Rosalie.
Lot samolotem minął
w miarę szybko. W końcu znaleźliśmy się w hotelu i mogłam położyć się na łóżku.
Mieliśmy wynajęte 5 pokoi, z czego jeden z nich zajmowałam z Liam’em.
Hotel, w którym
zamierzaliśmy spędzić najbliższy tydzień był wspaniały. Lepiej nie mogłam sobie
tego wyobrazić. Hol odznaczał się białą podłogą i ścianami. Po środku stała
recepcja, gdzie najpierw się udaliśmy, aby odebrać klucze do naszych pokoi. Wszyscy
byliśmy pod wrażeniem.
Po kilku minutach znaleźliśmy
się pod masywnymi drzwiami. Każdy z nas udał się do odpowiedniego pomieszczenia
i mogliśmy zachwycać się pokojami, które wynajęliśmy.
Pomieszczenie,
który dostaliśmy z Liam’em było cudowne! Od razu weszliśmy do wielkiego pokoju,
na środku którego stało dwuosobowe łóżko. Po obu jego stronach ustawione były
małe szafeczki. Nad nim znajdowało się okno. Po prawej była garderoba. Po lewej
wejście do łazienki i zaraz obok kuchnia. Z okna można było zobaczyć morze,
gdzie lazurowe fale uderzały o piasek.
Postanowiłam
bardziej nie zagłębiać się, tylko od razu położyłam się na łóżko. Byłam
wykończona. Chciałam jedynie odpocząć, ale chyba nie było mi to dane.
- Rosalie, wstawaj! - Krzyknął Liam ze śmiechem.
- Daj mi spać - jąknęłam cicho.
- Mamy całe południe przed sobą, a ty chcesz iść spać? - Oburzył
się.
Zaśmiałam się
krótko i zmusiłam się do wstania. Nie mogłam się mu oprzeć. Postanowiłam jakoś
przetrwać całe południe, a dopiero wieczorem od[płynąć do krainy snów.
Zdziwiłam się, że
Liam był tak bardzo energiczny. Cieszył się jak małe dziecko z tego, że byliśmy
na wakacjach. Gdyby wiedziała, że to go tak bardzo uszczęśliwi, to już szybciej
wzięłabym go na jakiś dłuższy odpoczynek z chłopakami. W końcu nam wszystkim
się to należało.
- Co takiego chcesz robić? - Zapytałam.
- Nie wiem. Możemy wyjść na miasto, pooglądać okolicę.
Cokolwiek. Nie chcę zmarnować dnia i siedzieć w pokoju - zauważył.
Lekko skinęłam
głową zgadzając się z nim.
Postanowiłam wziąć
jeszcze prysznic i dopiero, gdy się odświeżyłam, mogłam gdziekolwiek wyjść.
Liam zaproponował,
że moglibyśmy zobaczyć plażę. Oczywiście zgodziłam się, bo wiedziałam, że i tak
by mi nie odpuścił. Czasem potrafił być bardzo uparty, ale nie narzekałam.
Poszliśmy we dwoje, nie zabierając ze sobą chłopaków. Chcieliśmy te chwile
spędzić razem.
Wyszliśmy z hotelu
i ruszyliśmy w kierunku, który znał tylko Liam. Postanowiłam mu zaufać, chodź
miałam pewne obawy.
- Nie zgubimy się? - Zapytałam.
- Nie. Wiem, co robię. Plaża jest niedaleko hotelu. Wiem,
gdzie mamy iść.
Nic mu nie
odpowiedziałam. Wiedziałam, że ma rację. Niepotrzebnie panikowałam.
Wkrótce doszliśmy
na plażę. Wiele osób mijało nas, nawet nie przyglądając się naszym osobom. Byłam
z tego powodu szczęśliwa.
Wraz z Liam’em
trzymaliśmy się za ręce i spokojnie szliśmy przed siebie. Wchodząc na piasek
ściągnęliśmy buty i ruszyliśmy dalej. Nasze stopy zakopywały się w złocistym
piasku. Gdy podeszliśmy bliżej brzegu, nasze nogi obmywały delikatnie fale
morza. Czułam się, jakbym była w raju. Nie mogłam uwierzyć w to, że to właśnie
ja - Rosalie Miles - idę obok Liam’a, mogąc go trzymać za rękę i rozkoszować
się przepięknym dniem. A jeszcze przed chwilą nie chciałam się ruszać z pokoju
hotelowego.
Nie żałowałam, że
tutaj przyszłam.
- Podoba ci się? - Zapytał nagle Liam.
Odwróciłam się w
jego stronę, tak, że staliśmy twarzą w twarz. Delikatnie podniosłam się na
palcach, aby nasze oczy były na równiej wysokości. Patrzyłam w jego tęczówki,
które wydawały się być bardzo radosne. Dawno nie widziałam, aby tak się z
czegoś cieszył. Ostatnio był tak szczęśliwy, gdy… no właśnie. Kiedy on był
ostatnio szczęśliwy? Przeżyliśmy ciężkie miesiące. Ale teraz wszystko powoli
wychodziło na prostą. Było coraz lepiej.
- Jest pięknie - powiedziałam cicho, jakby to było jakąś
tajemnicą.
- To ty jesteś piękna - odpowiedział w zamian.
Przybliżył się do
mnie i połączył nasze usta razem. Delikatnie przygryzł moją dolną wargę prosząc
o większy dostęp. Otworzyłam usta pozwalając mu wykonać to, co zamierzał.
Poczułam, jak delikatnie ściska moje biodra. Nie panując nad niczym ułożyłam
swoje ręce na jego ramionach. Jeszcze bardziej wspięłam się na palce chcąc
mocniej pogłębić pocałunek.
Po chwili - a może
i paru godzinach - oderwaliśmy się od siebie. Widziałam błysk w oku mojego
chłopaka, którego tak dawno nie miałam okazji zobaczyć.
- Może wrócimy do naszego pokoju? - Zapytał cicho.
- Oczywiście - odpowiedziałam.
Wzięłam go za rękę
i pociągnęłam w stronę hotelu, sama już znając drogę do niego. Wiedziałam, co
zdarzy się, jeżeli tylko przekroczymy prób naszego pokoju. Nie miałam nic
przeciwko. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w naszej sypialni i spędzić
najlepszą - przynajmniej tak mi się wydawało - noc w życiu.
Tak długo na to
oczekiwałam.
Niall.
Wierciłem się na
łóżku nie mogąc zasnąć. Nigdy nie lubiłem spać w hotelach. Kochałem swoje łóżko
i zawsze miałem problemy z tym, aby przyzwyczaić się do nowego miejsca. Zawsze
najlepiej było mi w moim ukochanym łóżku. To i tak cud, że przyzwyczaiłem się
do tego, który był w moim i chłopaków nowym mieszkaniu. To jednak nie zmieniało
faktu, że nadal nie lubiłem zmian. Wolałem mieć wszystko dokładnie określone.
Lubiłem żyć w monotonii. Sam nie wiedziałem, dlaczego.
A może i
wiedziałem? Kochałem monotonię, bo jeszcze kiedyś wiedziałem, że każdego dnia
mogę odwiedzić Rosalie. Dziennie spędzałem z nią przynajmniej minutę. Czasem
była to zwykła rozmowa przez telefon, ale częściej sam przychodziłem do niej,
albo odwrotnie i spędzaliśmy ze sobą całe godziny - najlepsze godziny mojego
życia. Szkoda, że zaczęło się to psuć.
Teraz, gdy już
przeszliśmy przez te wszystkie problemy Rose miała Liam’a. Czułem się
zapomniany. I to prawda, byłem zazdrosny. Każdego dnia marzyłem o tym, aby
znaleźć się na miejscu Liam’a. Bolało mnie serce, gdy musiałem patrzeć, jak Ro całuje
się z nim, jak go przytula, a nawet dotyka. Bolało mnie to, że jest ona szczęśliwa
przy nim, tak, jak kiedyś była szczęśliwa przy mnie. Lecz teraz to wszystko
minęło. Czułem, jak ją tracę. Powoli upadałem, jednak ona tego nie zauważała.
Nie widziała, że działa mi się krzywda. Jeszcze kiedyś poznałaby mój wymuszony
uśmiech. Teraz jednak nie zauważała już nic.
Po raz kolejny
przewróciłem się z jednej strony na drugą. Nie mogłem zmrużyć oka. Zaczynało
mnie to denerwować.
Podniosłem się na
łóżku i wstałem kierując się w stronę balkonu. Wyszedłem na świeże powietrze.
Spojrzałem w gwiazdy i wyobrażałem sobie, że jestem małym dzieckiem, a obok
mnie zaraz znajduje się Rose.
Nagle szklane drzwi
na balkon sąsiedniego pokoju się
otworzyły. Wystraszyłem się troszeczkę, ale zaraz się rozluźniłem, gdy
zobaczyłem z nich Rosalie.
- Niall? - Spytała szeptem zaskoczona.
- To ja - zaśmiałem się.
- Co ty tutaj robisz o tej porze? - Zapytała podchodzą
najbliżej mnie, jak tylko pozwalała jej na to poręcz.
- To samo pytanie mógłbym zadać tobie - zaśmiałem się cicho.
- Nie mogłam spać - przyznała. - A ty?
- Tak samo.
- No tak. Zapomniałam, że masz problemy z przystosowaniem
się do nowego miejsca - zauważyła.
- O wielu rzeczach zapomniałaś - dodałem bardzo cicho, tak,
aby nie mogła tego usłyszeć.
- Słucham? - Zapytała.
- Nic, nic - zapewniłem ją.
Być może
powiedziałem to trochę zbyt głośno. Na szczęśnie nie zrozumiała tego.
Nie odzywaliśmy się
do siebie więcej. Kątem oka zauważyłem, że Rosalie odwróciła swój wzrok na
gwiazdy. Uczyniłem to samo.
Nie wiem, ile tak
staliśmy i patrzyliśmy się tępo w niebo, ale to zdawało się trwać
nieskończoność, a żadne z nas nie chciało odchodzić.
Po chwili jeszcze
bardziej odchyliłem głowę. Zobaczyłem wystający dach i nagle pewien pomysł
wpadł mi do głowy.
- Rosalie, masz ochotę trochę się zabawić? - Zapytałem.
Dziewczyna
spojrzała na mnie z uśmiechem.
- No jasne - odpowiedziała.
Przekazałem jej, że
ma wyjść z pokoju. Gdy spotkaliśmy się na korytarzu chwyciłem ją za rękę i
zacząłem prowadzić. Sam do końca nie wiedziałem, czego szukam.
- Gdzie idziemy? - Zapytała dziewczyna.
- Musimy znaleźć schody pożarowe, albo wyjście ewakuacyjne.
Mam pewien pomysł - powiedziałem tajemniczo.
Miałem nadzieję, że
dobrze myślałem. Wydawało mi się, że jakoś wyjściem ewakuacyjnym albo schodami
pożarowymi uda nam się wspiąć na dach.
Zaczęliśmy się
rozglądać po korytarzy, aż w kończy dostrzegłem neonowy napis: Wyjście
ewakuacyjne. Podszedłem do drzwi, które niestety okazały się być zamknięte.
- Niall, a gdzie dokładnie chcesz się dostać? - Zapytała
nagle Rose.
- Na dach.
- A nie możemy pojechać tam windą?
- Windą? - Zdziwiłem się.
- Tak. Słyszałam, że podobno na dachu jest taras i można
dostać tam się windą. Miałam zamiar wybrać się tam po południu z Liam’em.
Z Liam’em. Szkoda,
że nie ze mną.
- No to pojedzmy windą - wymusiłem uśmiech.
I tak wsiedliśmy do
windy.
Wcisnęliśmy przycisk z najwyższym piętrem.
Cześć!
No to przybywam z nowym rozdziałem.
Znowu się przyznam, że jest to jeden z moich ulubionych.
Przygotujcie się na kolejny, bo jest jeszcze lepszy.
No to do następnego ;p
Genialny *.* Mam nadzieję, że Niall kocha Rose tylko jako kuzynkę. Nie mogę doczekać się nn ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny! :)
OdpowiedzUsuń