środa, 1 lipca 2015

All You Need Is Love - ROZDZIAŁ 37

Rosalie.
   Odkąd Liam mi się oświadczył minęło pół roku. Wszystko układało się świetnie. Naprawdę byłam zadowolona ze swojego życia. Razem z moim narzeczonym postanowiliśmy postawić kolejne kroki na drodze naszego życia. Od jakiegoś czasu planowaliśmy ślub. Wybieraliśmy odpowiednie miejsce, jedzenie. I w końcu nam się udało. Dziś był dzień, w którym mieliśmy się pobrać. Nie mogliśmy już dłużej czekać. To było dość szalone, ale wspaniałe. Czyż nie taka powinna być miłość?
   Przyglądałam się sobie w lustrze z uśmiechem na ustach. Czułam się piękna i wyjątkowa. Biała suknia leżała na mnie idealnie. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że kiedyś będę stała w białej sukni i czekała aż powiem ,,tak’’ przy ołtarzu. To było nie do wyobrażenia! Moje życie tak diametralnie uległo zmianie. Nawet nie zauważyłam, kiedy tak się stało. Minęło zaledwie 1,5 roku a ja nie zwróciłam uwagi na to, że ten czas tak szybko minął.
   Usłyszałam skrzypnięcie drzwi i odwróciłam się w tamtą stronę. Ujrzałam blondyna, który właśnie wchodził do pomieszczenia.
   Posłał mi smutny uśmiech i podszedł do mnie, po czym mnie przytulił.
- Hej - szepnął mi do ucha.
   Zobaczyłam nasze odbicie w lustrze i mimowolnie się uśmiechnęłam. Naprawdę byliśmy do siebie podobni.
   Blondyn już trochę pewniej odwzajemnił mój uśmiech.
- Hej - odpowiedziałam.
   Oparłam swoją głowę na jego ramieniu i zaśmiałam się cichutko.
- Jak tam czuje się przyszła panna młoda? - Zapytał wesoło, a raczej tak powinno to zabrzmieć, bo ja wyczułam w jego głosie lekką nutkę żalu. Kompletnie nie wiedziałam, dlaczego. Nie cieszył się ze mną, że wychodziłam za maż?
- Coś się stało? - Zapytałam.
- Nie - odpowiedział szybko. Zbyt szybko. - Dlaczego tak uważasz?
- Wydajesz mi się być smutny - powiedziałam pewnie.
- Mylisz się. Naprawdę cieszę się twoim szczęściem - skłamał. - No to jak się czujesz?
- Dobrze. Jestem szczęśliwa, wiesz o tym? Myślę, że Liam to właśnie ten jedyny. Ty też tak uważasz?
- Tak, oczywiście kochanie - odparł powoli.
   Westchnęłam dyskretnie. Blondyn tak bardzo próbował mnie oszukać, ale w ogóle mu to nie wychodziło. Nie wiedziałam, o co mogłoby mu chodzić. Jeżeli byłoby to coś ważnego, to by mi powiedział, prawda?
    Niall ucałował mnie w skroń i wyszedł z sali nawet się ze mną nie żegnając.
   Ponownie zerknęłam w stronę lustra i zastanawiałam się czy jeszcze jakoś nie poprawić swojego wyglądu. Jednak postanowiłam już nic nie zmieniać. Naprawdę podobałam się sobie.
   Tego ranka przyszło odwiedzić mnie jeszcze wiele osób. Od każdego słyszałam, jak bardzo jestem piękna. Byłam szczęśliwa, a perspektywa, że Liam za niedługo miał zostać moim mężem jeszcze bardziej mi się podobała.
- Jak się czuje moja córeczka? - Usłyszałam nagle pytanie mojej mamy.
  Dopiero teraz zobaczyłam, że kobieta stała za mną. Nawet nie zauważyłam, gdy weszła.
- Jest świetnie - przyznałam. - Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem szczęśliwa.
- Wierzę ci - zaśmiała się mama. - Ja też byłam taka szczęśliwa, gdy wychodziłam za mąż za twojego ojca - przyznała smutno.
- Jak to z wami było? - Zapytałam.
   Uświadomiłam sobie, że moja mama nigdy nie opowiadała mi o tacie. Ona wręcz unikała tego tematu. Pamiętam jak wiele razy pytałam o niego moją matkę, a ona zawsze mnie zbywała. Wtedy byłam jeszcze młoda i nie rozumiałam tego do końca. W końcu z wiekiem czasu przestałam pytać.
   Teraz postanowiłam, że tak łatwo się nie wywinie. Naprawdę chciałam dowiedzieć się, jak kiedyś wyglądały relacje pomiędzy moimi rodzicami.
   Moja mama jednak dzisiaj się nie opierała i powoli zaczęła mi wszystko opowiadać.
- Gdy brałam ślub z twoim ojcem byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie. On wtedy jeszcze taki nie był, wiesz? Pamiętam go jako młodego, przystojnego, uprzejmego mężczyznę. Nie wiem czy to ja popełniłam gdzieś błąd, naprawdę nie wiem. Gdzieś po drodze on się zagubił. Z chłopaka, którego poznałam 25 lat temu nie zostało nic.
- Kochasz go nadal? - Zapytałam.
- Kocham tę osobę, którą kiedyś był - westchnęła.
   Chciałam jej coś odpowiedzieć, ale niespodziewanie wzięła mnie w objęcia i tym samym byłam jeszcze bardziej zdezorientowana niż wcześniej. Stwierdziłam, że lepiej będzie jak to przemilczę.
- No dobra. Koniec tych wspomnień. Ktoś tu za chwilę wychodzi za mąż. Trzeba się powoli zbierać, bo jeszcze spóźnisz się na swój ślub.
- Jasne. Dobrze wyglądam? Muszę jeszcze coś poprawić? - Zapytałam dla upewnienia.
- Wyglądasz pięknie. Chodźmy już.

Liam.
   Cała ceremonia tak szybko minęła. Od tamtej chwili Rosalie oficjalnie była moją żoną. Jak to pięknie brzmiało. Dostaliśmy tyle życzeń. Próbowałam je policzyć, ale zgubiłem się gdzieś przy 100. To było takie niezwykłe. Rose stała przy mnie i się uśmiechała. Nie miałem czasu nawet na chwilę potrzymać jej za rękę. To było niewyobrażalne.
   Nasze wesele nie było aż tak bardzo huczne. Tylko rodzina i przyjaciele. Najbliższe osoby. Żadnych reporterów czy fanek. Oni nawet nie wiedzieli, że właśnie brałem ślub. Wszystko zachowaliśmy w sekrecie.
- Wszystkiego najlepszego stary na nowej drodze życia. Nigdy nie sądziłem, że to właśnie ty jako pierwszy weźmiesz ślub - mówił Zayn, który właśnie przeszedł do mnie z gratulacjami.
- Ja też myślałem, że wszystko będzie inaczej - przyznałem. - Ale jestem szczęśliwy.
- Widać. Dawno nie widziałem na twojej twarzy takiego uśmiechu.
- Naprawdę? - Zapytałem.
- No jasne. A teraz pozwól, ale idę porozmawiać z twoją żoną - zaśmiał się mulat.
   Żoną. Rosalie była moją żoną. To tak dobrze brzmiało.
   Następnie podszedł do mnie Harry.
- No to czego ci mogę życzyć? - Zapytał.
- Czego tylko chcesz - zaśmiałem się.
- Dużej gromadki dzieci. Chcę być chrzestnym, jasne?
- Dobrze, masz to jak w banku - uśmiechnąłem się.
   Harry odszedł ode mnie tak szybko jak przyszedł.
    Gdy już wszyscy goście dali nam prezenty, pojechaliśmy na salę. Całe przyjęcie było organizowane w wielkiej restauracji.
   Przytuliłem Rosalie i razem patrzyliśmy jak goście zajmują swoje miejsce przy stolikach.
* * *
- Na pierwszy taniec zapraszam parę młodą - powiedział Harry do mikrofonu.
   Chłopaki z mojego zespołu zrobili niespodziankę i wzięli wszystkich chłopaków z naszej ekipy i stwierdzili, że to oni zabawią publiczność na weselu. Nie wiedziałem, czy to był dobry pomysł, ale przynajmniej mogłem mieć pewność, że będzie zabawnie i będę miał, co wspominać.
   Chwyciłem rękę Rosalie i pociągnąłem ją za sobą na środek parkietu. Reszta zgromadzonych ludzi zrobiła wokół nas kółko i wszyscy zaczęli poruszać się w rytm muzyki. Chwyciłem biodra Rose, a ona swoimi rękami oplotła moją szyję.
- W końcu możemy porozmawiać - przyznałem.
- Tak, przez cały czas odciągają nas od siebie.
- Dokładnie pani Payne - zaśmiałem się.
   Mógłbym to mówić do końca życia. Byłem tak szczęśliwy, gdy wypowiadałem te słowa.
- Pięknie to brzmi, prawda? - Zapytała moja żona.
- Cudownie - nie mogłem zaprzeczyć.
   Delikatnie odsunąłem od siebie Rose, pozwalając jej zrobić piruet. Ponownie nasze ciała do siebie przyległy.
- Czy Harry też życzył ci gromadki dzieci? - Zaśmiała się dziewczyna.
- Tak. Chce być chrzestnym. Czy to nie za dużo?
- Wiesz, wyobrażam sobie, jak on byłby szczęśliwy, gdyby tak się naprawdę stało.
- Chcesz spełnić jego marzenie? - Zdziwiłem się.
- Oczywiście.
   Pocałowałem moją żonę, a wszyscy dookoła zaczęli wiwatować.
   Po naszym wspólnym tańcu impreza się rozkręciła, i mało kto siedział przy stoliku. Wszyscy pokazywali swoje umiejętności na parkiecie, a w zestawieniu z alkoholem było to jeszcze zabawniejsze.
   Podczas zabawy mogłem już więcej czasu spędzić z Rosalie. Goście dali nam spokój, a my w końcu normalnie mogliśmy porozmawiać. Oczywiście, że co jakiś czas ktoś przysiadał się do naszego stolika i rozmawiał, ale przestało mi to przeszkadzać.
   Wszyscy dobrze się bawili. Nawet Niall od czasu do czasy wyrywał jakąś dziewczynę do tańca. W końcu podszedł do naszego stolika i wyciągnął rękę do mojej żony.
- Mogę prosić do tańca? - Zapytał.
   Rosalie skinęła głową i posyłając mi krótkie spojrzenie wstała od stołu. Ruszyła ze swoim kuzynem na środek parkietu. Dokładnie się im przyglądałem chcąc się przekonać, co takiego jest z Niall’em. Od jakiegoś czasu zachowywał się inaczej.
   Zauważyłem, że blondyn od razu przy towarzystwie swojej kuzynki rozweselił się. Jego uśmiech znacznie się powiększył, a oczy zyskały jego dawny błysk w oku. To wszystko wydawało mi się dziwne. Horan zachowywał się normalnie tylko przy mojej żonie. Zaczynało mnie to martwić.
   Zatańczyli jeszcze parę piosenek, a później Niall odprowadził Ro do stolika, przy którym siedziałem.
   I może to dziwne, ale wydawało mi się, że jak na nią patrzył, to w jego oczach była miłość. Prawdziwa miłość.



Cześć :)
Co tam u Was?
Podoba Wam się rozdział? Bo ja muszę przyznać, że uwielbiam końcówkę. 
Zasmucę Was, ale zostały jeszcze tylko 2 rozdziały i epilog :(
Mam nadzieję, że wytrzymacie do końca. (watro)

2 komentarze:

  1. 1. Rozdział jest wspaniały. Naprawdę. Brak mi słow <3
    2. Dlaczego tylko tyle? :/ Ja nie chcę końca :(
    3. U mnie nn ;p

    OdpowiedzUsuń