- Cassie,
proszę powiedz mi.- Ruby nadal nie dawała za wygraną, a ja już dłużej nie
potrafiłam się upierać przy swoim.
- A mówią,
że to ja jestem uparta.- zaśmiałam się.
- Więc mi
powiesz?
- Tak.-
przyznałam. Nie byłam zadowolona z tego faktu, no ale co mogłam innego zrobić w
tej sytuacji?
- Cieszę
się.- uśmiechnęła się do mnie szczęśliwa z tego, że wygrała. Chyba zbyt łatwo
się poddałam.
- Tylko
proszę, nie mów nikomu. Znając życie, namówisz mnie do tego, abym poszła z tobą
na ten koncert, więc nie mów też nic Louis’owi. On nie może o tym wiedzieć.-
pierwszy raz od dwóch lat powiedziałam na głos jego imię. Byłam z siebie dumna.
- Ale
dlaczego Lou?
- Ruby!
- Dobrze.
Nie będę nikomu mówiła. Słucham.- zachęciła mnie ruchem ręki, abym rozwinęła
swoją wypowiedz.
- Nawet sama
nie wiem, czy mi w to uwierzysz. Chyba nie powinnam o tym mówić.
- Cass,
uwierzę. Proszę, wyjaśnij mi to wszystko.- w jej głosie można wyczuć było nutkę
rozżalenia i niecierpliwości. Skoro zaszłam tak daleko, to musiałam dojść do
końca. Powiem jej wszystko i będę miała spokój.
- To
wszystko zdarzyło się w wakacje, dwa lata temu. Pojechałam na kolonie. W
autokarze było tylko jedno wolne miejsce, obok skrytego za kapturem chłopaka.
Zajęłam je bez zastanowienia. Chłopak na początku nie był za bardzo miły,
jednak po chwili się zmienił. Zaczęliśmy razem rozmawiać i chwilę później
byliśmy jak przyjaciele, którzy nie widzieli się parę lat. Louis był wspaniałym
człowiekiem.- rozmarzyłam się. Wszystkie wspomnienia tak nagle wróciły. Szkoda
tylko, że musiałam przez to tak cierpieć.
- Louis?
Jaki Louis?- dopytywała Ruby. Moja opowieść bardzo ją zaciekawiła.
- Louis
Tomlinson.- przyznałam i łezka zakręciła mi się w oku, ale ją powstrzymałam.
Nie mogłam płakać w takiej sytuacji. Przecież byłam twarda, prawda? Zresztą, to
nie miało znaczenia.
- Jaja sobie
ze mnie robisz?
-
Wiedziałam, że nie uwierzysz.- przyznałam i westchnęłam.
- Nie, ja
wierzę. Tylko po prostu jestem zaskoczona. Znasz Lou?
- Można tak
powiedzieć. Raczej mnie już nie pamięta. Zresztą po tym jak mnie zostawił,
jestem dla niego nikim.
- Wyjaśnisz
mi to?
- Louis
najpierw był moim przyjacielem, najlepszym przyjacielem. Pomagaliśmy sobie we
wszystkim. Byliśmy nierozłączni. Wiele dziewczyn mi tego zazdrościło, ale mnie
to nie obchodziło. Najważniejsze, że mieliśmy siebie. Byliśmy naprawdę
szczęśliwi, że się poznaliśmy. Sądziliśmy, że to przeznaczenie. Później doszło
do tego, że staliśmy się parą.
- Chodziłaś
z Louis’em Tomlinson’em?
- Tak.-
przyznałam. Nie wytrzymałam nerwowo. Te wspomnienia były dla mnie tak bardzo
bolesna, przez co zaczęłam płakać.
- Cassie, co
się dzieje? Czy zapytałam o coś niestosownego?- dopytywała Ruby.
- Nie, ja po
prostu tak mam, na wspomnienia o tym.
- Ale
przecież byłaś z nim szczęśliwa, prawda?- zauważyła moja przyjaciółka.
- Ja
nienawidzę tego człowieka. Skrzywdził mnie.- przyznałam.
- Co zrobił?
- Obiecywał
mi, że nigdy o mnie nie zapomni, a z dnia na dzień mnie zostawił. Miał zadzwonić, a zerwał kontakt. Nie
odbierał moich telefonów. Po pewnym czasie dałam sobie z tym spokój i
przestałam się narzucać. Zrozumiałam, że mnie zostawił, a nasza znajomość nie
była dla niego ważna. Przecież jestem zwykłą dziewczyną, a on? Jest
supergwiazdą, która może wszystko. Louis już dla mnie nie istnieje. Jest dla
mnie nikim…
- Wiesz co?
Muszę przyznać, że ci wieżę, chodź może to trochę dziwne. Jestem ich fanką i
ciężko dochodzi do mnie to, że Lou mógł coś takiego zrobić. Przecież on jest
wspaniały.
- Kiedyś też
mi się taki wydawał. Był dla mnie wszystkim, ale zawiódł mnie.
- Już wiem,
dlaczego tak zareagowałaś. Ale według mnie powinnaś pójść ze mną na ten
koncert. Powinniście sobie wszystko wyjaśnić.
- Ruby, nie
chcę znać.
- Proszę,
zrób to dla mnie. Nie chcę iść tam sama. Poznasz resztę chłopaków. Są całkiem
fajni. A Lou? Musisz z nim koniecznie pogadać.
- No dobrze.
Nie przekonam cię.- zgodziłam się z cichą nadzieją, że Louis mnie nie pamiętał.
Czy to wszystko musiało być takie trudne? A co, jeżeli mnie pamięta? Co z nami
będzie… Aha, zapomniałam. Nas już nie ma.
- Jak się
bawisz?!- usłyszałam pytanie Ruby, która próbowała przekrzyczeć tłumy fanek.
- Jest
super!- odkrzyknęłam.
Nie wiedziałam, że na koncercie można się
tak dobrze bawić. Nigdy nie byłam na żadnym. Ten był moim pierwszym i po prostu
brak mi słów. Muszę przyznać, że One Direction dają czadu. Nigdy wcześniej ich
aż tak nie lubiłam, ale ten koncert dał mi do zrozumienia, że ich muzyka jest
super. Mieli wielu fanów. Może dlatego, że byli wspaniali. Z pewnością dla
większości byli ideałami. Wszyscy szaleli na ich punkcie! Nawet ja. Chłopaki
bardzo się wygłupiali, ale dlatego było jeszcze lepiej. Byli tacy prawdziwi.
Nikogo nie udawali. Byli przyjaciółmi, którzy nie potrafili bez siebie żyć.
Dlaczego o tym wspomniałam? Ponieważ to tak samo, jak ze mną i Louis’em. Tylko
nam się chyba nie udało. Zresztą to już jest przeszłość. Nienawidzę tego
człowieka i już nigdy go nie pokocham.
Podczas koncertu starałam nie zwracać na
niego większej uwagi. Wolałam patrzeć na innych. Nie mogłam znieść widoku Lou,
gdy jest szczęśliwy. To było zbyt wiele dla mojego serca. Nie mogłam znieść
tego, że potrafi normalnie żyć beze mnie. Ja nigdy nie mogłam o tym zapomnieć.
O tym, co nas łączyło. Dlaczego ja do tego powracam? Chyba nie potrafię znieść
jego widoku.
- Świetni
są, co nie?!- zapytała Ruby. Musiałam przyznać jej rację. Oni są świetni.
- Tak, są
wspaniali.- posłałam jej najszerszy uśmiech, na jaki było mnie stać. To była
prawda.
Chłopaki usiedli na rogu sceny, przez co
można było się spodziewać, że zaczną śpiewać Little Things. Zaraz na wprost
mnie i Ruby usiadł Harry. Dziękowałam, że nie był to Louis. W końcu stałam w
pierwszym rzędzie. Chłopak mógł mnie zauważyć. Tego nie chciałam. Zresztą i tak
się z nim spotkam. Ruby zaciągnie mnie do nich. W końcu po koncercie spotkamy
się z nimi w ich garderobie. Mamy tam załatwione wejście, dzięki temu, że
wygrałam te bilety. Ruby będzie mogła się z nimi spotkać twarzą w twarz. Wiem,
że już nie umie się doczekać. Cały tydzień chodziła podekscytowana i mówiła o
tym. Cieszyłam się z tego.
Ja postanowiłam, że podczas spotkania z
chłopakami będę trzymać się na uboczu. Postaram się nie zdradzić swojego
imienia, ponieważ Lou mógłby się jakoś zorientować. Zresztą sama nie wiem, czy
mnie rozpozna czy nie. Mam nadzieję, że już mnie nie pamięta. Nie chcę z nim
rozmawiać. Nie chcę go znać.
Po chwili koncert się skończył, a my
zmierzałyśmy długim korytarzem do garderoby chłopaków.
- Jak tam
nerwy?- zapytałam moją przyjaciółkę.
- Boję się
trochę tego spotkania.- przyznała.
- Dlaczego?
- A co,
jeżeli oni wcale nie są tacy, jak to sobie wyobrażam?- zapytała.
- Na pewno
są.- spojrzała na mnie, ale wiedziałam, że mi nie uwierzyła, więc postanowiłam
rozwinąć moją myśl.- Pamiętaj, że jednego z nich już spotkałam.
- No tak.-
zauważyła.- Ale przecież on cię zostawił.
- Tak, ale
był, to znaczy jest świetnym chłopakiem.- przyznałam.
- Dałabyś mu drugą szansę?
- Nigdy.-
przyznałam i uśmiechnęła się do niej. Nie wiem dlaczego, ale mnie samej te
słowa nie przekonały.
Ochroniarze zaprowadzili nas do odpowiednich
drzwi i po chwili weszliśmy do środka. Zobaczyłyśmy pomieszczenie wypełnione
ubraniami i lustrami, oraz innymi przyborami, które upiększały chłopaków. Po
chwili stanęło przed nami całe One Direction. On również tam stał i patrzył na
nas. Jego wzrok… był taki sam, jak go zapamiętałam. Kurwa, nie mogę o tym
myśleć! Cassie, przecież ty nienawidzisz tego człowieka!
- Cześć,
jestem Ruby.- odezwała się moja przyjaciółka. Zdziwiło mnie to, że w ogóle się
odezwała. Myślałam, że to ja będę musiała zacząć jakoś rozmowę i przywrócić ją
do życia, a tymczasem jest na odwrót. To ja stoję i wpatruję się w nich, a
głównie w Louis’a.
- Cześć.-
przeszło mi przez gardło. Wszyscy z nich byli tacy uśmiechnięci.
- Witajcie.
Chyba nie musimy się wam przedstawiać.- zaśmiał się Liam.
- Tak.-
przyznałam. Bardzo dobrze znałam ich
imiona, więc nie musieli ich mówić.
- A więc to
wy jesteście tymi szczęściarami.- zauważył Louis.
- Na to
wygląda.- zaśmiałam się. Starałam się, aby mój głos brzmiał w miarę normalnie.
- Którego z
nas lubicie najbardziej?- zapytał Zayn.
- To jasne,
że mnie. W końcu nikt się nie oprze moim loczkom.- zaśmiał się Harry. Wszyscy
wybuchli śmiechem.
- To
prawda.- dołączyła się moja przyjaciółka.
- Muszę was
zasmucić, ponieważ nie mam ulubieńca.- przyznałam.
- To pora
abyś sobie go znalazła.- uśmiechnął się Niall i objął mnie ramieniem. Nie
mogłam już wytrzymać i wybuchłam niepohamowanym śmiechem. Wszyscy się ze mnie
śmiali. Gdy już trochę się uspokoiłam, zauważyłam, że Louis się we mnie
wpatruje. Nie, żeby mnie to jakoś tam bardziej interesowało, ale bałam się, że
mnie rozpozna.
- Nie
przejmuj się Niall’em. On już tak ma.- odezwał się Liam.
- Wiem, ale
takiemu słodkiemu blondynkowi nie można się nie oprzeć.- powiedziałam do
żartów.
- Cieszę
się. Nie słuchaj ich. Oni nie wiedzą, co to jest urok osobisty.- przyznał blondyn zwracając dużą uwagę na ostatnie słowa.
- Tak, bo ty
akurat masz go najwięcej.- zaśmiał się Harry.
Chłopcy są naprawdę zabawni. Od razu ich
polubiłam. No dobra, z wyjątkiem jednego. Louis’a nienawidziłam.
Witajcie!
Co tam ciekawego u Was?
Tak bardzo się cieszę, że mamy już weekend. Niestety czeka mnie dzisiaj jeszcze dużo pracy :(, ale to nic.
A więc jak podoba Wam się rozdział?
Mogło zaskoczyć Was to, że Louis zapomniał o Cass. To nie jest do końca prawda. No ale jak to się wszystko dalej potoczy, to dowiecie się w kolejnych rozdziałach.
Nie zdradzę Wam więcej! heh
no to czekam na Wasze opinie.
Rozdział z dedykacją dla mojego ukochanego Harolda.
Należy Ci się , i to bardzo :)
Dziękuję za wsparcie i za to, że po prostu jesteś.
Kocham Cię ♥
No to do następnego.