie spotkało się z moim.
- Nialler, co się z tobą dzieje? - Zapytałem.
- Nie twoja sprawa - odpowiedział oschle blondyn i przepychając się poszedł do swojego pokoju.
   Nie wiedziałem, co się z tym chłopakiem działo. Od jakiegoś czasu był nerwowy. Nie dało się z nim normalnie porozmawiać. Już wszystkich przerastała ta sytuacja. Przecież kiedyś był całkowicie inny. Coś musiało wydarzyć się w jego życiu. Coś, co zmusiło go do takiego zachowania. Niestety nie wiedziałem, co takiego mogłoby to być. Naprawdę nic nie rozumiałam. Gdyby jeszcze coś powiedział, to postarałbym mu się pomóc, ale nic nie chciał powiedzieć. Tak bardzo się zmienił. To, co się stało, musiało nim całkowicie wstrząsnąć. Niestety stał się tak bardzo skryty i tajemniczy. Nie wiedziałem, co takiego było w jego życiu. A może to ja, albo chłopaki coś mu zrobiliśmy? Ale w takim razie, co?
- Jak myślicie, co go gryzie? - Zapytał Louis.
   Wszyscy usiedliśmy przy stole.
- Cały czas mnie to zastanawia - przyznałem.
- Nie potrafię z nim normalnie porozmawiać. Jeżeli coś źle zrobię, to od razu się na mnie wydziera. Stał się samotnikiem. Zachowuje się tak, jakby kogoś stracił - stwierdził Zayn.
- Co masz przez to na myśli? - Zapytałem.
- Może miał dziewczynę? - Zauważył Malik.- Kto wie, czy z kim się nie spotykał, a ta osoba go rzuciła? A teraz nie chce się przyznać.
- Myślicie, że tak mogło być? - Zapytał Harry.- Według mnie tak nie zachowuje się człowiek, którego rzuciła dziewczyna.
- A masz jakąś inną teorię? - Zapytałem.
- Według mnie, to wygląda tak, jakby on z jakiegoś powodu z tą osobą zerwał, że obwinia siebie za coś. Może, dlatego jest taki nerwowy?
- Trzeba będzie dowiedzieć się coś więcej - przyznałem.- Na razie zostawmy go w spokoju. Może ochłonie i znów wróci normalny Niall.
   Wszyscy zajęli się sobą.
   Usiadłem przed telewizorem i oglądałem jakiś durny serial, z którego nic nie wiedziałem. Po prostu nie wiedziałem, co mógłbym ze sobą zrobić.
   Strasznie przejąłem się tą sprawą z Niall’em. Był moim przyjacielem i sądziłem, że jeżeli będzie miał jakieś problemy, to zwróci się o pomoc do mnie. Myślałem, że miał jakiekolwiek zaufanie do mnie. Dlaczego nic nie chciał mi powiedzieć?
   Po chwili dosiadł się do mnie Zayn.
- Oglądasz to? - Zapytał.
- Nie - odpowiedziałem. Kanał od razu został przełączony.
- Gdzie zniknąłeś rano? - Zapytał Malik.
   Przełknąłem głośno ślinę. Liam rusz głową. Wymyśl coś.
- Musiałem się z kimś spotkać - powiedziałem niepewnie.
   Zayn spojrzał na mnie podejrzliwie. Wyczuł, że coś jest nie tak. O nie! Już po mnie. Mogłem wymyślić coś lepszego! Nie jestem dobrym kłamcą, a Zayn doskonale o tym wiedział. Kurde! Że nie pomyślałem wcześniej o tym, aby coś wymyślić. Tylko, że chłopaki nigdy mnie nie pytali, gdzie byłem, gdzie znikałem.
- Dziewczyna? - Zapytał mulat.
- Taak - odpowiedziałem już pewniej.
- Liam się zakochał - Zaśmiał się Zayn.- To z nią się tak zawsze spotykasz?
- Tak - powiedziałem.
   Pomyślałem, że lepiej będzie, jeżeli pomyśli, że to dziewczyna, niż choroba. Nie chciałem go wyprowadzać z błędu.


Cześć!
Nareszcie weekend!
W końcu będę miała chwilę odpoczynku. 
A nie, w sumie to i tak będę musiała się uczyć.
Ale chociaż dzisiaj trochę odpocznę.
A jak tam u Was?
Też Was tak męczą w szkole?
Mam już tego powoli dość.
Dobra, wracając do rozdziału. Zaczyna pojawiać się coraz więcej tajemnic.
Jak myślicie, co się dzieje z Niall'em? 
Biedaczek... też będzie miał pewne problemy w tym opowiadaniu ;p
Nie martwcie się. Wszystko za niedługo się wyjaśni.
A już w następnym rozdziale wydarzy się coś pomiędzy Liam'em i Rosalie :)

Kocham Was ♥

5 komentarzy: