piątek, 17 października 2014

All You Need Is Love - ROZDZIAŁ 4

Rosalie:
   Nie żartował.
   Mówił poważnie.
   Sama sobie nie wierzyłam. Na samym początku naprawdę myślałam, że robił sobie jakiś głupi żart. Jednak tak nie było! Rozumiecie to?! Bo ja nadal nie mogłam w to uwierzyć. On to naprawdę zrobił!
   Nie wiem, jak to wyglądało z jego perspektywy, ale próbowałam nie okazywać tego, jak bardzo się cieszyłam. Może zachowywałam się trochę dziwnie i udawałam, że nic nie robię sobie z tego, że zaprosił mnie na kawę, ale w środku cieszyłam się jak mała dziewczynka. Dosłownie.
   Na początku sama nie wiedziałam, jak mam się zachować. To wszystko wydawało mi się dziwne. Nigdy nie byłam osobą, która szybko nawiązywała jakiekolwiek znajomości, no chyba, że chodziło o dzieci, ale to już było coś innego. Po prostu nigdy nie miałam czasu, aby chodzić na imprezy. Uczyłam się w szpitalu. Chciałam iść już do pracy. Przecież byłam już pełnoletnia. Niestety moja mama mi na to nie pozwoliła. Nadal się o mnie bała. Chciałam się usamodzielnić, ale nigdy nie potrafiłam tego zrobić. Najpierw musiałam poszukać sobie znajomych. Tylko jak mogłam to zrobić, skoro nigdy tego nie próbowałam? Po prostu myślałam, że się do tego nie nadaję.
   Bałam, że jakimś sposobem odstraszę Liam’a i gdyby nie to, że chłopak potrzebował mojej pomocy ( w końcu chciałam, aby dalej żył, chciałam namówić go do leczenia), to już dawno bym uciekła.
   Przykre, ale prawdziwe.
   W końcu obiecałam sobie, że mu pomogę. Jednak aby to zrobić, musiałam się z nim zaprzyjaźnić. Bałam się, że coś schrzanię, a było to bardzo prawdopodobne. Tutaj chodziło o jego życie!
   No trudno. W końcu raz się żyje, prawda? Musiałam mu pomóc.
   Wyszliśmy ze szpitala i ruszyliśmy obok siebie. Długo nie musieliśmy się zastanawiać, aby dojść do wniosku, że najlepiej będzie, jeżeli pójdziemy na kawę do pobliskiej kawiarni.
   Przez całą drogę nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa. Ja nie wiedziałam, jak mam zacząć rozmowę, a on najwidoczniej stchórzył. A przez chwilę wydawał mi się odważny, może nawet szalony? No bo kto normalny zaprasza nieznajomą osobę na kawę?
   Weszliśmy do kawiarni niedaleko szpitala. Było to małe pomieszczenie, ale słynące z bardzo dobrej kawy i miłej obsługi. Nie raz zdarzało się, że przychodziłam tam na kawę, bądź herbatę.
   Naprawdę cieszyłam się, że Liam mnie tam zaprosił. To wiele dla mnie znaczyło. Byłam mu bardzo wdzięczna.
   Czułam się taka wyjątkowa i mimo, że się nie znaliśmy, to cieszyłam się, że byłam z nim wtedy. Z nikim nie czułabym się aż tak dobrze.
   Było to głupie?
   Po prostu cieszyłam się z tego, że być może znalazłam przyjaciela. Nie chciałam niczego więcej. Najważniejsze było to, aby mu pomóc.
   Tylko to się liczyło.
   Zasiedliśmy przy jednym ze stolików. Kawiarnia była bardzo przytulnym miejscem. Cieszyła się dużą popularnością.
   Na niskim podeście znajdowała się kasa oraz mały barek, gdzie robiono napoje.
   Razem z Liam'em siedzieliśmy w najbardziej odległym stoliku. Chłopak sam chciał tam usiąść, a ja postanowiła się nie sprzeciwiać. Dla mnie nie miało to żadnej różnicy. Ważne było, że mogliśmy porozmawiać. Chyba o to nam chodziło, prawda?
   Zaraz po zajęciu swoich miejsc podeszła do nas drobna dziewczyna z wielkim uśmiechem na twarzy, ubrana w koszulkę z logo kawiarni. Można było poznać, że była to jedna z pracownic odpowiedzialna za obsługę klientów.
- Dzień dobry. Mogę coś państwu podać? - Zapytała.
- Poproszę latte macchiato - powiedziałam.
- Dobrze - odpowiedziała pisząc coś na swojej kartce. Po chwili podniosła wzrok na Liam’a. - A dla pana? - Zapytała.
 - To samo - uśmiechnął się chłopak.
   Dziewczyna znów napisała coś na kartce i szybko odeszła.
   Wyprostowałam się i spojrzałam na mojego towarzysza. Patrzył przez okno nieźle zamyślony. Oczy były skupione na jednym miejscu. Na czole utworzyły się mu dwie zmarszczki.

Liam:
   Sączyliśmy powoli kawę. Delektowałem się jej smakiem. Od jakiegoś czasu siedzieliśmy w ciszy. Odważny Liam znów gdzieś znikł. Nie potrafiłem rozpocząć rozmowy. Zastanawiałem się, co takiego mógłbym powiedzieć. W ogóle jej nie znałem. Nie wiedziałem, jakim tematem mógłbym ją zaciekawić. To naprawdę było trudne. Szczególnie dla tego prawdziwego Liam'a. Byłem zbyt tchórzliwy. Bałem się, że mógłbym powiedzieć coś niestosownego i Rosalie by odeszła. Naprawdę tego nie chciałem. Miałem zamiar z nią porozmawiać i dowiedzieć się czegoś więcej o niej. Bardzo mnie interesowała. Nie chciałem jej stracić teraz, gdy już odważyłem się zaprosić ją na kawę. To był bardzo duży postęp. Nie mogłem teraz tak tego zaprzepaścić. Musiałem się postarać. Z jakiś względów była dla mnie ważna.
   Liam, przestań tyle myśleć! Zagadaj!
   Kurde. Myśl. Szybko myśl.
- Czym zajmujesz się na co dzień? - Zapytałem.
   Poprawiła się na krześle. Mocniej zacisnęła palce na szklance. Wzięła oddech i uśmiechnęła się do mnie.
- Och - zdziwiła się, że się odezwałem. - W wolnym czasie bardzo lubię rysować.
- Jesteś w tym dobra? - Zapytałem.
- Można tak powiedzieć - zaśmiała się niepewnie. - Po prostu lubię to robić. Nie wiem, czy aż tak mi to wychodzi, ale to jedyny sposób, aby uciec od rzeczywistości.
- Nie lubisz świata? - Zdziwiłem się.
   Spojrzałem na jej zamyśloną twarz. Od razu poznałem, że nie wiedziała, jak odpowiedzieć mi na to pytanie. Jej zmieszanie było takie słodkie! Mówię poważnie. Przygryzała delikatnie dolną wargę i myślała, że tego nie zauważam.
   Postanowiłem udać, że nie było tego pytania. Nie chciałem, aby się przy mnie krępowała.
- A ty co lubisz robić w wolnym czasie? - Usłyszałem pytanie dziewczyny.
   Zobaczyłem jej zmieszaną twarz, jakby sama była zdziwiona tym, że się odezwała.
   Zaskoczyła mnie trochę. Nie wiedziała, co lubię robić w wolnym czasie? Czy to mogło oznaczać, że nie wiedziała kim jestem? W sumie, nie dziwię się. One Direction nie było popularnym zespołem. Dopiero zaczynaliśmy swoją karierę.
- W wolnym czasie bardzo lubię śpiewać - przyznałem.
   Posłała mi ciepły uśmiech.
   Wziąłem kolejny łyk mojej kawy. Atmosfera pomiędzy nami trochę się rozluźniła, ale nadal nie było zbyt dobrze. Nie wiedziałem, dlaczego byliśmy przy sobie tacy skrępowani. Do teraz nie pojmuje, o co nam chodziło. To było po prostu głupie, ale nic nie mogliśmy z tum zrobić. Chyba nie byliśmy przyzwyczajeni do tego, że mogliśmy normalnie porozmawiać. Czy zachowywaliśmy się dziwne? Sądzę, że po prostu nie czuliśmy się za dobrze w swoim towarzystwie z tego powodu, że jeszcze nie do końca się znaliśmy. Bo tak naprawdę, to co o sobie wiedzieliśmy? Nic. Kompletnie nic.
   Oboje byliśmy zagubieni w tej sytuacji  i nie potrafiliśmy się w tym odnaleźć. Oboje potrzebowaliśmy czasu. Musieliśmy zrozumieć, co takiego ciągnie nas do siebie i to już od dłuższego czasu. Oboje nie mogliśmy wyjaśnić racjonalnie tej sytuacji. To było dla nas za trudne. Przynajmniej teraz, gdy dopiero co zaczynaliśmy swoją znajomość. Nie wiedzieliśmy o sobie kompletnie nic. Byliśmy dla siebie obcy. Musieliśmy się poznać. To było jedyne wyjście.
- Śpiewasz? - Zdziwiła się.
   Widać, jak kompletnie mnie nie znała. A ja jej i to chyba było najgorsze.
- Tak. Mam swój własny zespół - przyznałem.
- Widać, że jesteś szczęśliwy z tym, co robisz - uśmiechnęła się.
- Skąd to wiesz? - Zapytałem.
- Gdy o tym mówiłeś, to się uśmiechnąłeś.
   Już wiedziałem, że zwraca uwagę na małe gesty. Musiałem wiedzieć, że przyglądała mi się, jakby wyczuwała, że jestem spięty.
- Naprawdę?- Uśmiechnąłem się delikatnie.
- Tak. A teraz jesteś spięty. Nawet nie wiem dlaczego - przyznała. Zamyśliła się.- Zrobiłam coś nie tak?
- Nie! - Zaprzeczyłem od razu. Może nawet trochę za szybko. Nie było dobrze.
   Chodziło o to, że nie wiesz, kim jestem. Cieszę się z tego, a może i nie?
- To o co chodzi? - Zapytała.
- Po prostu zdziwiło mnie to, że… zresztą nie ważne.
- Wytłumacz mi to - poprosiła.
- Naprawdę cię lubię. Po części myślałem, że przypatrujesz mi się na korytarzu szpitala, bo wiesz, kim jestem. Ale myliłem się.
- Mówisz mi, że kochasz śpiewać, że nie wiem, kim jesteś. Czy jest coś, o czym powinnam wiedzieć? - Zapytała.
   Trafiła w mój czuły punkt.
- Jestem członkiem One Direction. Słyszałaś może o nich?- Odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
   Przypatrywała mi się przez chwilę. Później jej oczy się poszerzyły, jakby mówiły: nie, to niemożliwe. Nie wiedziałem, co miałem o tym myśleć.
   Nagle wstała i mówiąc krótkie ,,Przepraszam’’ wybiega z kawiarni.


Cześć :)
Z góry przepraszam za wszystkie błędy.
Nie sprawdzałam rozdziału zbyt dokładnie ;p
A więc się porobiło :3
Jak myślicie, dlaczego Rosalie wybiegła z kawiarni?  Czy ma to coś wspólnego z One Direction?
Aha i chcę przeprosić wszystkich, którzy czytają mojego bloga o Larry'm za to, że rozdział się nie pojawił.
Nie zdążyłam go napisać xd
Ale w najbliższym czasie powinnam go dodać.
No to na tyle.

Kocham Was ♥

5 komentarzy:

  1. Hejka! Kiedy kolejny? Ten jest cudowny. Mam przeczucie, że to ma związek z Niallem. :D Weny!
    @KIDemiLovato :**********

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo!! <3 Też mam przeczucie, że ma to związek z Niallem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pewnie uznała, że nie jest dla niego "zbyt dobra". Rozdział super :)) + za niecałe dwa tygodnie może pojawić się pewien wpis na LoD, mam nadzieję, że go nie przeoczysz ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdzial swietny :) ale trudno bylo im zaczac ta rozmowe haha to bylo takie smieszne jak sie starali i ciekawe czemu byli tacy spieci. Oczywiscie wybiegla z tamtad bo one direction skojarzyla sobie z Niallem. Pozdrawiam i czekam na nn :* Ania

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajne opowiadanie :)

    viicky-blog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń