poniedziałek, 13 lipca 2015

All You Need Is Love - ROZDZIAŁ 39

Rosalie.
   Czas pędził naprawdę szybko. Chłopcy byli już po kolejnej trasie koncertowej. Wszyscy żyli szczęśliwie. Powoli przemijały lata. Najlepszy okres naszego życia powoli się kończył. Moi przyjaciele coraz bardziej się rozwijali. Znaleźli sobie partnerki, zakładali rodziny, wyprowadzili się. W naszym starym domu zostałam tylko ja, Liam, Alice i Niall. Mogłoby się wydawać, że blondyn bardzo nam przeszkadzał, ale było wręcz przeciwnie. Pomagał jak tylko mógł (szczególnie w opiece nad Alice, która wymagała jeszcze dodatkowej uwagi ze względu na chorobę). Horan jako jedyny z One Direction nie ustatkował się. Naprawdę mnie to martwiło, mimo że Niall twierdził, że nie chciał mieć nikogo. Lepiej mu było samemu. Nie kwestionowałam tego. To był jego wybór. Nie mogłam mu rozkazywać. Jeżeli tak chciał żyć, to musiałam się z tym pogodzić. Czasem może się nim przejmowałam, bo miał dni, gdy co chwilę wybuchał płaczem bez powodu. Chciałam go wtedy pocieszyć, jednak on odrzucał mnie. Nie chciał, abym widziała jak płacze. Na następny dzień znów był tym wesołym blondynkiem, co dawniej. Nie potrafiłam go zrozumieć, a on nie chciał mi nic wyjaśnić. Przestał mi się zwierzać.
   Harry, Louis i Zayn prowadzili swoje własne życie ze swoimi partnerkami. Byli bardzo szczęśliwi i często nas odwiedzali. Coraz poważniej myśleli nad założeniem rodziny. Tomlinson miał już nawet narzeczoną, z którą spodziewał się dziecka. To było wspaniałe. I mogłoby się wydawać, że wszystko było w porządku. Jednak nie taka była prawda….
   Mianowicie z Liam’em działo się coś niedobrego. Niby był uśmiechnięty i energiczny jak dawniej, ale w jego oczach widziałam ból. Często pytałam się go, o co chodzi, ale szybko zaprzeczał i upewniał mnie, że nic się nie dzieje. Po prostu mnie kłamał, a ja tego nie zauważałam.
   Nie zamartwiałam się tym aż tak bardzo. Wydawało mi się, że to było tylko przejściowe. Nie przypuszczałam, że mogłoby być to coś poważnego. Może nie byłam dobrą żoną, skoro nie zauważyłam tego, że on z dnia na dzień coraz bardziej cierpiał.  Byłam zła na siebie, że wcześniej nie zwróciłam na to uwagi. Może wtedy byłby jeszcze czas, aby jakoś uratować życie mojego męża.

   Chciałam zrobić dla wszystkich śniadanie. Nawet rano szybciej wstałam z tego powodu. Powolnym krokiem, jeszcze trochę zaspana zeszłam do kuchni. Gdy zerknęłam do lodówki, to przekonałam się, że była ona pusta. Niall znów musiał być głodny w nocy i wszystko zjadł. To było takie normalne. Mogłam się tego spodziewać i zacząć po prostu robić większe zakupy. Może wtedy wystarczyłoby jedzenia na dłużej niż dwa dni.
   Zamknęłam lodówkę i zakradając się cicho do pokoju mojego i Liam’a, przebrałam się, uważając, aby nikogo nie zbudzić.
   Wzięłam kluczyki z samochodu i wyszłam z domu. Postanowiłam jechać do najbliższego sklepu, aby zrobić szybkie zakupy.
   Odpaliłam silnik i ruszyłam. Było dość wcześnie rano, ale mimo tego drogi i tak były zakorkowane. Wszyscy zapewne śpieszyli się do pracy. Żałowałam nawet, że nie pojechałam metrem. Byłabym zdecydowanie szybciej w sklepie i może byłaby jeszcze jakakolwiek szansa, aby zrobić śniadanie na czas.
   Dopiero po 30 minutach udało mi się dotrzeć do najbliższego sklepu. Starałam się jak najszybciej zrobić zakupy, aby dotrzeć do domu jeszcze zanim wszyscy się obudzą. Mimo to, była już dość późna godzina, gdy ponownie wsiadałam do samochodu. Na zrobienie śniadania na czas nie miałam, co liczyć.
   Gdy już zasiadłam na miejscu kierowcy, odpaliłam samochód. Tym razem kierowałam się już do domu. Ulice nie były aż tak bardzo zatłoczone jak wcześniej, więc mogłam się trochę odprężyć i zrelaksować. Słońce powoli wschodziło i zaczynało świecić prosto w moje oczy. Cieszyłam się z kolejnego słonecznego dnia w Londynie. To naprawdę nie zdarzało się często i trzeba było się cieszyć z każdego promyka słońca.
   Pogłośniłam muzykę w radiu i pozwoliłam sobie pośpiewać, tym bardziej, że trafiłam na moją ulubioną piosenkę. Tak spodobała mi się perspektywa rozluźnienia i zaśpiewania, że przestałam skupiać się na drodze, co było moim największy błąd w życiu, ponieważ nie zauważyłam samochodu, który wyjechał naprzeciw mnie w celu wyprzedzenia innego auta. Kierowca najwyraźniej mnie nie zauważył, tak samo jak ja jego. Oboje nie byliśmy skupieni na drodze.
   Dopiero w ostatniej chwili przekonałam się, w jakiej sytuacji się znajduję, ale wtedy było już za późno. Zderzyłam się w samochodem z ogromną siłą. A później była już tylko ciemność.

Liam.
   Słońce zaczęło świecić mi w oczy, zaraz po moim przebudzeniu. Wyjrzałem za okno i uświadomiłem sobie, że była świetna pogoda.
   Uśmiechnąłem się na samą myśl o tym, że będę mógł z Rosalie i Alice pojechać na basen. Wiem, że dziewczynka już dawno chciała to zrobić, a dzisiaj być świetny dzień na to. Może zabralibyśmy ze sobą Niall’a, który w końcu znalazłby sobie jakąś dziewczynę. To nie tak, że blondyn mi przeszkadzał. Mógł nadal mieszkać z nami, tylko, że zauważyłem coś dziwnego w jego zachowaniu. Mogłoby się wydawać, że jemu podobała się moja żona. To jak na nią patrzył… przerażało mnie. Wiem, że mógł ją kochać, w końcu byli rodziną, ale nie w taki sposób. Odbierałem go za konkurencję. Byłem zazdrosny, gdy widziałem Niall’a z Ro. Już dawno zdążyłem zauważyć, że Horan pochłaniał bardzo wiele uwagi Rosalie. Może nie powinienem się martwić. Wiedziałem, że moja żona traktuje swojego kuzyna jak rodzinę, a nie jak chłopaka, w którym mogłaby się zakochać. Bałem się jedynie, że kiedyś Niall mi ją odbierze, że znudzę się Rose i wtedy ona pobiegnie do swojego kochanego kuzyneczka. Może trochę zbyt surowo oceniałem swoją żonę, ale zawsze wydawało mi się, że to Niall był dla niej ważniejszy. Nie wiem dlaczego, ale Rose wydawało się, że musiała chronić swojego kuzyna. Gdy on był smutny, ona również się smuciła. Byli ze sobą bardzo blisko i nawet nie wiem, czy byli tego świadomi.
   Postanowiłem nie zawracać już sobie głowy tymi strasznymi myślami. Wstałem z łóżka. Dopiero teraz zauważyłem, że Rose nie ma w naszej sypialni. Prawdopodobnie zaczęła już robić śniadanie.
   Odświeżyłem się w łazience i szybko zarzuciłem na siebie ubranie. Po drodze do kuchni zajrzałem jeszcze do pokoju Alice, która nadal spała. Nie chciałem jej jeszcze budzić. Było dość wcześnie rano, więc cicho zszedłem po schodach, aby pozwolić Niall’owi i Alice nadal spać.
   Wchodząc do kuchni zastałem pustkę. Musiałem się mylić co do śniadania, ponieważ Rose nie zaczęła go robić. Wydawało mi się to dziwne, że nie ma jej w domu. Zajrzałem do lodówki chcąc wziąć sobie coś do zjedzenia, ale niestety świeciła ona pustkami. Moja żona najwyraźniej musiała jechać na zakupy.
   Postanowiłem na nią zaczekać, więc wziąłem najbliższą gazetę do ręki i zacząłem ją czytać. Po chwili usłyszałem kroki, a w progu kuchni pojawił się Niall.
- Dzień dobry - przywitał się pocierając oczy. Był jeszcze zaspany, więc musiał chwilę temu wstać.
- Cześć - odparłem wracając do czytania gazety.
- Masz ochotę na kawę? - Zapytał blondyn.
   Skinąłem jedynie głową.
   Niall musiał tego nie zauważyć, bo przeszedł obok mnie, nawet nie zwracając uwagi na moją osobę. Już po chwili nalewał wody do czajnika i wyciągnął tylko jeden kubek.
- Możesz mi zrobić kawy - westchnąłem nawet nie podnosząc swojego wzroku znad gazety.
   Od jakiegoś czasu tak wyglądały relacje moje i Niall’a. Odzywaliśmy się do siebie tylko wtedy, gdy musieliśmy. Jeszcze gdy była Rosalie, to ta niezręczność gdzieś znikała, ale gdy zostawaliśmy sami to wszystko wydawało się takie obce między nami. Jakbyśmy się nie znali.
- Alice jeszcze śpi? - Zapytał mój przyjaciel.
   W momencie, w którym skinąłem głową rozbrzmiał dzwonek do drzwi.
- Pójdę otworzyć - powiedział blondyn.
   Gdy woda się zagotowała zalałem moją kawę i herbatę Niall’a. Akurat, gdy skończyłem to zrobić, do kuchni wszedł zapłakany chłopak.
- Coś się stało? - Zapytałem.
- Rose… ona… nie żyję - powiedział szlochając.
   Miałem ochotę się zaśmiać z jego żartu. Dopiero po chwili doszedłem do wniosku, że nie mógł kłamać… nie tak dobrze.
- Nie żyje? - Zapytałem dla upewnienia. 
   Zdążyłem jedynie zauważyć jak Niall delikatnie kiwa głową i upada na ziemię szlochając. W przypływie emocji wybiegłem z domu, zauważając odjeżdżający radiowóz policji. Ruszyłem przed siebie. Nie płakałem. Byłem jedynie wściekły. Chciałem być przez chwilę sam. Odizolować się od wszystkiego. Przemyśleć tą całą sytuację.
   Zatrzymałem się dopiero przy lesie. Zacząłem powoli iść między drzewami. Doskonale wiedziałem gdzie jestem.  Po chwili doszedłem nad urwisko i usiadłem przy krawędzi. Dopiero wtedy pozwoliłem sobie na wylanie łez.
   Zaczęło do mnie dochodzić to, co właśnie się stało. Moja Rosalie. Ona nie żyła. Opuściła mnie. Zawsze wydawało mi się, że to ja będę tym pierwszym, który opuści ten świat, a tymczasem to ona…  ona odeszła szybciej.
    Popatrzyłem w przepaść. Chciałem skoczyć. Naprawdę chciałem to zrobić. Nie potrafiłem żyć bez Rose. Ona była dla mnie wszystkim. Byłem przyzwyczajony do tego, że była przy moim boku. Teraz miałoby jej nie być? Nie wierzyłem w to.
- Rosalie, dlaczego mi to zrobiłaś? - Zacząłem szlochać.
   Schowałem swoją twarz w dłoniach. Zorientowałem się, że jestem coraz bliżej przepaści. Już miałem całkowicie się zsunąć, gdy coś mnie powstrzymało. Jedna myśl. Alice. Nie mogłem zostawić tej dziewczynki samej.
   Wstałem na równe nogi i odsunąłem się od przepaści. Nie potrafiłem skoczyć. Mimo wszystko chciałem nadal żyć… dla tej małej dziewczynki. Obiecałem Rose, że będę się nią zajmować. Musiałem dotrzymać obietnicy.
- Kocham cię - szepnąłem w pustkę.
   Mimo wszystko wiedziałem, że Ro to słyszy.
   Ostatni raz spojrzałem w przepaść i odszedłem. Już nie uroniłem więcej łez.


Cześć :)
Co tam u Was?
Więc przybyłam do Was z nowym rozdziałem. Szczerze przyznam, że nie jestem z niego zadowolona. Mógł być lepszy
Muszę Was zasmucić, ale jest to już ostatni rozdział. Pozostał nam jeszcze tylko epilog, który pojawi się w tym tygodniu.

1 komentarz:

  1. zaraz się popłacze :'( jak to nie żyje, jak mogłaś to zrobić?! Mimo wszystko jednak rozdział jest świetnie napisany. :) Czekam na epilog ;p

    OdpowiedzUsuń