niedziela, 7 czerwca 2015

All You Need Is Love - ROZDZIAŁ 32

Rosalie.
   Lot samolotem minął w miarę szybko. W końcu znaleźliśmy się w hotelu i mogłam położyć się na łóżku. Mieliśmy wynajęte 5 pokoi, z czego jeden z nich zajmowałam z Liam’em.
   Hotel, w którym zamierzaliśmy spędzić najbliższy tydzień był wspaniały. Lepiej nie mogłam sobie tego wyobrazić. Hol odznaczał się białą podłogą i ścianami. Po środku stała recepcja, gdzie najpierw się udaliśmy, aby odebrać klucze do naszych pokoi. Wszyscy byliśmy pod wrażeniem.
   Po kilku minutach znaleźliśmy się pod masywnymi drzwiami. Każdy z nas udał się do odpowiedniego pomieszczenia i mogliśmy zachwycać się pokojami, które wynajęliśmy.
   Pomieszczenie, który dostaliśmy z Liam’em było cudowne! Od razu weszliśmy do wielkiego pokoju, na środku którego stało dwuosobowe łóżko. Po obu jego stronach ustawione były małe szafeczki. Nad nim znajdowało się okno. Po prawej była garderoba. Po lewej wejście do łazienki i zaraz obok kuchnia. Z okna można było zobaczyć morze, gdzie lazurowe fale uderzały o piasek.
   Postanowiłam bardziej nie zagłębiać się, tylko od razu położyłam się na łóżko. Byłam wykończona. Chciałam jedynie odpocząć, ale chyba nie było mi to dane.
- Rosalie, wstawaj! - Krzyknął Liam ze śmiechem.
- Daj mi spać - jąknęłam cicho.
- Mamy całe południe przed sobą, a ty chcesz iść spać? - Oburzył się.
   Zaśmiałam się krótko i zmusiłam się do wstania. Nie mogłam się mu oprzeć. Postanowiłam jakoś przetrwać całe południe, a dopiero wieczorem od[płynąć do krainy snów.
  Zdziwiłam się, że Liam był tak bardzo energiczny. Cieszył się jak małe dziecko z tego, że byliśmy na wakacjach. Gdyby wiedziała, że to go tak bardzo uszczęśliwi, to już szybciej wzięłabym go na jakiś dłuższy odpoczynek z chłopakami. W końcu nam wszystkim się to należało.
- Co takiego chcesz robić? - Zapytałam.
- Nie wiem. Możemy wyjść na miasto, pooglądać okolicę. Cokolwiek. Nie chcę zmarnować dnia i siedzieć w pokoju - zauważył.
   Lekko skinęłam głową zgadzając się z nim.
   Postanowiłam wziąć jeszcze prysznic i dopiero, gdy się odświeżyłam, mogłam gdziekolwiek wyjść.
   Liam zaproponował, że moglibyśmy zobaczyć plażę. Oczywiście zgodziłam się, bo wiedziałam, że i tak by mi nie odpuścił. Czasem potrafił być bardzo uparty, ale nie narzekałam. Poszliśmy we dwoje, nie zabierając ze sobą chłopaków. Chcieliśmy te chwile spędzić razem.
   Wyszliśmy z hotelu i ruszyliśmy w kierunku, który znał tylko Liam. Postanowiłam mu zaufać, chodź miałam pewne obawy.
- Nie zgubimy się? - Zapytałam.
- Nie. Wiem, co robię. Plaża jest niedaleko hotelu. Wiem, gdzie mamy iść.
   Nic mu nie odpowiedziałam. Wiedziałam, że ma rację. Niepotrzebnie panikowałam.
   Wkrótce doszliśmy na plażę. Wiele osób mijało nas, nawet nie przyglądając się naszym osobom. Byłam z tego powodu szczęśliwa.
   Wraz z Liam’em trzymaliśmy się za ręce i spokojnie szliśmy przed siebie. Wchodząc na piasek ściągnęliśmy buty i ruszyliśmy dalej. Nasze stopy zakopywały się w złocistym piasku. Gdy podeszliśmy bliżej brzegu, nasze nogi obmywały delikatnie fale morza. Czułam się, jakbym była w raju. Nie mogłam uwierzyć w to, że to właśnie ja - Rosalie Miles - idę obok Liam’a, mogąc go trzymać za rękę i rozkoszować się przepięknym dniem. A jeszcze przed chwilą nie chciałam się ruszać z pokoju hotelowego.
   Nie żałowałam, że tutaj przyszłam.
- Podoba ci się? - Zapytał nagle Liam.
   Odwróciłam się w jego stronę, tak, że staliśmy twarzą w twarz. Delikatnie podniosłam się na palcach, aby nasze oczy były na równiej wysokości. Patrzyłam w jego tęczówki, które wydawały się być bardzo radosne. Dawno nie widziałam, aby tak się z czegoś cieszył. Ostatnio był tak szczęśliwy, gdy… no właśnie. Kiedy on był ostatnio szczęśliwy? Przeżyliśmy ciężkie miesiące. Ale teraz wszystko powoli wychodziło na prostą. Było coraz lepiej.
- Jest pięknie - powiedziałam cicho, jakby to było jakąś tajemnicą.
- To ty jesteś piękna - odpowiedział w zamian.
   Przybliżył się do mnie i połączył nasze usta razem. Delikatnie przygryzł moją dolną wargę prosząc o większy dostęp. Otworzyłam usta pozwalając mu wykonać to, co zamierzał. Poczułam, jak delikatnie ściska moje biodra. Nie panując nad niczym ułożyłam swoje ręce na jego ramionach. Jeszcze bardziej wspięłam się na palce chcąc mocniej pogłębić pocałunek.
   Po chwili - a może i paru godzinach - oderwaliśmy się od siebie. Widziałam błysk w oku mojego chłopaka, którego tak dawno nie miałam okazji zobaczyć.
- Może wrócimy do naszego pokoju? - Zapytał cicho.
- Oczywiście - odpowiedziałam.
   Wzięłam go za rękę i pociągnęłam w stronę hotelu, sama już znając drogę do niego. Wiedziałam, co zdarzy się, jeżeli tylko przekroczymy prób naszego pokoju. Nie miałam nic przeciwko. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w naszej sypialni i spędzić najlepszą - przynajmniej tak mi się wydawało - noc w życiu.
   Tak długo na to oczekiwałam.

Niall.
   Wierciłem się na łóżku nie mogąc zasnąć. Nigdy nie lubiłem spać w hotelach. Kochałem swoje łóżko i zawsze miałem problemy z tym, aby przyzwyczaić się do nowego miejsca. Zawsze najlepiej było mi w moim ukochanym łóżku. To i tak cud, że przyzwyczaiłem się do tego, który był w moim i chłopaków nowym mieszkaniu. To jednak nie zmieniało faktu, że nadal nie lubiłem zmian. Wolałem mieć wszystko dokładnie określone. Lubiłem żyć w monotonii. Sam nie wiedziałem, dlaczego.
   A może i wiedziałem? Kochałem monotonię, bo jeszcze kiedyś wiedziałem, że każdego dnia mogę odwiedzić Rosalie. Dziennie spędzałem z nią przynajmniej minutę. Czasem była to zwykła rozmowa przez telefon, ale częściej sam przychodziłem do niej, albo odwrotnie i spędzaliśmy ze sobą całe godziny - najlepsze godziny mojego życia. Szkoda, że zaczęło się to psuć.
   Teraz, gdy już przeszliśmy przez te wszystkie problemy Rose miała Liam’a. Czułem się zapomniany. I to prawda, byłem zazdrosny. Każdego dnia marzyłem o tym, aby znaleźć się na miejscu Liam’a. Bolało mnie serce, gdy musiałem patrzeć, jak Ro całuje się z nim, jak go przytula, a nawet dotyka. Bolało mnie to, że jest ona szczęśliwa przy nim, tak, jak kiedyś była szczęśliwa przy mnie. Lecz teraz to wszystko minęło. Czułem, jak ją tracę. Powoli upadałem, jednak ona tego nie zauważała. Nie widziała, że działa mi się krzywda. Jeszcze kiedyś poznałaby mój wymuszony uśmiech. Teraz jednak nie zauważała już nic.
   Po raz kolejny przewróciłem się z jednej strony na drugą. Nie mogłem zmrużyć oka. Zaczynało mnie to denerwować.
   Podniosłem się na łóżku i wstałem kierując się w stronę balkonu. Wyszedłem na świeże powietrze. Spojrzałem w gwiazdy i wyobrażałem sobie, że jestem małym dzieckiem, a obok mnie zaraz znajduje się Rose.
   Nagle szklane drzwi na balkon  sąsiedniego pokoju się otworzyły. Wystraszyłem się troszeczkę, ale zaraz się rozluźniłem, gdy zobaczyłem z nich Rosalie.
- Niall? - Spytała szeptem zaskoczona.
- To ja - zaśmiałem się.
- Co ty tutaj robisz o tej porze? - Zapytała podchodzą najbliżej mnie, jak tylko pozwalała jej na to poręcz.
- To samo pytanie mógłbym zadać tobie - zaśmiałem się cicho.
- Nie mogłam spać - przyznała. - A ty?
- Tak samo.
- No tak. Zapomniałam, że masz problemy z przystosowaniem się do nowego miejsca - zauważyła.
- O wielu rzeczach zapomniałaś - dodałem bardzo cicho, tak, aby nie mogła tego usłyszeć.
- Słucham? - Zapytała.
- Nic, nic - zapewniłem ją.
   Być może powiedziałem to trochę zbyt głośno. Na szczęśnie nie zrozumiała tego.
   Nie odzywaliśmy się do siebie więcej. Kątem oka zauważyłem, że Rosalie odwróciła swój wzrok na gwiazdy. Uczyniłem to samo.
   Nie wiem, ile tak staliśmy i patrzyliśmy się tępo w niebo, ale to zdawało się trwać nieskończoność, a żadne z nas nie chciało odchodzić.
   Po chwili jeszcze bardziej odchyliłem głowę. Zobaczyłem wystający dach i nagle pewien pomysł wpadł mi do głowy.
- Rosalie, masz ochotę trochę się zabawić? - Zapytałem.
   Dziewczyna spojrzała na mnie z uśmiechem.
- No jasne - odpowiedziała.
   Przekazałem jej, że ma wyjść z pokoju. Gdy spotkaliśmy się na korytarzu chwyciłem ją za rękę i zacząłem prowadzić. Sam do końca nie wiedziałem, czego szukam.
- Gdzie idziemy? - Zapytała dziewczyna.
- Musimy znaleźć schody pożarowe, albo wyjście ewakuacyjne. Mam pewien pomysł - powiedziałem tajemniczo.
   Miałem nadzieję, że dobrze myślałem. Wydawało mi się, że jakoś wyjściem ewakuacyjnym albo schodami pożarowymi uda nam się wspiąć na dach.
   Zaczęliśmy się rozglądać po korytarzy, aż w kończy dostrzegłem neonowy napis: Wyjście ewakuacyjne. Podszedłem do drzwi, które niestety okazały się być zamknięte.
- Niall, a gdzie dokładnie chcesz się dostać? - Zapytała nagle Rose.
- Na dach.
- A nie możemy pojechać tam windą?
- Windą? - Zdziwiłem się.
- Tak. Słyszałam, że podobno na dachu jest taras i można dostać tam się windą. Miałam zamiar wybrać się tam po południu z Liam’em.
   Z Liam’em. Szkoda, że nie ze mną.
- No to pojedzmy windą - wymusiłem uśmiech.
   I tak wsiedliśmy do windy.
   Wcisnęliśmy przycisk z najwyższym piętrem.

Cześć!
No to przybywam z nowym rozdziałem.
Znowu się przyznam, że jest to jeden z moich ulubionych.
Przygotujcie się na kolejny, bo jest jeszcze lepszy.
No to do następnego ;p 

2 komentarze:

  1. Genialny *.* Mam nadzieję, że Niall kocha Rose tylko jako kuzynkę. Nie mogę doczekać się nn ;)

    OdpowiedzUsuń