Rosalie.
Odkąd Liam mi się
oświadczył minęło pół roku. Wszystko układało się świetnie. Naprawdę byłam
zadowolona ze swojego życia. Razem z moim narzeczonym postanowiliśmy postawić
kolejne kroki na drodze naszego życia. Od jakiegoś czasu planowaliśmy ślub. Wybieraliśmy
odpowiednie miejsce, jedzenie. I w końcu nam się udało. Dziś był dzień, w
którym mieliśmy się pobrać. Nie mogliśmy już dłużej czekać. To było dość
szalone, ale wspaniałe. Czyż nie taka powinna być miłość?
Przyglądałam się
sobie w lustrze z uśmiechem na ustach. Czułam się piękna i wyjątkowa. Biała
suknia leżała na mnie idealnie. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że kiedyś będę
stała w białej sukni i czekała aż powiem ,,tak’’ przy ołtarzu. To było nie do
wyobrażenia! Moje życie tak diametralnie uległo zmianie. Nawet nie zauważyłam,
kiedy tak się stało. Minęło zaledwie 1,5 roku a ja nie zwróciłam uwagi na to,
że ten czas tak szybko minął.
Usłyszałam
skrzypnięcie drzwi i odwróciłam się w tamtą stronę. Ujrzałam blondyna, który
właśnie wchodził do pomieszczenia.
Posłał mi smutny
uśmiech i podszedł do mnie, po czym mnie przytulił.
- Hej - szepnął mi do ucha.
Zobaczyłam nasze
odbicie w lustrze i mimowolnie się uśmiechnęłam. Naprawdę byliśmy do siebie
podobni.
Blondyn już trochę
pewniej odwzajemnił mój uśmiech.
- Hej - odpowiedziałam.
Oparłam swoją głowę
na jego ramieniu i zaśmiałam się cichutko.
- Jak tam czuje się przyszła panna młoda? - Zapytał wesoło,
a raczej tak powinno to zabrzmieć, bo ja wyczułam w jego głosie lekką nutkę
żalu. Kompletnie nie wiedziałam, dlaczego. Nie cieszył się ze mną, że
wychodziłam za maż?
- Coś się stało? - Zapytałam.
- Nie - odpowiedział szybko. Zbyt szybko. - Dlaczego tak
uważasz?
- Wydajesz mi się być smutny - powiedziałam pewnie.
- Mylisz się. Naprawdę cieszę się twoim szczęściem - skłamał.
- No to jak się czujesz?
- Dobrze. Jestem szczęśliwa, wiesz o tym? Myślę, że Liam to
właśnie ten jedyny. Ty też tak uważasz?
- Tak, oczywiście kochanie - odparł powoli.
Westchnęłam
dyskretnie. Blondyn tak bardzo próbował mnie oszukać, ale w ogóle mu to nie
wychodziło. Nie wiedziałam, o co mogłoby mu chodzić. Jeżeli byłoby to coś
ważnego, to by mi powiedział, prawda?
Niall ucałował
mnie w skroń i wyszedł z sali nawet się ze mną nie żegnając.
Ponownie zerknęłam
w stronę lustra i zastanawiałam się czy jeszcze jakoś nie poprawić swojego
wyglądu. Jednak postanowiłam już nic nie zmieniać. Naprawdę podobałam się
sobie.
Tego ranka przyszło
odwiedzić mnie jeszcze wiele osób. Od każdego słyszałam, jak bardzo jestem
piękna. Byłam szczęśliwa, a perspektywa, że Liam za niedługo miał zostać moim
mężem jeszcze bardziej mi się podobała.
- Jak się czuje moja córeczka? - Usłyszałam nagle pytanie
mojej mamy.
Dopiero teraz
zobaczyłam, że kobieta stała za mną. Nawet nie zauważyłam, gdy weszła.
- Jest świetnie - przyznałam. - Nawet nie wiesz, jak bardzo
jestem szczęśliwa.
- Wierzę ci - zaśmiała się mama. - Ja też byłam taka szczęśliwa,
gdy wychodziłam za mąż za twojego ojca - przyznała smutno.
- Jak to z wami było? - Zapytałam.
Uświadomiłam sobie,
że moja mama nigdy nie opowiadała mi o tacie. Ona wręcz unikała tego tematu.
Pamiętam jak wiele razy pytałam o niego moją matkę, a ona zawsze mnie zbywała.
Wtedy byłam jeszcze młoda i nie rozumiałam tego do końca. W końcu z wiekiem
czasu przestałam pytać.
Teraz postanowiłam,
że tak łatwo się nie wywinie. Naprawdę chciałam dowiedzieć się, jak kiedyś
wyglądały relacje pomiędzy moimi rodzicami.
Moja mama jednak
dzisiaj się nie opierała i powoli zaczęła mi wszystko opowiadać.
- Gdy brałam ślub z twoim ojcem byłam najszczęśliwszą
kobietą na świecie. On wtedy jeszcze taki nie był, wiesz? Pamiętam go jako
młodego, przystojnego, uprzejmego mężczyznę. Nie wiem czy to ja popełniłam
gdzieś błąd, naprawdę nie wiem. Gdzieś po drodze on się zagubił. Z chłopaka,
którego poznałam 25 lat temu nie zostało nic.
- Kochasz go nadal? - Zapytałam.
- Kocham tę osobę, którą kiedyś był - westchnęła.
Chciałam jej coś
odpowiedzieć, ale niespodziewanie wzięła mnie w objęcia i tym samym byłam
jeszcze bardziej zdezorientowana niż wcześniej. Stwierdziłam, że lepiej będzie
jak to przemilczę.
- No dobra. Koniec tych wspomnień. Ktoś tu za chwilę
wychodzi za mąż. Trzeba się powoli zbierać, bo jeszcze spóźnisz się na swój
ślub.
- Jasne. Dobrze wyglądam? Muszę jeszcze coś poprawić? -
Zapytałam dla upewnienia.
- Wyglądasz pięknie. Chodźmy już.
Liam.
Cała ceremonia tak
szybko minęła. Od tamtej chwili Rosalie oficjalnie była moją żoną. Jak to
pięknie brzmiało. Dostaliśmy tyle życzeń. Próbowałam je policzyć, ale zgubiłem
się gdzieś przy 100. To było takie niezwykłe. Rose stała przy mnie i się
uśmiechała. Nie miałem czasu nawet na chwilę potrzymać jej za rękę. To było
niewyobrażalne.
Nasze wesele nie
było aż tak bardzo huczne. Tylko rodzina i przyjaciele. Najbliższe osoby. Żadnych
reporterów czy fanek. Oni nawet nie wiedzieli, że właśnie brałem ślub. Wszystko
zachowaliśmy w sekrecie.
- Wszystkiego najlepszego stary na nowej drodze życia. Nigdy
nie sądziłem, że to właśnie ty jako pierwszy weźmiesz ślub - mówił Zayn, który
właśnie przeszedł do mnie z gratulacjami.
- Ja też myślałem, że wszystko będzie inaczej - przyznałem.
- Ale jestem szczęśliwy.
- Widać. Dawno nie widziałem na twojej twarzy takiego
uśmiechu.
- Naprawdę? - Zapytałem.
- No jasne. A teraz pozwól, ale idę porozmawiać z twoją żoną
- zaśmiał się mulat.
Żoną. Rosalie była
moją żoną. To tak dobrze brzmiało.
Następnie podszedł
do mnie Harry.
- No to czego ci mogę życzyć? - Zapytał.
- Czego tylko chcesz - zaśmiałem się.
- Dużej gromadki dzieci. Chcę być chrzestnym, jasne?
- Dobrze, masz to jak w banku - uśmiechnąłem się.
Harry odszedł ode
mnie tak szybko jak przyszedł.
Gdy już wszyscy goście dali nam prezenty,
pojechaliśmy na salę. Całe przyjęcie było organizowane w wielkiej restauracji.
Przytuliłem Rosalie
i razem patrzyliśmy jak goście zajmują swoje miejsce przy stolikach.
* * *
- Na pierwszy taniec zapraszam parę młodą - powiedział Harry
do mikrofonu.
Chłopaki z mojego
zespołu zrobili niespodziankę i wzięli wszystkich chłopaków z naszej ekipy i stwierdzili,
że to oni zabawią publiczność na weselu. Nie wiedziałem, czy to był dobry
pomysł, ale przynajmniej mogłem mieć pewność, że będzie zabawnie i będę miał,
co wspominać.
Chwyciłem rękę
Rosalie i pociągnąłem ją za sobą na środek parkietu. Reszta zgromadzonych ludzi
zrobiła wokół nas kółko i wszyscy zaczęli poruszać się w rytm muzyki. Chwyciłem
biodra Rose, a ona swoimi rękami oplotła moją szyję.
- W końcu możemy porozmawiać - przyznałem.
- Tak, przez cały czas odciągają nas od siebie.
- Dokładnie pani Payne - zaśmiałem się.
Mógłbym to mówić do
końca życia. Byłem tak szczęśliwy, gdy wypowiadałem te słowa.
- Pięknie to brzmi, prawda? - Zapytała moja żona.
- Cudownie - nie mogłem zaprzeczyć.
Delikatnie
odsunąłem od siebie Rose, pozwalając jej zrobić piruet. Ponownie nasze ciała do
siebie przyległy.
- Czy Harry też życzył ci gromadki dzieci? - Zaśmiała się
dziewczyna.
- Tak. Chce być chrzestnym. Czy to nie za dużo?
- Wiesz, wyobrażam sobie, jak on byłby szczęśliwy, gdyby tak
się naprawdę stało.
- Chcesz spełnić jego marzenie? - Zdziwiłem się.
- Oczywiście.
Pocałowałem moją
żonę, a wszyscy dookoła zaczęli wiwatować.
Po naszym wspólnym
tańcu impreza się rozkręciła, i mało kto siedział przy stoliku. Wszyscy
pokazywali swoje umiejętności na parkiecie, a w zestawieniu z alkoholem było to
jeszcze zabawniejsze.
Podczas zabawy
mogłem już więcej czasu spędzić z Rosalie. Goście dali nam spokój, a my w końcu
normalnie mogliśmy porozmawiać. Oczywiście, że co jakiś czas ktoś przysiadał
się do naszego stolika i rozmawiał, ale przestało mi to przeszkadzać.
Wszyscy dobrze się
bawili. Nawet Niall od czasu do czasy wyrywał jakąś dziewczynę do tańca. W
końcu podszedł do naszego stolika i wyciągnął rękę do mojej żony.
- Mogę prosić do tańca? - Zapytał.
Rosalie skinęła głową i posyłając mi krótkie
spojrzenie wstała od stołu. Ruszyła ze swoim kuzynem na środek parkietu.
Dokładnie się im przyglądałem chcąc się przekonać, co takiego jest z Niall’em.
Od jakiegoś czasu zachowywał się inaczej.
Zauważyłem, że
blondyn od razu przy towarzystwie swojej kuzynki rozweselił się. Jego uśmiech
znacznie się powiększył, a oczy zyskały jego dawny błysk w oku. To wszystko
wydawało mi się dziwne. Horan zachowywał się normalnie tylko przy mojej żonie.
Zaczynało mnie to martwić.
Zatańczyli jeszcze
parę piosenek, a później Niall odprowadził Ro do stolika, przy którym
siedziałem.
I może to dziwne,
ale wydawało mi się, że jak na nią patrzył, to w jego oczach była miłość. Prawdziwa miłość.
1. Rozdział jest wspaniały. Naprawdę. Brak mi słow <3
OdpowiedzUsuń2. Dlaczego tylko tyle? :/ Ja nie chcę końca :(
3. U mnie nn ;p
Cudowny!
OdpowiedzUsuń