sobota, 16 sierpnia 2014

Don't Let Me Go - ROZDZIAŁ 26

   Gdy zjawiliśmy się w domu, odetchnęłam z ulgą.
- Boże… Louis co ci się stało?- zapytała zdezorientowana Ruby, gdy tylko nas zobaczyła.
- Tak samo zareagowałem.- zaśmiał się Harry.
- Z kim się biłeś?- zadała kolejne pytanie moja przyjaciółka.
- Z moim byłym chłopakiem.- przyznałam i westchnęłam.
- No to nieźle.- zauważyła blondynka.
- Dobra, koniec tego. Chodź Louis, odkażę ci rany.- zaproponowałam. Chłopak bez najmniejszego protestu ruszył za mną do kuchni. Posadziłam go na krześle i zaczęłam szukać apteczki. Jednak nie mogłam jej znaleźć. Nie znałam się jeszcze zbyt dobrze w tym domu i ciężko było mi się odnaleźć.- Gdzie macie apteczkę?- zapytałam.
- Tutaj.- odpowiedział mi Zayn, który tak nagle znalazł się przy nas. Podszedł do półki i wyciągnął z niej pudełko.- Co się właściwie stało?- zapytał.
- Dziękuję.- powiedziałam mu z lekkim uśmiechem.- Harry i Ruby ci opowiedzą.- powiedziałam i zabrałam się do pomagania Lou.
   Gdy odkażałam jego rany co chwilę słyszałam jęki z powodu bólu, ale pomijają to, to w ogóle się nie odezwał. Bałam się, że może być za to wszystko na mnie zły. Nie powiedział tego na głos, więc mogłam się tylko domyślać.
   Jednak co się stanie, jeżeli moje podejrzenia okażą się prawdą? Mógłbym mnie znienawidzić za to, że został pobity z mojego powodu? Nie, to nie może być prawdą. Przecież sam mówił, że to nic takiego. Sam wziął udział w tej bójce. Nie musiał mi pomagać. O nic nie prosiłam! Miałam jedynie nadzieję, że to zrobi. Wszystko doskonale przygotowałam. Nie wzięłam jednak po uwagę tego, że może mnie za to znienawidzić. Nie! To nie w jego stylu! Louis taki nie był. Przecież mnie kochał! Nie mógłby być na mnie zły. To nie wchodzi w grę.
   Nagle Lou wstał bez słowa i skierował się do pokoju. Nie mając innego wyjścia, ruszyłam za nim. Przecież nie mogłam dopuścić do tego, aby się na mnie złościł.
   Weszliśmy do pokoju i Louis usiadł na łóżku.
- Potrzebujesz czegoś?- zapytałam.
- Nie.- odpowiedział krótko.
- Lou ja jeszcze raz cię przepraszam. Nie wiedziałam, że tak się stanie. Nie mogłam nic z tym zrobić.
- Przecież to nie twoja wina. Nie mogłaś tego przewidzieć. Przecież nawet nie wiedziałaś, że tam jestem. Sam chciałem ci pomóc. To była tylko i wyłącznie moja decyzja. Przecież o niczym nie wiedziałaś.- wiedziałam, przyznałam w myślach.- Proszę, nie obwiniaj siebie za to.
- Czyli nie jesteś na mnie zły?- zapytałam z nadzieją w głosie.
- Dlaczego miałbym być na ciebie zły?- zaśmiał się. Pierwszy raz dzisiaj ujrzałam jego uśmiech. Aż sama się uśmiechnęłam.
- Po prostu się bałam.- przyznałam zmieszana. Okazałam swoją słabość do niego, ale przecież o to chodziło.
- Nie masz się czego bać. Nie byłbym w stanie cię opuścić.- powiedział. Chciałam go przytulić, ale niefortunnie upadłam na niego. Nasze twarze dzieliły milimetry. Bałam się, że się pocałujemy. Szybko się odsunęłam. Jednak nie miałam zbyt dobrego refleksu. Nasze usta delikatnie się dotknęły. Czy to możliwe, że smakowały jak maliny?
   Dlaczego on musiał być takim pieprzonym ideałem? Dlaczego on i Zayn byli tacy idealni? Nie, nie kochałam Lou. Zayn był moim ukochanym i to on był dla mnie najważniejszy. Ja po prostu chciałam, aby Tomlinson się we mnie zakochał i chyba mi się to udało.
- Cassie…- zaczął Louis.
- Louis ja….- również nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Chciałbym być kimś więcej.- przyznał.
- Lou, chyba nie jestem na to gotowa. Może w przyszłości.- powiedziałam. Wiem o tym, że dałam mu nadzieję. Kompletnie nie wiedziałam, co mam robić. To jest takie trudne. Co ja miałam mu powiedzieć? Przecież chciałam go zniszczyć! Musiałam trzymać się swojego planu.
- Jasne.- przyznał i trochę posmutniał.
- Lou, ja naprawdę nie wiem, co czuję. Nie wiem, czy to miłość, ale wiedz, że jesteś dla mnie bardzo ważny.- skłamałam. Tak naprawdę nic do niego nie czułam.
- Zrobię wszystko, aby cię przekonać do siebie.- powiedział i nagle wstał z łóżka. Zdziwiłam się, że nie zabolał go ten gwałtowny ruch.-Pokażę ci, że jestem lepszy niż Zayn.
   Te słowa mnie zabolały. On chciał o mnie rywalizować. Nie był świadomy tego, że to mogło zniszczyć ich przyjaźń? Przecież to jasne, że kochałam tylko i wyłącznie Zayn’a. Co on sobie wyobrażał?! Przecież nie byłam nagrodą! A on najwyraźniej mnie tak traktował.
   Dzięki temu jeszcze bardziej utwierdziłam się w przekonaniu, że zemsta jak najbardziej mu się należała. Nie mogłam znieść tego, że traktował mnie jak trofeum. Przecież to było głupie? No ale czy on potrafił to zrozumieć. On nigdy nie zdobędzie mojego serca. O nie! Na to się nie zgodzę. Na pewno. Nie będzie mnie tak traktował! Nie ma szans. Nie pozwolę mu na to! Nie będę dla niego nagrodą! Przecież jestem dziewczyną Zayn’a. No ale jeśli mój plan miał wypalić, to on nie mógł się o tym dowiedzieć.
   I została jeszcze jedna kwestia. Teraz musiałam wszystko wytłumaczyć Zayn’owi. W końcu on nie wiedział, że miałam chłopaka. To wszystko mogło skomplikować.
   Na szczęście Zayn nie był taki głupi i mi wybaczył. Wszystko zrozumiał. To jasne, że gniewał się na mnie, że nie powiedziałam mu prawdy, bo wtedy poszedłby ze mną i nie musiałabym ryzykować, ale na szczęście po jakimś czasie do udobruchałam i wszystko po między nami znów zaczęło się układać. No prawie.

Wrzesień, 2013 r.
   To było trochę dziwne, że Louis zaprosił mnie do restauracji. Nigdy nie spodziewałam się, że może zrobić takie coś. Bardzo mnie tym zaskoczył.
   Jeżeli chodzi o moje uczucia do niego, to w ogóle się nie zmieniły. Byłam szczęśliwa, że mogłam się na nim zemścić. Powoli znów zaczęłam go nienawidzić, gdy zaczął robić wszystko, aby okazać się lepszym niż Malik. Przecież to było nienormalne! Musiał wiedzieć, że to Malik był dla mnie ważniejszy, że to jego kocham! Cała ta sytuacja znacznie się utrudniła. Powiedziałam Zayn’owi, że Louis z nim chce rywalizować. Wolałam go ostrzec. Jednak mój chłopak był na tyle mądry, że w ogóle się tym nie przejął. Wiedział, że kocham tylko jego. Louis powoli stał się taki, za jakiego go wcześniej uważałam. Był bezduszny i bezczelny. Myślał, że tak łatwo się mu oprę. Szkoda tylko, że nie wiedział co to jest prawdziwa miłość. Wiedziałam, że jak najszybciej trzeba się na nim zemścić.
   Podobno mnie kocha. I tak w to nie wieżę. Przecież wtedy na koloniach też mówił, że mnie kocha, a co się okazało? Zostawił się i nie obchodziłam go. Nie jest wart niczego! Niczego! Z pewnością nie mojej miłości. Tylko Zayn sobie na to zasłużył.
   Zgodziłam się na wyjście z Lou. A dlaczego? Ponieważ wykorzystam to jako część planu. Sam chciał ze mną spędzić niezapomnianą kolację, więc pokażę mu na co mnie stać.
   Może jestem wredna w stosunku do niego, ale myślę, że jak najbardziej należy mu się to. Nie żałuję niczego, co zrobiłam już przeciwko niemu.

   Ubrałam się bardzo ładnie. Chciałam dobrze wyglądać podczas jego zagłady. Niech wie, że go przechytrzyłam. Uważa mnie za głupią, ale wcale tak nie jest. W końcu kto wymyślił taki plan? Oczywiście, że ja!
   O ustalonej godzinie wyszliśmy do restauracji. Postanowiliśmy iść pieszo, dzięki czemu miałam jeszcze więcej czasu na przemyślenie tego, co może się za chwilę wydarzyć. Cieszyłam się, że reszty chłopaków nie było wtedy w domu. Nikt nie zauważył naszego zniknięcia. Nie musiałam niczego tłumaczyć Zayn’owi, chodź z pewnością by zrozumiał.
   Szliśmy w milczeniu, więc to jeszcze bardziej ułatwiło mi sprawę. Lou wydawał się na zamyślonego. Intensywnie myślał, ale nie mogłam rozszyfrować o czym. Wygląda na to, że coś go dręczyło i nie wiedział, co zrobić, albo po prostu był zdezorientowany. Naprawdę nie wiem.
   W milczeniu weszliśmy do restauracji. Ściany były tutaj jasno czerwone, podłoga była w kolorze kremowym, całkowicie gładka. Można było się w niej przejrzeć. Na wprost wejścia, na podium znajdowała się lada, za którą stały kelnerki, które miały przyjąć nasze zamówienia. Na środku stały mosiężne stoły oraz krzesła. Nie wiem dlaczego, ale nie spodobało mi się to miejsce. Może dlatego, że nigdy w takich nie bywałam?
   Louis zaprowadził nas do naszego stolika. Znajdował się on w rogu sali, ale to chyba dlatego, że Lou nie chciał się rzucać w oczy.
   Kelnerka podała nam menu i zaczęliśmy wybierać dania. Podczas tego wszystkiego ani razu nie odezwaliśmy się do siebie. Ta cisza zaczęłam mnie już trochę męczyć, ale nie miałam odwagi jej przerwać. Nie wiedziałam, co w tamtym momencie mogłabym mówić. Zabrakło mi tematów do rozmów.
   Złożyliśmy nasze zamówienia i nadal siedzieliśmy nie odzywając się do siebie. Jednak tym razem była to bardzo niezręczna cisza i denerwowało mnie to. Kurwa, zaprosił mnie, a nawet nie miał ochoty rozmawiać!
   Po chwili dostarczono nam nasze dania i zaczęliśmy je konsumować. Dopiero gdy je zjedliśmy, nawiązała się rozmowa między nami.
- To dlaczego mnie tutaj zaprosiłeś?- zapytałam.
- Chciałem ci coś ważnego powiedzieć.- zaczął Louis niepewnie. Uśmiechnęłam się zachęcająco.
- Co takiego?
- Słuchaj, wiem, że jesteśmy przyjaciółmi, ale chciałbym to zmienić.
- Co masz na myśli?- zapytałam, chodź domyślałam się już o co chodzi.
- Zakochałem się w tobie. Chciałbym być kimś więcej.- przyznał, a ja wybuchłam śmiechem. Tego właśnie chciałam. Stało się coś, do czego dążyłam.
- Och Louis.- nie potrafiłam wytrzymać już ze śmiechu. On jest taki naiwny, taki głupi.
- Co cię tak śmieszy?- zapytał zdezorientowany.
- To, że tak łatwo dałeś się nabrać. Coś ty myślał? Że ja mam cię niby kochać?! Proszę cię, nie bądź śmieszny.- nabijałam się.
- Co?
- Jeszcze nie rozumiesz? Nie kocham cię! Wiesz dlaczego? Ponieważ jesteś dla mnie nikim. Nienawidzę cię!
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Że chciałam tylko zemsty. To wszystko było zaplanowane. Chciałam cię zniszczyć. Zrobić coś, żebyś cierpiał, tak, jak ja dwa lata temu. I wiesz co? Udało mi się. Teraz poczujesz się tak samo zraniony jak ja.
- Ale…?- zapytał. Nie wiedział, co ma zrobić. Patrzyłam na jego bezradność i byłam z tego bardzo zadowolona.
- Nie ma żadnego ale. Teraz cię zostawiam. Życzę ci, abyś jeszcze bardziej cierpiał.- zaśmiałam się i szybkim krokiem wyszłam z restauracji zostawiając go samego. Teraz poczuje, jak to jest zostać zranionym przez osobą, którą się kocha.


Cześć :)
Z góry przepraszam, że rozdział nie pojawi się wcześniej, ale nie miałam na to czasu.
Mam nadzieję, że mi to wybaczycie.
Za to myślę, że jakoś się zrekompensowałam tym rozdziałem, bo muszę przyznać, że dużo się dzieje ;)
Komu podoba się taki obrót sprawy?
Ja niestety nie mogę wyrazić swojej opinii, bo od razu domyślicie się, za kim jestem ;p
Dobra, to chyba na tyle.

Kocham Was ♥♥♥

7 komentarzy:

  1. Aj podpadłaś mi Cassie :/ Zaraz wyjeżdżam na tydzień i pod następnymi rozdziałami nie pojawią się komentarze ode mnie jak coś. Nie mogę się doczekać nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział, ale żal mi Louisa :/ Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha, ale go załatwiła! Ma podły charakter, ale gdyby nie to, to byłoby nudno ^-^
    Bardzo fajny rozdział, ale trochę mało się działo.
    Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Cassie to wredna **** ... ale Lou się należało i ja jako urodzona #ZassieShipper się cieszę z takiego obrotu spraw ;)
    No to ten...
    weny
    Kocham Cię ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. ooo ja sie zalamalam. Znaczy rozdzial super i duzo sie dzialo ale szczesze zl mi troche Lou, moim zdanie za surowo go pokarala. No coz zostaje mi czekac na nn i pozdrawiam <3 Ania

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział.
    Szkoda mi Lou i mam nadzieję, ze Cass zmieni zdanie.
    Czekam na nn i zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń