niedziela, 19 lipca 2015

All You Need Is Love - EPILOG

   Gałęzie drzew falowały pod wpływem delikatnego wiatru. Na niebie zaczęło pojawiać się coraz więcej chmur. Zanosiło się na deszcz, ale nie powstrzymało to dwójki ludzi, którzy spacerowali po cmentarzu. Blondyn delikatnie obejmował ramieniem brunetkę, która była wyraźnie od niego młodsza. Chłopak mógł mieć 30 lat, gdy dziewczyna obok niego miała 16.
   Po krótkim spacerze oboje zatrzymali się przy marmurowym grobie i usiedli na ławeczce naprzeciw niego. Przez chwilę oboje patrzyli się przed siebie, jakby chcieli przypomnieć sobie wspólnie spędzone czasy ze zmarłymi przyjaciółmi.
   Blondyn spojrzał na nagrobek przed sobą, nadal nie mogąc uwierzyć w to, jak to wszystko się potoczyło. Myślał o tym, jaki świat jest niesprawiedliwy odbierając dwójkę młodych ludzi, którzy się kochali. Przecież oni nigdy nie zawinili, byli aniołami chodzącymi po ziemi. Jak można było ich tak szybko odebrać? Dlaczego musieli to być akurat oni?
   Brunetka patrzyła się na pobliskie drzewa próbując ponownie wyobrazić sobie w myślach dwójkę przyjaciół, która już nie żyła. Było to tak dawno temu, że ich postacie powoli zamazywały jej się w pamięci. Bała się, że kiedyś zapomni, jak naprawdę wyglądali.
- Powoli ich zapominam Niall - szepnęła dziewczynka.
   Blondyn przez długi czas nie odzywał się, jakby analizował to, co powiedziała mu jego przyjaciółka.
- Ja też Alice - przyznał. - Ale nie jest ważne to, abyśmy zapamiętali jak wyglądali, ale to, abyśmy mieli we wspomnieniach czyny, które zrobili. Czy o nich też zapomniałeś?
- Nie. Nigdy nie zapomnę - powiedziała brunetka. - Niall? Proszę, przypomnij mi, jak oni umarli. Wiem, że opowiadałeś mi tę historię wiele razy, ale lubię jej słuchać. Wtedy przez chwilę mogę sobie przypomnieć, jacy naprawdę byli.
   Blondyn zamknął na chwilę oczy i od razu wydarzenia z tamtych dni powróciły. Mimo że minęło tyle lat, on nadal nie mógł ich zapomnieć.
- Jak pamiętasz parę lat temu mieszkałem z Liam’em, Rosalie i z tobą. Pewnego dnia Rose jechała rano do sklepu i już nigdy nie wróciła. Miała wypadek samochodowy i umarła zaraz po przewiezieniu do szpitala. Liam wybiegł wtedy z domu. Bałem się, że może sobie coś zrobić. Oni tak bardzo się kochali. Wiem jak boli odejście tak bliskiej osoby.
   Alice słuchała wszystkiego z zaciekawieniem. Próbowała wyobrazić sobie, jak mogło to wyglądać.
- Co się stało wtedy z Liam’em? - Zapytała.
- Powrócił parę godzin później do domu załamany, ale nadal żył. Byłem tak bardzo szczęśliwy, gdy go zobaczyłem.  Od razu zadzwoniłem na policję, żeby odwołać jego poszukiwania - zaśmiał się cicho blondyn.
   Jeszcze niedawno te wydarzenia wywoływały u niego płacz. Teraz wspominał je ze śmiechem.
- Zadzwoniłeś na policję, aby szukali Liam'a?! - Niedowierzała Alice.
- Tak. Zrobiłem to. Nawet nie wiesz jak się wystraszyłem, gdy on zniknął. Bałem się, że coś sobie zrobi.
- Co się później wydarzyło?
- Do pogrzebu Rose razem z Liam’em nie wiedzieliśmy jak znów mamy żyć. Po pogrzebie coś się z Liam’em stało i opamiętał się. Wrócił do normalnego życia i jeszcze staranniej opiekował się tobą. Ja nie potrafiłem zapomnieć. Nie raz kłóciliśmy się o to. Wytykałem mu, że zapomniał o swojej żonie, że nie tęsknił. Było to niesprawiedliwe, ale w tamtym czasie jego zachowanie wydawało mi się absurdalne, ponieważ ja cięgle płakałem. On był taki silny, wiesz? W tamtym czasie jego choroba zaczęła postępować. Widziałem, jak z dnia na dzień coraz bardziej się męczył, ale nie potrafiłem mu pomóc. 3 miesiące później on… - blondyn rozpłakał się w tamtym momencie. To było dla niego zbyt bolesne. - Czuję się, jakbym go zawiódł. Mogłem zauważyć coś szybciej. Jakoś mu pomóc.
- Niall, nie zawiodłeś Liam’a. To bardzo szlachetne, jak po ich śmierci zająłeś się mną. Nie wiem, czy ja bym tak potrafiła.
- Dlaczego strata musi tak bardzo boleć? - Zapytał Horan przytulając się do Alice, która próbowała go pocieszyć.
- To znaczy, że bardzo kochałeś te osoby. Nie wiem dlaczego, ale zawsze mi się wydawało, że to za Rose bardziej tęsknisz. Co was łączyło?
- Nie łączyło nas nic, ale to prawda. Tęsknie bardziej za Rose niż za Liam’em. Kochałem ją, wiesz?
- To oczywiste, że ją kochałeś - zauważyła Alice.
- Tylko, że ja nie kochałem jej jak kuzynki - wystarczyło, że Niall powiedział tyle, a dziewczyna już się przekonała, o co chodziło.
- Czy ty…?
- Tak. Pożądałem ją w sposób, w który nie mogłem - stwierdził z wyrzutem Horan.
   Wtedy po raz pierwszy wypowiedział te słowa. On naprawdę kochał Rosalie.
- Ale przecież byliście kuzynami! - Zauważyła Alice.
- Wiem, dlatego nie mogłem jej kochać. Nawet nie wiesz jak to bolało, gdy codziennie patrzyłem na to, jak jest szczęśliwa z Liam’em. Zawsze chciałem być na jego miejscu. Zazdrościłem mu tego.
- Musiało być ci ciężko.
- I było - westchnął blondyn.
   Na chwilę nastała między nimi cisza.
- Wracajmy już do domu - poprosiła Alice.
- Dobrze.
   Wtedy oboje i chłopak i dziewczyna spojrzeli po raz ostatni na grób przed sobą i wstali z ławki. Deszcz powoli zaczął padać, a oni ruszyli bramą do wyjścia. Niall obrócił się po raz ostatni i spojrzał na napis grobu: Liam i Rosalie Payne.


Cześć :)
A więc to już koniec :)
Nie tylko zakończyłam tę historię, ale również nie zamierzam nic dalej publikować, przynajmniej na jakiś czas. Muszę od tego odpocząć. Liczę również na to, że się podszkolę i poprawię swój styl pisania. Na samym końcu muszę przyznać, że nie jestem zadowolona z tej opowieści, tak, jakbym chciała. Przy pisaniu tej historii moja wena gdzieś zniknęła i naprawdę miałam problemy. 
Teraz jestem na etapie pisania trylogii o Larrym i widzę duże różnice w moim stylu pisania. 
Możliwe, że jeszcze kiedyś powrócę, ale raczej już nie z czymś takim :) Jeżeli już naprawdę zdecyduję się wrócić, to najszybciej będzie to pod koniec wakacji, ale wątpię ;p
Jeszcze się zobaczy co czas pokaże :D
No to na tę chwilę mówię Wam: Żegnajcie.

1 komentarz:

  1. Piękne zakończenie <3 Zżyłam się z tą jak i z każdą twoją historią, więc teraz będzie mi trudno nie czytając czegoś twojego, ale będę musiała sobie jakoś poradzić :/ Dziękuję, że poświęciłaś nam swój czas ;*

    OdpowiedzUsuń