piątek, 22 sierpnia 2014

Don't Let Me Go - ROZDZIAŁ 27

   Ja i on. To dwie odmienne osoby. Niby do siebie nie pasujemy, a coś nas do siebie ciągnie. Ja- dziewczyna, która nie potrafi odnaleźć się w prawdziwym świecie. Jestem osobą, która miesza się w swoich uczuciach i oszukuje siebie. Tyle ludzi wokoło zawiodłam. Już sama nie wiem, jak mogę siebie określić. Z jednej strony jestem bardzo buntownicza, mam wszystkich w dupie, a z drugiej mam wyrzuty, że ranię innych.
   A on? Chłopak bardzo czuły, który teraz płaci za swoje winy. W życiu popełnił parę błędów, a ja cały czas mu je wytykam. Wcześniej nie zauważyłam, jak bardzo się starał, jak bardzo mu zależało. Widziałam w nim tylko to, co złe. A dlaczego? Ponieważ go nienawidziłam. A teraz? Teraz uświadomiłam sobie, że żałuję, że tak go zraniłam. On zawsze był moim przyjacielem, chciał dla mnie jak najlepiej, tylko ja byłam zaślepiona pożądaniem zemsty.
   Czasem zdarza się, że zapominasz o tym, co najlepsze. Tak było w moim przypadku. Zapomniałam, że ludzi powinno się wysłuchać, a przede wszystkim powinno się wybaczać. Każdy popełnia błędy. Szkoda tylko, że dopiero teraz to zrozumiałam.
   Ja i on. Dwoje przyjaciół, którzy utrudniają sobie swoją znajomość.  Ja - dziewczyna, która chce zniszczyć mu życie. Myśli tylko o zemście. Nie patrzy na konsekwencje. Najważniejsze, aby zniszczyć mu życie, aby cierpiał. Robi to tylko dlatego, że chłopak w przeszłości popełnił jeden mały błąd. Nic jednak nie mogło jej powstrzymać.
   On- chłopak, który jest na zabój zakochany we mnie. W dziewczynie, która jest bezczelna, głupia, chamska i bezmyślna. Do teraz nie wiem, co on we mnie widzi. Przecież ja chcę go tylko zranić, a on? On stara się, aby wszystko było jak najlepiej. Czy ktoś potrafi go zrozumieć?
   Ja i on. On jest światową gwiazdą, która może mieć wszystko. Każdą dziewczynę, o której marzy, a tymczasem kocha mnie. Jestem ciekawa czy wie, jak błąd popełnia, jak bardzo siebie naraża. A ja? Ja jestem nikim.
   Niby próbujemy o siebie zawalczyć. Tylko czy przyjaźń może być silniejsza od nienawiści?
   Popełniłam błędy, ale nie pomyślałam o tym. Tak naprawdę nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Z jednej strony kochałam Zayn’a, a z drugiej był Louis. Który z nich bardziej zasługiwał na moje zaufanie?

Październik, 2013 r.
   Zapowiadał się normalny dzień. A jednak był on inny niż wszystkie. Jeszcze rano byłam szczęśliwa, póki nie zaczęłam cierpieć. Najpierw myślałam, że się czymś zatrułam. Chciałabym, aby tak było. Dopiero później poznałam prawdę. Prawdę, która zniszczyła moje życie. Prawdę, która przekreśliła wszystko.
   Nie dość, że miałam już swoje kłopoty, to jeszcze rodzice powiadomili mnie, że znów się wyprowadzam. To było dla mnie za dużo. Znów zmiana otoczenia, poznawanie nowych przyjaciół. Chyba się do tego nie nadaję. Nie nadaję się do życia.
   Próbowałam przebłagać rodziców, abyśmy się nie przeprowadzali, ale kompletnie nie chcieli mnie słuchać. Nie wiedzieli jak ta sprawa jest ważna. Zresztą nie powiedziałam im całej prawdy.
   Nie miałam oparcia. Kompletnie nie wiedziałam, co mogę zrobić. Może najlepiej byłoby, jeżeli zabiłabym się? Nie, przecież zamordowałabym człowieka.
   Była jedna osoba, która mogła mi pomóc. Jedyna osoba, której mogłam powiedzieć całą prawdę. Ruby. Tak, to było moje najlepsze rozwiązanie, zresztą jedyne.
   Spotkałam się z nią i powiedziałam jej prawdę.
- Przecież musisz mu powiedzieć.- przyznała  moja przyjaciółka. - I Louis’owi i Zayn’owi.
- Nie!- zaprzeczyłam.- Zayn nie może się o tym dowiedzieć. Przecież go kocham. Zranię go tym. Lou też nie powinien wiedzieć. To zniszczy mu życie.- zauważyłam.
- Ale oni obaj powinni mieć prawo aby wiedzieć.
- Nie. Ruby, obiecaj, że im nie powiesz.- zaczęłam nalegać. Przecież jeżeli Lou dowiedziałby się o tym mogłabym mieć niezłe kłopoty. A on? Jeszcze większe. A Zayn? Przecież on znienawidziłby mnie.
- Cassie, nie mogę ci tego obiecać. Obaj muszą  się dowiedzieć.
- Słuchaj!- zaczęłam ostro.- Jesteś moją przyjaciółką. Zrób to dla mnie.- poprosiłam.
- No dobrze. Nie powiem im.- obiecała, a mnie dodała tym otuchy.- Tylko kiedyś będziesz musiała im powiedzieć.
- Taak.- skłamałam. Obiecałam sobie, że nigdy im nie powiem…

   Jeszcze tego samego dnia miałam niezapowiedzianego gościa. Lou przyszedł do mnie do domu zaraz po tym, jak wyprowadziłam się od nich. Moi rodzice wrócili i znów musiałam wrócić do miejsca mojego dawnego zamieszkania.
   Louis nadal nie potrafił zapomnieć, chodź minął już miesiąc od naszego przykrego rozstania. Cieszyłam się, że rodziców nie ma w tym momencie w domu, ponieważ mogliśmy na spokojnie porozmawiać. Według mnie i tak moi rodzice od początku go nie lubili. Przecież moja mama widziała jak przez niego płakałam, jak cierpiałam gdy o mnie zapomniał. Tak, ona z pewnością nienawidziła go tak samo jak ja.
- Nie rozumiesz, że ci nie wierzę.- upierał się Louis. Tomlinson nie chciał dać mi spokoju. Nie chciał pozwolić mi pogodzić się z tą sytuacją. A przecież dałam  mu jasno do zrozumienia, że go nienawidzę. Czy potrzebuje jeszcze więcej dowodów? Nie może mi po prostu uwierzyć? Czy ja wyrażam się aż tak niejasno, że nie może zrozumieć, że nic dla mnie nie znaczy?
- To uwierz! Nasza przyjaźń nie ma przyszłości. Lou, daj mi w końcu spokój. Przecież wiesz, że cię nienawidzę!- krzyczałam. Nie mogłam już tego wytrzymać! To wszystko mnie przerastało.
- Cassie, nie wierzę ci.
- Louis, co mam zrobić, abyś w końcu odszedł?
- Odpowiedz mi na parę pytań. Tu i teraz powiedz mi prosto w oczy, że mnie nie kochasz.- zażądał.
- Louis, ja już cię nie kocham.- przyznałam.
- Jak to?- zapytał. Był pewny, że odpowiem, że go kocham.
- Kiedyś cię kochałam. Zraniłeś mnie i od tamtego momentu nie potrafię się pozbierać.  Nie potrafię ci tego wybaczyć. - powiedziałam. To wszystko było prawdą. Nadal cierpiałam po naszej rozłące. Wiem, że minęły już ponad dwa lata, ale ja nie potrafiłam zapomnieć. A dlaczego?  Sama nie wiem. Nasz związek był dla mnie bardzo ważny. Tylko, że co z tego, skoro nie chciałam do niego powrócić. Nie potrafiłam kochać już Louis’a.
- Cassie, a przyjaźń?
- Nie.- zaprzeczyłam.
- Ale? Słuchaj… - westchnął. - Wiem, że nie potrafisz określić tego, co do mnie czujesz, ponieważ twoje uczucia zaślepia nienawiść do mnie. Tylko, że ona nie jest prawdziwa. Wiem, że próbujesz wmówić sobie, że jestem dla ciebie nikim, a zajrzyj w głąb twojego serca. Co ono ci mówi?
- Że ciężko jest mi bez ciebie żyć.- powiedziałam cicho. Myślałam, że Lou tego nie usłyszy, ale się myliłam. Co mogłam za to, że taka była prawda?
- No właśnie.- zauważył Louis. Skąd on to wszystko wie? Miał już zaplanowane, co powie czy może robi wszystko spontanicznie? Nie, z pewnością to wszystko przemyślał.
- Co chcesz przez to powiedzieć?- zapytałam.
- Że jesteś zaślepiona. Próbujesz sobie zmówić, że mnie nienawidzisz, a nie patrzysz na uczucia swojego serca. Odpowiedz na moje kolejne pytanie. Czy potrafiłabyś mnie zranić?
- Tak.- przyznałam.
- A dlaczego?- zapytał.
- Ja…- zacięłam się. No właśnie, dlaczego miałabym go ranić?
- Widzisz. A kim dla ciebie jestem?
- Sama nie wiem. Kimś, kto mnie zranił.- odpowiedziałam.
- Ach…. - powiedział tylko i posmutniał.- Kochasz go, prawda?- zapytał.
- Zayn’a?- upewniłam się. Ten pokiwał tylko głową.- Kocham go.- przyznałam pewna swoich uczuć.
- To dobrze. Chyba nie potrafię stanąć wam na drodze do szczęścia.
- To tego nie rób.- powiedziałam.
- I nie zrobię.- przyznał.- Życzę wam szczęścia. Mam nadzieję, że będziesz w stanie kochać go bardzo mocno. Przeżyj z nim takie piękne chwile jak ze mną. Mam nadzieję, że pozostanę dla ciebie chociaż przyjacielem. W tym momencie niczego innego nie pragnę. A więc żegnaj Cassie.- ucałował mnie delikatnie w policzek.- Zawsze będę cię chronił i kochał. Mam nadzieję, że jesteś w stanie uwierzyć w moją obietnicę, bo tak jest, prawda? - zapytał Louis. Popatrzyłam mu prosto w oczy i zastanawiałam się… Zastanawiałam się ile ta obietnica może dla niego znaczyć. Czy znów mnie zawiedzie?
- Lou ja…- zacięłam się.
- Obiecuję, że już nigdy nikt cię nie zrani. Nie pozwolę na to. Kocham cię…
- Louis odejdź z mojego życia…- poprosiłam. Dla mnie ta rozmowa nie miała sensu. Nic już nie miało sensu. On powinien o mnie zapomnieć! A ja o nim! Nie powinien mi tutaj wyznawać miłości!
- Dobrze, ale odpowiedz mi na ostatnie pytanie. Chcę wiedzieć jeszcze jedną rzecz. Tylko odpowiedz na nie szczerze. Zastanów się nad tym. Weź pod uwagę to, co dzisiaj się dowiedziałaś.
- Dobrze.- zgodziłam się. Chciałam wiedzieć na czym stoję. Postanowiłam odpowiedzieć mu zgodnie z prawdą. Chodź tyle mu się należy. Chodź tyle jestem mu winna.
- Kochasz mnie?- zapytał. Chyba był świadom, że już wcześniej powiedziałam mu, że nie. Chyba po prostu chciał się upewnić.
- Ja…- zająknęłam się.
- Tak myślałem.- odpowiedział cicho z uśmiechem na twarzy.
   Chwycił moją twarz w dłonie i na moich ustach złożył stęskniony, ale zarazem krótki pocałunek.
- Odejdź, proszę.- powiedziałam cicho.
   Wtedy ostatni raz spojrzał w moje oczy i odszedł. Zostawił mnie samą. Zostawił mnie i nasze dziecko, o którym mu nie powiedziałam…


Witajcie!
Nie zabijajcie mnie od razu.
Wiem, że rozdział miał się pojawić wcześniej, ale kompletnie nie miałam czasu, aby go dodać. 
Przepraszam.
Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie złe. 
Osobiście jakoś nie jestem zadowolona z tego rozdziału.
Poprawiałam go chyba z 3, albo 4 razy i nic innego nie potrafiłam wymyślić.
Naprawdę nie jestem z niego zadowolona.
Jedynie rozmowa pomiędzy Cassie i Lou mi się podoba, bo nad nią najdłużej pracowałam.

Wiecie, ostatnio mam straszny mętlik w głowie. 
Oczywiście chodzi mi tutaj o zakończenie tego bloga.
Mam coraz większe wątpliwości, czy wybrałam dobrze.
Nie chcę nikogo zawieść. 
Staram się, aby zakończenie było dość sprawiedliwe.
Mam nadzieję, że nie będziecie po mnie krzyczeć, jeżeli Cass nie wybierze tego, co chcecie.
A może akurat koniec Was zaskoczy?
No, muszę przyznać, że takiego raczej się nie spodziewacie.
Jestem zła?
Chyba nie.
Mam nadzieję, że chodź trochę Was zaciekawiłam.

Chciałam jeszcze coś napisać, ale ja, jak to ja oczywiście zapomniałam.
Chyba już sobie nie przypomnę.
Najwyżej napiszę to pod następnym rozdziałem, jeżeli będę pamiętać ;p

Do następnego.
Wow, ale się rozpisałam.
To wszystko przez baletnico-wróżkę (czyt. Harry'ego)
Przepraszam, odbija mi dzisiaj.
Nic nowego.

Kocham Was ♥

6 komentarzy:

  1. Cudowny rozdzial!! :* Szkoda ze nie powiedziala mu o dziecku i wgl ze kazala odejsc :( Juz boje sie tego Twojego zakonczenia i domyslam sie ze nie bd z Lou :( ale jak nie zrobisz i tak bd dobrze i uwielbiam jak piszesz.
    Pozdrawiam i czekam na nn <3 Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty wiesz co ja mysle..
    JAKIE KURCZE DZIECKO ?!?!
    Cassie zaciazyla ? 😱
    Lou ojcem buahahaha on sam zachowuje sie jak dziecko...

    Luv Ya 💕

    Harry

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziecko? Będzie pięknie - jeśli Lou zejdzie się z Cass.
    Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaki świetny!! Nie spodziewałam sie, ale to dobrze, bo jest ciekawie :D

    OdpowiedzUsuń