sobota, 27 grudnia 2014

All You Need Is Love - ROZDZIAŁ 12

Rosalie.
   Minęły dwa dni. Dwa dni oczekiwania i nadziei, że On się zjawi. Nie zrobił tego, chodź nie powinnam mu się dziwić. Nie wiedział, że byłam w babci, więc jaka była szansa, że mnie znajdzie? Raczej żadna.
   Chyba nie miałam na co czekać. Musiałam pogodzić się z tym, że tutaj nie przyjedzie. Nie było prawa, aby dowiedział się, gdzie jestem. Jedyną osobą, która mogła mu to powiedzieć była moja mama, ale ona tego by nie zrobiła. Poprosiłam ją o to. Wiedziałam, że mnie nie zawiedzie. A przynajmniej miałam taką nadzieję.
   Babcia cały czas powtarza mi, że mam czekać. Ale czy to coś da? Sama nie wiedziałam, co mam o tym myśleć.
- Jeżeli kocha, to przyjedzie - upominała mnie.
- Wątpię w to, żeby mnie kochał. Wydaje mi się, że traktuje mnie tylko jak przyjaciółkę.
- Wątpię w to - przyznała babcia.
- Niby dlaczego? Babciu, dobrze go znam. Zresztą, sama wolałabym, żeby nic do mnie nie czuł, ponieważ go nie kocham - zauważyłam.
- Nie wydaje mi się - upierała się babcia.
- Babciu - westchnęłam.- Nie wiesz, co o nim myślę.
   Nie rozumiałam tego. Staruszka na siłę próbowała wmówić mi, że kocham Liam’a, przecież byłam pewna, że tak nie ma… a może mi się tylko zdawało? Nie, przecież nie mogłam go kochać. To nie mogło mieć miejsca.
   Nawet, jeżeli bym coś do niego czuła, to chyba oczywiste, że bym się do tego nie przyznała, bo, po co? Babcia nie musiała wszystkiego wiedzieć. Mogłaby się jeszcze wygadać, albo coś takiego.
   Przyznam się szczerze, że jej nie ufałam. To nie tak, że kiedyś zdradziła jakąś moją tajemnicę, po prostu… no sama nie wiem. Może nie chciałam się do tego przyznać?
- Co takiego o nim myślisz? - Zapytała babcia.
- Ja… myślę, że jest miły, przyjacielski i … - sama nie wiedziałam, co mogłabym jeszcze o nim powiedzieć.
   Kłamliwy? Tak. Mogłam się z tym zgodzić. Liam był kłamliwy. Nie chciał mi powiedzieć, że jest chory.
- Rosalie, nie wciskaj mi tu kitu - zaśmiała się babcia.
   Nie no! Chyba dzisiaj nie mogłyśmy się dogadać.
- To, co takiego ty o tym sądzisz? - Zapytałam z wyrzutem.
   Byłam już nieźle wkurzona.
- Że coś do niego czujesz, ale nie chcesz się przede mną przyznać - przyznała. - I nawet nie próbuj zaprzeczać, bo dobrze wiem, że taka jest prawda!
   Zaczęłyśmy się z tego obie śmiać. Bo to była naprawdę komiczna sytuacja!
   Nie wiedziałam, czy go kochałam. Naprawdę nie wiedziałam. I chyba nie chciałam, aby mnie kochał, bo ja mogłabym mu dać jakąś nie jasną odpowiedz i nasza przyjaźń mogłaby się rozpaść. Nie chciałam tego. Był moim najlepszym przyjacielem.
   O którym powinnam już dawno zapomnieć!
   Ale co ja mogłam za to, że nie potrafiłam?

Liam.
   Rosalie nie było. Nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Zniknęła. Przepadła. Nie odbierała niczyich telefonów, nie odpisywała na wiadomości. Już wszyscy zaczęliśmy się o nią martwić. Nawet Niall. Nawet on! Rozumiecie to?!
  Nie mogłem spotkać jej w szpitalu. Nie chodziła do dzieci. Wyjechała. Tylko tyle się dowiedziałem.
   Nikt z nas nie wiedział, gdzie mogła wyjechać. Niall’owi nie przychodziło żadne miejsce do głowy. Nawet nie wiecie, jak siebie za to wszystko obwiniał.
- Przecież nie mogła przepaść bez wieści - mówił.
- Co takiego sugerujesz? - Zapytałem.
   Kolejnego rana siedzieliśmy przy telewizorze rozmyślając o Rosalie. Nawet Louis, Harry i Zayn włączyli się w poszukiwania. Widać, że naprawdę było im głupio i z jakiegoś powodu chcieli ją przeprosić. Uważali, że nawalili po całej linii. Nie pytałem o nic. Wolałem nie wiedzieć.
   Nie mogłem zaprzeczyć. Wszyscy się z nią zżyliśmy i nie mogliśmy tak po prostu o niej zapomnieć. A szczególnie ja. Kochałem ją! Rozumiecie, kochałem ją! I mogłem o tym śmiało mówić. Chciałem wykrzyczeć to wszystkim. A co najważniejsze, powiedzieć o tym Ro. Oczywiście byłem pewny tego, że przy niej wymięknę, ale chyba warto było zaryzykować. Chciałem spróbować. Jeżeli ona do mnie nic nie czuje, to będziemy się dalej przyjaźnić. Nie będzie żadnego problemu. Może taki mały, ale ona akurat nie będzie musiała o tym wiedzieć.
- Ktoś z pewnością musi wiedzieć, gdzie zniknęła - przyznał Niall.
- Ale kto mógłby o tym wiedzieć?
- Jej mama - odpowiedział po chwili zastanowienia Horan.
   Strzelił w dziesiątkę. Przecież jej mama musiała wiedzieć, gdzie się jej córka znajduje. Tata nie, ale mama z pewnością.
- Gdzie możemy ją znaleźć? - Zapytałem.
- Możliwe, że będzie teraz w pracy - przyznał patrząc na zegar, który wskazywał godzinę 11:00.
- No to, na co czekamy! - Krzyknąłem. - Jedziemy.
   Wszyscy się z tym zgodziliśmy. W końcu nie mieliśmy innego wyjścia. Tylko od pani Miles mogliśmy się dowiedzieć czegoś więcej.
   Wsiedliśmy do samochodu. Niall służył jako nawigacja, ponieważ tylko on wiedział, gdzie pracuje mama Rosalie. Mieliśmy szczęście, że blondyn chciał nam pomóc. W końcu zaczął interesować się swoją kuzynką.
   Przyjechałyśmy pod mały hotel, gdzie zapewne była pani Miles. Niall wysiadł szybko z samochodu, a my zrobiliśmy to za nim.
   Wszedł do budynku i szybko podszedł do recepcji uśmiechając się do jakiejś kobiety, która dopiero po chwili zwróciła na niego wzrok. Wpatrywała się w niego zdziwiona i zła. Chyba musiała wiedzieć, co się pomiędzy nim, a Ro wydarzyło. Trudno to było ukryć.
- Niall? - Zapytała. - Co tutaj robisz?
- Cześć ciociu - przywitał się Horan.
   Uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- To są moi przyjaciele - znów się odezwał pokazując na nas.
   Pani Miles przyjrzała nam się wszystkim. Jej wzrok zatrzymał się na mnie. Patrzyła długo w moje oczy, jakby oczekując, że coś się stanie. Jednak nic takiego się nie wydarzyło. Musiała znać mnie ze szpitala. Miałem nadzieję, że się nie wygada. Nie mogła.
- Ja cię chyba znam - przyznała.
   Dalej patrzyła na mnie. Po chwili poczułem na sobie wzrok wszystkich. Przełknąłem głośno ślinę.
- To niemożliwe - uśmiechnąłem się. - Nie spotkaliśmy się wcześniej.
- A mi się wydaje, że tak - odpowiedziała od razu.
   Teraz już wiedziała, że kłamię. Była pewna swego. Wiedziałem o tym.
   Spojrzałem na nią błagalnie. Proszę, nic nie mów. Moi przyjaciele o niczym nie wiedzą. Niech to pozostanie między nami.
- A nie. Przepraszam. Masz rację. Pomyliłam cię z kimś - przyznała z uśmiechem.
   Kłamała. Zrozumiała, o co mi chodzi. Byłem jej wdzięczny.
- Ciociu, nie wiesz może, gdzie jest Rosalie? Z tego, co wiemy, to gdzieś wyjechała. Nie potrafimy się z nią skontaktować - powiedział Niall, znów odwracając się do swojej cioci, która już zdążyła przenieść wzrok ze mnie, na niego.
- Wiem kochany, ale nie mogę ci powiedzieć. Obiecałam jej to - przyznała smutno.
- Proszę, to bardzo ważne - tym razem ja się odezwałem.
   Mama Rosalie znów spojrzała na nas wszystkich. Musiała się nad nami zlitować.
- Och, no dobrze. Rosalie zabije mnie, jak dowie się, że wam powiedziałam. Jest u babci Evie. Niall, wiesz gdzie ona mieszka, prawda?
- Tak - odpowiedział Irlandczyk.
   Możliwe, że nam się udało. Jeżeli od razu tam pojedziemy, to możliwe, że jeszcze dzisiaj się z nią zobaczę i porozmawiam. Powiem jej, że ją kocham! Tak, zrobię to. Tyle na to czekałem.
   Podziękowaliśmy pani Miles i wspólnie uzgodniliśmy, że od razu wyjeżdżamy. Była to może jakaś godzinka jazdy stąd.
   Nie wiem, dlaczego, ale każdy chciał się zobaczyć z Ro. Wszyscy ją polubiliśmy. Zauważyłem, że nawet Niall był zadowolony z tego faktu. Może w końcu oboje odpuszczą i się pogodzą?
   Cała droga minęła nam w bardzo ekscytującej rozmowie. Byliśmy zadowoleni, że zobaczymy się z Rosalie. Nie potrafiłem doczekać się momentu, w którym znów ją zobaczę, przytulę i pocałuję w policzek mówiąc, jak bardzo tęskniłem.
   Pierwszy raz od paru dni byłem tak szczęśliwy. Nie posiadałem się z radości!
   Po jakimś czasie przyjechaliśmy na miejsce. Przynajmniej tak sądził Niall. Zaufaliśmy mu, więc sądziliśmy, że się nie myli.
   Gdy Louis zaparkował już samochód, podeszliśmy do drzwi. Horan zapukał w nie i odczekaliśmy chwilę, po czym ujrzeliśmy Rosalie w drzwiach.
   Patrzyła na nas, jak w obrazek. Nie wierzyła, że tutaj jesteśmy. Widziałem, jak dyskretnie szczypie się w udo. Byliśmy prawdziwi.
   Wyminąłem wszystkich i podbiegłem do niej. Rozłożyłem ramiona i wtuliłem się z nią. Od razu to odwzajemniła.
   Tak jak sobie to obmyśliłem, pocałowałem ją delikatnie w policzek. Usłyszałem jej cichy śmiech.
- Tęskniłem - wyszeptałem jej do ucha.
   Poczułem jedynie, jak nasz uścisk jeszcze bardziej się wzmacnia. Pogładziłem plecy Ro. Nie chciałem jej puszczać. Mogłaby zostać w moich ramionach już zawsze.
   Kochałem ją.
   Tylko kompletnie nie wiedziałem, jak miałem jej to powiedzieć.
   Puściliśmy się dopiero wtedy, kiedy usłyszeliśmy śmiech chłopaków, którzy się z nas nabijali.



Cześć :)
Przepraszam, że rozdział dodaję z opóźnieniem, ale szczerze się przyznam, że dopiero przed chwilą ogarnęłam, że jest już sobota. Przepraszam, jestem jakaś strasznie zakręcona ostatnio :)
Jak Wam mija czas, jak tam Święta?
A tak w ogóle, to co sądzicie o rozdziale?
Podoba Wam się?

piątek, 19 grudnia 2014

All You Need Is Love - ROZDZIAŁ 11

Rosalie.
   Aby odciąć się od całego świata, postanowiłem wyjechać. Znałam tylko jedne miejsce, do którego mogłam się udać.  Myślałam, że moja babcia przyjmie mnie z otwartymi ramionami i wcale się nie pomyliłam. Oczywiście odsunęła się od mojej rodziny, ze swoim synem (czyli moim ojcem) w ogóle nie utrzymywała kontaktu, ale mnie wprost uwielbiała i była szczęśliwa, gdy zawitałam u niej w progu.
   Nie zadawała mi żadnych pytań, chodź wiedziałam, że powoli nie potrafi się od tego powstrzymać. Zawsze była ciekawa… a ja chyba chciałam jej wszystko powiedzieć. Może jedynie nie zdradziłabym jej tego, jak Niall mnie potraktował. Nie chciałam, aby do znienawidziła. Tym bardziej, że tak bardzo go lubiła.
   Zaniosłam małą walizkę, którą ze sobą wzięłam do pokoju. Na chwilę usiadłam na łóżku zasłaniając swoją twarz rękami.
   Podjęłam dobrą decyzję.
   Nie mogłam się tak łatwo poddać. Musiałam zapomnieć. To było jedyne wyjście. Liam nie zasługiwał na to, aby ze mną żyć. Byłam mu zbędna. Mógł mieć przeze mnie kłopoty. Niall miał rację. Musiałam odciąć się od nich, zrobić coś, aby zapomnieli.
   Postanowiłam, że nie będę rozpaczać. Sama musiałam pogodzić się z moim życiem, z moim zajebistym tatą i resztą. Musiałam o nim zapomnieć. Tylko, dlaczego to było takie trudne?
   Gdyby nie mój ojciec… Zachciało mu się kurwa podbijać świat. Tylko, dlaczego wybrał do tego tak bardzo nieodpowiednie wyjście?
   To prawda, ludzie byli zdani tylko na niego. Chyba cieszył się tym, że ma ich życie w garści. Był jednym z większych handlarzy narkotyków w okolicy. Miał swoich ‘’pracowników’’, którzy byli oddani mu, jak nikt inny. Za odpowiednią sumę pieniędzy, albo działkę mogli zrobić wszystko. Nawet zabić.
   Mój ojciec nie kochał mnie, ani mamy. Byłyśmy tylko dobrą przykrywką na jego biznes. Kochający ojciec… ta, też mi coś. Jednak wszyscy sąsiedzi tak o nim myśleli. Nie żyliśmy w luksusach. Ojciec nie dawał nam żadnych pieniędzy. Przeznaczał je głównie na ćpanie, alkohol albo inne atrakcje. Myślę też, że część pieniędzy miał na swoim koncie. Musiał być bogatym człowiekiem.
  Utrzymywałyśmy się z mamą tylko i wyłącznie z jej pensji. Ojciec nic nam nie dawał, jedynie czasem opłacił jakieś rachunki, ale to nie zdarzało się często. Ja oraz mama trochę się go baliśmy. Nie dlatego, że nas bił. O nie! Nigdy nie podniósł ręki na mnie, ani na mamę. Baliśmy się go dlatego, że był zdolny, aby nas zabić. A raczej zlecić to swoim pracownikom
   Muszę jednak przyznać. Nigdy nie lubił, gdy ktoś nieznajomy wchodził do domu. A jeżeli już chodzi o chłopaka dla mnie, to usiłował zmusić mnie do tego, abym pokochała jakiegoś jego kolegę. Po prostu nie chciał, aby jego sekret się wydał, a czy więcej nieznajomych ludzi było w domu, tym większe zagrożenie oni stwarzali.
   Na każdego, kto do mnie się zbliżał, mój ojciec patrzył jak zwyczajny kłopot i albo musiałam zerwać z tą osobą kontakt, albo mogło się jej coś stać.
   Tolerował tylko Niall’a. W końcu był z naszej rodziny. Mój ojciec wiedział, że blondyn nie piśnie ani słówka policji. Wszyscy, którzy wiedzieli, kim jest bali się go.
   Dlatego to wszystko się stało. Mój kuzyn bał się o swoich przyjaciół, bo gdyby zaprzyjaźnili się ze mną, coś mogłoby im grozić. Nie chciał ich stracić tak jak mnie. Teraz, gdy musiał uważać na kontakty ze mną, postanowił trzymać się z daleka.
   Dlatego nigdy nie miałam nikogo przy sobie. Bałam się z kimkolwiek zaprzyjaźnić. Nie miałam nawet najmniejszych szans na to, dlatego tak bardzo się załamałam po tym, jak Niall ode mnie odszedł.
   Otarłam pojedyncze łzy, które tak niespodziewanie znalazły się na moich policzkach.
   Miałaś zapomnieć!
   Wstałam i obiecałam sobie, że już nie będę o tym myśleć. Zeszłam do kuchni, gdzie znalazłam moją babcię.
- Napijesz się ze mną herbaty? - Zapytała.
- Chętnie - wymusiłam uśmiech.
   Babcia nalała wodę do czajnika i załączyła go. Wyciągnęła dwie filiżanki i wrzuciła do nich woreczki z herbatą. W milczeniu czekałyśmy, aż woda się zagotuje.
   Gdy już herbata była gotowa, obie usiadłyśmy naprzeciw siebie przy stole i popijałyśmy.
- A teraz wyznaj powód, dlaczego tutaj przyjechałaś - zaczęła rozmowę babcia.
- Chciałam cię odwiedzić - przyznałam.
- Rosalie. Dobrze cię znam. Wiesz, że przede mną nic się nie ukryje - zaśmiała się. - Co takiego się stało?
   Zaczęłam powoli opowiadać jej moją historię. To, jak mijaliśmy się z Liam’em  w szpitalu. Opowiedziałam wszystko do dnia, w którym zaprosił mnie do swoich przyjaciół.
- I co takiego się stało? - Zapytała babcia.
- Niby świetnie spędzaliśmy ze sobą czas, ale sama wiesz babciu, jak jest mój ojciec. Bałam się o niego.
- Rosalie, nie możesz całe życie patrzeć na swojego ojca. To oczywiste, że temu całemu Liam’owi grozi niebezpieczeństwo, ale ten chłopak sam powinien zdecydować się, czy warto dla ciebie ryzykować. Nie możesz podejmować za niego decyzji.
- Więc co mi radzisz? - Zapytałam.
- Poczekaj. Zobacz, czy mu na ciebie zależy. Jeżeli cię odnajdzie, to powiesz mu prawdę i dasz mu czas do namysłu.
- A jeżeli nie będzie mu zależało?
- Zapomnij o nim - powiedziała chłodno moja babcia.

Liam.
   Chłopaki siedzieli przede mną ze spuszczonymi głowami. Zastanawiali się, jak niby mają przekazać mi te złe wiadomości. Wiedziałem już, że mają coś wspólnego z tym, że Rosalie się do mnie nie odzywa. Tylko tyle mi powiedzieli. Teraz wspólnie milczą. Mają nadzieję, że dam im spokój i dalej zgodzę się na okłamywanie mnie. O nie! Nie pozwolę im na to.
   Nie teraz.
   Nie teraz, gdy wszystko zaczęło się układać, a oni tak po prostu to zniszczyli.
- Wytłumaczcie mi wszystko - poprosiłem.
   Niall spojrzał na mnie błagalnie. Obwiniał siebie za to wszystko. Miał rację. Wydawało mi się, że to była jego wina.
- Martwię się o nią - przyznałem. - A co, jeżeli coś sobie zrobiła?
- Nie! - Zaprzeczył od razu Horan. - Ona nie jest taka.
- Nie znasz jej! - Krzyknąłem. - Nie wiesz, czy się nie zmieniła! Kiedy ostatni raz się z nią spotkałeś?!
- Jakieś pół roku temu, a może i więcej - powiedział szeptem Niall.
- No właśnie! - Znów krzyknąłem. - Według mnie byłaby zdolna, aby sobie coś zrobić. Nawet nie wiesz, jak się załamała, po tym jak od niej odszedłeś!
   Byłem wkurzony. Wszyscy patrzyli na mnie z lękiem. Takiego Liam’a, jak teraz jeszcze nie widzieli. Nie zbyt często krzyczałem. To przeważnie ja byłem tym opanowanym.
- Załamała się? - ponownie szepnął Horan.
- No jasne, że tak! - Zauważyłem.- Liczyła na ciebie, a tym czasem ty tak ją potraktowałeś!
- Nie wiedziałem…
- Bo kurwa się nią nie przejmowałeś! Zapomniałeś o niej! Nawet nie wiem, jak mogłeś to zrobić.
- Nie było mi łatwo! - Krzyknął farbowany blondyn w swojej obronie.
- Nie wierzę ci!
- To sobie nie wierz! Nigdy nie widziałeś mnie, jak w nocy płakałem, jak próbowałem zapomnieć. Kochałem ją! Była dla mnie ważna, ale musiałem coś zrobić, aby was chronić! Nie mogłem ryzykować, że stracę przyjaciół!
- Jak to nas chronić? - Zapytał zdezorientowany Harry.
- Nie wiecie o wszystkim! - Krzyknął Niall.
   Był bezradny. Tak jak my wszyscy.
   Schował twarz w dłoniach i wybuchł głośnym płaczem. Wcześniej tego nie rozumiałem, ale jemu naprawdę musiało być ciężko. To prawda. Nigdy nie wiedziałem, jak płakał, ale mogłem zwrócić uwagę na jego zachowanie. Kochał ją. Była dla niego jak siostra.  Musiał z wszystkiego zrezygnować, ponieważ nie chciał stracić nas. Cały czas bił się z myślami, czy wybrał dobrze, a my w ogóle mu w tym nie pomagaliśmy.
- Wytłumacz nam to wszystko - poprosiłem.
- Nie mogę. Nie mogę was narażać.
- Na co narażać? - Zapytał Louis. - Niall, albo mówisz nam teraz, o co chodzi, albo jedziemy do jej domu i czekamy, aż sama nam to wyjaśni.
- Nie możemy jechać do jej domu! - Zaprzeczył od razu. - To jest zbyt niebezpieczne.
- Niall!
- Dobrze, powiem wam - powiedział i spojrzał na nas wszystkich. - Ale nie możecie temu nikomu powtórzyć, ani w ogóle przyznawać się do tego, że wiecie. Nie możecie się w to mieszać, ponieważ grozi wam ogromne niebezpieczeństwo - przyznał.
- Dobrze - zgodziliśmy się wszyscy.
   Horan powoli zaczął nam wszystko opowiadać. Dowiedzieliśmy się, kim jest jej ojciec. Nagle zrozumiałem to, dlaczego tak bardzo się go bała. Tutaj chodziło o życie nas wszystkich. Nie rozumiałem, dlaczego nie powiedziała mi wcześniej, przecież bym jej pomógł.
   To wszystko było takie irracjonalne, ale z jakiegoś powodu wierzyłem Niall’owi. Nie mógł się mylić. Pierwszy raz powiedział przed nami całą prawdę.
-  Czyli ona tak naprawdę nie jest dziwką - przyznał po cichu Harry, gdy blondyn przestał snuć swoją opowieść.
- Jaką znowu dziwką? - Zapytałem.
   Czy oni mieli przede mną jakieś sekrety?
- Długa historia - zaśmiał się Zayn. - Nawet nie wiem, jak mogłem w to uwierzyć. Przecież ona nie wyglądała, ani nie zachowywała się tak… no wiecie jak.
- Źle ją potraktowaliśmy - przyznał Louis.- Musimy ją przeprosić.
   Kompletnie nie wiedziałem, o co chodziło, ale z jakiegoś względu wolałem nie pytać. Niech lepiej zostawią to dla siebie.
   I nikomu więcej tego nie powtarzają.
- To, co teraz robimy? - Zapytał Harry.
- No jak to co? - Zdziwiłem się. - Musimy wyciągnąć ją z tego całego gówna.
- Jak chcesz to zrobić?
- Chyba mam plan - przyznał blondyn.
   Był naszą jedyną nadzieją. Mimo, że spędziłem dużo czasu z Rosalie, to i tak Horan wiedział o niej więcej. Musieliśmy mu zaufać.


Cześć! :)
Przepraszam, że tak późno dodaję rozdział, ale wcześniej nie miałam na to czasu. Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie złe xd
A więc tak. Muszę przyznać, że to jest jeden z moich ulubionych rozdziałów. Sama nie wiem, dlaczego. Po prostu bardzo mi się podoba.
Mam nadzieję, że Wam też :)
Z racji tego, że w środę mamy Wigilię, chciałabym Wam życzyć Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku :)
Wiem, że powinnam się tutaj jakoś rozpisać, ale nie jestem mistrzem w składaniu życzeń, więc mam nadzieję, że nie będziecie urażone, jeżeli się nie rozpiszę :)
To do następnego :)

piątek, 12 grudnia 2014

All You Need Is Love - ROZDZIAŁ 10

Rosalie.
   Czułam... Właściwie to nie czułam nic oprócz smutku. Zawładną on moim całym ciałem. Byłam zwykłą porażką. Nie mogłam poradzić sobie z życiem. Te wszystkie wydarzenia powoli mnie niszczyły. Jednak mogłam przeczuwać, że to tak właśnie się skończy. W końcu chłopcy mieli rację. Nie zasługiwałam na Liam'a. Nie zasługiwałam nawet na to, aby na niego spojrzeć. W porównaniu do niego byłam nikim.
   Może nawet Niall miał rację... Nie powinnam się z nim widywać. Pierwszy raz złamałam obietnicę. I to jeszcze obietnicę daną mojemu kuzynowi. Już bardziej nie mogłam go zawieść. Nie wiem, co w tamtym czasie się działo. Zależało mi na Liam'ie, ale czy to był dobry powód, aby zapomnieć o obietnicy, którą dałam blondynowi?
   Co z tego, że nie posłuchałam Horan’a. I tak złamię kolejną obietnicę. Przecież miałam pomóc Liam'owi. Jednak nie dałam rady. Okazało się, że jestem na to za słaba. Mogłam teraz patrzeć na to, jak powoli będzie umierać nadal wmawiając sobie, że wszystko jest z nim dobrze. Domyślam się, że chłopaki nie wiedzą o jego chorobie. Powiedziałabym im, ale przecież nie mogłam. Zbyt wiele tajemnic złamałam. Nie byłam warta na usłyszenie kolejnej.
   Zaraz, przecież ja nie będę patrzeć na jego śmierć. Obiecałam, że więcej się do niego nie zbliżę, nie odezwę. Nie mogłam złamać tej obietnicy. Ona była najważniejszą ze wszystkich. Nie mogłam na to pozwolić.
   Chyba musiałam pogodzić się z myślą, że jestem już nie potrzebna. Mogłam wtedy umrzeć. Mogłam przestać walczyć. Tak jak Liam - mogłam zrezygnować z leczenia, z operacji. Dlaczego tego wcześniej nie zrobiłam? Dlaczego o tym nie pomyślałam? Bo wtedy zależało mi na tym nędznym życiu.
   Podjęłam decyzję. Musiałam wyjechać, zrobić coś, aby Liam zapomniał. Tylko przed wyjazdem się jeszcze pożegnać. Nie mogłam tek bez słowa zostawić dzieci w szpitalu. One były dla mnie jak rodzina. Musiałam im coś powiedzieć, aby się o mnie nie martwili. Chociaż tyle mogłam dla nich zrobić.
   Tak więc od razu ruszyłam do szpitala. Dzieci znów cieszyły się na mój widok. To już powoli nie była dla mnie nowość. Doskonale wiedziały, że je uwielbiam. Może ja trochę miej cieszyłam się z ich radości, ale cóż mogłam na to poradzić? Miałam zły dzień. Ostatnio miałam same złe dni, a one powinny to zrozumieć. Przynajmniej miałam taką nadzieję. Chyba nic nie zauważyły.
   Jednak dzisiaj nie byłam sama. Podeszła do mnie mama Alice - Sam.
- Cześć Ro - uśmiechnęła się. - Ty znowu tutaj?
- Jak widzisz - zaśmiałam się.
   To była jedyna starsza osoba - oprócz rodziców i Liam’a - która tak naprawdę mnie lubiła. Zawsze mogłam z nią spokojnie porozmawiać. Traktowała mnie jak przyjaciółkę. Ja niestety nie mogłam powiedzieć tego o niej. Dla mnie była to tylko Sam, z którą czasem mogłam porozmawiać. Nikt więcej. Wiedziałam, że czasem ma do mnie o to żal, ale nigdy nie powiedziała mi tego wprost. Nie zamierzałam się tym przejmować. Nie widziałam takiej potrzeby.
   Jednak zauważyłam, że coś było nie tak. Niby się uśmiechała, ale to było udawane. Nie mogła mnie tak łatwo oszukać. Przynajmniej nie teraz. Strasznie uważałam na zachowanie ludzi.
- Sam. Czy coś się stało? - Zapytałam.
- Chyba tak - przyznała zawiedziona.
   Była smutna. Naprawdę była smutna.
- Chciałabyś o tym pomówić? - Zapytałam z grzeczności.
   Mimo wszystko jednak zależało mi na tym, aby mi zaufała i wygadała się. Byłoby jej lżej, a może i ja poczułabym się dowartościowana.
- Tak - odpowiedziała szybko.
- No, więc mów.
- Podejrzewają u mnie raka - powiedziała szeptem. Jej głos się załamał.
- To nie może być prawda - zapewniłam ją.
   Miałam nadzieję, że to był jakiś głupi żart. Nie mogła chorować. Nie, gdy miała na głowie Alice. A co jeżeli... umarłaby. Nawet nie chciałam o tym myśleć. To musiała być jakaś pomyłka. Głupia pomyłka. Mieli może na to jakieś dowody? Musieli się pomylić! Dlaczego ja się tak martwiłam? Żal mi było Alice. Nie chciałam, aby to ją spotkało. Była na to za młoda. Sam musiała się jakoś trzymać. To tylko głupia pomyłka.
- Też mam taką nadzieję. Czeka mnie jeszcze kilka badań. Jak dowiem się czegoś więcej, to dam ci znać - obiecała.
- Dobrze - zgodziłam się.
   Poszłyśmy razem bawić się z dziećmi. I mi i Sam było to chyba teraz potrzebne. Musiałyśmy gdzieś uciec myślami, a zabawa była najlepszym do tego sposobem.
   Musiałam wyjechać.
   Wyjechać i zapomnieć.

Liam.
   Ostatnio moje myśli coraz częściej dotyczyły Rosalie. Nie odbierała ode mnie telefonów, nie odpisywała. Wiedziałem, że chłopaki mają coś z tym wspólnego. Częściej przebywali z Niall'em niż ze mną. Zostałem odrzucony na drugi plan. Nie wiedziałem, co mogło spowodować tę nagłą zmianę.
   Jak tak dalej pójdzie to chyba zwariuję!
   Musiałem skontaktować się z Ro. Bałem się o nią. Była dla mnie ważna. Bardzo ważna. Nawet poszedłem do szpitala, do dzieci. One zdradziły mi, że wyjechała. Nie! Nie mogła wyjechać bez pożegnania za mną! To nie było w jej stylu.
   Może czuła się urażona za to, że Niall wyrzucił ją z domu? W sumie to sam nie czułbym się najlepiej. Musiało jej być strasznie wstyd. Na pewno była o to urażona.
   Ale dlaczego nie przedyskutowała tego ze mną? Przecież nie miałem z tym nic wspólnego. Myślałem, że możemy sobie zaufać. Chciałem powiedzieć jej najważniejsze rzeczy, podzielić się z nią wszystkimi nowościami. Powiedzieć o chorobie. Miałem nadzieję, że naprawdę się do siebie zbliżymy. Pasowaliśmy do siebie. To było przeznaczenie. Wiedziałem to, odkąd pierwszy raz ją zobaczyłem. To nie był jakiś głupi przypadek.
   Myślałem, że powoli będziemy się coraz lepiej poznawać, że przełamiemy barierę kłamstw, która nas dzieliła.
   Liczyłem na coś więcej.
   Myślałem, że w końcu coś między nami wyniknie. Już tak dawno chciałem posmakować jej ust. Ja… ja naprawdę coś do niej czułem.
   I to wcale nie było jakieś głupie zauroczenie. Podziwiałem ją. Chciałem żyć z nią u jej boku. Codziennie szeptać jej, jaka jest piękna.
   I co? Ona tak po prostu zerwała ze mną kontakt.

   Oglądałem jakiś nudny serial na telewizorze, który w ogóle mnie nie interesował. Wolałem myśleć o Rosalie.
   Niestety musiał przysiąść się do mnie Zayn.
- Co tam u ciebie? - Zapytał.
- Wszystko dobrze - odpowiedziałem smętnie.
- Oglądasz to?
- Nie.
- Ej Li, co jest? - Zapytał Malik.
   Tym razem zwrócił na mnie swoją uwagę. Miałem się cieszyć, że w końcu ktoś mnie zauważył czy smucić, bo zrobił to w tak nieodpowiednim momencie?
- Nic - odpowiedziałem.
   Chciałem wstać i jak najszybciej zniknąć w swoim pokoju, ale Zayn chwycił mnie za rękę.
- No już. Wygadaj się - poprosił.
   Kiedyś, gdy zabrakło Niall’a to jemu powierzałem wszystkie swoje tajemnice. Byłem z nim najbliżej. Nie wiedziałem, co spowodowało to, że teraz się od siebie oddaliliśmy.
- Po prostu martwię się o Rosalie - przyznałem.
- Nie odzywała się do ciebie? - Zapytał.
   Może mi się wydawało, ale wcale nie był taki zdziwiony. Dlaczego myślałem, że on ma z tym coś wspólnego?
- Nie. Tak po prostu zniknęła - powiedziałem. - Nie napisała nawet żadnego pożegnania. Kompletnie nie wiem, co się u niej dzieje. Nawet się o nią boję. Jej ojciec. Według mnie jest on nieobliczalny.
   Zayn spojrzał na mnie jak na wariata.
- Niall! - Zawołał szybko.
   Irlandczyk wszedł zaskoczony do salonu. Nie wiem, po co Malik go wołał. Nie chciałem przebywać z nim w jednym pomieszczeniu. Skrzywdził Rosalie. To przez niego ona się teraz do mnie nie odzywa.
- Co takiego wiesz o ojcu Rose? - Zapytał Zayn swojego przyjaciela. - Czy on jest nieobliczalny?
- Tak… to znaczy nie - blondyn się zająknął.
- Wiedziałeś! - Krzyknął Zayn.
   Natychmiast wstał z kanapy. Louis i Harry również przyszli do salonu słysząc podniesione głosy.
- O czym wiedział?- Zapytał zdezorientowany Harry.
- O tym, że ojciec Ro jest nieobliczalny. Boję się, że coś mogło jej się stać. Tak długo się do mnie nie odzywa. Nie odpisuje, nie odbiera moich telefonów - przyznałem.
- Boże, Liam, ty ją kochasz - zauważył Louis.
   Nie mogłem zaprzeczyć. W końcu to była prawda.
   Kochałem ją.
- Niall, my musimy… - powiedział nieskładnie Harry. - Musimy mu powiedzieć.
- Nie! - Uciszył wszystkich Horan.
   Powiedzieć? O czym mi powiedzieć? Czy oni zrobili cos za moimi plecami? Uknuli coś? Czy to przez nich Rosalie się do mnie nie odzywa? No jasne, że tak! Mogłem się tego wcześniej domyślić.
- Czy ktoś w końcu wytłumaczy mi, co się tutaj dzieje? - Zapytałem wkurzony.
   Niestety odpowiedziała mi cisza.
   Wiedziałem, że wiedzą coś więcej.


Cześć!
Co tam u Was?
Dawno mnie tutaj nie było, co nie?
Ale na szczęście wróciłam.
Czy ktoś się cieszy?
Wiem, że rozdział nic tak bardzo ważnego nie mówi, ale obiecuję, że w następnym rozdziale będzie się działo :)
To chyba na tyle.

Kocham Was ♥