Perspektywa
Cassie:
Staliśmy w jego pokoju. Żadne z nas nie
odważyło się odezwać. Nie miałam ochoty na rozmowę z nim. Nie chciałam wracać
do tego, co było kiedyś. Lou dostał już raz swoją szansę i ją zmarnował.
Pokazał mi, że nie warto jest się zakochiwać. I tak prędzej czy później chłopak
cię zostawi. Nie wiem, jak zgodziłam się na to, aby z nim porozmawiać. Może
dlatego, że chciałam odzyskać przyjaciela? Nie, to z pewnością nie to. Nie
potrafiłam mu po raz kolejny zaufać. Bałam się, że mu wybaczę i znów staniemy
się przyjaciółmi, a on mnie zostawi i będę cierpieć tak jak kiedyś.
- Musimy
porozmawiać.- zauważył Louis.
- Masz
rację.-przyznałam.
- Cassie,
nadal nie wieżę, że wróciłaś.- zaczął. Wiedziałam, co chce zrobić. Nie uda mu
się przeciągnąć tej rozmowy. Chcę to wszystko mieć za sobą.
- Czemu mi to zrobiłeś? Obiecałeś mi, że
będziesz utrzymywać ze mną kontakt.- zatrzymałam się na chwilę i wzięłam krótki
wdech.- Myliłam się co do ciebie. Jesteś taki sam jak wszyscy.
To
go widocznie zabolało. Jak najszybciej chciałam przejść do konkretów. Nie
miałam zamiaru z nim za długo rozmawiać. Nie chciałam na niego patrzeć. Z jego lazurowych
oczu spłynęła samotne łzy. Był taki wrażliwy. Właśnie za to go kochałam. Jednak
nie mogłam mu ulec. Zasłużył sobie na to wszystko, a nawet na więcej.
- Cass
naprawdę cię przepraszam, ja… - nie dałam mu dokończyć. Nie chciałam już tego
słuchać. Miałam dość. Nie wiem, dlaczego w ogóle zgodziłam się na tę rozmowę.
Przecież tak naprawdę nie chciałam poznać prawdy. Miałam to gdzieś. Zostawił
mnie i koniec tematu!
- Przestań!-
krzyknęłam.- Nie zamierzam wysłuchiwać twoich przeprosin! Myślisz, że to coś da?!
Czy ty w ogóle wiesz jak ja się czułam, jak bardzo mnie zraniłeś?! Jeszcze
nigdy nie spotkałam takiego skurwysyna, jak ty!- krzyknęłam mu prosto w twarz.
Od tak dawna chciałam to zrobić. Nie wiem dlaczego, ale zaczęłam płakać.
Powiedziałam to, co myślałam. W końcu mogłam to wszystko wykrzyczeć. Od razu mi
ulżyło.
- Cassie.-
myślałam, że Louis już dość usłyszał na swój temat, ale najwidoczniej było mu
jeszcze mało.
- Czego
jeszcze chcesz?- zapytałam.
- Cassie
proszę.
- Jeżeli
masz zamiar mnie teraz przepraszać, to zgłosiłeś się nie pod ten adres.
- Cassie tak
bardzo proszę.- powiedział Zaczęło mnie to denerwować.
- Co?!-
wkurzyłam się.
- Daj mi się
wytłumaczyć.- poprosił.
- Nie mam na
to teraz ochoty.- przyznałam.
- Proszę.
- Nie. Mam
tego wszystkiego dość!- krzyknęłam mu w twarz.
- Zmieniłaś
się.- przyznał i popatrzył mi prosto w oczy.
- Brawo!-
krzyknęłam i zaczęłam klaskać. Nie potrafiłam pohamować śmiechu. To wszystko
było takie zabawne.- Jakbyś widział swoją minę.- zaczęłam się z niego nabijać.
Sprawiało mi to wielką przyjemność.
- Możesz już
skończyć?- zapytał oburzony. Wkurzyłam go, ale cieszyłam się z tego. Przecież o
to mi chodziło!
- Ja się
dopiero rozkręcam.- przyznałam.
- Skończ!-
krzyknął.
- Mówisz mi,
że się zmieniłam, a wiesz dlaczego?- zapytałam.
- Dlaczego?
- Ponieważ
to wszystko przez ciebie.- zaśmiałam się- Zniszczyłeś mi życie, zadowolony?-
nagle przestałam się śmiać. Uznałam, że nie ma sensu ciągnąć dalej tej rozmowy,
więc po prostu wyszłam z pokoju.
- Cassie, poczekaj!-
krzyknął Louis, ale nie zamierzałam już go słuchać. Zaczęłam zbiegać ze
schodów, ale Lou mnie dogonił i chwycił za nadgarstek.- Poczekaj.- poprosił już
łagodniejszym tonem, jednak nie zamierzałam ulegnąć.
- Odpieprz
się ode mnie!- krzyknęłam mu w twarz i wyszarpałam się. Już za mną nie pobiegł.
Dał sobie spokój, z czego bardzo się ucieszyłam.
- Cassie,
pójdę z tobą.- powiedziała moja przyjaciółka, która była świadkiem tego
wszystkiego łącznie z One Direction.
- Nie
potrzebuję towarzystwa.- przyznałam obrażona na cały świat i wybiegłam z
mieszkania. Nie chciałam, aby ktoś teraz ze mną rozmawiał. Nie chciałam niczyjej
litości. Nie potrzebowałam tego. Miałam siebie i to jak na razie powinno mi
wystarczyć.
Biegłam przed siebie, aby jak najszybciej
znaleźć się w własnym pokoju i móc w spokoju się wypłakać. Zresztą teraz
również uroniłam parę łez, ale to była tylko zapowiedz tego , co stanie się
zaraz po przekroczeniu progu moich drzwi.
Czuję się, jakbym coś straciłam, tylko nie
wiem co. Przecież Louis od dawna nie był moim przyjacielem, a jednak moja
kłótnia z nim mnie bolała. Wiem, że nie byłam niczemu winna, ale jakoś
obarczałam siebie tą sytuacją. To wszystko było nie fair. Miałam już dość
swojego życia.
Dużo lepiej było mi w starym domu. Tam
miałam swojego chłopaka - Michael’a. A
teraz? Teraz nie mam nic. Zresztą, kto chciałby kogoś takiego jak ja?
Zbuntowaną i egoistyczną dziewczynę, która nie potrafi poradzić sobie w życiu i
sama niepotrzebnie pakuje siebie w kłopoty. Tak, tak właśnie myślę o sobie.
- Cassie!-
usłyszałam nagle krzyk za sobą. Poznałam ten głos. Jednak mimo tego, że to był
Zayn, ja nie zamierzałam się zatrzymać.- Cassie!- usłyszałam kolejny krzyk. Tym
razem był on głośniejszy. Już po chwili poczułam jak chwyta mnie za nadgarstek.
Zatrzymałam się. Spojrzałam na mulata, który
posłał mi słaby uśmiech. Bez żadnego pytania przytulił się do mnie, a ja
jeszcze bardziej zaczęłam płakać. Zrozumiałam, że właśnie jego teraz
potrzebowałam.
- Ciii… Nie
płacz, proszę.- zaczął mnie pocieszać. Jego głos był łagodny i spokojny.
Uspokoiłam się trochę, ale i tak byłam jednym wielkim kłębkiem nerwów.
Pohamowałam łzy. Zamierzałam wypłakać się w domu.
- Dziękuję.-
powiedziałam ledwo słyszalne podziękowania.
- Ale za co?-
zdziwił się.
- Za to, że
jesteś.- przyznałam i pocałowałam go w policzek.
Zayn odprowadził mnie pod sam dom.
Pożegnałam się z nim znów dziękując i przez chwilę staliśmy w ciszy.
- Nie
chciałabyś może gdzieś wyjść dziś wieczorem?- zapytał niepewnie Zayn. Czułam, że potrzebuję mieć go teraz
przy sobie. On był dla mnie świetnym towarzystwem.
- Jasne.-
zgodziłam się. Patrzyłam jak jego wyraz twarzy ze zdenerwowanej zmienia się na
szczęśliwy.
- Dziękuję…
to znaczy, będę o 17:00.- uśmiechnął się słodko.
Ucałowałam go w policzek i patrzyłam jak
znika za skrzyżowaniem. To naprawdę było dziwne, ale nic na to nie mogłam
poradzić. Po prostu nie mogłam go zlekceważyć. Nie miałabym do tego serca. A
zresztą co nam zaszkodzi. Przecież będzie to tylko jeden wspólny wieczór bez
żadnych zobowiązań.
Otworzyłam drzwi do domu i weszłam do środka. Moje łzy, które ukrywałam przed
Zayn’em nagle zaczęły lecieć z moich oczu. Jak dobrze, że rodziców jeszcze nie
było. Dziękowałam za to, że musieli pracować.
Nie chciałabym, aby zobaczyli mnie w takim stanie. Przecież zawsze byłam
twarda, a teraz? Rozkleiłam się jak mała dziewczynka. Nigdy sobie tego nie
wybaczę.
Pobiegłam do swojego pokoju i zamknęłam go
na klucz, aby komuś przypadkiem nie zachciało się tutaj wejść. Opadłam na łóżko
i dałam upust swoim emocjom. Jeszcze nigdy tak nie płakałam. A nie, mylę się.
Ostatnio przeżywałam takie coś dwa lata temu, gdy straciłam Louis’a. Żadna
nowość.
- Cassie, jaka ty jesteś słaba.- powiedziałam
sama do siebie. Nawet nie pocieszał mnie fakt, że będę mogła wyjść dzisiaj z
Zayn’em.
Nie wiem, ile leżałam tak w tym łóżku. Byłam
jednak pewna, że tego mi właśnie było potrzeba. Tego i Malik’a, które mógłby
być teraz przy mnie. Wiedziałam o tym, że moglibyśmy razem pomilczeć i z
pewnością czułabym się dużo lepiej, a tak będę musiała czekać jeszcze parę
godzin, aż znów będę mogła go zobaczyć, poczuć jego zapach. Nie wiedziałam,
dlaczego tak często o nim myślałam, ale jego osoba nie potrafiła wyjść z mojej
głowy.
Myślałam o wszystkim co tylko nasunęło mi
się na myśl. Jednak często przed oczami stawał mi Malik. Wybiłam go sobie z
głowy. Nie mogłam myśleć o nim tak
często. Przecież był to tylko mój przyjaciel.
Zaczęłam
przypominać sobie wszystkie chwile z Lou. Łącznie ze spotkaniem, za
które bardzo dziękuję Bogu i pożegnaniem, przy którym płakałam. Dla mnie to
wszystko było najpiękniejszym co w życiu mnie spotkało. Szkoda tylko, że Tomlinson
tego nie docenił. Łatwiej było mu o mnie zapomnieć. W sumie, to się mu nie
dziwię. Ja sama najchętniej zapomniałabym o sobie. Ale tak się nie da, prawda?
A może ja o czymś nie wiem?
Po chwili wstałam z łóżka. Już nawet
przestałam płakać. Szybko podeszłam do lustra i przejrzałam się.
- Jednak
miałam rację.- przyznałam. Przecież zanim wyszłam na to spotkanie, to mówiłam,
że później wszystko się zmieni. Gdyby tylko dało się to wszystko cofnąć…
Zresztą, powiedzmy prawdę. Nawet, jakbym wiedziała, co wydarzy się podczas
naszej rozmowy, to i tak poszłabym tam, ponieważ nie zrezygnowałabym z okazji,
aby wykrzyczeć Loius’owi w twarz, że go nienawidzę i zniszczył mi życie. Tylko
to było moim celem.
Spojrzałam na zegar i szybko się
opamiętałam. Tak mało czasu zostało mi do spotkania z Zayn’em, że zaczęłam się
na nie szykować. Chciałam dobrze wyglądać. Nie dla Zayn’a, tylko dla siebie. No
dobra, nie będę kłamać. Robiłam wszystko, aby Malik zwrócił na mnie większą
uwagę, tylko nie wiedziałam dlaczego.
Taa daam.
A więc co sądzicie o rozdziale?
Ja szczerze się przyznam, że powoli tracę moją wenę. Nie wiem dlaczego, ale ten rozdział w ogóle mi się nie podoba, ale już nie miałam czasu, aby napisać go od początku. No trudno. Mam nadzieję, że chociaż Wam się troszeczkę spodoba.
Zayn i Cass :) Czy tylko ja lubię te połączenie? Chociaż muszę przyznać, że Louis i Cassie też bardzo do siebie pasują.
Wiecie, czasem tak sobie myślę o tym blogu i przychodzą mi do głowy coraz bardziej zwariowane pomysły. Ogółem, to na początku nie miałam zamiaru mieszać w to wszystko Malik'a, ale jakby się tak nad tym zastanowić, to nawet całkiem dobry pomysł :) I nawet zakończenie wymyśliłam inne, co innym się może nie spodobać, ale może z czasem się do tego przekonacie.
Dziękuję mojemu ukochanemu Haroldowi
za to, co ostatnio napisała pod swoim rozdziałem. Kocham Cię Skarbie, ale chyba już o tym wiesz :)
Podobno lubię pisać poplątane notki pod rozdziałem i muszę przyznać, że to jest prawda hahaha :D
Ale to wszystko dzięki Tobie! :*
Zmieniłaś moje życie, wiesz?
Bo gdyby nie Ty, to już dawno nic bym nie pisała, a tak dzięki Tobie jestem tutaj dalej.
Oczywiście to zawdzięczam również innym czytelniczką, ale to Paula zawsze mi pomagała i opieprzyła kiedy było trzeba :)
Dziękuję Ci Skarbie :)
A tu coś dla Ciebie.
No to do następnego!
LouLou ♥
OdpowiedzUsuńDobra. Po tym rozdziale podoba mi się połączenie Cassie i Zayna :) Zastanawiam się nad nazwą ich shippu :)
Z jednej strony to dobrze, że nawrzeszczała na Lou, ale z xrugiej to szkoda mi tego debila...
Zayn ! ♥
Nie masz mi za co dziękować :) Ty też mi pomagasz ♥ A co do Gifa, to: Tak mi dobrze, tak mi rób :*
Nie rozpiszę się, bo komentuję z telefonu :(
Kocham Cię,
Twój,
Harry ♥
Piękne =>
OdpowiedzUsuńZayn i Cass? Wolę Lou i Cass ♥
Czekam na następny :**
Cudo♥♥♥
OdpowiedzUsuńWcale nie tracisz weny, rozdzial jest naprawde cudowny!! :* Zayn i Cassie?? hmm moga byc chciaz wole Lou i Cass no ale cokolwiek wymyslisz bedzie dobre i bedzie mi sie podobac :) Ciekawa jestem jak przebiegnie spotkanie Cessie i Zayna wiec czekam z niecierpliwoscia na nastepne. Pozdrawiam i zycze weny <3 Ania
OdpowiedzUsuńKurde... Szkoda, ze Lou i Cassie nie doszli do porozumienia. ;c
OdpowiedzUsuńA ja nadal liczę, że jeszcze się pogodzą i będą razem.
Ale... no jest jeszcze Zayn. No juz sama nie wiem :)
Ciekawe jak będzie na ich spotkaniu ^^
Pozdrawiam Bella♥
zapraszam na:
http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/