Ja i
on. To dwie odmienne osoby. Niby do siebie nie pasujemy, a coś nas do
siebie ciągnie. Ja- dziewczyna, która nie potrafi odnaleźć się w prawdziwym
świecie. Jestem osobą, która miesza się w swoich uczuciach i oszukuje siebie.
Tyle ludzi wokoło zawiodłam. Już sama nie wiem, jak mogę siebie określić. Z
jednej strony jestem bardzo buntownicza, mam wszystkich w dupie, a z drugiej
mam wyrzuty, że ranię innych.
A on? Chłopak
bardzo czuły, który teraz płaci za swoje winy. W życiu popełnił parę błędów, a
ja cały czas mu je wytykam. Wcześniej nie zauważyłam, jak bardzo się starał,
jak bardzo mu zależało. Widziałam w nim tylko to, co złe. A dlaczego? Ponieważ
go nienawidziłam. A teraz? Teraz uświadomiłam sobie, że żałuję, że tak go
zraniłam. On zawsze był moim przyjacielem, chciał dla mnie jak najlepiej, tylko
ja byłam zaślepiona pożądaniem zemsty.
Czasem zdarza się,
że zapominasz o tym, co najlepsze. Tak było w moim przypadku. Zapomniałam, że
ludzi powinno się wysłuchać, a przede wszystkim powinno się wybaczać. Każdy
popełnia błędy. Szkoda tylko, że dopiero teraz to zrozumiałam.
Ja i on. Dwoje przyjaciół, którzy
utrudniają sobie swoją znajomość. Ja -
dziewczyna, która chce zniszczyć mu życie. Myśli tylko o zemście. Nie patrzy na
konsekwencje. Najważniejsze, aby zniszczyć mu życie, aby cierpiał. Robi to tylko
dlatego, że chłopak w przeszłości popełnił jeden mały błąd. Nic jednak nie
mogło jej powstrzymać.
On- chłopak, który
jest na zabój zakochany we mnie. W dziewczynie, która jest bezczelna, głupia, chamska
i bezmyślna. Do teraz nie wiem, co on we mnie widzi. Przecież ja chcę go tylko
zranić, a on? On stara się, aby wszystko było jak najlepiej. Czy ktoś potrafi
go zrozumieć?
Ja i
on. On jest światową gwiazdą, która może mieć wszystko. Każdą dziewczynę, o
której marzy, a tymczasem kocha mnie. Jestem ciekawa czy wie, jak błąd
popełnia, jak bardzo siebie naraża. A ja? Ja jestem nikim.
Niby próbujemy o
siebie zawalczyć. Tylko czy przyjaźń może być silniejsza od nienawiści?
Popełniłam błędy,
ale nie pomyślałam o tym. Tak naprawdę nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Z
jednej strony kochałam Zayn’a, a z drugiej był Louis. Który z nich bardziej
zasługiwał na moje zaufanie?
Październik, 2013 r.
Zapowiadał się
normalny dzień. A jednak był on inny niż wszystkie. Jeszcze rano byłam
szczęśliwa, póki nie zaczęłam cierpieć. Najpierw myślałam, że się czymś
zatrułam. Chciałabym, aby tak było. Dopiero później poznałam prawdę. Prawdę,
która zniszczyła moje życie. Prawdę, która przekreśliła wszystko.
Nie dość, że
miałam już swoje kłopoty, to jeszcze rodzice powiadomili mnie, że znów się
wyprowadzam. To było dla mnie za dużo. Znów zmiana otoczenia, poznawanie nowych
przyjaciół. Chyba się do tego nie nadaję. Nie nadaję się do życia.
Próbowałam
przebłagać rodziców, abyśmy się nie przeprowadzali, ale kompletnie nie chcieli
mnie słuchać. Nie wiedzieli jak ta sprawa jest ważna. Zresztą nie powiedziałam
im całej prawdy.
Nie miałam
oparcia. Kompletnie nie wiedziałam, co mogę zrobić. Może najlepiej byłoby, jeżeli
zabiłabym się? Nie, przecież zamordowałabym człowieka.
Była jedna osoba,
która mogła mi pomóc. Jedyna osoba, której mogłam powiedzieć całą prawdę. Ruby.
Tak, to było moje najlepsze rozwiązanie, zresztą jedyne.
Spotkałam się z
nią i powiedziałam jej prawdę.
- Przecież musisz mu powiedzieć.- przyznała moja przyjaciółka. - I Louis’owi i Zayn’owi.
- Nie!- zaprzeczyłam.- Zayn nie może się o tym dowiedzieć.
Przecież go kocham. Zranię go tym. Lou też nie powinien wiedzieć. To zniszczy
mu życie.- zauważyłam.
- Ale oni obaj powinni mieć prawo aby wiedzieć.
- Nie. Ruby, obiecaj, że im nie powiesz.- zaczęłam nalegać.
Przecież jeżeli Lou dowiedziałby się o tym mogłabym mieć niezłe kłopoty. A on?
Jeszcze większe. A Zayn? Przecież on znienawidziłby mnie.
- Cassie, nie mogę ci tego obiecać. Obaj muszą się dowiedzieć.
- Słuchaj!- zaczęłam ostro.- Jesteś moją przyjaciółką. Zrób
to dla mnie.- poprosiłam.
- No dobrze. Nie powiem im.- obiecała, a mnie dodała tym
otuchy.- Tylko kiedyś będziesz musiała im powiedzieć.
- Taak.- skłamałam. Obiecałam sobie, że nigdy im nie
powiem…
Jeszcze tego
samego dnia miałam niezapowiedzianego gościa. Lou przyszedł do mnie do domu
zaraz po tym, jak wyprowadziłam się od nich. Moi rodzice wrócili i znów
musiałam wrócić do miejsca mojego dawnego zamieszkania.
Louis nadal nie potrafił zapomnieć, chodź
minął już miesiąc od naszego przykrego rozstania. Cieszyłam się, że rodziców
nie ma w tym momencie w domu, ponieważ mogliśmy na spokojnie porozmawiać.
Według mnie i tak moi rodzice od początku go nie lubili. Przecież moja mama
widziała jak przez niego płakałam, jak cierpiałam gdy o mnie zapomniał. Tak,
ona z pewnością nienawidziła go tak samo jak ja.
- Nie rozumiesz, że ci nie wierzę.- upierał się Louis. Tomlinson
nie chciał dać mi spokoju. Nie chciał pozwolić mi pogodzić się z tą sytuacją. A
przecież dałam mu jasno do zrozumienia,
że go nienawidzę. Czy potrzebuje jeszcze więcej dowodów? Nie może mi po prostu
uwierzyć? Czy ja wyrażam się aż tak niejasno, że nie może zrozumieć, że nic dla
mnie nie znaczy?
- To uwierz! Nasza przyjaźń nie ma przyszłości. Lou, daj mi
w końcu spokój. Przecież wiesz, że cię nienawidzę!- krzyczałam. Nie mogłam już
tego wytrzymać! To wszystko mnie przerastało.
- Cassie, nie wierzę ci.
- Louis, co mam zrobić, abyś w końcu odszedł?
- Odpowiedz mi na parę pytań. Tu i teraz powiedz mi prosto
w oczy, że mnie nie kochasz.- zażądał.
- Louis, ja już cię nie kocham.- przyznałam.
- Jak to?- zapytał. Był pewny, że odpowiem, że go kocham.
- Kiedyś cię kochałam. Zraniłeś mnie i od tamtego momentu
nie potrafię się pozbierać. Nie potrafię
ci tego wybaczyć. - powiedziałam. To wszystko było prawdą. Nadal cierpiałam po
naszej rozłące. Wiem, że minęły już ponad dwa lata, ale ja nie potrafiłam
zapomnieć. A dlaczego? Sama nie wiem.
Nasz związek był dla mnie bardzo ważny. Tylko, że co z tego, skoro nie chciałam
do niego powrócić. Nie potrafiłam kochać już Louis’a.
- Cassie, a przyjaźń?
- Nie.- zaprzeczyłam.
- Ale? Słuchaj… - westchnął. - Wiem, że nie potrafisz
określić tego, co do mnie czujesz, ponieważ twoje uczucia zaślepia nienawiść do
mnie. Tylko, że ona nie jest prawdziwa. Wiem, że próbujesz wmówić sobie, że
jestem dla ciebie nikim, a zajrzyj w głąb twojego serca. Co ono ci mówi?
- Że ciężko jest mi bez ciebie żyć.- powiedziałam cicho. Myślałam,
że Lou tego nie usłyszy, ale się myliłam. Co mogłam za to, że taka była prawda?
- No właśnie.- zauważył Louis. Skąd on to wszystko wie?
Miał już zaplanowane, co powie czy może robi wszystko spontanicznie? Nie, z
pewnością to wszystko przemyślał.
- Co chcesz przez to powiedzieć?- zapytałam.
- Że jesteś zaślepiona. Próbujesz sobie zmówić, że mnie nienawidzisz,
a nie patrzysz na uczucia swojego serca. Odpowiedz na moje kolejne pytanie. Czy
potrafiłabyś mnie zranić?
- Tak.- przyznałam.
- A dlaczego?- zapytał.
- Ja…- zacięłam się. No właśnie, dlaczego miałabym go ranić?
- Widzisz. A kim dla ciebie jestem?
- Sama nie wiem. Kimś, kto mnie zranił.- odpowiedziałam.
- Ach…. - powiedział tylko i posmutniał.- Kochasz go,
prawda?- zapytał.
- Zayn’a?- upewniłam się. Ten pokiwał tylko głową.- Kocham
go.- przyznałam pewna swoich uczuć.
- To dobrze. Chyba nie potrafię stanąć wam na drodze do
szczęścia.
- To tego nie rób.- powiedziałam.
- I nie zrobię.- przyznał.- Życzę wam szczęścia. Mam
nadzieję, że będziesz w stanie kochać go bardzo mocno. Przeżyj z nim takie
piękne chwile jak ze mną. Mam nadzieję, że pozostanę dla ciebie chociaż przyjacielem.
W tym momencie niczego innego nie pragnę. A więc żegnaj Cassie.- ucałował mnie delikatnie
w policzek.- Zawsze będę cię chronił i kochał. Mam nadzieję, że jesteś w stanie
uwierzyć w moją obietnicę, bo tak jest, prawda? - zapytał Louis. Popatrzyłam mu
prosto w oczy i zastanawiałam się… Zastanawiałam się ile ta obietnica może dla
niego znaczyć. Czy znów mnie zawiedzie?
- Lou ja…- zacięłam się.
- Obiecuję, że już nigdy nikt cię nie zrani. Nie pozwolę na
to. Kocham cię…
- Louis odejdź z mojego życia…- poprosiłam. Dla mnie ta
rozmowa nie miała sensu. Nic już nie miało sensu. On powinien o mnie zapomnieć!
A ja o nim! Nie powinien mi tutaj wyznawać miłości!
- Dobrze, ale odpowiedz mi na ostatnie pytanie. Chcę
wiedzieć jeszcze jedną rzecz. Tylko odpowiedz na nie szczerze. Zastanów się nad
tym. Weź pod uwagę to, co dzisiaj się dowiedziałaś.
- Dobrze.- zgodziłam się. Chciałam wiedzieć na czym stoję.
Postanowiłam odpowiedzieć mu zgodnie z prawdą. Chodź tyle mu się należy. Chodź
tyle jestem mu winna.
- Kochasz mnie?- zapytał. Chyba był świadom, że już wcześniej
powiedziałam mu, że nie. Chyba po prostu chciał się upewnić.
- Ja…- zająknęłam się.
- Tak myślałem.- odpowiedział cicho z uśmiechem na twarzy.
Chwycił moją twarz
w dłonie i na moich ustach złożył stęskniony, ale zarazem krótki pocałunek.
- Odejdź, proszę.- powiedziałam cicho.
Wtedy ostatni raz
spojrzał w moje oczy i odszedł. Zostawił mnie samą. Zostawił mnie i nasze
dziecko, o którym mu nie powiedziałam…
Witajcie!
Nie zabijajcie mnie od razu.
Wiem, że rozdział miał się pojawić wcześniej, ale kompletnie nie miałam czasu, aby go dodać.
Przepraszam.
Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie złe.
Osobiście jakoś nie jestem zadowolona z tego rozdziału.
Poprawiałam go chyba z 3, albo 4 razy i nic innego nie potrafiłam wymyślić.
Naprawdę nie jestem z niego zadowolona.
Jedynie rozmowa pomiędzy Cassie i Lou mi się podoba, bo nad nią najdłużej pracowałam.
Wiecie, ostatnio mam straszny mętlik w głowie.
Oczywiście chodzi mi tutaj o zakończenie tego bloga.
Mam coraz większe wątpliwości, czy wybrałam dobrze.
Nie chcę nikogo zawieść.
Staram się, aby zakończenie było dość sprawiedliwe.
Mam nadzieję, że nie będziecie po mnie krzyczeć, jeżeli Cass nie wybierze tego, co chcecie.
A może akurat koniec Was zaskoczy?
No, muszę przyznać, że takiego raczej się nie spodziewacie.
Jestem zła?
Chyba nie.
Mam nadzieję, że chodź trochę Was zaciekawiłam.
Chciałam jeszcze coś napisać, ale ja, jak to ja oczywiście zapomniałam.
Chyba już sobie nie przypomnę.
Najwyżej napiszę to pod następnym rozdziałem, jeżeli będę pamiętać ;p
Do następnego.
Wow, ale się rozpisałam.
To wszystko przez baletnico-wróżkę (czyt. Harry'ego)
Przepraszam, odbija mi dzisiaj.
Nic nowego.
Kocham Was ♥
Witajcie!
Nie zabijajcie mnie od razu.
Wiem, że rozdział miał się pojawić wcześniej, ale kompletnie nie miałam czasu, aby go dodać.
Przepraszam.
Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie złe.
Osobiście jakoś nie jestem zadowolona z tego rozdziału.
Poprawiałam go chyba z 3, albo 4 razy i nic innego nie potrafiłam wymyślić.
Naprawdę nie jestem z niego zadowolona.
Jedynie rozmowa pomiędzy Cassie i Lou mi się podoba, bo nad nią najdłużej pracowałam.
Wiecie, ostatnio mam straszny mętlik w głowie.
Oczywiście chodzi mi tutaj o zakończenie tego bloga.
Mam coraz większe wątpliwości, czy wybrałam dobrze.
Nie chcę nikogo zawieść.
Staram się, aby zakończenie było dość sprawiedliwe.
Mam nadzieję, że nie będziecie po mnie krzyczeć, jeżeli Cass nie wybierze tego, co chcecie.
A może akurat koniec Was zaskoczy?
No, muszę przyznać, że takiego raczej się nie spodziewacie.
Jestem zła?
Chyba nie.
Mam nadzieję, że chodź trochę Was zaciekawiłam.
Chciałam jeszcze coś napisać, ale ja, jak to ja oczywiście zapomniałam.
Chyba już sobie nie przypomnę.
Najwyżej napiszę to pod następnym rozdziałem, jeżeli będę pamiętać ;p
Do następnego.
Wow, ale się rozpisałam.
To wszystko przez baletnico-wróżkę (czyt. Harry'ego)
Przepraszam, odbija mi dzisiaj.
Nic nowego.
Kocham Was ♥
Super *.* ♥ ;**
OdpowiedzUsuńCudowny rozdzial!! :* Szkoda ze nie powiedziala mu o dziecku i wgl ze kazala odejsc :( Juz boje sie tego Twojego zakonczenia i domyslam sie ze nie bd z Lou :( ale jak nie zrobisz i tak bd dobrze i uwielbiam jak piszesz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na nn <3 Ania
Ty wiesz co ja mysle..
OdpowiedzUsuńJAKIE KURCZE DZIECKO ?!?!
Cassie zaciazyla ? 😱
Lou ojcem buahahaha on sam zachowuje sie jak dziecko...
Luv Ya 💕
Harry
Dziecko? Będzie pięknie - jeśli Lou zejdzie się z Cass.
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;)
super :))
OdpowiedzUsuńJaki świetny!! Nie spodziewałam sie, ale to dobrze, bo jest ciekawie :D
OdpowiedzUsuń