piątek, 10 kwietnia 2015

All You Need Is Love - ROZDZIAŁ 26

Rosalie.
   Siedziałam przy jego łóżku i trzymałam go za rękę. Jego puls był słaby. Oczy miał zamknięte. Był blady i miał worki pod oczami. Męczył się. Jego usta i policzki straciły barwę. Wszystko wydawało mi się takie niewyraźne i nierealne.
   Nic nie wywierało na niego żadnego wpływu. Moje słowa, nawet gesty nie sprawiły, że się obudził. Trzymałam jego zimną rękę i modliłam się o to, aby zaraz nie usłyszeć aparatury, która dałaby mi znak, że umarł.
   Podniosłam jego rękę i ją ucałowałam. Chciałam ją jakoś rozgrzać, ale nic nie pomagało.
   Ponownie popatrzyłam na aparaturę. Jego puls malał. Nie wiedziałam, dlaczego lekarze nic z tym nie robili. Powinni coś robić. Dlaczego ich tam nie było?
- Liam… - szepnęłam.
   Jednak ponownie odpowiedziała mi cisza. Naprawdę się bałam. To nie było normalne. Coś musiało się dziać. Bardzo dobrze wiedziałam, że z Liam’em jest coś nie tak, jednak nikt nie chciał mi niczego powiedzieć.
   Bałam się, że Liam umrze. Nie potrafiłabym poradzić sobie z życiem, jeżeli on odejdzie. Nic nie miałoby już sensu.
- Li, zawalcz dla mnie. Nie chcę zostawać sama - przyznałam.
   Jednak ten nic mi nie odpowiedział.
   Oddech Liam'a był płytszy. Zdawało mi się, że jest jeszcze gorzej, coraz bliżej śmierci. Nieuniknionej śmierci.
   Nie wiedziałam, co z tego wszystkiego wyniknie. Wiedziałam tylko, że się bałam. Kochałam go i nie chciałam, aby ode mnie odchodził.
   Mimo mojego czekania, mówienia... Nic nie podziałało. Liam słabł z minuty na minutę. Nikt nie chciał mu pomóc.
   Liczyłam sekundy. Bicie jego serca było coraz słabsze. Wiedziałam, że tylko parę chwil dzieli mnie do jego zatrzymania się. Nie miałam wiele czasu.
   Siedziałam i czekałam na jego śmierć. Nie wiedziałam, za ile nastąpi, ale byłam pewna, że niedługo.
   Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Po chwili usłyszałam dźwięk aparatury. Liam umierał.
   Zaczęłam krzyczeć, ale nikt się nie zjawił. Nikt nie chciał mi pomóc. Zapomnieli o mnie i o nim...
- Rose, co się dzieje?! - Usłyszałam nagle czyjś krzyk.
   Ktoś chwycił mnie za ramiona, lekko nimi potrząsając. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Niall'a.
- Co się stało?! - Zapytał.
   To nie była prawda. Mój chłopak nie umierał.
- Miałam sen, że Liam... Och, to było takie straszne - przyznałam.
   W dalszej części pokoju zobaczyłam Lou, Zayn’a i Harry’ego. Musiałam nieźle krzyczeć przez sen, skoro wszystkich obudziłam.
- Ro, to był tylko sen. Liam ma się dobrze - zapewnił Styles.
- Tak. Przecież widziałaś się z nim. On jest silny. Nie umrze - wtrącił się Malik.
- Tak! Wiem o tym. Po prostu miałam okropny sen. Przepraszam, że was obudziłam - zaczęłam swoje tłumaczenia, ocierając łzy z oczu.
- Nic się nie stało. A teraz spróbuj zasnąć, dobrze? Posiedzimy jeszcze chwilę przy tobie - powiedział Niall.
- Nie musicie. Wszystko jest w porządku.
- Na pewno? - Zapytał mój kuzyn.
- Tak - odpowiedziałam.
   Nie chciałam nikomu sprawiać kłopotu. W tamtym czasie nie chciałam niczyjej litości. Nie potrzebowałam opiekunów. Po prostu musiałam przyzwyczaić się do tego, że jak się obudzę, to nikogo nie ma przy moim boku.
   Liam nie umierał. Miał się świetnie. Był silny. Walczył. W szczególności dla mnie. Nie mogłam o tym zapomnieć.
- Jakby co, to wołaj - poprosił Niall.
  Przytaknęłam jedynie głową. Blondyn ucałował moje czoło, po czym wszyscy wyszli z pokoju. Została sama. Tylko, że już nie potrafiłam zasnąć.
   Martwiłam się, mimo, że nie miałam, o co. Czasem zdawało mi się nawet, że przejmuję się tym bardziej niż Liam. Nie zdziwiłabym się, gdyby tak naprawdę było.

Niall.
   Wtedy martwiłem się już nie tylko o Liam'a, ale również i o Rosalie. Widziałem, jak się męczyła. Chciałem jej jakoś pomóc, ale nie potrafiłem. Nie wiedziałem, co mogłoby jej poprawić humor? Chyba tylko powrót Liam'a. Jednak to w tamtym czasie było niemożliwe. Li musiał zostać w szpitalu przez najbliższe dni. Tylko po jakimś czasie mógł wrócić. Rose musiała się z tym po prostu pogodzić.
   Postanowiliśmy z chłopakami dać jej trochę czasu. Potrzebowała go.
   Wszyscy wspólnie sądziliśmy, że teraz powinniśmy opiekować się Rosalie. Przechodziła przez ciężki okres w swoim życiu, a my powinniśmy ją wspierać. Pilnowaliśmy jej. Mimo, że Liam nie był długo w szpitalu i było z nim dobrze, to Rose i tak martwiła się o niego. Przejmowała się najbardziej z nas wszystkich, co było oczywiście zrozumiałe. W końcu to był jej chłopak. Miała do tego prawo.
- Niall, zawieziesz mnie do szpitala? - Zapytała Ro schodząc na śniadanie.
- Pojedziemy wszyscy - powiedział Zayn.
- Tak. Tylko najpierw coś zjedz - odezwałem się.
   Rosalie weszła w głąb salonu i zajęła miejsce obok mnie.
- Nie jestem głodna - odpowiedziała.
- Już wczoraj nie jadłaś kolacji. Musisz coś jeść - zauważyłem.
   Coraz bardziej zaczynałem się o nią martwić.
- Och no dobrze. Ziem coś - odparła z rezygnacją.
   Sam wręczyłem jej jednego z tostów, którego powoli zaczęła przeżuwać. Dokładnie ją obserwowałem. Wiedziałem, że było jej to potrzebne.
- Jak się czujesz? - Zapytał nagle Harry.
- Dobrze - odpowiedziała Rose.
- Wyglądasz marnie - przyznał Louis.
- Martwię się - powiedziała cicho Rosalie.
- Przecież nie masz czym - zauważył Zayn. - Liam nie jest tak łatwo zagiąć. Da radę - uśmiechnął się.
- Może macie rację. Jestem przewrażliwiona - odpowiedziała Rose delikatnie się uśmiechając.
   To już było coś. Wiedziałem, że Ro nie wątpiła w siły Liam'a. Po prostu ktoś musiał przypomnieć jej o tym, jak jej chłopak jest silny. Wiedziałem, że da sobie radę. Przeszła gorsze rzeczy w życiu, dlaczego teraz miałaby się załamać?  Nie, gdyby odpuściła, nie byłaby to już ta sama Rosalie, którą znałem. Zmieniła się, to prawda, ale wiele w jej charakterze było nadal takie same. Może jedynie stała się czulsza w stosunku do chłopaków.
   Po chwili wszyscy skończyli jeść śniadanie. Postanowiliśmy posprzątać i wysiedliśmy do samochodu.
   Pojechaliśmy do szpitala, gdzie od razu weszliśmy do sali Liam'a. Leżał uśmiechnięty. Od razu wiedzieliśmy, że czuł się dobrze. Nie mogło być inaczej. Był silny.
- Cześć - powiedziała wesoło Rosalie.
   Była uśmiechnięta. Próbowała pokazać swojemu chłopakowi, że jest silna. Nawet jej to wychodziło.
- Część skarbie - odpowiedział Payne.
   Ro podeszła do mojego przyjaciela i pocałowała go w policzek. Przysunąłem krzesła do łóżka Liam'a i wszyscy usiedliśmy. Rosalie chwyciła swojego chłopaka za rękę.
- Jak się czujesz? - Zapytałem.
- Boli mnie, ale ogółem jest dobrze - powiedział z lekkim grymasem na twarzy.
- Musisz wytrzymać jeszcze jakiś czas - pocieszył go Zayn, lekko ściskając jego rękę.
- Mam nadzieję, że skończy się dość szybko. Dają mi leki przeciwbólowe, ale nie przynoszą one najlepszego efektu.
   Przestałem wierzyć w entuzjazm Liam'a. Na początku myślałem, że jest z nim dobrze, ale teraz rozmawiając z nim widziałem, jak się męczył.
   Podniosłem wzrok na Rosalie, która chyba nic nie zauważała. Miłość ją zaślepiała, albo po prostu ja dłużej znałem Liam'a i zdążyłem już go rozszyfrować.
   Nie wiem, czy ktokolwiek oprócz mnie zauważył, jak Li udaje. Wątpiłem w to.
   Nagle do sali weszła pielęgniarka.
- Jak się dzisiaj czuje nasz Liam? - Zapytała od razu.
- Dobrze - odpowiedział. A dokładniej to skłamał. To chyba również zauważyła Rosalie i pielęgniarka.
- Podam leki przeciwbólowe, powinny zmniejszyć ból.
   Liam się nie opierał. Doskonale wiedział, że leki były mu potrzebne.
- Zrobisz się po nich trochę senny - ostrzegła pielęgniarka.
   Podała mu coś i gdy już Liam wszystko zażył wyszła z sali zostawiając nas samych. Rosalie jeszcze bardziej przysunęła swoje krzesło do łóżka i mocniej ujęła rękę Liam’a. Ten odwrócił na nią wzrok i przez chwilę patrzyli sobie w oczy coś szepcząc. W normalnej sytuacji by mnie to obrzydziło, ale wiedziałem, że teraz nie mogłem z tego żartować. I Rose i mojemu przyjacielowi była potrzebna ta bliskość.
- Zostawić was samych? - Zapytałem.
- Nie - odpowiedział od razu Liam.
   Odwrócił wzrok od swojej dziewczyny i spojrzał na mnie.
- Wiadomo, kiedy wyjdziesz? - Zapytał Zayn.
- Jeszcze parę dni. Podobno leki zaczynają działać. Guzy już nie rosną. Możliwe, że za niedługo wszystko wróci do normy.
   Chciałem, aby tak było.


Hej :)
Tak, jak obiecałam dodaję nowy rozdział ;p
Mam nadzieję, że Wam się spodoba.
Jeżeli chodzi o ten rozdział, to chyba zauważyłyście, że nie wszystko jest w porządku z Liam'em ;p Jeszcze przez jakiś czas tak będzie, a później... no cóż, sami się przekonacie :) Dodam tylko, że to nie jest koniec kłopotów naszych bohaterów ;p
Proszę o komentarze :D

3 komentarze:

  1. świetny :) mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy ;) czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam wielką nadzieję, że Liam jednak wyzdrowieje i będzie happy end. Oby jego stan nie pogorszył się jeszcze bardziej. Rose by tego nie zniosła, a już teraz bardzo się o niego martwi z resztą tak jak chłopcy.
    Najważniejsze, że podjął się leczenia.
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam, Cynical Caroline.
    save-me-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieje na szczęśliwe zakończenie :)))

    OdpowiedzUsuń