Rosalie.
Obudziły mnie
jakieś ruchy dochodzące z miejsca obok. Wolno otworzyłam zaspane oczy i mój
wzrok trafił na Niall’a. Mój kuzyn wiercił się na swojej połowie łóżka
mamrocząc coś pod nosem. Wyglądało na to, że miał koszmar, więc gdy tylko
bardziej się rozbudziłam, podniosłam się i delikatnie dotknęłam jego ramienia.
To jednak nic nie dało, więc nim potrzęsłam i powtarzałam to, dopóki nie
otworzył swoich oczu.
- Dzień dobry - szepnęłam cicho.
Niall odpowiedział
mi tym samym i zaczął się wolno podnosić przecierając swoje oczy. Chciałam
zapytać go, jak się czuję, ale wiedziałam, że jeżeli byłoby źle, to i tak nie
powiedziałby mi prawdy. Z pewnością nie chciał mnie martwić.
Wstałam szybko z
łóżka. Podeszłam do lustra przy ścianie i ułożyłam sobie włosy. Odwróciłam się
w stronę łóżka i spojrzałam na mojego kuzyna, który również wstał. Blond włosy
miał roztrzepane na każdą stronę, jego ruchy były powolne, a wyglądał, jakby w
każdym momencie mógł wrócić do łóżka i dalej spać.
- Zjesz śniadanie ze mną, czy idziesz już do Liam’a? -
Zapytał podchodząc do szafy, nawet nie odwracając się w moją stronę.
Zastanowiłam się
przez chwilę, po czym odpowiedziałam.
- Chyba wrócę już do pokoju.
I nie patrząc
więcej na mojego kuzyna, odwróciłam się w stronę drzwi. Nie wiem, dlaczego, ale
czułam się trochę ignorowana. Niall nie zwracał już tak bardzo uwagi na mnie,
jak kiedyś. To trochę bolało, ale chyba musiałam się przyzwyczaić do tego
nowego kuzyna.
- Dziękuję - usłyszałam jeszcze głos blondyna, zanim
nacisnęłam na klamkę.
Gdy odwróciłam się
w jego stronę, zauważyłam, że wpatruje się we mnie.
- Nie ma za co - odpowiedziałam i wyszłam.
Nie mogłam znieść
tej niezręcznej i napiętej atmosfery między nami.
Szybko weszłam do
pokoju, który dzieliłam z Liam’em i gdy już zamknęłam drzwi, oparłam się o nie
i biorąc głęboki wdech zamknęłam oczy. Odliczyłam od 10 do 1 starając się jakoś
uspokoić i powstrzymać napływające łzy.
- Rosalie, co się stało? - Usłyszałam tak bardzo dobrze
znany mi głos.
Bałam się otworzyć
oczy, bo wiedziałam, że zobaczyłabym przerażoną minę Liam’a. Nie miałam na to w
tamtej chwili ochoty.
- Liam, ja i Niall… my…on… ja… och - nie mogłam ułożyć
zdania.
- Pokłóciliście się? - Zapytał mój chłopak.
- Co?... Nie, nie. Nie pokłóciliśmy się. Ja po prostu. M-my…
Między nami się popsuło. J-ja nie m-mogę z nim n-normalnie porozmawiać -
wzięłam oddech. - Nie wiem, co się z nim stało.
Usłyszałam jakiś
hałas zaraz przede mną, a po chwili zostałam zgarnięta z ciepłe ramiona Liam’a,
które mnie przytuliły. Pozwoliłam swoim łzom swobodnie wypłynąć i utworzyć
ścieżkę na moich rozgrzanych policzkach.
- Cichutko… nie płacz aniołku. Wszystko będzie dobrze.
- Nie. Nie będzie. W tej windzie. Chyba coś musiałam zrobić
źle, bo jeszcze wieczorem na tarasie normalnie rozmawialiśmy, dopiero później
między nami coś się popsuło.
- To naprawdę jakaś pomyłka. Nie martw się. Jeszcze się to
wyjaśni i wszystko będzie dobrze, a teraz chodź się położyć. Jadłaś śniadanie?
- Zaprzeczyłam. - W takim razie zamówię nam coś, bo ja też jeszcze nic nie
jadłem. No chodź.
Pozwoliłam mu się
poprowadzić do łóżka. Ułożył mnie na nim, przykrył dokładnie kołdrą i ucałował
w czółko. Po chwili materac obok mnie się ugiął i mogłam domyślić się, że Liam
położył się obok mnie.
Pozwoliłam otworzyć
sobie oczy i spojrzałam prosto na jego twarz. Uśmiechał się delikatnie dodając
mi otuchy.
- Przepraszam, że się tak rozkleiłam. Nie powinnam -
przyznałam szybko.
Nagle zrobiło mi
się wstyd, że pozwoliłam sobie na taką małą chwilkę zapomnienia. Payne nic mi
nie odpowiedział, jedynie przejeżdżając kciukiem po moim policzku, zapewne
usuwając pozostałości łez.
Po chwili jednak
odsunął się ode mnie i sięgnął po telefon. Domyśliłam się, że zamawiał dla nas
coś do jedzenia. Gdy już zakończył rozmowę odłożył telefon i wróci ł do mnie,
całując mnie po całej twarzy, a co chwilę składał mały pocałunek na moich
ustach, doprowadzając mnie tym do szaleństwa. Najgorsze było to, że on
całkowicie zdawał sobie z tego sprawę. Chciał mnie po prostu pocieszyć. Byłam
mu za to wdzięczna.
- Śniadanie będzie za 20 minut - poinformował mnie.
Odpowiedziałam mu
pocałunkiem prostu w usta. Po chwili Liam znajdował się nade mną, zjeżdżając
pocałunkami na moją szyję. Od czasu do czasu przygryzając ją i tworząc tym
samym malinki.
- Kochanie, za 20 minut będzie tutaj obsługa - zauważyłam.
- To dużo czasu - uśmiechnął się jedynie zadziornie Liam.
Niall.
Wiedziałem, że
wszystko spieprzyłem. Jednak ciężko było mi patrzeć na Rosalie. Kiedyś była dla
mnie jak przyjaciółka… a teraz? Sam nie wiedziałem, jak miałem to nazwać.
Lubiłem ją, kochałem, ale ciężko było mi patrzeć na to, jak jest szczęśliwa z
Liam’em. To powoli było dla mnie zbyt wiele. Nie wiedziałem, ile jeszcze
wytrzymam.
Gdy już się
ubrałem, zamówiłem sobie śniadanie i zjadłem go w samotności. Jak zawsze
zresztą. W normalnych okolicznościach poszedłbym do chłopaków i spytałbym się,
jakie plany mamy na ten dzień, ale nie chciało mi się udawać szczęśliwego. Nie
chciałem uśmiechać się na siłę i modlić się, aby nikt nie spojrzał w moje oczy,
bo zobaczyłby z nich ból. To nie tak, że ich okłamywałem. Po prostu nie
chciałem ich niczym martwić. Nie potrzebowałem litości. Nawet nie wiem, kiedy
to się zaczęło, kiedy zacząłem się tak dołować, zwracać uwagę na pewne rzeczy.
Niestety nie mogłem
sam posiedzieć w pokoju, bo po chwili ktoś zaczął dobijać się do moich drzwi.
Zrezygnowany wstałem z krzesła, w którym wcześniej siedziałem i ruszyłem w stronę
hałasu. Uchyliłem delikatnie drzwi. Ktoś je popchnął i otworzył na oścież, po
czym do mojego pokoju wpadli Harry, Zayn i Louis.
- Cześć blondynku - zagruchotał wesoło Lou.
- Cześć - wymusiłem uśmiech. - Co was tutaj sprowadza?
- Idziemy na basen - przyznał Harry. Już chciałem
powiedzieć, że nie idę, ale loczek mnie uprzedził. - Nawet nie wasz się szukać
wymówek. Nie masz wyjścia, idziesz z nami.
- Ale… - zacząłem.
- Nie ma ale, ubieraj się i za 10 minut czekaj pod drzwiami.
Lepiej się nie spóźnij - zagroził jeszcze Zayn i po chwili wszyscy zniknęli z
mojego pokoju.
Nie mając innego
wyjścia zacząłem szukać swoich spodenek do kąpieli w szafie.
Gdy już się
przebrałem i spakowałem odpowiednie rzeczy zarzuciłem torbę na ramię i
wyszedłem z pokoju. Akurat w tym samym czasie ze swojego pokoju wyszedł Harry.
Uśmiechnął się do mnie szeroko. Postarałem się wymusić uśmiech, ale wydawało mi
się, że w ogóle mi to nie wyszło, ponieważ loczek przestał uśmiechać się już
tak szeroko.
Po chwili dołączył
do nas Lou i Zayn, którzy szeptali coś między sobą i się śmiali. Nagle zacząłem
zazdrościć im tej wesołości. Ja od jakiegoś czasu nie potrafiłem się szczerze
uśmiechać, no chyba, że byłem w towarzystwie Rose.
- To co, idziemy? - Zapytał Lou uśmiechając się tak szeroko,
że wokół jego oczu pojawiły się zmarszczki.
- A Rose i Liam? - Odezwałem się zauważając, że tej dwójki
nie było z nami.
- Przyjdą do nas za jakieś 10 minut, ponieważ kończą
śniadanie - odpowiedział Harry.
- W takim razie możemy już iść - przyznał Zayn i jako
pierwszy ruszył w stronę windy.
Zrezygnowany
podążyłem za nim, ale gdy zobaczyłem, że naprawdę ma zamiar wejść do windy,
zatrzymałem się.
- Hej, Ni, co jest? - Zapytał Lou kładąc pocieszająco rękę
na moim ramieniu.
- Czy moglibyśmy iść schodami. Przez jakiś czas będę chyba
unikał wind - zaśmiałem się cicho.
- Jasne. Nie ma problemu. Nawet to rozumiem. Nie musisz się
martwić - pocieszył mnie Tomlinson.
- To dobrze - odetchnąłem.
Razem z innymi
skierowałem się w stronę schodów. Zrobiło mi się cieplej na sercu, gdy
zauważyłem, że wszyscy idą ze mną, zamiast skorzystać z wygodniejszej windy.
Mimo tego, co przeżywałem, to wydawało mi się, że nadal jesteśmy przyjaciółmi.
Może czasem miałem ich dość, ale w tamtej chwili cieszyłem się, że są przy
mnie.
Po jakimś czasie
siedzieliśmy już na leżakach za hotelem. Zayn i Louis wskoczyli do basenu,
Harry wylegiwał się na leżaku, a ja nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić, więc
również się położyłem i po prostu myślałem.
Mając zamknięte
oczy usłyszałem głośny śmiech. Ktoś się zbliżał do miejsca, w którym leżałem.
Otworzyłem oczy i powoli się podniosłem zauważając Rose i Liam’a. Szli w moim
kierunku trzymając się za ręce i wyglądali na takich szczęśliwych. Rozmawiali o
czymś zawzięcie, a gdy przyjrzałem się dokładniej zauważyłem na szyi Rosalie…
malinkę? Tak, to była malinka!
Nie wiem, dlaczego,
ale poczułem, jak moje serce pęka. Wtedy uświadomiłem sobie, że Ro naprawdę
jest dziewczyną Liam’a, kochając się i należą do siebie. Ja nie miałem prawa
stanąć pomiędzy nimi.
Ro i Payne zdawali
się nikogo nie zauważać. Byli wpatrzeni w siebie, czasem tylko zerkając pod
nogi, aby na coś nie wpaść.
Po chwili zajęli 2
leżaki znajdujące się zaraz obok mojego. Rosalie uśmiechnęła się do mnie, a
później przeniosła swój wzrok gdzieś za mnie. Spojrzałem w tamtą stronę i
zauważyłem Harry’ego, który śmiał się jak głupi. Po chwili wstał i usiadł na
moim leżaku nadal nie mogąc powstrzymać śmiechu.
- Z czego się śmiejesz? - Zapytałem.
- Wy wcale nie czekaliście na śniadanie, tylko robiliście
coś dużo ciekawszego, prawda? - Odezwał się loczek. - Rosalie, ta malinka
świadczy o wszystkim.
- Głupek - odpowiedziała Ro uderzając go delikatnie w ramię
i rozpuszczając koka, aby zapleść warkocza na boku, jakby chciała zakryć różowy
ślad. Spojrzała przy tym gniewnie na Liam’a, który się tylko do niej
uśmiechnął.
Oni naprawdę
wyglądali na zakochanych.
Superowy <3 Już nie mogę się doczekać nn, szczególnie, że coś się szykuje ^^
OdpowiedzUsuń<33
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuń