Rosalie.
Miałam
bardzo mieszanie uczucia. Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Moja sprawa z
ojcem zostałam szybko wyjaśniona. Wszystkim zależało na czasie. Pozamykano ich
w więzieniach. Przynajmniej to mnie cieszyło. W końcu wszyscy byli bezpieczni.
Nie musiałam się już o nic martwić.
Jednak
najbardziej denerwowało mnie to, że cała rodzina zjechała się do mojego domu -
w którym mama znowu zamieszkała, ja wolałam zostać z chłopakami - i gratulowali
mi, jaką to dobrą decyzję podjęła. Oni się cieszyli, a ja nie potrafiłam
uporządkować swoich myśli i uczuć.
Niby
się cieszyłam, ale w końcu to był mój ojciec. Może należało mu się więzienie,
ale trochę się też o niego martwiłam. Miałam zbyt miękkie serce. Od razu się tym
przejęłam, a wcale nie powinnam.
Dzisiaj miała się odbyć rozprawa. Miałam pojechać na nią z Niall’em. W
końcu mój kuzyn też zeznawał w tej sprawie. Przecież wiedział dość dużo. Był ze
mną dość blisko. Nie chciałam, aby reszta zespołu z nami jechała, dlatego
zabroniłem im tego. Nawet Liam zrozumiał, że potrzebuję zostać sama. Musiałam
przemyśleć kilka spraw. Z tego, co zauważyłam, blondyn także nie był pewien, co
takiego ma w tej sytuacji zrobić. Przejmował się tym równie mocno, co ja.
Już
powoli zaczynałam mieć wyrzuty sumienia.
Musiałam myśleć, że robię dobrze, bo przecież tak było. Wszyscy mi to
powtarzali. Z dnia na dzień stałam się bardzo odważna i dorosła. Musiałam
dokończyć to, co zaczęłam. Nie mogłam się poddać. Byłabym egoistką, gdybym
zostawiła moją mamę i resztę rodziny bez wsparcia. Może nic by się nie stało,
jeżeli nie przyszłabym na rozprawę, ale z jakiś powodów czułam, że to mój
obowiązek. Nie mogłam tego tak zostawić.
Nie
teraz, gdy zaszliśmy tak daleko.
- O czym myślisz? - Zapytał Niall.
Jeszcze chwilę temu byliśmy pod domem i żegnaliśmy się z chłopakami.
Teraz jechaliśmy prosto na rozprawę.
Wzięłam
głęboki oddech.
- O tym, co wydarzy się za niedługo. Nie wiem,
czy dobrze robię - przyznałam.
Mówiłam mu tylko i wyłącznie prawdę.
- Oczywiście, że robisz dobrze - powiedział od
razu blondyn. - Dlaczego myślisz, że postępujesz źle?
- Sama nie wiem - westchnęłam. - W końcu to mój
ojciec. Przeżyłam z nim tyle lat. Czasami były chwile, gdy naprawdę poświęcał
mi swoją uwagę.
- Ale postąpił źle. Przecież dobrze wiesz, co
takiego robi. Pomyśl sobie, co mogło się stać tobie, mi, Liam’owi i reszcie.
Byliśmy w niebezpieczeństwie. Jeżeli on pójdzie do więzienia, to w końcu
będziemy mogli zacząć żyć normalnie.
- Naprawdę tak myślisz? - Zapytałam.
- Oczywiście. Proszę, Rose nie przejmuj się już
tym tak. To nie jest tego warte. Robisz dobrze i nawet nie próbuj w to wątpić -
pouczył mnie.
- Dobrze. Postaram się.
Resztę
srogi spędziliśmy w ciszy. Układałam sobie wypowiedz. Musiałam wiedzieć, co
dokładnie powiem. Postanowiłam powiedzieć prawdę, ale i również pokazać, że
czasem mój ojciec był dobrym człowiekiem, bo taka była prawda. Przecież gdzieś,
głęboko w środku istniał mężczyzna, który poświęcałby więcej uwagi swojemu
dziecku. Wierzyłam, że tak jest, a przynajmniej miałam taką nadzieję.
Gdy
dojechaliśmy na miejsce poczułam, że dłonie bardziej mi się pocą, moje serce
zaczęło mocniej bić. Nie chciałam jeszcze wchodzić na salę i patrzeć na niego.
Wolałam poczekać z Niall’em na korytarzu, aż mnie wywołają.
To był
najlepszy pomysł.
Siedziałam na krześle obok blondyna i swoją głowę opierałam na jego
ramieniu, a on delikatnie gładził moje włosy. Ponownie zaczęłam sobie
przypominać, co takiego miałam powiedzieć.
Nagle
mosiężne drzwi się otworzyły. Rozprawa już trwała. Moja rodzina również z
niecierpliwością czekała, aż wywołają ich imiona.
- Niall Horan - zawołał jeden z ochroniarzy.
Blondyn nerwowo podniósł się ze swojego krzesła.
- Będzie dobrze - szepnęłam.
Posłał
mi jedynie słaby uśmiech i zniknął za drzwiami.
Zostałam sama. Raczej nie sama, bo była ze mną reszta rodziny, ale taka
właśnie się czułam.
Po
jakiś 10 minutach drzwi podobnie się otworzyły.
- Rosalie Miles - usłyszałam.
Była
kolej na mnie. Wzięłam oddech i weszłam do sali.
Liam.
Siedziałem z chłopakami w salonie. Żaden z nas nie wiedział, co ma ze
sobą zrobić. Byliśmy chyba bardziej zdenerwowani niż Niall i Rose, którzy
pojechali na rozprawę godzinę temu.
Sam
nie wiedziałem, czym mam zająć swoje myśli. Cały czas myślałem o wyniku sprawy.
Miałem nadzieję, że ojca Rosalie wsadzą do więzienia. Należało mu się to.
Miałem
jednak pewne obawy. Bałem się, że Ro sobie z tym wszystkim nie poradzi.
Widziałem, jak było jej ciężko. Aż sam byłem zaskoczony, jak dowiedziałem się,
że jedzie na rozprawę. Mimo wszystko musiałem w nią wierzyć. W końcu była moją
dziewczyną i myślałem, że jakoś da sobie radę.
Chciałem, aby ta cała rozprawa już się skończyła i Ro wróciła do domu
razem z Niall’em. O niczym innym w tamtej chwili nie marzyłem. Chciałem, znać
już każdy szczegół. Nie mogłem żyć w takiej niepewności.
Nie
potrafiłem już wytrzymać. Byłem tak bardzo zdenerwowany.
- Nie potrafię tu tak bezczynnie siedzieć -
przyznałem.
Wszyscy spojrzeli na mnie.
- Ja też - powiedział Harry.
- Boję się tego, jak może zakończyć się ta
rozprawa. Jeżeli ojciec Rosalie wyjdzie z więzienia, będziemy musieli gdzieś
uciec. Z pewnością będzie chciał się zemścić - szepnął Louis.
- Co macie zamiar zrobić? - Zapytał Zayn.
- Pojedźmy tam - zaproponowałem.
- Tak. To dobry pomysł - zgodzili się chłopcy.
Wszyscy byliśmy w tym zgodni. Chcieliśmy dowiedzieć się, jak zakończyła
się rozprawa.
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy.
Po
jakimś czasie dojechaliśmy na miejsce. Szybko weszliśmy do budynku i
zaczekaliśmy w korytarzu. Nic nie wiedzieliśmy. Nawet nie byłem pewny, czy
rozprawa się już nie skończyła. Jednak nie widziałem, aby ludzie wychodzili,
więc po prostu usiedliśmy na krzesłach i czekaliśmy.
Nie
wiem, czy mieliśmy dobre wyczucie czasu czy fart, ale zaledwie po 10 minutach -
w których jeszcze bardziej się zestresowałem - rozprawa skończyła się i wszyscy
zaczęli wychodzić z sali.
Poczekaliśmy, aż tłok się zmniejszy. Na samym końcu zobaczyliśmy mamę
Rosalie. Wiedzieliśmy już, że trafiliśmy pod dobrą salę. Zaraz przed kobietą
szli Rosalie i Niall’a. Blondyn obejmował moją dziewczynę ramieniem. Gdybym nie
wiedział, że są kuzynami, od razu zrobiłbym o to awanturę.
Nic
nie potrafiłem poradzić na to, że byłem zazdrosny.
Mama mojej
dziewczyny nas zauważyła i pod razu szturchnęła blondynkę i Horana pokazując na
nas.
Rosalie popatrzyła w naszą stronę i od razu się uśmiechnęła. Szybko odrzuciła
rękę Niall’a i podbiegła do nas rzucając mi się na szyję. Spojrzałem na mojego
przyjaciela, który po prostu na ten widok uśmiechnął się szeroko. Wiedział, że
mocno się kochamy i co najważniejsze nie miał do tego żadnych uwag. Był
szczęśliwy. Tak, jak my. On cieszył się naszym szczęściem. Wszyscy się
radowali.
- Jak poszło? - Szepnąłem jej do ucha.
- Dobrze. Mój tata przez dłuższy czas nie
wyjdzie z więzienia. Jego koledzy także - odpowiedziała szczęśliwa.
Cieszyła
się. To bardzo mnie zaskoczyło. Zrozumiałem, jak bardzo silna była. Nigdy nie
sądziłem, że taka właśnie jest. Uważałem ją za kruchą dziewczynę, która ciągle
potrzebuje pomocy. Pomyliłem się.
- To dobrze - odpowiedziałem.
W
końcu mogłem odetchnąć. Wtedy to dopiero byłem szczęśliwy.
- A tak w ogóle, to, co tutaj robicie? -
Zapytała.
Dopiero teraz wypuściła mnie ze swojego uścisku.
- Nie mogłem siedzieć bezczynnie w domu.
Chciałem być z tobą. Wiedziałem, że jest to dla ciebie trudne - przyznałem.
- Kocham cię - powiedziała.
Stanęła na palcach, tak, że jej usta znalazły się na wysokości moich i
pocałowała mnie. Tak przy całej swojej rodzinie. Wtedy byłem już pewien, że
mnie kocha. Nie miałem żadnych podstaw, aby jej nie wierzyć.
Przerwaliśmy pocałunek dopiero wtedy, gdy chłopaki zaczęli coś do nas
krzyczeć. Nie wiem, dlaczego tak się tym zachwycali. Przecież się tylko
całowaliśmy. Już robiliśmy to przy nich. Dość dużo razy.
- Ja ciebie też - szepnąłem.
Odwróciliśmy się w stronę chłopaków, którzy uśmiechali się do nas.
- To teraz musimy to jakoś uczcić - zauważył
Harry.
- Co proponujesz? - Zapytałem.
- Jedziemy gdzieś.
Nikt
nie miał żadnych przeciwwskazań. Może to nawet dobrze? Wsiedliśmy do dwóch samochodów
(Niall’a i Louis’a) i pojechaliśmy do domu, aby przygotować się do wyjścia.
W
końcu musieliśmy jakoś wyglądać.
Cześć!
Od razu przepraszam Was, że dodaję rozdział dopiero dziś, ale wczoraj wyleciało mi to z głowy. Dosłownie!
Z tego rozdziału jakoś nie jestem zadowolona. Nie wiem dlaczego, ale sądzę, że to jest jeden z najgorszych rozdziałów.
Następny będzie ciekawszy, obiecuję :)
I tak, chciałabym Wam powiedzieć, że do końca tego opowiadana zostało jeszcze jakieś ponad 15 rozdziałów :) Cieszycie się? Przynajmniej tyle planuję. Zobaczymy, może jeszcze coś ciekawego przy okazji wymyślę ;p
To chyba na tyle :) Do następnego!