poniedziałek, 23 czerwca 2014

Don't Let Me Go - ROZDZIAŁ 16

Perspektywa Cassie:
   Staliśmy w jego pokoju. Żadne z nas nie odważyło się odezwać. Nie miałam ochoty na rozmowę z nim. Nie chciałam wracać do tego, co było kiedyś. Lou dostał już raz swoją szansę i ją zmarnował. Pokazał mi, że nie warto jest się zakochiwać. I tak prędzej czy później chłopak cię zostawi. Nie wiem, jak zgodziłam się na to, aby z nim porozmawiać. Może dlatego, że chciałam odzyskać przyjaciela? Nie, to z pewnością nie to. Nie potrafiłam mu po raz kolejny zaufać. Bałam się, że mu wybaczę i znów staniemy się przyjaciółmi, a on mnie zostawi i będę cierpieć tak jak kiedyś.
- Musimy porozmawiać.- zauważył Louis.
- Masz rację.-przyznałam.
- Cassie, nadal nie wieżę, że wróciłaś.- zaczął. Wiedziałam, co chce zrobić. Nie uda mu się przeciągnąć tej rozmowy. Chcę to wszystko mieć za sobą.
- Czemu mi to zrobiłeś? Obiecałeś mi, że będziesz utrzymywać ze mną kontakt.- zatrzymałam się na chwilę i wzięłam krótki wdech.- Myliłam się co do ciebie. Jesteś taki sam jak wszyscy.
   To go widocznie zabolało. Jak najszybciej chciałam przejść do konkretów. Nie miałam zamiaru z nim za długo rozmawiać. Nie chciałam na niego patrzeć. Z jego lazurowych oczu spłynęła samotne łzy. Był taki wrażliwy. Właśnie za to go kochałam. Jednak nie mogłam mu ulec. Zasłużył sobie na to wszystko, a nawet na więcej.
- Cass naprawdę cię przepraszam, ja… - nie dałam mu dokończyć. Nie chciałam już tego słuchać. Miałam dość. Nie wiem, dlaczego w ogóle zgodziłam się na tę rozmowę. Przecież tak naprawdę nie chciałam poznać prawdy. Miałam to gdzieś. Zostawił mnie i koniec tematu!
- Przestań!- krzyknęłam.- Nie zamierzam wysłuchiwać twoich przeprosin! Myślisz, że to coś da?! Czy ty w ogóle wiesz jak ja się czułam, jak bardzo mnie zraniłeś?! Jeszcze nigdy nie spotkałam takiego skurwysyna, jak ty!- krzyknęłam mu prosto w twarz. Od tak dawna chciałam to zrobić. Nie wiem dlaczego, ale zaczęłam płakać. Powiedziałam to, co myślałam. W końcu mogłam to wszystko wykrzyczeć. Od razu mi ulżyło.
- Cassie.- myślałam, że Louis już dość usłyszał na swój temat, ale najwidoczniej było mu jeszcze mało.
- Czego jeszcze chcesz?- zapytałam.
- Cassie proszę.
- Jeżeli masz zamiar mnie teraz przepraszać, to zgłosiłeś się nie pod ten adres.
- Cassie tak bardzo proszę.- powiedział Zaczęło mnie to denerwować.
- Co?!- wkurzyłam się.
- Daj mi się wytłumaczyć.- poprosił.
- Nie mam na to teraz ochoty.- przyznałam.
- Proszę.
- Nie. Mam tego wszystkiego dość!- krzyknęłam mu w twarz.
- Zmieniłaś się.- przyznał i popatrzył mi prosto w oczy.
- Brawo!- krzyknęłam i zaczęłam klaskać. Nie potrafiłam pohamować śmiechu. To wszystko było takie zabawne.- Jakbyś widział swoją minę.- zaczęłam się z niego nabijać. Sprawiało mi to wielką przyjemność.
- Możesz już skończyć?- zapytał oburzony. Wkurzyłam go, ale cieszyłam się z tego. Przecież o to mi chodziło!
- Ja się dopiero rozkręcam.- przyznałam.
- Skończ!- krzyknął.
- Mówisz mi, że się zmieniłam, a wiesz dlaczego?- zapytałam.
- Dlaczego?
- Ponieważ to wszystko przez ciebie.- zaśmiałam się- Zniszczyłeś mi życie, zadowolony?- nagle przestałam się śmiać. Uznałam, że nie ma sensu ciągnąć dalej tej rozmowy, więc po prostu wyszłam z pokoju.
- Cassie, poczekaj!- krzyknął Louis, ale nie zamierzałam już go słuchać. Zaczęłam zbiegać ze schodów, ale Lou mnie dogonił i chwycił za nadgarstek.- Poczekaj.- poprosił już łagodniejszym tonem, jednak nie zamierzałam ulegnąć.
- Odpieprz się ode mnie!- krzyknęłam mu w twarz i wyszarpałam się. Już za mną nie pobiegł. Dał sobie spokój, z czego bardzo się ucieszyłam.
- Cassie, pójdę z tobą.- powiedziała moja przyjaciółka, która była świadkiem tego wszystkiego łącznie z One Direction.
- Nie potrzebuję towarzystwa.- przyznałam obrażona na cały świat i wybiegłam z mieszkania. Nie chciałam, aby ktoś teraz ze mną rozmawiał. Nie chciałam niczyjej litości. Nie potrzebowałam tego. Miałam siebie i to jak na razie powinno mi wystarczyć.
   Biegłam przed siebie, aby jak najszybciej znaleźć się w własnym pokoju i móc w spokoju się wypłakać. Zresztą teraz również uroniłam parę łez, ale to była tylko zapowiedz tego , co stanie się zaraz po przekroczeniu progu moich drzwi.
   Czuję się, jakbym coś straciłam, tylko nie wiem co. Przecież Louis od dawna nie był moim przyjacielem, a jednak moja kłótnia z nim mnie bolała. Wiem, że nie byłam niczemu winna, ale jakoś obarczałam siebie tą sytuacją. To wszystko było nie fair. Miałam już dość swojego życia.
   Dużo lepiej było mi w starym domu. Tam miałam swojego chłopaka - Michael’a.  A teraz? Teraz nie mam nic. Zresztą, kto chciałby kogoś takiego jak ja? Zbuntowaną i egoistyczną dziewczynę, która nie potrafi poradzić sobie w życiu i sama niepotrzebnie pakuje siebie w kłopoty. Tak, tak właśnie myślę o sobie.
- Cassie!- usłyszałam nagle krzyk za sobą. Poznałam ten głos. Jednak mimo tego, że to był Zayn, ja nie zamierzałam się zatrzymać.- Cassie!- usłyszałam kolejny krzyk. Tym razem był on głośniejszy. Już po chwili poczułam jak chwyta mnie za nadgarstek.
   Zatrzymałam się. Spojrzałam na mulata, który posłał mi słaby uśmiech. Bez żadnego pytania przytulił się do mnie, a ja jeszcze bardziej zaczęłam płakać. Zrozumiałam, że właśnie jego teraz potrzebowałam.
- Ciii… Nie płacz, proszę.- zaczął mnie pocieszać. Jego głos był łagodny i spokojny. Uspokoiłam się trochę, ale i tak byłam jednym wielkim kłębkiem nerwów. Pohamowałam łzy. Zamierzałam wypłakać się w domu.
- Dziękuję.- powiedziałam ledwo słyszalne podziękowania.
- Ale za co?- zdziwił się.
- Za to, że jesteś.- przyznałam i pocałowałam go w policzek.
   Zayn odprowadził mnie pod sam dom. Pożegnałam się z nim znów dziękując i przez chwilę staliśmy w ciszy.
- Nie chciałabyś może gdzieś wyjść dziś wieczorem?- zapytał niepewnie  Zayn. Czułam, że potrzebuję mieć go teraz przy sobie. On był dla mnie świetnym towarzystwem.
- Jasne.- zgodziłam się. Patrzyłam jak jego wyraz twarzy ze zdenerwowanej zmienia się na szczęśliwy.
- Dziękuję… to znaczy, będę o 17:00.- uśmiechnął się słodko.
   Ucałowałam go w policzek i patrzyłam jak znika za skrzyżowaniem. To naprawdę było dziwne, ale nic na to nie mogłam poradzić. Po prostu nie mogłam go zlekceważyć. Nie miałabym do tego serca. A zresztą co nam zaszkodzi. Przecież będzie to tylko jeden wspólny wieczór bez żadnych zobowiązań.
   Otworzyłam drzwi do domu i weszłam do  środka. Moje łzy, które ukrywałam przed Zayn’em nagle zaczęły lecieć z moich oczu. Jak dobrze, że rodziców jeszcze nie było. Dziękowałam za to, że musieli pracować.  Nie chciałabym, aby zobaczyli mnie w takim stanie. Przecież zawsze byłam twarda, a teraz? Rozkleiłam się jak mała dziewczynka. Nigdy sobie tego nie wybaczę.
   Pobiegłam do swojego pokoju i zamknęłam go na klucz, aby komuś przypadkiem nie zachciało się tutaj wejść. Opadłam na łóżko i dałam upust swoim emocjom. Jeszcze nigdy tak nie płakałam. A nie, mylę się. Ostatnio przeżywałam takie coś dwa lata temu, gdy straciłam Louis’a. Żadna nowość.
 - Cassie, jaka ty jesteś słaba.- powiedziałam sama do siebie. Nawet nie pocieszał mnie fakt, że będę mogła wyjść dzisiaj z Zayn’em.
   Nie wiem, ile leżałam tak w tym łóżku. Byłam jednak pewna, że tego mi właśnie było potrzeba. Tego i Malik’a, które mógłby być teraz przy mnie. Wiedziałam o tym, że moglibyśmy razem pomilczeć i z pewnością czułabym się dużo lepiej, a tak będę musiała czekać jeszcze parę godzin, aż znów będę mogła go zobaczyć, poczuć jego zapach. Nie wiedziałam, dlaczego tak często o nim myślałam, ale jego osoba nie potrafiła wyjść z mojej głowy.
   Myślałam o wszystkim co tylko nasunęło mi się na myśl. Jednak często przed oczami stawał mi Malik. Wybiłam go sobie z głowy.  Nie mogłam myśleć o nim tak często. Przecież był to tylko mój przyjaciel.
   Zaczęłam  przypominać sobie wszystkie chwile z Lou. Łącznie ze spotkaniem, za które bardzo dziękuję Bogu i pożegnaniem, przy którym płakałam. Dla mnie to wszystko było najpiękniejszym co w życiu mnie spotkało. Szkoda tylko, że Tomlinson tego nie docenił. Łatwiej było mu o mnie zapomnieć. W sumie, to się mu nie dziwię. Ja sama najchętniej zapomniałabym o sobie. Ale tak się nie da, prawda? A może ja o czymś nie wiem?
   Po chwili wstałam z łóżka. Już nawet przestałam płakać. Szybko podeszłam do lustra i przejrzałam się.
- Jednak miałam rację.- przyznałam. Przecież zanim wyszłam na to spotkanie, to mówiłam, że później wszystko się zmieni. Gdyby tylko dało się to wszystko cofnąć… Zresztą, powiedzmy prawdę. Nawet, jakbym wiedziała, co wydarzy się podczas naszej rozmowy, to i tak poszłabym tam, ponieważ nie zrezygnowałabym z okazji, aby wykrzyczeć Loius’owi w twarz, że go nienawidzę i zniszczył mi życie. Tylko to było moim celem.
   Spojrzałam na zegar i szybko się opamiętałam. Tak mało czasu zostało mi do spotkania z Zayn’em, że zaczęłam się na nie szykować. Chciałam dobrze wyglądać. Nie dla Zayn’a, tylko dla siebie. No dobra, nie będę kłamać. Robiłam wszystko, aby Malik zwrócił na mnie większą uwagę, tylko nie wiedziałam dlaczego.


Taa daam. 
A więc co sądzicie o rozdziale?
Ja szczerze się przyznam, że powoli tracę moją wenę. Nie wiem dlaczego, ale ten rozdział w ogóle mi się nie podoba, ale już nie miałam czasu, aby napisać go od początku. No trudno. Mam nadzieję, że chociaż Wam się troszeczkę spodoba. 
Zayn i Cass :) Czy tylko ja lubię te połączenie? Chociaż muszę przyznać, że Louis i Cassie też bardzo do siebie pasują.
Wiecie, czasem tak sobie myślę o tym blogu i przychodzą mi do głowy coraz bardziej zwariowane pomysły. Ogółem, to na początku nie miałam zamiaru mieszać w to wszystko Malik'a, ale jakby się tak nad tym zastanowić, to nawet całkiem dobry pomysł :) I nawet zakończenie wymyśliłam inne, co innym się może nie spodobać, ale może z czasem się do tego przekonacie.

Dziękuję mojemu ukochanemu Haroldowi 

za to, co ostatnio napisała pod swoim rozdziałem. Kocham Cię Skarbie, ale chyba już o tym wiesz :)
Podobno lubię pisać poplątane notki pod rozdziałem i muszę przyznać, że to jest prawda hahaha :D
Ale to wszystko dzięki Tobie! :*
Zmieniłaś moje życie, wiesz?
Bo gdyby nie Ty, to już dawno nic bym nie pisała, a tak dzięki Tobie jestem tutaj dalej.
Oczywiście to zawdzięczam również innym czytelniczką, ale to Paula zawsze mi pomagała i opieprzyła kiedy było trzeba :)
Dziękuję Ci Skarbie :)
A tu coś dla Ciebie.


No to do następnego!

5 komentarzy:

  1. LouLou ♥
    Dobra. Po tym rozdziale podoba mi się połączenie Cassie i Zayna :) Zastanawiam się nad nazwą ich shippu :)
    Z jednej strony to dobrze, że nawrzeszczała na Lou, ale z xrugiej to szkoda mi tego debila...
    Zayn ! ♥
    Nie masz mi za co dziękować :) Ty też mi pomagasz ♥ A co do Gifa, to: Tak mi dobrze, tak mi rób :*
    Nie rozpiszę się, bo komentuję z telefonu :(

    Kocham Cię,
    Twój,
    Harry ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne =>
    Zayn i Cass? Wolę Lou i Cass ♥
    Czekam na następny :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Wcale nie tracisz weny, rozdzial jest naprawde cudowny!! :* Zayn i Cassie?? hmm moga byc chciaz wole Lou i Cass no ale cokolwiek wymyslisz bedzie dobre i bedzie mi sie podobac :) Ciekawa jestem jak przebiegnie spotkanie Cessie i Zayna wiec czekam z niecierpliwoscia na nastepne. Pozdrawiam i zycze weny <3 Ania

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde... Szkoda, ze Lou i Cassie nie doszli do porozumienia. ;c
    A ja nadal liczę, że jeszcze się pogodzą i będą razem.
    Ale... no jest jeszcze Zayn. No juz sama nie wiem :)
    Ciekawe jak będzie na ich spotkaniu ^^
    Pozdrawiam Bella♥

    zapraszam na:
    http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń