-Od jak dawna
tutaj mieszkasz?- zapytałam gdy usiedliśmy przy ognisku obok siebie. Odwróciłam
się w jego stronę, aby dokładniej widzieć jego twarz.
-Tutaj się
urodziłem.- przyznał.
-I to wszystko
wytrzymujesz?- zapytałam. Jestem tutaj zaledwie 2 dni, a ten spokój mnie
dobija.
-Tak.-
odpowiedziałam.
-To nie ma się
czemu dziwić. Jesteś przyzwyczajona do tłoku i zamieszania. Ja nie.- uśmiechnął się do mnie.
-Jesteśmy z
dwóch różnych światów.- zauważyłam.
-Masz rację.-
przyznał i zapadła między nami cisza.
Rozgrzałam swoje ręce przy ognisku. Zaczynało
robić się już zimno, ale nie chciałam jeszcze wracać do domu. Nadal lało, więc
miałam świetny pretekst,aby zostać tu dłużej.
-Opowiesz mi
jeszcze coś o chłopakach, z którymi mieszkasz?- zapytał Jack.
-A co chciałbyś
wiedzieć?
-Jak się z nimi
mieszka, jacy są?- wytłumaczył. Cieszyłam się, że poruszył ten temat.
-Są wspaniali.-
przyznałam.- Jest ich piątka: Zayn, Harry, Liam, Louis i Niall.
-Z którym z nich
się najbardziej zaprzyjaźniłaś?- zapytał.
-Liam był moim
przyjacielem od maleńkości.- zaczęłam.- Zamieszkanie z nimi było trochę dziwne.
Kiedyś byłam bardzo nieśmiała. Wiesz, jak pierwszy raz weszłam do ich domu
odebrało mi mowę. Przez długi czas nie odzywałam się do nich, tylko do Liam’a.
Wiem, że było to trochę głupie działanie z mojej strony, ale nie potrafiłam
inaczej. Moja nieśmiałość mnie zżerała. Żeby się do nich odezwać, najpierw
musiałam im w pełni zaufać.
-I zaufałaś?-
zapytał.
-Tak.-
uśmiechnęłam się.- Chociaż muszę przyznać, że trochę to trwało. Na początku
odezwałam się do Louis’a. Nie wiem dlatego wybrałam jego. Jest najstarszy z
zespołu, ale według mnie najbardziej dziecinny. Od razu mu zaufałam. Było coś w
nim takiego, czego nie umiałam pojąć.
-Zakochałaś się
w nim?- zapytał Jack.
-Nie.-
zaprzeczyłam.- Nie do końca, chodź przyznaję, że na początku mi imponował, ale
moje serce od poznania chłopaków należało do kogoś innego. Może gdyby jego nie
było, to poczułabym coś więcej do Lou? Nie wiem.- zatrzymałam się na chwilę.
-Opowiadaj
dalej.- zachęcił mnie chłopak. Zaciekawiłam go moją opowieścią.
-Później
odezwałam się do kolejnego chłopaka - Niall’a. Nim byłam naprawdę zauroczona.
Później nasz niefortunny pocałunek. Wszystko ułożyło się do tego, żebyśmy byli
razem.
-Czyli masz
chłopaka?- zapytał.
-Tak.-
uśmiechnęłam się.- Jest nawet trochę podobny do ciebie. Taki sam szczery
uśmiech, słodkie zakłopotanie. Jest tylko minimalnie niższy od ciebie. O, i
obaj macie piękne niebieskie oczy i farbowane na blond włosy.- zauważyłam.
-Skąd wiesz, że
mam farbowane?
-Odrosty.-
przyznałam. On się zaśmiał.
-Musisz go
bardzo kochać.- przyznał. Czułam w jego głosie zazdrość.
-Tak. A on
kocha mnie.- dodałam.
-To już koniec
twojej historii?- zapytał. Wiedziałam, że zrobił to celowo. Chciał zmienić
temat.
-Jeszcze tylko
muszę dodać, że później odezwałam się do reszty. I to chyba na tyle.-
przyznałam.
-Jesteś trochę
pokręcona.- zauważył chłopak.
-Oto właśnie
ja.- zaśmiałam się.- A ty masz dziewczynę? Albo też przeżyłeś taką historię?
-Ja niestety
nie przeżyłem takiej historii. Jestem zwykłym chłopakiem. Nie mam przyjaciół,
bo o nich tutaj trudno. Dziewczyny też brak. Mieszkam sam. Rodzice są
niedaleko. Radzę sobie jakoś. W końcu twój ojciec dużo mi płaci za pomoc, więc
ujdzie.
-Aha.-
zastanowiłam się. Byliśmy inni. Musiałam to przyznać.
Rozejrzałam się, ponieważ skończyły mi się
tematy. Zauważyłam, że przestało padać. Jack również spojrzał w tę stronę, co
ja.
-Wracamy już?-
zapytał odwracając się w moją stronę.
-Możemy.-
przyznałam.
Zagasiliśmy ognisko. Jack wziął konia za
lejce. Zaczęliśmy iść obok siebie. Nie wsiedliśmy na konia z tego powodu, że
było błoto. Nie warto było ryzykować, że się przewrócimy.
Po 30 minutach maszerowania i rozmawiania o
wszystkim, i w sumie o niczym, dotarliśmy do mojego, a raczej mojego ojca domu.
Zaprowadziliśmy konia do stajni. Ja
grzecznie podziękowałam Jack’owi za dobrze spędzony dzień i za to co dla mnie
zrobił. Pożegnaliśmy się i weszłam do domu. Zrobiłam sobie szybką kolację -
kanapki. Tęskniłam za tymi, które robili chłopacy. One były naprawdę
dobre! Dopiero teraz zorientowałam się,
jak bardzo za tym wszystkim tęsknię. Za naszymi wspólnymi wygłupami,
bezsensownymi rozmowami, wybrykami. Za tym, że byli blisko mnie… Brakuje mi
tego.
Perspektywa wytrzymania bez tego jeszcze 9
miesięcy mnie dobijała. To było straszne.
Ally, weź się w garść!
Uspokoiłam się trochę i dokończyłam jeść
kanapkę. Wzięłam długą i relaksującą
kąpiel. Położyłam się do łóżka. Wzięłam swoją komórkę do ręki. Żadnych
wiadomości. Zła na cały świat uderzyłam ręką w poduszkę. Czy to wszystko musi
być takie trudne? Nie ma szans, żebym wytrzymała tutaj 9 miesięcy.
Zdołowana, zaczęłam cicho płakać. Nie wiem,
co się wtedy działo. Byłam strasznie smutna. Od razu zachciało mi się spać,
więc szybko odpłynęłam do krainy Morfeusza.
Kolejny miesiąc ciągnął się w
nieskończoność. Każdy dzień spędzałam poza domem, w obecności Jack’a. Jedynej
osoby, która starała się, abym się tutaj nie nudziła i została jak najdłużej.
Byłam świadoma tego, że w każdej chwili mogłam zadzwonić do chłopaków i
powiedzieć im, że nie chcę tutaj być, ale nie chciałam pokazywać, jaka jestem
słaba. Gdy dziennie dzwonili, ja zawsze odpowiadałam, że jest tu fajnie i że
wszystko ok. Kłamałam. Każdej nocy płakałam. Nie wiedziałam, czy zwariowałam
czy nie. Po prostu robiłam to z tęsknoty. Zaczęłam powoli nienawidzić tego
miejsca. Nie pasowałam tutaj i nigdy nie będę pasować. Na szczęście miałam
jeszcze Jack’a, który spędzał ze mną każdy dzień, od rana - do wieczora.
Dziękowałam za to, że go mam, bo bez niego już dawno bym się poddała.
-Ally, dzisiaj
w miasteczku jest tak zwana potańcówka. Poszłabyś ze mną?- zapytał któregoś
dnia Jack. Spojrzałam na niego zdziwiona. Ja i taniec?
O dziwo, się zgodziłam.
Zaczęłam szykować się do wyjścia. Ubrałam na
siebie jeansy i luźniejszą bluzkę. Nie wybrałam żadnej kreacji, ponieważ jakoś
nie miałam ochoty się stroić. Nie miałam dla kogo. Zrobiłam jedynie lekki
makijaż i usłyszałam pukanie do drzwi. Zabrałam komórkę i wyszłam z domu. Nie
powiedziałam ojcu, gdzie idę, bo on i tak się tym nie interesował. Nie zwracał
uwagi na mnie. Gdybym wyjechała, to nawet by się nie zorientował.
Wsiadłam do samochodu i ruszyliśmy.
Spojrzałam na Jack’a. On podobnie do mnie, również miał jeansy. Do tego założył
koszulę. Mogłam jednak ubrać jakąś ładniejszą sukienkę. Już za późno. A
zresztą, co mi szkodzi? I tak nikt mnie tu nie zna.
Po jakiś 10 minutach drogi zatrzymaliśmy się
na jednym z parkingów. Wysiedliśmy z samochodu. Rozejrzałam się dookoła. Takie
małe, skromne miasteczko.
Jack zaczął nas prowadzić. Już z daleka
słychać było dźwięki muzyki i krzyki ludzi. Jednak jakoś nie zraziło mnie to. Wręcz
przeciwnie. Spodobało mi się to, że ludzie tak dobrze się bawią. Skręciliśmy w jakąś dróżkę i zobaczyłam
parkiet, a na nim tańczących ludzi. Z tego, co zauważyłam, ja i Jack byliśmy
najmłodsi. Zapowiada się niezły wieczór! ( mam nadzieję, że wykryliście mój
sarkazm )
Cały parkiet był zadaszony. Potańcówka nie
odbywała się w żadnym budynku, tylko na świeżym powietrzu, co trochę mnie
zachęciło.
Usiedliśmy do baru. Przysłuchiwałam się
muzyce. Nie grali nowych kawałków, tylko starsze.
-Mogę prosić
panią do tańca?- wyszczerzył się Jack. Zaśmiałam się i zgodziłam. Chłopak wziął
mnie za rękę i zaprowadził na środek parkietu. Zaczęliśmy tańczyć w rytm
muzyki. Żałowałam, że nie ma przy mnie Niall’a, ale trudno. Nie mogę o tym
myśleć. Nie chcę zepsuć sobie wieczoru. Inne pary tak pięknie tańczyły, szeptali
sobie czułe słówka, skradali pocałunki podczas tańca. Ja nie mogłam tego
zrobić. Nie miałam z kim…
Tak naprawdę, to nie wiem, ile piosenek
przetańczyłam. Jack totalnie mnie wymęczył, ale nadal nie schodziliśmy z
parkietu. Chłopak z tańca na taniec był coraz bliżej mnie. Trochę mnie to
przerażało. Cały czas patrzył mi w oczy. Czego on ode mnie chce? Zbliżył się… W
końcu zrobił to, co chciał. Pocałował mnie. Nie wytrzymałam ze złości i
uderzyłam go w twarz. Co on sobie wyobrażał?! Ja mam chłopaka, i on dobrze o
tym wie!
Wybiegłam.
Zaczęłam uciekać. Byłam wkurzona. Uważałam go za przyjaciela, a on zrobił mi
coś takiego!
-Ally!-
usłyszałam za sobą wołanie. Zwolniłam. Zdałam sobie sprawę, że Jack jest mi
jeszcze potrzebny. Nie wrócę sama do domu.
-Zawieź mnie do
domu.- poprosiłam. Nie patrząc na niego, wyminęłam go i podeszłam do samochodu.
On nic nie mówiąc, zajął miejsce kierowcy. Ruszyliśmy…
Cała droga minęła nam w ciszy. Dobrze. Nie
chciałam rozmawiać z tym palantem!
Jednak samochód blondyna nie zatrzymał się
pod moim domem. Jechaliśmy dalej.
-Co ty robisz?!
Zatrzymaj się!- krzyczałam. Nie mogłam potworzyć teraz drzwi i uciec. Zabiłabym
się. Jechał z niewiarygodną prędkością. Jack się nie zatrzymał. Uśmiech zawitał
na jego twarzy, a oczy kpiły ze złości. Co on chciał ze mną zrobić?- Jack
zatrzymaj się!- byłam zrozpaczona.
Zatrzymał się. Jakieś 10 minut od mojego
domu. Jak najszybciej wysiadłam z samochodu. Chciałam uciec temu świrowi. On
zwariował!
Dogonił mnie i popchnął na ziemię. Pamiętam
tylko tyle, że uderzyłam o coś głową. Straciłam przytomność…
Cześć!
Jak tam?
Ok, zanim rozpiszę się na temat rozdziału, chciałabym złożyć pewnej osobie życzenia z okazji urodzin :D
Droga Paulo. Chciałam być bardziej oryginalna. (nie wiem, czy mi to wyszło)
A więc tak, w dniu Twoich urodzin chciałabym życzyć Ci spełnienia marzeń, chciałabym, abyś była szczęśliwa, i aby uśmiech codziennie gościł na Twojej twarzy. Życzę Ci, abyś w przyszłości spotkała swoich idoli.
Muszę przyznać, że nie potrafię składać życzeń, ale chciałabym, aby płynęły one od serca.
Byłaś, a tak szczerze, to nadal jesteś moją pierwszą czytelniczką, za co bardzo Ci dziękuję.
Nie wiem, co zrobiłabym bez Ciebie.
Nie raz ratowałaś mojego bloga i mówiłaś, że wszystko będzie dobrze.
Pamiętam Twoje zwariowane komentarze, za które bardzo Ci dziękuję. Są one najlepsze!
A nasze rozmowy? Założę się, że ten, kto je czyta bierze nas za wariatki, ale za to bardzo Ci dziękuję. W końcu my nie jesteśmy normalne! hahaha
Niech ten dzień będzie dla Ciebie szczęśliwy.
W końcu tylko raz ma się 17 lat :D
Jeszcze raz chcę życzyć Ci spełnienia marzeń, bo według mnie to jest najważniejsze.
Nie wiem, czy te życzenia są chodź trochę normalne, ale wiedz, że bardzo się staram.
Kocham Cię, wiesz o tym?
Mam nadzieję, że zawszę będę Twoim LouLou, a ty moim Harry'm.
Ok, a teraz wródźmy do rozdziału.
Co o nim myślicie?
A więc tak, jak to mówiłam będzie się działo.
Pytanka:
1 Jak myślicie, co stanie się z Ally?
2. Czy Jack jej coś zrobi?
To chyba na tyle.
Do następnego.
Kocham Was!