Rosalie:
Kolejny miesiąc. Kolejna wizyta.
Zaczynało mnie to już powoli nudzić. W sumie to sama nie wiem, dlaczego te
wizyty odbywały się tak często. Według mnie, to było niepotrzebne. Przecież
teraz byłam zdrowa. Nie mogli mi już tego darować? Nie! Przecież wtedy nie
mogłabym spotkać się znów z Nim.
Tym
razem do doktora przyszłam sama. Nie chciałam, aby mama specjalnie zwalniała
się z pracy. W końcu byłam już dorosła. Moja mama niestety bardzo przejmowała
się moim zdrowiem i sądziła, że jeżeli pójdę sama, to czegoś jej później nie
przekażę od doktorki. Głupie myślenie. Przecież potrafiłam zrobić coś sama!
Siedziałam w poczekalni. Chyba byłam ostatnim pacjentem, bo nikogo prócz
mnie już nie było. Tak myślałam, póki nie zobaczyłam Jego.
Wyglądał piękne. Zresztą tak jak zawsze. Usiadł naprzeciw mnie i się
uśmiechnął. Odwzajemniłam uśmiech i spuściłam głowę. Nagle moje palce i podłoga
stały się tak bardzo interesujące.
Usłyszałam rytmiczne uderzanie czegoś. Spojrzałam na palce chłopaka,
które wybijały rytm na podłokietniku. Były takie zwinne, a rytm skądś znałam,
tylko nie potrafiłam sobie przypomnieć skąd.
Drzwi
do gabinetu otworzyły się i wyszedł z nich pacjent.
- Rosalie Miles -
usłyszałam.
Ostatni raz spojrzałam na chłopaka i posyłając mu uśmiech weszłam do
pomieszczenia.
- Dzień dobry - powiedziałam.
- Dzień dobry. Chyba mam dla ciebie dobre
wiadomości - uśmiechnęła się lekarka.
- Jakie? - Zapytałam ciekawa.
- To już nasza ostatnia wizyta. Twoje wyniki są
coraz lepsze. Nie ma już potrzeby, abyś więcej razu przychodziła. No chyba, że
będzie działo się coś niepokojącego.
Jęknęłam z niezadowolenia.
- O nie - powiedziałam.
Jeżeli
to był już koniec wizyt, to oznaczało to również, że nie zobaczę już Jego! Nie,
tak nie mogło być! Może nie lubiłam chodzić do lekarza, ale widywanie Jego
sprawiało mi radość. A wtedy, jeżeli już nie będę chodzić, to również nie będę
mogła mu się przyglądać i nie będę miała żadnej szansy, aby z nim porozmawiać.
- Widzę, że się nie cieszysz - zaśmiała się
pani doktor.
- Nie, to nie tak… Ja po prostu…
- Nie spotkasz się z Nim - odpowiedziała
kobieta.
Spojrzałam
na nią. Skąd ona wiedziała, że chodziło o Niego? Jak to było możliwe, że się
dowiedziała?
- Słuchaj. Dobrze wiesz, że jestem przyjaciółką
twojej mamy. Nie zauważyłaś niczego dziwnego? Dlaczego jak zawsze przychodzisz,
to on też jest w ten sam dzień, o podobnej godzinie?
- To pani sprawka? - Zapytałam z
niedowierzaniem.
Przecież to nie mogła być prawda.
- Och. Pierwszy raz, gdy go spotkałaś, to był
przypadek. Twoja mama opowiadała mi, jak później cały dzień mówiłaś o tym
chłopaku, więc postanowiłyśmy wam jakoś pomóc i kazałam zapisywać Was na
podobne godziny. I tak było cały czas. Aż do teraz. Nie mogę cię już wzywać na
niepotrzebne wizyty. To najprawdopodobniej wasze ostatnie spotkanie tutaj.
- Nie. Nie może mi tego pani zrobić! - Krzyknęłam.
- Rosalie. Spokojnie. Jeżeli chcesz, to
porozmawiaj teraz z nim. Może akurat coś z tego wyjdzie?
- Ale ja się boję - przyznałam i spuściłam
głowę.
- To naprawdę miły chłopak. Może tobie uda
przegadać się mu do rozumu - przyznałam tajemniczo kobieta.
- Mnie? Ale, o co chodzi? - Zdziwiłam się.
- Mam z nim pewne problemy. Nie chce poddać się
leczeniu. Może ty go przekonasz.
- Na co jest chory?
- Och dziecko. Tego już nie mogę ci powiedzieć.
Już i tak za dużo się wygadałam. Spróbuj mu pomóc.
- Jak mam mu pomóc?
- Przekonaj go jakoś, aby zaczął dbać o siebie
- powiedziała.- Obiecaj mi, że się
postarasz.
- Obiecuję.
Pomogę mu jakoś - powiedziałam.
- Do widzenia - dodała kobieta.
- Do widzenia - odpowiedziałam.
Chciałam zadać jej jeszcze tak wiele pytań, ale tym pożegnaniem dała mi
do zrozumienia, że już nic więcej mi nie powie.
- Panie Payne! - Usłyszałam już krzyk doktorki.
Payne.
Miał na nazwisko Payne. Przynajmniej już tyle wiedziałam.
Zatrzymałam się na chwilę.
- Czy mam coś przekazać mamie? - Zapytałam jeszcze.
- Nie - odpowiedziała mi kobieta.
Odwróciłam się w stronę drzwi i chcąc wyjść wpadłam na Niego.
Liam:
Wylądowała prosto w moich ramionach. Mogłem Ją trzymać. Czułem, jak moje
serce przyspiesza. Wpadła na mnie! To chyba był nasz najbliższy kontakt! Kurde,
jakbyście widzieli, jak bardzo byłem szczęśliwy w tamtej chwili.
- To już jest przeznaczenie - szepnąłem jej na ucho.
Usłyszałem jej cichy śmiech. Był tak bardzo słodki i dziewczęcy.
- Poczekasz na mnie chwilę? - Zadałem jej
kolejne pytanie.
Musiałem przerwać tę sytuację, więc niepewnie odsunąłem Ją od siebie.
Ciężko mi było to zrobić, ale bałem się, że uzna mnie za kogoś, kto Ją
prześladuję. Nie mogło do tego dojść! Nie teraz, kiedy pierwszy raz odważyłem
się do Niej zagadać. Czułem się, jakby do mojego ciała wstąpiła całkowicie inna
osoba. Nie! To nie był ten Liam, którego znałem. O nie! Ten był dużo
odważniejszy i w końcu zagadał! Czy mogłem prosić o coś więcej? To było jak
spełnienie moich najskrytszych marzeń!
Patrzyłem na dziewczynę, która lekko i niepewnie skinęła głową. Szybko mnie
wyminęła i zniknęła w korytarzu.
Miałem
wielką nadzieję, że rzeczywiście na mnie poczeka. Inaczej straciłbym wiarę w
sobie.
Na
szczęście dziś wizyta minęła zaskakująco szybko. Dziś moja doktorka nie
narzekała aż tak bardzo na to, że nie chcę się podjąć leczenia.
Dziękowałem za to, że po chwili wypuściła mnie z gabinetu. Nawet się nie
żegnając, szybko z niego wyszedłem. Zacząłem wzrokiem szukać Jej. Szkoda tylko,
że nigdzie Jej nie było. Stchórzyła? Uznała mnie za totalnego wariata? Nie.
Proszę, niech Ona będzie tutaj gdzieś w pobliżu. Nie będę w stanie zagadać do Niej
po raz drugi.
I
wtedy wpadł mi do głowy pewien pomysł. Wiedziałem, gdzie była. Przecież zawsze
tam chodziła. Nie, żebym jakoś specjalnie zwrócił na to uwagę. Wcale Jej nie
śledziłem. Proszę, nie uznajcie mnie za psychopatę. Zresztą, już na pewno tak
sądzicie. Kto normalny interesował się w ogóle nieznajomą dziewczyną?
Oczywiście, że ja.
Przeszedłem wolno korytarzem zastanawiając się, czy rzeczywiście nie
uciekła. To nawet wytłumaczyłoby tą całą sytuację.
Ja
chyba też tak bym postąpił.
Jednak
nie miałem racji. Nie uciekła. Nie stchórzyła. Stała odwrócona do mnie tyłem.
Tam, gdzie zawsze.
Podszedłem do niej wolnym krokiem. O tak. Zdecydowanie ten Liam, który
kazał tajemniczej dziewczynie na siebie czekać dawno odszedł i znów wrócił
nieśmiały, prawdziwy Liam, który nie miał za grosz talentu do podrywania
dziewczyn. Myślałem, jak ją poderwać. Może coś jednak zostało z tego
nieokrzesanego Liam’a? Postanowiłem zaryzykować.
- Cześć - stanąłem obok Jej.
Podskoczyła.
- Przepraszam. Nie chciałem cię wystraszyć -
uśmiechnąłem się szczerze.
- Nic się nie stało. Po prostu… Zresztą, nie
ważne - zaśmiała się.- Cześć.
Niepewnie podałem jej rękę, którą uścisnęła.
- Jestem Liam - przedstawiłem się.
- Rosalie - uśmiechnęła się delikatnie.
Puściła moją rękę i szybko odwróciła wzrok w stronę szyby.
Spojrzałem w tym kierunku, co Ona. Zobaczyłem
dzieci. Chore dzieci. Zastanawiałem się, co Ona w tamtej chwili czuła. Chciałem
poznać każdą Jej myśl w głowie, ale to było niemożliwe.
Może
to dziwne, ale staliśmy w miejscu i patrzyliśmy. Nic do siebie nie
powiedzieliśmy. Ta cisza powoli robiła się krępująca dla mnie, ale dla niej
nie. Zachowywała się, jakby mnie nie było obok Jej. Jak Ona tak potrafiła? Była
w ogóle do tego zdolna? Ja niestety tak nie potrafiłem. Głupi jesteś Liam.
- Dlaczego na mnie zaczekałaś? - Zapytałem.-
Nie sądziłem, że naprawdę to zrobisz - przyznałem po chwili.
- A naprawdę miałam zaczekać? - Zapytała z
uśmiechem.
- Nie czekałaś? - Zdziwiłem się.
- Nie - odpowiedziała. - Sądziłam, że robisz
sobie ze mnie żarty. Po prostu przyszłam tutaj, ponieważ zawsze tak robię. Czy
to aż takie dziwne?
- Nie - zaśmiałem się.- Na twoim miejscu tez
uznałbym to za żart.
- No właśnie - uśmiechnęła się.
- A może tak…- zaciąłem się.- Może…. Ymm….
Dałabyś się zaprosić na kawę?
Nawet
nie spojrzała w moją stronę, gdy jej to proponowałem. Nie potrafiłem odczytać Jej
uczuć. Zbyt dobrze je skrywała. Już wtedy wiedziałem, że będzie mi ciężko
nawiązać z Nią jakikolwiek kontakt. Może po prostu niepotrzebnie wpychałem się
do Jej życia?
- Mogę pójść z tobą na kawę - odpowiedziała.
Odetchnąłem. Udało się! Zgodziła się!
Bez
słowa wyminęła mnie i ruszyła w stronę drzwi szpitala. Podążyłem za nią
wzrokiem. Byłem strasznie zaskoczony.
Rosalie zatrzymała się i odwróciła się w moją stronę.
- Liam, idziesz? Czy może się rozmyśliłeś? -
Zapytała.
- Idę - odpowiedziałem szybko.
Dogoniłem ją.
Cześć!
Co tam u Was?
U mnie nawet dobrze.
Jak podoba Wam się pierwsza rozmowa pomiędzy Liam'em a Rosalie?
Heh, czekajcie na kolejny rozdział. Myślę, że Was zaskoczę ;p
Czekam na Wasze komentarze.
Cześć!
Co tam u Was?
U mnie nawet dobrze.
Jak podoba Wam się pierwsza rozmowa pomiędzy Liam'em a Rosalie?
Heh, czekajcie na kolejny rozdział. Myślę, że Was zaskoczę ;p
Czekam na Wasze komentarze.
Boskie <3
OdpowiedzUsuńŚwietne *○*
OdpowiedzUsuńJeej jaki cudowny! <3
OdpowiedzUsuńSuper *.*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdzial! Ciekawe jak bedzie na tym spotkaniu, i czy namowi go na podjecie badan.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na nn <3 Ania